Выбрать главу

– Mmm… nowe perfumy – wymamrotał z aprobatą. – Urocze.

– Poison Diora.

– Według mnie nie pachną jak trucizna.

– Zobaczymy – uśmiechnęła się. Ironia, z jaką to powiedziała, umknęła jego uwagi.

Perfumy pachniały egzotycznie, ich zapach kojarzył się z seksem. Jego ulubiona kombinacja – egzotyka i seks.

Wiedziała, o czym teraz myśli jej mąż, i patrząc na ich sylwetki w lustrze musiała przyznać, że stanowili kontrast kolorystyczny, który urzekał nawet ją. W porównaniu ze smagłą twarzą Rafa jej skóra wydawała się niemal biała. Chmura ciemnokasztanowych włosów otaczała jej głowę, spływając na ramiona ciężką falą. Nie była klasyczną pięknością, ale wiedziała, że fascynuje mężczyzn. Może była to sprawa złotawych błysków w zielonych oczach, pełnych, zmysłowych ust, a może dołeczka w policzku, który zdawał się podkreślać głębokie wycięcie górnej wargi.

Raf odgarnął jej włosy, odsłaniając szyję. Jego usta wędrowały z wolna w stronę ucha.

– Pasuje do ciebie ten zapach – orzekł, wciągając głęboko powietrze.

Odnalazł językiem wrażliwe miejsce ucha i Tania szarpnęła głową. Ale nie był to odruch niechęci, raczej wstrząs, wywołany nadmierną dawką erotyzmu. Chrapliwy śmiech Rafa powiedział jej, że on też o tym wie. Znał każde czułe miejsce jej ciała i rozkoszował się umiejętnością budzenia w nim najgłębszych reakcji.

Jednak była to broń obosieczna. Teraz nadeszła jej kolej. Miała zamiar tak go rozpalić, by zapomniał o upływie czasu i wszystkim innym. Może wtedy namówi go, żeby został w domu na całą noc. Może wtedy zechce z nią rozmawiać, wysłuchać, co ma do powiedzenia, spróbuje ją zrozumieć. Odchyliła się w tył, ocierając plecami o jego uda, jak kot dopraszający się o pieszczotę.

Czuła, jak Raf sztywnieje. Kusząco spojrzała na jego twarz w lustrze. Przyciągnął ją do siebie, zsunął dłonie niżej i rozchylił poły szlafroka, odsłaniając nagie piersi.

Pierwszy etap, pomyślała z triumfem. A więc czas przestał istnieć. Chociaż, z drugiej strony, Raf lubi ryzyko. Będzie dążył do szybkiego zaspokojenia, ale Tania nie ma zamiaru mu na to pozwolić.

Delikatnie nakrył dłońmi jej piersi. Obserwował w lustrze, jak pod pieszczotliwym dotknięciem ciemnych palców pęcznieją jej brodawki. To, że mógł pobudzić ją w tak prosty sposób, sprawiało mu zmysłową przyjemność. Nie była w stanie ukryć podniecenia, ale dzisiejszego wieczoru będzie musiała nad sobą zapanować, kazać Rafowi czekać. Chce zmusić męża do zostania w domu, zmusić do rozmowy.

Drażnił koniuszki jej piersi, najpierw leciutko, potem coraz szybciej, aż stało się to nie do zniesienia. Tania wiedziała, że Raf chce, by się poddała. Patrzył na nią wyczekująco, chciał to zobaczyć. Przyglądanie się, jak traci panowanie nad sobą, oszalała z pragnienia, podniecało go bardziej niż cokolwiek innego. Jednak to Nika zna go najlepiej, Nika, nieoceniona asystentka. To z nią rozmawia. Nie potrzebuje żony z intelektem. Potrzebuje tylko ciała, które zaspokoi jego potrzeby seksualne. Tania nie miała najmniejszej pewności, że tego przywileju nie dzieli z sekretarką.

Zacisnęła zęby, zdecydowana stawiać opór tak długo, jak długo będzie to możliwe. Walka wywołała w jego oczach błysk podniecenia. Zmienił taktykę. Dłonie wędrowały teraz leniwie wzdłuż jej ciała, w górę i w dół, w górę i w dół, omijając piersi. Drżała z niepewności, kiedy do nich powróci. Zrobił to w końcu i zobaczyła w jego oczach gorączkę oczekiwania.

Nerwy miała napięte do ostatnich granic. Czuła pulsowanie krwi w skroniach, ale jej złotozielone oczy nadal płonęły wyzwaniem. Owładnęło nią niemal bolesne pragnienie posiadania tego mężczyzny w takim samym stopniu, w jakim on ją posiadał. Sięgnęła za siebie i wbiła paznokcie w jego naprężone uda. Drgnienie pulsującego podnieceniem ciała Rafa sprawiło, że poczuła dreszcz uniesienia. Patrzyła w jego rozszerzone źrenice.

– Kocica! – wychrypiał przez zaciśnięte zęby.

Ściągnął ją z taboretu i chwycił w ramiona jak w kleszcze, usuwając kopnięciem dzielący ich stołek.

Objęła go za szyję i przywarła ustami do jego warg z dziką namiętnością, nie pozwalając mu cofnąć głowy nawet wtedy, gdy klęczał już nad nią na łóżku.

To on pierwszy oderwał usta i podniósł się, żeby rozpiąć spodnie.

– Nie! – krzyknęła z bólem. – Nie tak, Raf!

– Taniu… Twarz miał wykrzywioną pożądaniem, głos ochrypły.

Wziął głęboki oddech, starając się odzyskać panowanie nad sobą.

– Chciałaś tego.

– Tak – przyznała.

– Wiedziałaś, że musimy zrobić to szybko. Nie mamy czasu na nic innego.

– To zwykła żądza! – zawołała oskarżycielskim tonem. – Nie mam na coś takiego ochoty.

Odwróciła się na bok z zamiarem wstania z łóżka. Złapał ją i unieruchomił pod sobą. Oczy błyszczały mu hamowanym podnieceniem.

– Ty też tego chcesz…

– Nie w ubraniu, Raf.

– Ale chcesz się kochać – naciskał. Kochać, pomyślała szyderczo. Jak można aż tak mylić pojęcia. A może miłość i seks były ze sobą tak związane, że nie dawały się rozdzielić?

– Tak – przyznała. Podniósł się rozluźniony, z uśmiechem zadowolenia na ustach.

– Więc rozbierz mnie – ponaglił z paskudnym błyskiem w oku.

Bunt trwał w niej nadal. Nie podda się tak łatwo. Przeniosła się na drugą połowę ich królewskiego łoża, oparła o poduszki i podkuliła nogi pod siebie. W jej gorejących oczach wyczytał wyzwanie.

– Jeżeli chcesz się ze mną kochać, musisz rozebrać się sam. Nie jestem twoją niewolnicą.

– Prowokujesz mnie, moja kochana.

Roześmiał się kpiąco i zaczął rozpinać koszulę, nie odrywając od niej płonących oczu.

– Czy naprawdę jestem kochana? – zapytała z nadzieją.

– Będziesz z pewnością za mniej więcej dziesięć sekund – obiecał.

Może go do tego zmusiła?

Chodzi mu o to, że znów stanę się jego własnością, pomyślała z niechęcią, ale widok jego nagiego smukłego ciała przyprawił ją o dreszcz podniecenia.

Obszedł łóżko, osaczając ją, świadomy swej doskonałości i wrażenia, jakie wywiera na żonie. Serce Tani waliło jak oszalałe, ale patrzyła na niego ciągle z tym samym wyzwaniem w oczach, dopóki nie znalazła się w zasięgu jego rąk. Wtedy umknęła.

– Musisz mnie najpierw złapać – rzuciła przekornie, ale nie była dość szybka.

Chwycił ją za kostki u nóg, przyciągnął do siebie i unieruchomił jej ręce nad głową. Biorąc w posiadanie jej usta szybkim, pewnym ruchem warg, zatopił w oczach Tani spojrzenie pełne triumfu.

Sprawię, że zapomni o tych cholernych interesach, pomyślała z pasją. Sprawię, że zapomni o wszystkim z wyjątkiem mnie.

Odwróciła głowę, przerywając pocałunek.

– Pozwól mi się dotknąć, Raf – wyszeptała chrapliwie. Zrobi o wiele więcej. Doprowadzi go do kresu wytrzymałości i tym razem to on straci panowanie nad sobą. A kiedy będzie już po wszystkim, weźmie ją w ramiona, będzie ją tulił, powie, że ją kocha, że nie istnieje nikt poza nią, że jest niezastąpiona i taka niezwykła…

– Taniu…

Ten jęk pożądania spotęgował determinację, z jaką dążyła do celu. Raf należał do niej! Nika Sandstrom nie dostanie go dzisiaj!

Puścił przeguby jej dłoni, szukając rękoma ciekawszych miejsc. Usta przesunął w dół, na piersi. Wczepiła palce w jego włosy, rozkoszując się słodkim bólem, jaki przynosił dotyk jego warg. Wiedziała, że i ona sama znajduje się już na granicy spełnienia.

Za szybko, pomyślała, o wiele za szybko. Jak to się dzieje, że nie mam nad tym człowiekiem żadnej kontroli?