Nie masz szans, ty podła dziwko, pomyślała z triumfem.
Po raz pierwszy Raf odsłonił przed nią skrawek swego prawdziwego życia, i to w obecności jej rywalki.
Oczy Niki błysnęły drwiąco. Patrzyła na Tanię jak na powietrze.
Drzwi windy otworzyły się i Raf puścił Nikę przodem, odgradzając ją od żony własnym ciałem. Był spięty.
Awantura wisiała w powietrzu.
Lekceważenie okazywane przez piękną sekretarkę doprowadzało Tanię do pasji. Nika była zbyt pewna siebie. Ciekawe, w jakim stopniu zawdzięcza jej fiasko swego małżeństwa? Czy Raf sam doszedł do wniosku, że ma za żonę słodką idiotkę, czy też przekonała go o tym jego asystentka? Niewinna uwaga rzucona w porę protekcjonalnym tonem była straszną bronią, a Nika władała nią lepiej niż większość kobiet.
Nika utopiłaby ją w szklance wody, gdyby tylko nadarzyła się taka okazja. Raf uważał, że żona ma przywidzenia. W jego obecności Nika była uprzedzająco grzeczna, ale dla Tani wymowa chłodnych szarych oczu sekretarki była jednoznaczna.
Nika nienawidziła żony swego szefa.
Tania nie miała jej tego za złe. Ta kobieta oddała Rafowi dziesięć lat życia, po czym on ożenił się z kobietą o dziesięć lat młodszą od niej. Teraz Nika liczyła na to, że małżeństwo szefa opiera się na fizycznej fascynacji, która z czasem minie. W głębi duszy Tania obawiała się, że sekretarka ma rację. Jeżeli treścią jej małżeństwa pozostanie wyłącznie seks, Nika w końcu zawładnie Rafem bez reszty. Tania nie miała zamiaru czekać z założonymi rękami. Będzie walczyć. Dziś wieczór odniosła małe zwycięstwo i była pewna, że to dopiero początek.
Wysiedli z windy i weszli wprost w tłum rozbawionych gości. Dochód z imprezy przeznaczony był na cele dobroczynne i lista zaproszonych przypominała spis treści lokalnego „Who is who”. Tania znała tego rodzaju przyjęcia; były doskonałą okazją do wypicia szampana, obgadania bliźnich i pozałatwiania interesów.
Raf przeciskał się przez tłum, nie wypuszczając jej z ramion. Uśmiechał się swobodnie, ale ona wiedziała, że jest spięty.
Jego napięcie jeszcze wzrosło, kiedy odnaleźli człowieka, dla którego tu przyszli. Dokonano prezentacji. Jorgan Jorgansson był wysokim, dobiegającym pięćdziesiątki Duńczykiem, jasnowłosym i dość przystojnym, jak oceniła Tania. Jedynie twarz zdradzała jego wiek, ciało wydawało się młodsze. Oczy miał o ton jaśniejsze od oczu Rafa, ale równie czujne.
Nie mogła tego nie zauważyć; Jorgansson nie spuszczał z niej zachwyconego wzroku.
Raf wydawał się z lekka roztargniony. Niezawodna asystentka ratowała sytuację, wypełniając luki w konwersacji. Rozmowa kręciła się wokół japońskich inwestycji w Sydney i nic nie wskazywało na to, aby panowie mieli zamiar porzucić temat. Nika dawała Rafowi delikatnie do zrozumienia, że należy przystąpić do konkretów, ale on nie reagował, Jorgan Jorgansson również.
W końcu Raf zwrócił się do Tani.
– Kochanie, pewnie się nudzisz. – Uśmiechnął się wyrozumiale. – Może poszłabyś się pobawić? Nika i ja…
Po prostu ją odprawiał! Do dziecięcego pokoju! Nie dzisiaj, drogi mężu, zdecydowała. Chcesz przedstawienia, będziesz je miał! Odstawię takie przedstawienie, że oczy wyjdą ci na wierzch!
Rzuciła mu uwodzicielskie spojrzenie, chociaż nie przyszło jej to łatwo.
– Bawię się świetnie, kochanie – powiedziała zadyszanym, lekko ochrypłym głosem.
– Tak – wtrącił Jorgan – jeżeli pani ma ochotę posłuchać naszej dyskusji…
– Tania uwielbia tańczyć – syknął Raf z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Przeszkadzasz, mówiło jego spojrzenie, rozpraszasz go, a to jest ostatnia rzecz, jakiej pragnę.
– Wobec tego, czy można panią prosić? – Jorgan poderwał się ochoczo.
Matko Boska, pomyślała z przerażeniem. Co ja narobiłam.
Twarz Rafa wyrażała tłumioną wściekłość.
Tania wstała i wyszła na parkiet otępiała ze zgrozy. Cóż innego mogła zrobić? Odmowa po tym, jak Raf oświadczył, że żona uwielbia tańczyć, byłaby policzkiem.
Nie może winić mnie za to, co się stało, myślała z rozpaczą, ale kiedy dłoń Jorgana spoczęła na jej nagich plecach, Tania zrozumiała, że nie ma już dla niej ratunku. Raf nie wybaczy jej tego dekoltu i czarna kiecka stanie się ostatnim gwoździem do trumny.
Wszystkie jej plany wzięły w łeb.
Jorgan był znakomitym tancerzem, ale Tania nie mogła przezwyciężyć dziwnego bezwładu nóg. Na pytania Duńczyka o interesy męża odpowiadała monosylabami.
Czy dlatego Raf trzyma mnie w zupełnej nieświadomości, żebym nie mogła zdradzić jego zamiarów? Poczuła się jeszcze gorzej. Nie ufał jej.
Kiedy stało się jasne, że pani Carlton nie ma pojęcia o interesach męża, Jorgan poniechał śledztwa i skupił całą uwagę na jej nagich plecach. Przytulił ją mocniej, a jego dłoń powędrowała z wolna w dół, aż do miejsca, gdzie kończył się dekolt, a zaczynały pośladki.
Tania cierpiała katusze.
Wzrok Rafa przeszywał ją na wskroś. Zdawała sobie sprawę, że właśnie przegrywa swoje życie. Jej osoba miała dla Rafa wartość tak długo, jak długo był jej absolutnym właścicielem. A ona sprowokowała innego mężczyznę, by jej dotknął, sprowokowała swoim wyglądem. Tak właśnie myślał Raf. Kobieta w takiej sukience wręcz prosiła się o to, by jej dotykać.
Poczuła na twarzy rumieniec wstydu. Marzyła już tylko o tym, by móc oderwać rękę Jorgana od swoich pośladków, ale bała się, że taki gest rozwścieczy Rafa jeszcze bardziej. Nie chciała robić z siebie widowiska. Może taka pozycja w tańcu była czymś zupełnie normalnym i nie należało reagować.
Muzyka w końcu umilkła. Jorgan odprowadził ją na miejsce, do Rafa i Niki.
Twarz męża nie wyrażała nic poza znudzeniem. Tania nie przedstawiała już dla niego żadnej wartości ani jako kobieta, ani jako lokata kapitału.
Na twarzy Niki malował się wyraz całkowitej obojętności, ale oczy płonęły triumfalnym blaskiem. Zwycięstwo przyszło szybciej, niż przypuszczała.
– Dziękuję za miły taniec, panie Jorgansson – wykrztusiła Tania z trudem. – Przepraszam na chwilę…
Odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Nie zdawała sobie sprawy ze spojrzeń, które biegły w ślad za jej półnagą postacią. Nie czuła palącego wzroku Rafa. Cała jej istota skupiła się na cierpieniu, które rozdzierało jej duszę. Triumfalne spojrzenie Niki zadało jej ból. Przed sobą widziała czarną, rozciągającą się w nieskończoność pustkę.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Tania zamknęła się w toalecie. Było jej słabo.
To już koniec, myślała w otępieniu.
Zbyt mocno kochała Rafa, by mogła go bezkarnie ranić. Skoro Nika Sandstrom była mu potrzebna do szczęścia, to niech ją sobie zatrzyma. Było jej wszystko jedno.
Siedziała w kabinie bardzo długo, opłakując swe małżeństwo. Nie czuła się na siłach, by wrócić na salę. Chciała znaleźć się w domu.
Czy ja mam dom? Uniosła głowę i wpatrzyła się w ściankę kabiny. Nie, nie miała domu. Dom Rafa nie był jej domem.
Najlepiej byłoby pojechać do babci, ale nie mogła zjawić się u Bei w tej sukience. Babcia dostałaby ataku serca. Tania wiedziała, że jej opiekunka nie pochwali decyzji opuszczenia męża, ale przynajmniej wysłucha, co wnuczka ma do powiedzenia.
Pojadę do babci, zdecydowała. Jutro.
Jutro. Pozostawał jeszcze problem, jak spędzić resztę tego wieczoru.
Duma podpowiedziała jej, by wrócić na salę i dotrwać do końca przy boku Rafa. Zobowiązała się, że to zrobi. Ale, po pierwsze, Raf już jej nie chciał, a po drugie, nie miała sił patrzeć na rozpromienioną twarz Niki. Wróci tam tylko po to, by się pożegnać, a to nie potrwa długo. Raf pozwoli jej odejść, bo nie była mu już do niczego potrzebna.