Выбрать главу

W czasie całodniowego hałaśliwego przyjęcia u Sophii Tania poczyniła mnóstwo obserwacji. Raf występował w charakterze męża opatrznościowego, któremu rodzina zwalała na głowę wszystkie swoje problemy. Nikt nie pomyślał, że „wspaniały brat R a f może sam potrzebować pomocy. Raf Niezłomny. Tyle tylko, że nie był niezłomny, nikt taki nie jest.

A czy ty dbasz o jego potrzeby, Taniu? wracało do niej pytanie babci.

Tak, oczywiście. Staram się.

Przez cały dzień robiła, co mogła, by przekonać rodzinę męża, że jej małżeństwo jest w kwitnącym stanie. Udowodniła Carltonom, że Raf ma najczulszą, najbardziej kochającą żonę pod słońcem.

Nagrodą był błysk ulgi w jego oczach, spojrzenie pełne wdzięczności, rozgrzewająca serce radość, że może stać u jego boku. Nieważne, czy to było na pokaz, czy nie.

Sprawiła, że Raf czuł się szczęśliwy. Okazywała mu miłość na sto różnych sposobów, biorąc go za rękę, dolewając mu wody sodowej do szklanki, całując w ucho.

Wychodzili ostatni. Raf robił to z wyraźną niechęcią i miała nadzieję, że żal mu tych paru beztroskich godzin w ich pełnym trosk małżeństwie. Chciał, by ten dzień trwał w nieskończoność, chociaż w rzeczywistości już się skończył.

I nie przyniósł żadnego rozwiązania, myślała idąc do samochodu. Nagle uświadomiła sobie, że to nieprawda. Zrozumiała przecież motywy postępowania męża. Dlaczego nie chciał uchodzić za nieudacznika, dlaczego musiał być nieugięty. Nie robił tego dla siebie, odpowiadał za szczęście całej rodziny. Jego klęska oznaczałaby klęskę wszystkich Carltonów. Gdyby tu z nim dziś nie przyjechała, urodziny Sophii zmieniłyby się w rodzinną stypę.

Sophia odprowadziła ich do samochodu, nie kryjąc nadziei, że już wkrótce przyjadą, by obwieścić „szczęśliwą nowinę”. Rozwodziła się szeroko nad urokami macierzyństwa i nie zauważała gniewnych błysków w oczach syna.

– Mamo! – przerwał jej w końcu Raf. – Czekałem na Tanię bardzo długo. Na razie chcemy cieszyć się sobą, więc proszę, nie nalegaj. Kiedy zdecydujemy się na dziecko, na pewno cię o tym zawiadomię.

Sophia ścisnęła Tanię za rękę. Jej ukochany syn zrobi oczywiście to, co sam postanowi. Spojrzała znacząco na synową. Mężczyźni to głupcy, mówiły jej wyraziste oczy. Będziesz musiała go jeszcze wiele nauczyć.

Tania uśmiechnęła się smutno. Nie miała już szans nauczyć Rafa czegokolwiek.

– Zadzwońcie, gdyby coś się wydarzyło – dodała Sophia zachęcająco.

– Tak, mamo – odparł uprzejmie. Tania zobaczyła w jego oczach stalowy błysk.

Sophia robiła wszystko, by zepsuć sprawę, którą tak bardzo chciała wygrać.

Raf pomógł żonie wsiąść do samochodu, potem pożegnał się z matką.

Tania przeklinała w duchu ślepotę teściowej, gdyż Raf wyraźnie stracił humor. Prowadził wóz w milczeniu, patrząc prosto przed siebie, nieobecny i wrogi.

Nie miała cienia wątpliwości, że mąż nie chce założyć rodziny. Może nigdy nie będzie chciał. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo musiał jej pragnąć, skoro zdecydował się na ustępstwa. Zrobił to, żeby z nim została.

Zjechał na pobocze i zatrzymał wóz.

Spojrzała na niego pytająco, niepewna, co to ma znaczyć. Zwrócił ku niej twarz. Jego oczy straciły swój twardy, niezłomny wyraz. Patrzył na nią bezradnie, jak człowiek, który spodziewa się bólu, choć nie wie, skąd nadejdzie. Sięgnął po jej rękę i ostrożnie oplótł ją palcami.

– Dziękuję ci, Taniu – odezwał się lekko schrypniętym głosem i zrozumiała, że dziękuje jej nie tylko za przedstawienie, w którym odegrała główną rolę.

– Cała przyjemność po mojej stronie – powiedziała miękko.

Wzrok Rafa powędrował ku ich splecionym dłoniom. Wziął głęboki oddech.

– Pewnie nigdy ci nie mówiłem… – Nie patrzył na nią – co to znaczy… mieć ciebie, nie tylko w sensie fizycznym. Czułem, że jesteś moją… nagrodą. – Skrzywił się. – Nie pytaj, za co.

Nie musiała. Wiedziała dość, by zrozumieć, o czym mówi. Słowa babci odbiły się echem w jej pamięci… „pragnąć i potrzebować to dwie różne rzeczy”. Tania zaczynała rozumieć różnicę.

Raf spojrzał na nią błagalnie.

– Nie zdawałem sobie sprawy, że postępuję samolubnie. Zrozumiałem to dopiero teraz. Uważałem, że powinnaś chcieć tego samego, co ja, i złościłem się, kiedy okazywałaś własne pragnienia. Zdawało mi się, że wiem wszystko najlepiej. Myliłem się, prawda?

Serce zabiło jej szybciej.

– Tak, myliłeś się – powiedziała cicho wiedząc, jak ciężko przyjdzie mu przełknąć upokorzenie.

Pewne rzeczy musiały zostać powiedziane, wiedziała jednak, że jeżeli przeciągnie strunę, Raf zamknie się z powrotem w swojej skorupie.

Wzrok mu na moment stwardniał. Przyznanie się do winy było niemal ponad jego siły. Po chwili zacisnął palce na jej dłoni.

– Nie chcę cię skrzywdzić, Taniu – powiedział miękko – nigdy nie chciałem. Muszę chyba ponownie przeanalizować sytuację.

Skinęła głową z ogromną ulgą. Sprawy przybierały pomyślny obrót.

Pochylił się ku niej z poważnym wyrazem twarzy.

– Dlaczego odeszłaś? Powiedz mi prawdę. Czy to z powodu Niki?

Tania milczała przez dłuższą chwilę. Od jej odpowiedzi zależało bardzo wiele, chciała ją sobie przemyśleć.

Harry miał całkowitą rację, Raf musi znać prawdę. Nie ma nic gorszego niż błądzenie we mgle.

– Gdybyś traktował mnie inaczej – powiedziała przez ściśnięte gardło – bardziej po partnersku, Nika nigdy nie stałaby się problemem. Stara się zepchnąć mnie na margines, ale potrafiłabym to znieść, gdybyś ty nie robił tego samego.

– Rozumiem – szepnął, uwalniając jej dłoń. Przymknął oczy rozważając to, co przed chwilą usłyszał. – Czy ten problem jest nadal aktualny? – zapytał po chwili.

Uśmiechnęła się z lekka. Miał nadzieję, że powie „nie” i będzie można zapomnieć o całej sprawie.

– A jak myślisz? Westchnął ciężko.

– Myślę, że tak. Otworzyła usta, żeby zapytać, co wobec tego ma zamiar zrobić, ale zrezygnowała. Wprawdzie Raf zaczynał się otwierać, ale nadal był twardym, niezależnym człowiekiem. Jego skorupa twardniała przez trzydzieści cztery lata. Rozłupanie jej było poważną operacją. Użyła już w tym celu maczugi, teraz przyszła kolej na subtelniejsze narzędzia. Wyłożyła karty na stół, teraz ich życie zależało od tego, którą z nich wybierze.

Mimo że nie obiecał jej niczego konkretnego, czuła, że rozwiązanie sprawy Niki nie jest beznadziejne. Jeżeli rzeczywiście miał zamiar przemyśleć sytuację, istniała szansa, że odkryje prawdę.

Uśmiechnął się nagle tym swoim znaczącym, obiecującym uśmiechem, który sprawiał, że zapominała o wszystkim prócz tego, że jest kobietą.

– Mamy tu sytuację jak z „Paragrafu 22”. – Nie przestawał się uśmiechać. – Znalazłem się w potrzasku. Jeżeli będę się z tobą kochał, powiesz, że pragnę tylko twego ciała, jeżeli nie będę, poniesiemy niepowetowaną stratę.

Uniósł pytająco brwi. W jego roziskrzonych oczach czytała obietnicę wszystkich możliwych rozkoszy.

– To nie jest najodpowiedniejsze miejsce, ale czy masz ochotę się ze mną kochać? Teraz, zaraz?

Propozycja była nęcąca. Tak, miała ochotę się kochać! Tu, teraz! Z nim mogła to robić wszędzie. Potrafił nadać wszystkiemu nieprawdopodobnie erotyczną treść. Wiedziała, że byłoby wspaniale, przez chwilę, a potem odwróciłby się od niej, zaspokojony…

– Nie, Raf – odparła z wysiłkiem, bo uczucia malujące się na jej twarzy zadawały kłam słowom.