Выбрать главу

Ale zaduma chutka prajšła. Voś pojdzie zaraz da biskupa, a ŭviečary ŭžo z jakoju sotniaju čakacimie na lektyku. I choć by jaje niesli nie tolki niavolniki, ale nat i pretoryjanie! Lepš nikomu tady nie padsoŭvacca da jahonych kułakoŭ, choć by ŭ žaleznym ryštunku… Bo ci žaleza takoje ŭžo mocnaje? Jak dobra haknuć u žaleza, dyk hałava pad im i nie vytrymaje.

Ale Lihija z vialikaj dy dziciačaj pavahaj padniała palec: — Ursus! «Nie zabivaj!» — pryhraziła.

Lih pryłažyŭ svaju, padobnuju da doŭbni, ruku da patylicy i pačaŭ turbotliva pacirać karak. Adnak jon musić jaje adabrać… soniejka svajo… Sama ž kazała, što ciapier jahonaja čarha… Budzie staracca, kolki maha. A kali b što zdaryłasia niechacia?.. Treba ž bo jaje adabrać! Nu a kab što jakoje, dyk jon užo tak budzie pakutavać, tak niavinnaha Baranka pieraprašać, što jon zlitujecca nad im, niebarakam… Jon ža Baranka nie chacieŭ abrazić, adno biada, što takuju ciažkuju maje ruku… Hłybokaje rasčulennie malavałasia na jahonym tvary, ale, maniŭšysia jaho schavać, pakłaniŭsia j kaža: — Dyk ja jdu da sviatoha biskupa.

Akte, abniaŭšy Lihiju, pačała płakać… Jašče raz ujaviła sabie, što josć niejki inšy sviet, u jakim nat pry ciarpienni josć bolej ščascia, čym uva ŭsich zbytkoŭnasciach dy roskašach cezaravaha domu, jašče raz pračynilisia pierad joju niejkija dzviery da sviatła, ale adnačasna pačuła, što jana nie hodnaja praz ich prajsci.

IX

Lihija škadavała Pamponiji Hrecyny, jakuju lubiła ŭsioj dušoj, i škadavała ŭsiaho domu Aŭłaŭ, adnak ciažkaja tuha prajšła. Adčuvała nat u dumkach peŭnuju sałodkasć, što dla svaje voś praŭdy prysviačaje dastatak, vyhodu dy jdzie ŭ niaviedamaje badziačaje žyccio. Moža, było ŭ hetym krychu dziciačaje cikavasci: jakoje budzie toje žyccio niedzie ŭ dalokaj staroncy, siarod barbaraŭ dy dzikich zviaroŭ; było ŭsio ž tki bolš hłybokaje j nadziejnaje viery, što tak pastupajučy, vykonvaje volu Boskaha Vučyciela, i što ad hetaje pary sam budzie pilnavać jaje, jak viernaha j pasłuchmianaha dziciaci. A tady što ž joj błahoha moža stacca? Kali pryjdzie jakoje hora, to jana pieracierpić jaho ŭ imia Jahonaje. Pryjdzie niespadziavanaja smierć, to jon zabiare jaje, i kaliś, jak pamre Pamponija, buduć viečna razam. Nie raz, šče jak była ŭ Aŭłaŭ, kłapaciła svaju dziciačuju hałovańku, što jana, chryscijanka, ničym nie moža prysłužycca dla Ŭkryžavanaha, ab jakim tak čuła ŭspaminaŭ Ursus. Ale ciapier voś pryjšła para. Lihija čułasia ščaslivaj i chvaliłasia ab hetym Akte, jakaja, adnak, zrazumieć jaje nie mahła. Usio pakinuć: dom, dastatki, horad, parki, sviatyni, portyki, usio, što pryhožaje, pakinuć kraj soniečny dy blizkich ludziej — dziela čaho? Dziela taho, kab uciačy ad kachannia maładoha prystojnaha rycara?.. Heta ŭsio ŭ hałavie Akte nie mahło zmiascicca. Na momant pryznavała, što mo josć u henym racyja, što nat moža być niejkaje vialikaje tajomnaje ščascie, ale nie mahła sabie hetaha jasna ŭjavić, tym bolš, što Lihiju čakała jašče zdarennie, jakoje mahło drenna skončycca, u jakim možna zahubić nat žyccio. Akte z natury była bajazlivaj i z tryvohaju dumała ab tym, što heny viečar moža pryniesci. Ale tryvohi svajoj nie vyjaŭlała Lihiji, i pry ŭstaŭšym užo jasnym dni, sonca bo ŭžo zahladała ŭ atryjum, pačała namaŭlać jaje da supačynku, patrebnaha pasla biassonnaje nočy. Lihija nie praciviłasia, i abiedzvie ŭvajšli ŭ kubikulum, abšyrny i pyšna ŭładžany z pryčyny daŭniaha paluboŭnictva z cezaram. Tam lehli poruč, ale Akte, pamima zmučanasci, nie mahła zasnuć. Zdaŭna jana była sumnaj i niaščasnaj, ale ciapier achapiŭ jaje niejki niespakoj, jakoha nikoli pierad hetym nie adčuvała. Dahetul žyccio joj vydavałasia ciažkim, biazzaŭtrašnim, ciapier pakazałasia joj raptam ahidnym.

U jejnaj hałavie rabiŭsia štoraz bolšy chaos. Dzviery da sviatła znoŭ pačali to adčyniacca, to začyniacca. Ale ŭ momancie ichniaha adčyniannia sviatło toje tak jaje aslapiła, što ničoha vyrazna nie bačyła. Chutčej jak by zhadvała, što ŭ henaj jasnasci josć niejkaje biazmiernaje ščascie, pierad jakim usialakaje inšaje było takoj nikčomnasciaj, što kali b, naprykład, cezar addaliŭ Papieju, a pakachaŭ nanova jaje, Akte, dyk i toje było b ničym. Naraz prychodzić joj dumka, što toj cezar, jakoha kachała j jakoha mimavoli nazyvała niejkim paŭboham, josć čymś takim scipłym, jak i kažny niavolnik, a toj pałac z numidyjskaha marmuru — zvyčajnaj kučaj kamiennia. Takija dumki mučyli jaje, nie mahła z imi asvojicca. Chacieła zasnuć, ale tryvožlivasć pieraškadžała.

Urešcie, dumajučy, što i Lihija, nad jakoju zavisła stolki niebiaspiek, taksama nie spić, zviarnułasia da jaje, kab pahutaryć ab jejnych viačernich uciokach.

Ale Lihija spała spakojna. U ciomny kubikulum praz niaščylna zasunutuju zasłonu ŭkradałasia niekalki jasnych kasulaŭ, u jakich mitusiŭsia załaty pył.

Pry hetym sviatle Akte lubavałasia jejnym dalikatnym tvaram, abapiortym na hołaj ruce, zapluščanymi vačyma i lohka raschilenymi vusnami. Ziachała roŭna, ale tak, jak ziachajecca ŭ snie.

— Spić, moža spać! — padumała Akte. — Jašče dzicia.

A ŭsio ž pa chvilinie pryjšło joj u hołaŭ, šho hetaje dzicianio manicca lepš uciakać, čym stacca paluboŭnicaju Vinicija, bolš bajicca hańby, čym nendzy, biazdołle joj milej, čym dychtoŭny dom kala Karynaŭ, pyšnyja stroji, bankiety, zyki lutni dy cytry.

— Čamu?

I pačała pryhladacca Lihiji, jak by chacieła znajsci adkaz na jejnym razaspanym tvary. Hladzieła na jaje niavinnaje čało, na pahodny łuk brovaŭ, na ciomnyja viejki, na raschilenyja vusny, na chvalujučyja spakojnym ziachanniem dziavočyja hrudki dyj znoŭ padumała: — Jakaja jana inšaja za mianie!

Lihija pakazałasia joj cudam, niejkaju boskaju zdanniu, niejkaj piasčunkaj bahoŭ, storaz pryhažejšaj ad usich kvietak u vaharodzie cezara dy ad usich statujaŭ u jahonym pałacy. Ale ŭ sercy hrečanki nie było zajzdrasci. Naadvarot, na ŭspamin ab niebiaspiekach, jakija pahražali dziaŭčaci, aharnuła jaje litasć. Zbudziłasia ŭ joj niejkaje pačuccio maci; Lihija pakazałasia joj nie tolki krasuniaj, jak son, ale adnačasna j nadta lubaj, dyk, prytknuŭšy vusny da jejnych ciomnych vałasoŭ, pačała ich całavać.

A Lihija spała spakojna, jak by doma, pad apiekaj Pamponiji Hrecyny, i spała davoli doŭha. Minuła ŭžo paŭdnia, kali adkryła svaje błakitnyja vočańki dy pačała zdziŭlena razhladacca pa kubikulumie.

Vidać, dziviłasia, što nie ŭ domie Aŭłaŭ.

— Heta ty, Akte? — spytała ŭrešcie, dahledzieŭšy ŭ pryciemku tvar hrečanki.

— Ja, Lihijka.

— Ci to ŭžo viečar?

— Nie, katok, ale paŭdnia ŭžo minuła.

— A Ursus nie viarnuŭsia?

— Ursus nie kazaŭ, što vierniecca, tolki viečaram budzie z chryscijanami cikavać na lektyku.

— Praŭda.

Pa čym vyjšli z kubikuluma i pajšli ŭ łazniu, dzie Akte, vykupaŭšy Lihiju, zaviała jaje na sniedannie, a pasla ŭ pałacavy park, dzie nijakaj niebiaspieki nie tre było spadziavacca, bo cezar i jahonyja bližejšyja prydvorniki jašče spali.

Lihija pieršy raz u žycci bačyła heny raskošny park, poŭny cyprysaŭ, pinijaŭ, duboŭ, alivak i mirtaŭ, siarod jakich bialeŭsia ceły nataŭp statujaŭ, bliščeli spakojnyja lustranyja sažałki, kviacilisia cełyja chmyzniaki ružaŭ, zrošanych pyłam fantanaŭ, dzie ŭvojscie ŭ čaroŭnyja hroty abvivaŭ blušč abo vinahrad, dzie na vodach płavali siarebranyja lebiedzi, a siarod statujaŭ i drevaŭ chadzili asvojenyja hazeli z afrykanskich pustyniaŭ dy roznapioraje ptastva z roznych staron svietu.

Park byŭ pusty; tam-siam tolki pracavali z rydloŭkami ŭ rukach niavolniki, piajučy paŭhołasam piesni; inšyja, jakim dali chvilinu adpačynku, siadzieli nad sažałkami abo ŭ ciani duboŭ u mihatlivych kasulach sonca, pradzirajučahasia praz listotu, inšyja ŭrešcie zrašali ružy ci blednaliłovyja kvietki šafranu. Akte z Lihijaj špacyravali davoli doŭha, lubujučysia čarami aharodu, i choć dumki Lihiji byli krychu zviazanyja, nie mahła, jak dzicia, ustrymacca ad cikavasci j podzivu. Prychodziła joj nat dumka, mo kali b cezar byŭ dobry, to ŭ takich pałacach dy takim rajskim parku moh by ščaslivym być.