A choć havaryŭ žartaŭliva j časami padchłušvaŭ, u hołasie jahonym vyčuvałasia praŭda, počuvy bo jahonyja byli praŭdzivymi. Avałodvała im ščyraja litasć, i słovy prylipali da jahonych vušej tak, što kali pačała dziakavać jamu dy zapeŭnivać ab udziačnasci j miłasci Pamponiji za dabratu jamu, što chiba nikoli ŭ žycci nie zdoleŭ by admović jejnaj prośbie, serca ŭ im raspłyvałasia.
Krasa jejnaja ŭpojvała jaho počuvy, budzilisia pažadanni, ale adnačasna pabojvaŭsia čymsia zniavažyć hetaje boskaje stvarennie; zjaŭlałasia niepaŭstrymanaja achvota hutarki pra jejnuju krasu, pra svoj podziŭ, i, karystajučy z bankietnaha homanu, prysunuŭsia da jaje bližej dy pačaŭ šaptać sałodkija luboščy — sardečnyja, miłahučnyja, upajajučyja, by vino. Dy ŭpajiŭ ža jaje. Pamiž čužych tut vydavaŭsia joj štoraz bližejšym, štoraz milejšym, ščyrejšym.
Supakojvaŭ jaje, abiacaŭ vyrvać z domu cezara; pryrakaŭ słužyć i apiekavacca joju. Kaliś u Aŭłaŭ hutaryŭ z joju tolki ahulna pra kachannie j ščascie, jakoje dać jano moža, ciapier ža pryznavaŭsia joj adkryta, što lubić jaje, što jana jamu najmilejšaja dy najdaražejšaja.
Lihija pieršy raz čuła takija słovy z mužčynskich vusnaŭ, i čym bolš słuchała, tym bolš ujaŭlała sabie, što niešta ŭ joj budzicca, by ad snu, što padpalvaje jejnaje niejkaje ščascie, u jakim biazmiernaja radasć miašajecca z biazmiernaj tryvohaj. Zaharelisia ščočki, zatrapiatała serca, vusny raschililisia by z podzivu. Bajałasia henych słoŭ, a ni za što nie chacieła ŭranić anivodnaha z ich. To spuščała, to padymała na Vinicija vočańki iskrystyja, bajazlivyja, pytajučyja, kazaŭ by — prosiačyja: «Havary jašče!» Homan, muzyka, pach kvietak dy vodar arabskaha kadzidła pačali znoŭ adurać jaje. Rymski abyčaj vymahaŭ pry stale na bankietach vyciahacca naŭzłokatku, ale doma Lihija zajmała miejsca miž Pamponijaj i małym Aŭłam, tut ža lažaŭ vobak jaje Vinić, małady, uradlivy, raskachany, haračy, dyk rabiłasia joj soramna, ale j raskošna. Avałodvała joju niejkaja sałodkaja zniamoha, młosnasć i samazabyccio, by jaki raskošny son jaje maryŭ.
Ale j na jaho pačała jejnaja blizkasć dziejać. Tvar zbialeŭ, nozdry chadzili, by ŭ kania arabskaha. Vidać, i jahonaje serca skakała pad škaratnaju tunikaj, bo ziachaŭ pryspiešna, a skazy zamirali jamu ŭ vusnach. I jon taksama pieršy raz byŭ tak pry joj. Dumki jamu pamutnieli, u žyłach adčuvaŭ połymia, jakoje nadaremna natužvaŭsia hasić vinom. Nie vino, ale jejny cudny tvar, jaje nahija ručańki dy dziavočyja hrudki, chvalujučyja pad tunikaj, i jejnaja postać, atulenaja biełymi chvandami piepluma, upajali jaho štoraz bolš. Urešcie nie ŭscierpieŭ, abniaŭ jaje ruku vyšej kostački, jak było ŭžo raz u Aŭłaŭ, i, ciahnučy jaje da siabie, pačaŭ šaptać dryžačymi hubami: — Ja ciabie lublu, Kalina… boskaja maja!..
— Mark, pusci, — baronicca Lihija.
A jon z vačyma pamutniełymi dalej: — Bahinia maja!.. Pakachaj mianie!..
Naraz adzyvajecca hołas Akte z druhoha boku Lihiji: — Cezar pahladaje na vas.
Vinicija parvała nahłaja złosć i na cezara, i na Akte. Słovy bo jejnyja zniščyli čar upajennia. Junaku nat i spahadny hołas vydavaŭsia dakukaju, dumaŭ bo, što Akte maniłasia znarok pierarvać im hutarku. Dyk, padniaŭšysia dy akinuŭšy vokam eksniavolnicu z-za plačej Lihiji, cyknuŭ: — Kažuć, što slepnieš, dyk jak ža možaš jaho dahledzieć?
A taja by z sumam adkazvaje: — Adnak ža jaho baču… Jon taksama blizaruki j abservuje vas praz škło.
Usio, što rabiŭ Neron, budziła čujnasć nat i najbližejšych jahonych, i Vinić ustryvožyŭsia j asieŭ — dy pačaŭ niaznačna kidać vokam u bok cezara.
Lihija, jakaja napačatku bankietu bačyła jaho, ad niasmiełasci, by praz jmhłu, a pasla, zachoplenaja Vinicijem, nie hladzieła na cezara zusim — ciapier taksama zviarnuła da jaho cikaŭnyja j adnačasna tryvožnyja vočy.
Akte praŭdu kazała. Cezar, nachiliŭšysia nad stałom dy pryžmuryŭšy adno voka, uzbrojenaje kruhłym šmarahdam, hladzieŭ na ich. Na chvilinu zrok jahony spatkaŭsia z vačyma Lihiji, i serca dziaŭčyny scisnuŭ žach. Kali za dziciačych hadoŭ byvała ŭ sicylijskaj vioscy Aŭła, staraja niania, jehipskaja niavolnica, raskazvała joj ab smokach z horskich nietraŭ, voś ža ciapieraka zdałosia joj: hladziać na jaje ziekra takoha smoka. Chapiła za ruku Vinicija, by spałochanaje dzicianio, a ŭ hałavu pačali nałazić raptoŭna spahudnyja zjavy. Dyk heta jon? Toj strašny dy ŭsiomahutny? Nie bačyła jaho nikoli, inakš sabie jaho ŭjaŭlała. Imahinavała sabie niejkaje ludajedskaje abličča z zakamianiełaju złosciu; tym časam tut uhledzieła vializnuju, asadžanuju na hrubieznym karku hałavu, strašnuju, praŭda, ale bolš smiešnuju, čym žachlivuju, padobnuju bo zdalok da hałavy dziciačaje. Tunika koleru amietystavaha, zabaronienaha zvyčajnym smiarotnikam, kidała siniavaty vodblesk na jahony šyroki karotki tvar. Vałasy mieŭ ciomnyja, modna ŭłožanyja na manier Atona ŭ čatyry rady puklaŭ. Barady nie nasiŭ, niadaŭna bo achviaravaŭ jaje Jovišu, za heta ŭvieś Rym składaŭ jamu padziaku, choć pacichu šaptaŭ sabie, što achviaravaŭ jaje z pryčyny rudoha koleru, jakim abrastaŭ uvieś jahony rod. Na čale jahonym, mocna vystupajučym nad brovami, było, adnak, štoś alimpijskaje. U nasuplenych brovach znać było sviedamasć vialikamahutnasci; ale pad henym čałom paŭboha miasciŭsia tvar małpy, pjanicy j kamiedyjanta, tvar pustahona, poŭny ŭsialakaje žady, nality, mima maładoha vieku, sałam, tvar chvaravity j pluhavy. Lihiji vydavaŭsia jon ahidnym, zładumnym.
Pasla pałažyŭ šmarahd i pierastaŭ hladzieć na jaje. Tady ŭhledzieła jahonyja pukatyja vočy, pryžmuranyja ad lišniaha sviatła, šklastyja, biazmysnyja, padobnyja da vačej miercviakoŭ.
Abiarnuŭšysia da Piatronija, spytaŭ: — Ci heta taja zakładnica, u jakuju zakachaŭsia Vinić?
— Taja, — adkazaŭ Piatroni.
— Jak zaviecca jejny narod?
— Lihi.
— Vinić uvažaje jaje za krasuniu?
— Ubiary ŭ žanočy pieplum sparachnieły pień aliŭny, dyk Vinić nazavie jaho pryhožym. Ale na tvajim tvary, o znaŭca niezraŭnany, prysud na jaje ŭžo čytaju. Nie patrabuješ jaho j ahłašać. Tak josć. Zasuchaja! Chudarlavaja! Istavietnaja makaŭka na tonieńkim sciburyku; a ty ž, boski esteta, ceniš u žančynie sam scibur, i tvaja praŭda — u try, u čatyry stołki praŭda! Samy tvarok jašče ničoha nie značyć. Ja mnoha pieraniaŭ ad ciabie, adnak tak mietkaha voka jašče nie maju… I hatoŭ pajsci ŭ zakład z Tulijem Senecyjem na jahonuju kachanku, što choć ciažka pry bankiecie, kali ŭsie lažać, mierać stan vokam, ty ŭžo sabie admieraŭ: «Zavuzkaja ŭ pajasnicy».
— Zavuzkaja ŭ kłuboch, — pacvierdziŭ z pryžmuranym vokam Neron.
Pa hubach Piatronija prabieh ledź prykmietny smiašok, a Tulij Senecyj, jaki zaniaty byŭ dasiul čaŭpnioju z Viestam, raskazvajučym pra svaje sny, zvaročvajecca da Piatronija i, choć nie viedaŭ, u čym reč, kaža: — Machluješ! Ja vieru cezaru.
— Dobra, — adkazaŭ Piatroni. — Ja cviardziŭ imienna, što ty maješ krošku rozumu, a cezar cvierdzić, što ty asioł biez damiešku… — Habet![22] — kaža Neron, smiajučysia j zviartajučy ŭniz vialiki palec ruki, jak heta robicca ŭ cyrkach na pahibiel hładyjataru, jaki atrymaŭ udar dy mieŭ być dabity.
Viestyn ža, dumajučy, što jdzie hutarka ŭsio jašče pra sny, adzyvajecca: — A ja vieru ŭ sny, i Seneka mnie kaliś kazaŭ, što jon taksama vieryć.
— Sniłasia mnie apošniaje nočy, byccam stałasia ja viastałkaju, — umiašałasia, pierahinajučysia praz stoł, Kalvija Kryspiniła.
U adkaz na heta Neron pačaŭ plaskać u dałoni, inšyja paŭtarali toje samaje, i za chvilinu navakoł razlahalisia ładki, Kryspiniła bo, kolkirazovaja razvodka, była viedamaj z svaje niečuvanaje raspusty ŭ cełym Rymie.