Выбрать главу

— Ale ich dużo… — szepnął ktoś.

— Jak daleko są od siebie? — zapytał ktoś inny.

— Narysowałam linię oznaczającą tunel, którym przyszliśmy. — Pokazała na schemacie. — Może ciężko ją zobaczyć z tylnych rzędów. A ta linia oznacza kierunek, w którym wycelowana była nasza maszyna kopiąca. — Przejechała po niej palcem, żeby zobaczyli, dokąd prowadziła. Jej palec powędrował w bok, zsunął się z mapy na ścianę. Juliette dała znak Elise, by ta podeszła i przycisnęła palec do zaznaczonego miejsca.

— Ten schemat jest dla silosu, w którym aktualnie się znajdujemy. — Przeniosła się do następnego arkusza papieru. — Pokazuje drugą maszynę kopiącą u jego podstawy…

— Nie chcemy więcej kopania…

Juliette odwróciła się do publiczności.

— Ja też go nie chcę. Szczerze mówiąc, wątpię, żebyśmy mieli dość paliwa, bo spalamy je odkąd tu przyszliśmy, a i maszyna zużyła go sporo w trakcie obrotu. Co więcej, mamy jedzenie na nie więcej niż tydzień albo dwa. Nie będziemy kopać. Ale na naszym schemacie zgadzał się rozmiar i położenie maszyny, którą znaleźliśmy w domu. Zgadzał się idealnie w skali, włącznie z kierunkiem zwrotu. Mam tutaj schemat tego silosu i jego kopacza. — Przebiegła dłonią nad inną kartką papieru, a potem wróciła do ogromnej mapy. — Gdy wyznaczę linię, zwróćcie uwagę na to, jak biegnie pomiędzy wszystkimi pozostałymi silosami, żadnego przy tym nie dotykając. — Szła, sunąc palcem po linii aż w końcu dotknęła palca Elise. Dziewczynka uśmiechnęła się do niej radośnie.

— Wiemy mniej więcej, ile paliwa zużyliśmy, żeby dostać się do tego silosu i ile jeszcze zostało. Wiemy też, z jaką ilością zaczęliśmy i w jakim tempie maszyna je spala. Ustaliliśmy, że kopacz zatankowano w odpowiednią ilość paliwa, być może z dziesięcioprocentowym zapasem, żeby zabrał nas prosto do tego miejsca. — Znów dotknęła palca Elise. — Co więcej, kopacze wycelowane są lekko w górę. Uważamy, że umieszczono je tu, aby zabrały nas do tego miejsca. Żebyśmy mogli się stąd wynieść. — Zrobiła pauzę. — Nie wiem, kiedy zamierzali nam powiedzieć i czy w ogóle zamierzali to zrobić, ale ja proponuję, żebyśmy nie czekali. Proponuję tam wyruszyć.

— Tak po prostu?

Juliette rozejrzała się po widowni i dostrzegła, że powiedział to jeden z członków komitetu do spraw planowania.

— Myślę, że tam może być bezpieczniej niż jeśli zostaniemy. Wiem, co się stanie, jeśli zostaniemy. Chcę się przekonać, czy będzie lepiej jeśli odejdziemy.

— Ma pani nadzieję, że będzie bezpieczniej — odezwał się ktoś.

Juliette nie szukała mówiącego. Pozwoliła spojrzeniu przepłynąć po tłumie. Każdy myślał to samo, włącznie z nią.

— To prawda. Mam nadzieję. Mam słowo nieznajomej. Mam szept kogoś, kogo nigdy nie spotkałam. Mam przeczucie, które czuję w sercu. Mam te linie przecinające mapę. I jeśli sądzicie, że to za mało, zgadzam się z wami. Przez całe życie ufałam tylko temu, co mogłam zobaczyć. Potrzebuję dowodu. Potrzebuję zobaczyć wyniki. A nawet wtedy muszę je zobaczyć po raz drugi i trzeci, zanim zacznę rozumieć, jak się sprawy mają. Jednak w tym przypadku wiem na pewno jedną rzecz: życie, które nas czeka jest nic niewarte. I istnieje szansa na lepsze życie gdzieś indziej. Jestem skłonna pójść i się przekonać, ale tylko jeśli wystarczająco wielu z was będzie ze mną.

— Ja jestem z tobą — powiedział Raph.

Juliette kiwnęła głową. Pomieszczenie rozmyło się lekko.

— Wiem, że jesteś — odparła.

Solo podniósł rękę. Drugą ręką skubał brodę. Elise uścisnęła dłoń Juliette. Shaw przytrzymywał wiercącego się psiaka, ale i tak zdołał unieść rękę.

— Jak się tam dostaniemy, skoro nie zamierzamy kopać? — zawołał jeden z górników.

Juliette schyliła się po coś, co leżało u jej stóp. Gdy miała opuszczoną głowę, otarła łzy. Wyprostowała się; w jednej ręce trzymała kombinezon do czyszczenia, w drugiej hełm.

— Wyjdziemy na zewnątrz — oznajmiła.

60

Zapasy żywności malały, podczas gdy oni pracowali. Znikające puszki i plony zebrane na farmach stanowiły ponure odliczanie. Nie wszyscy w silosie wzięli udział w przygotowaniach. Wielu nie przyszło na obrady, wielu zwyczajnie odeszło, gdy zdali sobie sprawę, że mogą zagarnąć więcej działek jeśli się pospieszą. Kilku mechaników poprosiło o pozwolenie na zejście do Maszynowni, żeby spróbować przekonać tych, którzy nie chcieli się wspinać i zobaczyć, czy uda im się nakłonić do tego Walkera, Juliette była przeszczęśliwa na myśl o zebraniu większej liczby ludzi. Czuła też narastającą presję, kiedy wszyscy pracowali.

Serwerownia zmieniła się w ogromny warsztat w rodzaju tych, które widywało się w Zaopatrzeniu. Rozłożono blisko sto pięćdziesiąt kombinezonów, które należało jeszcze dopasować. Juliette robiło się smutno na myśl, że to więcej niż potrzebowali, choć czuła też nieco ulgi. Mieliby problem, gdyby było na odwrót.

Pokazała kilkunastu mechanikom, jak montować zawory, dzięki którym ona i Nelson mogli oddychać w laboratorium czyszczenia. W IT nie było wystarczająco wielu zaworów, więc rozdano tragarzom próbki i wysłano ich do Zaopatrzenia, gdzie z pewnością trochę ich zostało, zważywszy, że były nieprzydatne w walce o przetrwanie. Potrzebne były uszczelki i taśma grzewcza. Kazano im też przynieść zestawy spawalnicze z Zaopatrzenia i Maszynowni. Juliette pokazała im różnicę miedzy butlą z acetylenem i z tlenem, i powiedziała, że tych pierwszych nie potrzebują.

Erik na podstawie schematu na ścianie wyliczył odległość i doszedł do wniosku, że mogą podłączyć tuzin ludzi do jednej butli. Juliette na wszelki wypadek zmniejszyła tę liczbę do dziesięciu. Około pięćdziesiąt osób pracowało nad kombinezonami, a przewrócone serwery służyły za blaty robocze, przy których klękano lub siadano na podłodze. Natomiast Juliette zebrała niewielką grupkę i ruszyła na górę, do stołówki. Czekało ich ponure zadanie. Wzięła tylko swojego ojca, Rapha, Dawsona i dwóch starszych tragarzy, którzy z pewnością mieli już do czynienia ze zwłokami. Po drodze zatrzymali się na farmach i zaszli do biura koronera za pompownią. Juliette znalazła zapas poskładanych czarnych worków i wyciągnęła ich sześćdziesiąt. Od tamtej chwili wspinali się w milczeniu.

* * *

Silos siedemnasty nie miał już śluzy. Zewnętrzne drzwi pozostały uchylone po upadku silosu dekady temu. Juliette pamiętała, że przeciskała się przez nie dwukrotnie, a za pierwszym razem hełm utknął jej w szczelinie. Jedynymi barierami pomiędzy nimi a zewnętrznym powietrzem były wewnętrzne drzwi śluzy oraz drzwi do biura szeryfa. Nagie membrany pomiędzy światem martwym a umierającym.

Juliette pomogła pozostałym usunąć plątaninę krzeseł i stołów poustawianych przy drzwiach do biura. Była między nimi wąska ścieżynka, przez którą przyszła i wyszła ponad miesiąc temu, ale potrzebowali więcej miejsca do pracy. Ostrzegła pozostałych, że w środku są ciała, choć oni już się domyślili, po co tu przyszli. Kilka latarek skupiło swoje światło na drzwiach, a Juliette przygotowała się do ich otwarcia. Wszyscy nosili maski i gumowe rękawice — ojciec Juliette nalegał, aby tak zrobili. Ona sama zastanawiała się, czy nie powinni byli raczej przynieść kombinezonów do czyszczenia.

Ciała w środku były dokładnie takie, jakimi je zapamiętała: plątanina szarych, martwych członków. Odór czegoś zarówno ohydnego jak i metalicznego wypełnił jej maskę, a Juliette wspomniała moment, gdy wylała na siebie cuchnącą zupę, aby spłukać zewnętrzne powietrze. Był to odór śmierci i czegoś jeszcze.