Выбрать главу

— Ach, to tym się zajmujesz! — ryczał.

Zdążyłem zauważyć jak trzepną nożyskiem Inne w bok i jak biedaczka pofrunęła. Ale nie mogłem jej pomóc — żabczak już wyciągał mnie z krzaków, wykręcając rękę, a ja wrzeszczałem z bólu.

Moje krzyki ściągnęły panią Jajbłuszko.

Zaczęła oburzona krzyczeć:

— Jak śmiesz! To nie twój pupil! Natychmiast przestań męczyć Timoszkę!

A żabczak, nie zwalniając nacisku, wrzeszczał:

— No to proszę popatrzeć, proszę popatrzeć, czym się zajmował w tych krzakach! Ta nasza dziewczynka jest jeszcze niewinna, gwałciciel przeklęty! Nie ujdziesz żywy!

Nadepnął mi na brzuch, zrozumiałem, że jeszcze chwila i zginę — to samo musiała poczuć moja Jajbłuszko. I, nie zważając na osławioną powściągliwość i rozsądek sponsorów, myśl o ewentualnej utracie pupila tak ją rozgniewała, że rzuciła się na żabczaka i zaczęła bezlitośnie okładać go zielonymi pokrytymi łuskami łapami. Ten się bronił, ale był dzieckiem, i to dzieckiem, które ośmieliło się na cudzym terenie wszcząć bójkę z gospodynią domu, tak więc zostałem uratowany i po kilku minutach, pochlipujący z bólu i poniżenia, nasz sąsiad oddalił się do swojego ogródka i zaczął stamtąd powarkiwać:

— Gdzie jest ta łajdaczka, gdzie ta rozpustne bydlę? Ja jej pokażę… Mamoooo, pani Jajbłuszko mnie zbiła…

— No i widzisz — powiedziała moja sponsorka, pomagając mi wstać i dojść do domu, a ja nie dokonałbym tego bez jej pomocy. — Mieliśmy absolutną rację: bez zabiegu ciągle będziesz wpadał w nieprzyjemne sytuacje. I nie powinieneś się odwracać i płakać. Po co te łezki, mój miły? To się odbywa szybko i pod narkozą. Obudzisz się szczęśliwy, a ja upiekę ci pierożek. Już dawno prosiłeś mnie o pierożek z kapustą.

Milczałem walcząc ze łzami. W gruncie rzeczy Jajbłuszko była dobrą sponsorką. Inni ludzie mieli właścicieli o wiele bardziej okrutnych i brutalnych. Inni nawet by i nie rozmawiali — zawieźli gdzie trzeba, zrobili co trzeba — i żyj sobie szczęśliwy!

Leżałem na posłaniu w swoim kącie, dziwne, poplątane myśli krążyły po mojej głowie. Nagle pomyślałem, że pewnie nigdy nie będę miał kolorowej elektronicznej obroży, jaką ma Wik. Przecież sponsorzy są ze mnie niezadowoleni. Nagle myśli przeskoczyły na moje własne przestępstwo i zrozumiałem, że żadnego przestępstwa nie było. Chciałem nawet wstać i wytłumaczyć pani, że wcale nie usiłowałem skrzywdzić Inny, znaczy — napaść na nią… A — w końcu — to nasza sprawa, sprawa ludzi, jak mamy się kontaktować ze sobą! I nie będą całować sponsorki Jajbłuszko! Nieoczekiwanie dla samego siebie zachichotałem, ale, na szczęście, nie usłyszała tego. Siedziała nad haftem na chorągwi dla pułku sponsora Jajbłuszko, ponieważ stara się postrzępiła na niezliczonych manewrach i defiladach.

Odwróciłem się na plecy, ale plecy bolały — coś mi ten zielony żabczak uszkodził. Musiałem leżeć na boku… Rozumiałem, że jestem skazany — mimo że moje doświadczenie w miłości było takie bardziej kontemplacyjne, ponieważ w ciągu tych dziewiętnastu lat, które przeżyłem, nie byłem blisko z kobietą — inni pupile pokazywali mi obrazki i opowiadali, wiele można się dowiedzieć w salo relaksu dla udomowionych pupili! Wcześniej nie wiedziałem CO stracę w przypadku operacji, której miałem się poddać, zresztą — nawet nie zastanawiałem się nad tym… Ale teraz spotkałem Inne i wszystko się zmieniło — myśl o operacji napełniała mnie strachem… Ale dlaczego? Przecież nie znienawidziłem dentysty po tym, jak bolał mnie ząb? Głupio i naiwnie… Co mnie obchodzi jakaś tam kontynuacja rodu? Nas, domowych pupili, to nie dotyczy. Chociaż kiedyś w sali relaksu opowiadano, że w jednych sponsorów mieszkała razem i spała na jednym posłaniu para pupili, chociaż jest to surowo zakazane. A kiedy podrośli, to zaczęli… w wyniku czego pupilka urodziła małego dzieciaczka. Chcieli go utopić, a rzucili go do rzeki, a on ni utonął, ktoś go znalazł, a potem pewien mądry detektyw rozwiązał tę zagadkę… Zresztą — nie pamiętam, nie będę kłamał.

Zasnąłem… Ponieważ byłem pobity i moralnie potłuczony.

Kilka razy budziłem się tego dnia. Najpierw dlatego, że przyszli sąsiedzi — sponsorka i jej żabczak, który naskarżył na moją panią. Granda była niesamowita, przy tym obie damy straszyły się wzajemnie swoimi mężami, a to było niezwykłe. Potem sąsiadka zaczęła krzyczeć, że należy mnie zbadać, na wypadek, gdybym był zakaźnie chory, na co moja pani powiedziała, że to Inna jest zakaźnie chora… W sumie żaby miały zabawę, a ja na wszelki wypadek schowałem się za piecem, bo nie wykluczałem, że oberwę.

Udało się. Sąsiedzi poszli sobie, a pani przyszło do kuchni, ustawiła się przy piecu i zerkając w szczelinę zrobiła mi wykład o tym jakie bywają niewdzięczne stworzenia, w które włożono tyle sił, nerwów, czasu, a one nie odpowiadają tym samym. Domyśliłem się, kto jest tym stworzenie i zrobiło mi się przykro. Oznaczało to, że powiozą mnie na operację.

Wieczorem otrzymałem potwierdzenie swoich lęków — państwo, jak zwykle przekonani, że żaden pupil nie pozna ich parszywego języka, spokojnie rozważali mój los.

— Jestem przekonana, że nasz Timoszka nawet palcem jej nie tknął — mówiła pani. — Sama go zwabiła w krzaki w wiadomym celu. Przecież wiesz, jak szybko rozwijają się ich samiczki.

— Ale ten dzieciak też jest niezły!

— Mam do siebie żal za porywczość.

— Przecież zaatakował cię na naszym terytorium.

— Ale jest słaby i głupi…

Drzemałem, niespieszna rozmowa ledwie docierała do mnie. Ale nagle się obudziłem.

— Zadzwonisz jutro do weterynarza? — zapytała pani.

Nic jeszcze nie było powiedziane, ale w moim sercu już utkwiła igła.

— A sama nie możesz?

— Pewnie jest kolejka na dwa miesiące — ileż tych operacji musi robić!

— To prawda, a ja jestem jednakowoż zwolennikiem humanitarnego punktu widzenia — mruknął mój sponsor — niepotrzebne należy topić. Topić i topić. Wtedy nie będzie problemu z weterynarzami.

— Chciałbyś, żeby Timoszę utopiono?

Pan zrozumiał, że przesadził i wycofał się:

— Timosza to wyjątek — powiedział. — Jest jakby częścią domu, jest mi bliski jak to krzesło…

Porównanie było nieco wątpliwe. Dla mnie, w każdym razie, zabrzmiało dość groźnie. Stare krzesła rzuca się w ogień.

— Dobrze — powiedział sponsor — zadzwonię i umówię się. A ty napisz oficjalny łagodzący sprawę list do sąsiadów. Sam go odniosę. Musimy z nimi współżyć, a on jest drugim adiutantem garnizonu.

Zrobiło mi się smutno, że moi państwo nie są najsilniejsi na świecie. Chciałbym, żeby byli najsilniejsi i nie bali się jakichś parszywych żabczaków… Potem zacząłem wmawiać sobie, że weterynarz jest tak zajęty, że operacja może się odwlec na cały rok… a do tego czasu coś wymyślimy i, na przykład, uciekniemy z Inną, albo moi sponsorzy ulitują się widząc moje uczucie i kupią Inne od naszych sąsiadów. Będziemy z nią żyli razem i spali na jednym posłaniu, i kupią nam jednakowe trójkolorowe obroże… Przepełnionym takim szczęśliwymi myślami zasnąłem.

A obudziwszy się, zrozumiałem, że nie ma się z czego cieszyć.

Każdy sygnał telefonu odbierał jak dźwięk pogrzebowego dzwonu, każdy przelatujący flyer wydawał mi się zwiastunem złego losu. Ale los milczał do szóstej wieczorem. Właśnie wtedy zadzwonił gospodarz. Jego zielony pysk zajął cały ekran telefonu; stoją za plecami pani słyszałem każde słowo.

— Wszystko się ułożyło — powiedział sponsor, jakby rozmowa dotyczyła problemu czy kupić mi na zimę nową pelerynkę — przycisnąłem go, powiedziałem, że Timofiej jest niebezpieczny dla otoczenia z powodu nadzwyczajnej agresywności, ale nie chcielibyśmy go usypiać, ponieważ żona jest dość przywiązana… w sumie — zgadza się.