— Akte, — adazvałasia rospačna, — ci čuła ty, što kazaŭ Vinić: jamu cezar mianie padaryŭ, i siannia ŭviečary pryšle niavolnikaŭ dy zabiare mianie ŭ svoj dom?
— Čuła, — pacvierdziła Akte.
I, razvioŭšy rukami, zamoŭkła. Rospač Lihiji nie ŭzvarušyła jaje. Jana ž bo sama była kachankaju Nerona. Serca jejnaje, choć dobraje, nie ŭmieła hłyboka adčuć ahidy takich adnosinaŭ. Jak byłaja niavolnica, zanadta zžyłasia z pravam niavoli, dyj, akramia taho, kachała j dahetul Nerona. I kali b schacieŭ viarnucca da jaje, praciahnuła b da jaho ruki, jak da ščascia. Razumiejučy ciapier jasna, što Lihija abo musić stać kachankaju maładoha prystojnaha Vinicija, abo vystavić siabie j Aŭłaŭ na zhubu, prosta nie ciamiła, jak dziaŭčyna mahła chistacca.
— U domie cezara, — adazvałasia pa chvilinie, — nie było b tabie biespiačniej, čym u domie Vinicija.
I ŭdum joj nie pryjšło, što, choć havaryła praŭdu, słovy jejnyja aznačali: «Zhadzisia z dolaj i stańsia paluboŭnicaj Vinicija». Ale Lihiju, na vusnach jakoje šče nie zastyli jahonyja pochatnyja, moŭ žar palučyja całunki, na samy ŭspamin zalivała ad soramu kroŭ.
— Nikoli! — adazvałasia burliva. — Nie zastanusia ni tut, ni ŭ Vinicija, nikoli!
Akte zdziviła hetaje ŭzburennie: — Niaŭžo, — spytała, — Vinić tabie taki nialuby?
Lihija nie mahła adkazać, znoŭ pačała płakać. Akte prytuliła jaje da hrudziej dy pačała ŭciašać. Ursus ciažka sop i zaciskaŭ kułaki: jon mocna lubiŭ svaju kniazioŭnu i nie moh spakojna hladzieć na jejnyja slozy. U jahonym lihijskim paŭdzikim sercy ŭzdymałasia achvota viarnucca ŭ zalu, zadavić Vinicija, a kali treba, dyk i cezara; bajaŭsia, adnak, svaje spadaryni, nie budučy peŭnym, ci hetki ŭčynak, jaki adrazu pakazaŭsia jamu prostym, byŭ by adpaviednym dla vyznaŭcy Baranka ŭkryžavanaha.
Akte, utuliŭšy Lihiju, pačała znoŭ pytać: — Niaŭžo jon tabie taki nienavisny?
— Nie, — apraŭdvałasia Lihija, — nielha mnie jaho nienavidzieć, ja chryscijanka.
— Viedaju, Lihijka. Viedaju taksama z listoŭ Paŭła z Tarsu, što vam niamožna ani zhańbicca, ani bajacca bolš smierci, čym hrachu, ale skažy mnie, ci tvaja navuka dazvalaje vyklikać smierć?
— Nie.
— Dyk jak ža možaš sciahać pomstu cezara na dom Aŭlusaŭ?
Maŭčannie. Biazdonnaja proćma adkryłasia znoŭ pierad Lihijaj. A maładaja vyzvolnica tałkavała dalej: — Pytajusia, bo mnie škada ciabie i škada dobraje Pamponiji, Aŭła dy ichniaha dziciaci. Ja nie ad siannia žyvu ŭ hetym domie j viedaju, čym pachnie cezaravy hnieŭ. Nie! Vy nie možacie ŭciakać adhetul. Pierad taboju adna daroha: prasić Vinicija, kab ciabie addaŭ nazad Pamponiji.
Ale Lihija absunułasia na kaleni, kab prasić kaho inšaha. Ursus niezabaŭna taksama ŭklenčyŭ, i aboje pačali malicca ŭ cezaravym domie na ranniaj zarnicy.
Akte pieršy raz uhledzieła takuju malitvu i nie mahła vačej adarvać ad Lihiji, abiarnutaj da jaje profilem, z padniesienaj hałavoju i rukami dy zahledžanaj u nieba, jak by čakajučy adtul ratunku. Zaranica abliła sviatłom jaje ciomnyja vałasy j bieły pieplum, adbivajučysia ŭ zrenkach, i ŭsia ŭ blasku sama vyhladała by sviatło. U prybledłym jejnym tvary, u raschilenych vusnach, u padniatych rukach dy vačach značna była niejkaja nadziamnaja ekstaza. I Akte ciapieraka zrazumieła, čamu nie moža stacca ničyjoju nałožnicaj. Pierad kolišniaju paluboŭnicaju Nerona jak by adkryŭsia ražok zusim inšaha svietu, čym toj, da jakoha pryzvyčajiłasia. Zumiełasia, hledziačy na henuju malitvu ŭ tym domie złačynstva j hidoty. Niadaŭna zdavałasia joj — niama dla Lihiji ratunku, a ciapier pačała vieryć i spadziavacca čahoś niezvyčajnaha, što pryjdzie niejki ratunak, pryjdzie tak mahutny, što j sam cezar jamu nie zdoleje supracivicca, što z nieba syjdzie niejkaje vojska na pomač dziaŭčynie, abo sonca padsciele pad jaje kasuli i paciahnie da siabie. Čuła ŭžo pra mnohija cudy miž chryscijanami j dumała ciapier, što ŭsio heta, vidać, praŭda, kali tak molicca Lihija.
A Lihija ŭstała ŭrešcie z tvaram, raspramienienym nadziejaj. Ursus padniaŭsia taksama i, prykulnuŭšy la łaŭki, uhladaŭsia ŭ svaju spadaryniu, čakajučy słova.
Vočy jejnyja pamutnieli, i pa xvilinie-druhoj vialikija slaziny pačali kacicca pa tvary.
— Chaj Boh scieraže Pamponiju j Aŭła, — prahavaryła. — Nie možna mnie sciahać na ich pahuby, dyk nie ŭbaču ich bolej.
Pasla čaho zviarnułasia da Ursusa i pačała tałkavać jamu, što jon adziny zastaŭsia joj ciapier na sviecie, što musić jon być joj ajcom i apiakunom. Nie mohuć šukać prytulišča ŭ Aŭłaŭ, bo sciahnuli b na ich hnieŭ cezara. Ale nie moža taksama zastavacca jana ni ŭ domie cezara, ni ŭ Vinicija. Dyk chaj Ursus voźmie jaje, vyviedzie z horadu dy schavaje dzie-niebudź, kab nie znajšoŭ ni Vinić, ni słuhi jahonyja. Jana ŭsiudy pojdzie za im choć by j za mora, za hory, da barbaraŭ, dzie nie čutno rymskaje imia, kudy ŭłada cezara nie siahaje. Chaj biare jaje dy ratuje, bo jon adzin tolki ŭ jaje zastaŭsia.
Lih byŭ hatovy i na znak posłuchu nachiliŭsia, abniaŭ jejnyja nohi. Na tvary Akte, jakaja spadziavałasia cudu, malavałasia rasčaravannie.
Hetulki ŭsiaho spryčyniła hetaja malitva? Uciačy z doma cezara, heta znača dapuscicca prastupku abrazy majestatu, jakaja nieminuča budzie pomščana, i kali b nat Lihiji ŭdałosia schavacca, to cezar pomscicca nad Aŭłami. Kali choča ŭciakać, chaj uciakaje z domu Vinicija. Tady cezar, jaki nie cikavicca čužymi spravami, moža, nat nie zachoča dapamahać Viniciju ŭ pošukach, a ŭ kožnym vypadku nie budzie prastupku abrazy majestatu.
Ale Lihija tak i dumała. Aŭlusy nie buduć nat viedać, dzie jana, nat Pamponija. Uciače, adnak, nie z domu Vinicija, tolki z darohi. Jon u pachmiełli pryznaŭsia joj, što ŭviečar pryšle pa jaje svajich niavolnikaŭ. Havaryŭ praŭdu, jakoj chiba ž nie adkryŭ by pry cviarozasci. Vidać, jon sam abo, moža, pospał z Piatronijem bačylisia pierad bankietam z cezaram i vykučyli ŭ jaho słova, što nazaŭtra viečaram jaje addaduć. A kali b siannia zabylisia, to pryšluć pa jaje ŭzaŭtra. Ale Ursus jaje adratuje. Pryjdzie, vyniasie jaje z lektyki, jak vynies z tryklinijuma, i pojduć u sviet. Ale što Vinić moža prysłać vielmi mnoha niavolnikaŭ, dyk Ursus pojdzie zaraz da biskupa Linusa pa radu i pomač. Biskup paškaduje jaje, nie pakinie jaje ŭ rukach Vinicija i pašle chryscijan z Ursusam na ratunak. Adbiaruć jaje dy ŭciakuć, a pasla Ursus patrapić vyviesci jaje z horadu dy schavać dzie ad rymskaje siłamocy.
I pačała rumianicca dy ŭsmichacca. Lha napoŭniła jaje znoŭ, byccam nadzieja ratunku zmianiłasia ŭžo ŭ dziejsnasć. Naraz kinułasia na šyju Akte i, pryłažyŭšy svaje pryhožańkija vusny da jejnaha tvaru, pačała šaptać: — Ty nas nie zdradziš, Akte, praŭda?
— Na cień matki maje, — adkazvaje vyzvolnica, — nie zdradžu vas, prasi tolki svajho Boha, kab dapamoh Ursusu ciabie adabrać.
Błakitnyja dziciačyja vočy vialihura hareli ščasciem. Prydumać bo jon nie patrapiŭ ničoha, choć łamaŭ hołaŭ, ale takuju reč dyk jon patrapić. Udzień ci ŭnačy, jamu ŭsio roŭna!.. Pojdzie da biskupa, bo biskup, što treba rabić i čaho nie treba, čytaje ŭ niebie. Ale chryscijan dyk i tak patrapiŭ by sabrać. Ci ž mała jon maje znajomych i niavolnikaŭ, i hładyjataraŭ, i volnych ludziej, i na Subury dy za mastami. Sabraŭ by tysiaču dy dzvie. I adbiare svaju kniazioŭnu, a vyviesci jaje z miesta taksama patrapić. Pojdzie choć by na kaniec svietu, choć by j tudy, adkul rodam, dzie nichto j nie čuŭ pra Rym.
Tut pačaŭ zadumienna natužvać pozirk, byccam chacieŭ dahledzieć niešta minułaje, dalokaje, pasla adazvaŭsia: — U bor? Ech, bor ty, bor rodny!..