Dasi viery, Vinić, što nie asmieliŭsia? Pavy pryhožyja ptuški, ale kryčać nadta dziarliva. Pabajaŭsia kryku. Ale mušu pachvalić tvoj hust. Isnaja «zaranka z ružovymi palčykami»… I viedaješ, što mnie taksama prypomniła? — Viasnu! I to nie našu ŭ Italiji, dzie ledź tam-siam jabłynia pakryjecca kvietkami, a aliŭniki šarejuć, jak šareli, tolki tuju viasnu, jakuju bačyŭ ja ŭ Hielviecyi, maładuju, sviežuju, jasnazialonuju. Na tuju bladuju Selenu! Nie dziŭlusia tabie, Mark, — viedaj, adnak, što kachaješ Dyjanu. I što Aŭł i Pamponija hatovy ciabie razarvać, jak kaliś sabaki Akteona.
Vinić, nie padymajučy hałavy, maŭčaŭ. Pasla havoryć pierapoŭnienym žadoju hołasam: — Ja žadaŭ jaje ŭpiarod, a ciapier žadaju šče bolš. Kali abniaŭ jejnuju ruku, achapiŭ mianie ahoń… Mušu jaje mieć! Kab ja byŭ Zeŭsam, nakryŭ by jaje chmaraj, jak jon nakryŭ Ijo, abo spusciŭsia b na jaje daždžom, jak jon spusciŭsia na Danaju. Chacieŭ by całavać jejnyja vusny až da bolu! Chacieŭ by pačuć jejny kryk u majich abdymkach. Chacieŭ by zabić Aŭła i Pamponiju, a jaje schapić i zaniasci na rukach damoŭ. Nie spacimu siannia. Zahadaju bić katoraha z niavolnikaŭ i słuchacimu jahonaha jenku… — Supakojsia, — pierapyniŭ Piatroni. — Maješ zachciavarki drevakoła z Subury.
— Mnie ŭsio adno. Mušu jaje mieć. Pryjšoŭ da ciabie pa radu, i kali ty jaje nie znajdzieš, znajdu jaje sam… Aŭł uvažaje Lihiju za dačku, čamu ž by ja mieŭ hladzieć na jaje jak na niavolnicu? Dyk kali niama inšaje darohi, chaj ža apradzie dzviery majho domu, chaj namascić ich voŭčym tłuščam dy chaj siadzie, jak žonka, pry majim vohniščy.
— Supakojsia, haračy naščadku konsułaŭ. Nie na toje viadziom barbaraŭ na pryviazi za našymi vazami, kab žanicca z ichnimi dočkami. Vyscierahajsia bujanstva. Vyprabuj prostyja česnyja sposaby i daj mnie j sabie čas nadumacca. Mnie taksama Chryzatemis vydavałasia z rodu Joviša, adnak nie žaniŭsia z joju — tak, jak i Neron nie zviančaŭsia z Akte, choć jaje nazyvali dačkoju cezara Atała. Supakojsia. Padumaj pra toje, što, kali jana zachoča dziela ciabie pakinuć dom Aŭłaŭ, jany nie majuć prava jaje zatrymoŭvać, i viedaj toje, što nie tolki sam haryš, a i ŭ joj Eros zapaliŭ połymia… Ja heta skiemiŭ, a mnie treba vieryć… Budź ciarplivy. Na ŭsio josć sposab, ale siannia i tak užo zadoŭha dumaŭ, heta mianie mučyć. Zatoje pryrakaju tabie, što ŭzaŭtra jašče padumaju ab tvajim kachanni, i chiba Piatroni nie budzie Piatronijem, kali čaho nie prydumaje.
Zamoŭkli znoŭ abodva. Urešcie Vinić, užo spakajniejšy, pa chvilinie adzyvajecca: — Dziakuju tabie, chaj fartuna dla ciabie ščodraj budzie.
— Budź ciarplivy.
— Kudy zahadaŭ niascisia?
— Da Chryzatemis… — Ščaslivy ty, što maješ tuju, katoruju kachaješ.
— Ja? Viedaješ, čym mianie šče zacikaŭlaje maja Chryzatemis? Toje, što jana mianie zdradžaje z majim ułasnym vyzvolnikam, lutnistym Teoklesam, i dumaje, što ja hetaha nie viedaju. Kaliś kachaŭ jaje, a ciapier smiešyć mianie jejnaje machlarstva j durnota. Chadzi sa mnoju da jaje. Kali pačnie ciabie bałamucić i stanie vinom pisać tabie litary na stale palcam, viedaj toje, što ja nie… zajzdrosny.
I zahadali niascisia razam da Chryzatemis.
Ale ŭ prysienku Piatroni pałažyŭ ruku na plečy Vinicija i kaža: — Stoj. Zdajecca, prydumaŭ sposab.
— Chaj usie bahi tabie adpłaciać!..
— Tak! Zdajecca, dobry sposab. Viedaješ, Mark, što?
— Słuchaju, Afina ty maja… — Cieraz niekalki dzion boskaja Lihija budzie spažyvać u tvajim domie ziernie Demietry.
— Ty vialikšy, čym cezar! — padniaŭ hołas Vinić.
IV
Piatroni datrymaŭ słova.
Nazaŭtra pasla adviedzin Chryzatemis, praŭda, spaŭ ceły dzień, ale ŭviečar zahadaŭ niascisia na Pałatyn i mieŭ z Neronam sakretnuju hutarku, vynikam jakoje na treci dzień pierad domam Płaŭtaŭ zjaviŭsia centuryjon z kolkinaccaćma pretoryjanskimi vajarami.
Časy byli niapeŭnyja j strašnyja. Takoha rodu pasłancy byli časta viestunami smierci. Voś ža, kali centuryjon vytnuŭ małatkom u dzviery Aŭła, a zahadčyk atryjuma dałažyŭ, što ŭ sieniach stajać vajary, žach achapiŭ uvieś dom. Radnia zaraz akružyła staroha vajavodu, nichto bo nie sumniavaŭsia, što niebiaspieka pieradusim jamu hraziła. Pamponija, abniaŭšy jaho za šyju, prytuliłasia da jaho z usich sił, a ssiniełyja vusny jejnyja šaptali chutka niejkija słovy; Lihija, biełaja, moŭ pałatno, całavała jahonyja ruki; mały Aŭł učapiŭsia za tohu — z kalidoraŭ, z pakojaŭ pavierchavych dla słužnic, z čaladnaj, z łazni, padvału, z usiaho domu pačaŭ vysypacca roj niavolnikaŭ i niavolnic. Padnialisia kryki: «Heu, heu, me miserum!»[19], žančyny zaviali płač; niekatoryja pačali ŭžo dzierci tvar i nakryvać hałovy chustkami.
Sam tolki stary vajavoda, što daŭno pryvyk smierci prosta hladzieć u vočy, stajaŭ spakojny, a jaho karotkaje arlinaje abličča skamianieła. Supakojiŭšy kryki i parassyłaŭšy słužbu, skazaŭ: — Pusci mianie, Pamponija, kali ŭžo mnie pryjšła para, to budzie šče čas na razvitannie.
I adsunuŭ lahońka jaje — a jana kaža: — O, kab ža dola nas nie razłučyła, Aŭł!
Pasla, upaŭšy na kaleni, pačała malicca z takoju siłaj, jakuju tolki tryvoha pra najdaražejšuju asobu dać moža.
Aŭł pajšoŭ u atryjum, dzie čakaŭ jaho centuryjon. Byŭ heta stary Kaj Hasta, daŭny jaho paduładny i tavaryš z brytanskich vojnaŭ.
— Vitaju vajavodu, — skazaŭ. — Prynošu tabie zahad i vitannie cezara — a voś tablički i znak, što ad jaho prychodžu.
— Dziakuju cezaru za vitannie, a zahad vykanaju, — adkazaŭ Aŭł. — Dobry dzień, Hasta, kažy ž, z jakim daručenniem ty pryjšoŭ.
— Aŭł Płaŭt, — pačaŭ Hasta, — cezar daviedaŭsia, što ŭ tvajim domie prabyvaje dačka kniazia lihaŭ, jakuju toj kniaź jašče za boskaha Kłaŭdyja addaŭ u ruki rymlan jak zaruku, šho lihi nikoli nie narušać impieryi. Boski Neron tabie ŭdziačny, vajavoda, što praz stolki hadoŭ hasciŭ jaje ŭ siabie, i, nie chočučy dalej abciažać tvajho domu, dyj tamu, što dziaŭčyna, jak załožnica, pavinna być pad apiekaj samoha cezara i sienatu — zahadvaje tabie vydać jaje ŭ maje ruki.
Aŭł zavialiki byŭ vajak dy muž zahartavany, kab žalicca na zahad. Adnak ža razorka hnievu j bolu vomih zjaviłasia na jahonym čale. Pierad takim nachmuranniem dryžali kaliś brytanskija lehiji — i nat ciapier na tvary Hasty malavaŭsia strach. Ale ciapieraka proci zahadu Aŭł Płaŭt pačuŭsia biezabaronnym.
Hladzieŭ praz chvilinu na tablički, na znak, pasla, padniaŭšy vočy na staroha centuryjona, kaža ŭžo spakojna: — Pačakaj, Hasta, u atryjumie, pakul padrychtujem tabie zakładnicu.
I pajšoŭ na druhi kaniec domu ŭ zalu, zvanuju ekus, dzie Pamponija Hrecyna, Lihija i mały Aŭł čakali na jaho z tryvohaj.
— Nikomu nie pahražaje smierć ani ssyłka na dalokija atoki, — paciašaje, — adnak pasłaniec cezara josć viaščunom niaščascia. Pra ciabie raschodzicca, Lihija.
— Pra Lihiju? — padniała zdziŭleny hołas Pamponija.
— Tak! — prycviardziŭ Aŭł.
I, zviarnuŭšysia da dziaŭčyny, pačaŭ vyjasniać: — Lihija, hadavałasia ty ŭ našym domie, by naša rodnaje dzicia, i aboje z Pamponijaj lubim ciabie, jak dočańku, ale viedaješ ab tym, što ty nie našaja dačka. Ty załožnica, jakuju daŭ Rymu tvoj narod, i apiakavacca taboju pavinien cezar. Voś ža cezar zabiraje ciabie z našaha domu.