Vinić uva ŭsim trymaŭsia słoŭ Piatronija, jaki rajiŭ jamu nie jsci pa Lihiju, tolki pasłać z cezaravym dazvołam Atacyna, a samomu spatkać jaje doma i pryniać z čułaj miłaspahadnasciaj, a nat z žestam asablivaje česci.
— Učora byŭ ty pjany, — viaščaŭ jamu. — Ja bačyŭ ciabie: abchodziŭsia z joju, jak kamianiar z Albanskich hor. Nie budź lišnie nachabny dy pamiataj: dobraje vino treba pić pavoli. Viedaj taksama j toje, što sałodka pažadać, ale šče saładziej być pažadanym.
Chryzatemis mieła na heta svoj, krychu inakšy pahlad, ale Piatroni, nazyvajučy jaje svajoju viastałkaju j hałubkaju, pačaŭ joj utałkoŭvać, jakaja moža być roznica miž vypraktykavanym cyrkavym jazdunom a chłapčaniom, što pieršy raz sadzicca ŭ kvadryhu. Pasla, zviarnuŭšysia da Vinicija, hutaryŭ dalej: — Zdabudź jejny davier, razviesiali jaje, budź dla jaje miłaspahadnym. Ja nie chacieŭ by hladzieć na sumnuju biasiedu. Zaklanisia joj Hadesam, što addasi jaje Pamponiji, a ŭžo tvaja sprava, kab nazaŭtra sama chacieła zastacca, nie viartacca.
Pry hetym, cyknuŭšy na Chryzatemis, daskazaŭ: — Ja piaty voś užo hod štodzień pastupaŭ u taki bolš-mienš sposab z henaj pałachlivaj ptušynaj i nie mahu narakać na jejnuju strohasć.
Chryzatemis šlopnuła za heta jaho pa plačy pavinym vachlarom i skazała: — Abo ž nie praciviłasia, ty, satyr!
— Z uvahi na majho papiarednika… — Abo ž nie prypadaŭ da majich noh?
— Kab na ich palcy nakładać piarscionki.
Chryzatemis mimachoć zirkanuła na svaje stopy, na palcach bo sapraŭdy iskryłasia kaštoŭnaje bliskoccie, i aboje z Piatronijem pačali rahatać. Ale Vinić nie słuchaŭ ichniaje sprečki. Serca jaho niespakojna chvalavałasia pad uzorystaj šataj siryjskaha sviatara, u jakuju vystrajiŭsia na spatkannie Lihiji.
— Užo ž chiba pavinny byli vyjsci z pałacu, — adazvaŭsia jak by sam da siabie.
— Pavinny byli, — pacvierdziŭ Piatroni. — Moža, tabie tym časam raskazać ab varažbie Apałonija z Tyjany abo tuju historyju Rufina, jakoje nie skončyŭ ja, nie pomniu čamu?
Ale Vinicija mała cikaviŭ Apałon z Tyjany, jak i historyja Rufina. Dumka jahonaja nie adstupała ad Lihiji, i choć čuŭ, što pryhažej było spatkać jaje doma, čym isci ŭ roli chapuna da pałacu, a ŭsio ž kajaŭsia, što nie pajšoŭ, choć by j dla taho tolki, kab chutčej pabačycca z joju dy siadzieć pry joj u ciani lektyki.
Niavolniki tym časam uniesli trynožnik, upryhožany hałoŭjem trykaŭ, a na im — bronzavyja misy z vuhalom, na jakoje pačali pasypać małyja sciburki myrry j nardu.
— Užo padychodziać da Karynaŭ, — haračycca znoŭ Vinić.
— Jon nie vytrymaje, vyskačyć nasustrač i hatoŭ jašče z imi razminucca, — adazvałasia Chryzatemis.
Vinić uchmylnuŭsia j biazmysna adkazvaje: — Vytrymaju.
Ale pačaŭ varušyć nozdrami dy sapci. Hledziačy na heta, Piatroni dzivicca: — Niama ŭ im filozafa ni na adnu systercyju, nikoli musi nie zrablu z hetaha syna Marsa čałavieka.
Vinić nie viadzie nat i vucham: — Užo na Karynach!..
A jany sapraŭdy zaviartalisia ŭžo da Karynaŭ. Niavolniki, tak zvanyja lampadaryi, išli napieradzie, inšyja — piedysiekvy — abapał lektyki. Atacyn — za lektykaj, nie spuščajučy z voka pachod.
Ale jšli pavoli, bo latarni ŭ rukach niavolnikaŭ nie nadta pakazvali darohu ŭ nieasvietlenym horadzie. Dyj vulicy poblizu pałacu byli biazludnyja, redka siamtam z latarniaju prasoŭvaŭsia chto, ale dalej byli poŭnyja ruchu. Z kožnaha, badaj, zavułka vychodziła pa troch-čatyroch, usie biez sviatła, usie ŭ ciomnym akrycci. Niekatoryja stupali pospał z pachodam, miašajučysia z niavolnikami, inšyja bolšymi hramadami zachodzili nasuprać. Niekatoryja słanialisia, moŭ pjanyja. Časami pachod natykaŭsia na takoje zaminišča, što lampadaryi musili pakrykvać: — Prachod dla kryvičesnaha trybuna Marka Vinicija!
Lihija bačyła praz adchilenyja firanki henyja ciomnyja hramady i až kałaciłasia. Ahortvała jaje to nadzieja, to tryvoha. «Heta jon! Heta Ursus i chryscijanie?
Staniecca toje ŭžo chutka, — šaptała dryžačymi vusnami. — O Chryscie, dapamažy! Chryscie, ratuj!»
Ale Atacyn, jaki spačatku nie nadta zvažaŭ na abydny vuličny ruch, ciapier nasciarožyŭsia. Tut było niešta niejkaje. Lampadaryi musili štoraz časciej pakrykvać: «Darohu dla lektyki kryvičesnaha trybuna!» Z bakoŭ nieviadomyja prachadzimcy tak napirali na lektyku, što Atacyn zahadaŭ adhaniać ich kijem.
Naraz padniaŭsia napieradzie kryk, svietačy vomih patuchli. Kala lektyki zrabiłasia sumiatnia i bojka. Atacyn skiemiŭ: heta byŭ napad.
I, uciamiŭšy heta, atrupieŭ. Usie viedali, što cezar časta dla hulni bujanić z aŭhustyjanami i na Subury, i ŭ inšych kvartałach horadu. Viedama było, što časami nat prynosiŭ z tych načnych hulniaŭ siniaki j huzy, ale chto baraniŭsia, išoŭ na smierć, choć by j sienatar. Dom vartaŭnikoŭ, abaviazkam jakich byŭ nahlad nad horadam, byŭ nie nadta daloka, ale staroža ŭ hetkich vypadkach starałasia ničoha nie čuć i nie bačyć. La lektyki tym časam kipieła. Ludzi pačali zmahacca, bicca, valać dy taptać adzin druhoha. Atacynu blisnuła ŭ hałavie dumka: ratavać pierad usim Lihiju j siabie, a reštu pakinuć k lichoj doli. Dyk, vyciahnuŭšy jaje z lektyki, schapiŭ na ruki j davaj uciakać upociemki.
Ale Lihija pačała klikać: — Ursus! Ursus!
Była ŭ biełaje apranuta, dyk lohka było jaje dahledzieć. Atacyn pačaŭ druhoju volnaju rukoju nakidać na jaje svoj płašč, jak tut strašennyja abcuhi schapili jahony karak, a zvierchu niešta ciažkaje hrymnuła pa hałavie.
I jon upaŭ, by voł, udarany abucham pierad ałtarom Joviša.
Niavolniki bolšaj častkaj lažali na ziamli abo baranilisia, hopajučysia ŭ pociemkach ab załomy muroŭ. Na miejscy astałasia tolki pachrabustanaja ŭ ščepki lektyka. Ursus imčaŭ Lihiju ŭ bok Subury, spadručniki jahonyja biehli za im, pavoli rassypajučysia pa darozie.
Niavolniki pačali zbiracca la domu Vinicija j rajicca. Nie smieli ŭvajsci.
Pasla karotkaj narady viarnulisia na miejsca napadu, znajšli tam niekalki zabitych, a miž imi Atacyna. Jon jašče sciepvaŭsia ŭ smiarotnych kanvulsijach, raptam u apošniaj silniejšaj kanvulsiji sprucianieŭ i tak zastyŭ.
Tady zabrali jaho i, viarnuŭšysia, zatrymalisia znoŭ pierad bramaju. Tre było, adnak, paviedamić haspadara, što stałasia.
— Huł chaj paviedamić, — šaptali niekalki hałasoŭ. — Kroŭ u jaho płyvie pa tvary, jak i nam, dyj haspadar jaho lubić. Hułu zručniej, čym kamu.
A hiermanin Huł, stary niavolnik, jaki vyniańčyŭ Vinicija, a trapiŭ da jaho ŭ spadčynie ad matki, Piatronijevaj siastry, kaža: — Ja dałažu, ale pojdziem usie. Chaj hnieŭ jahony nie spadzie na mianie adnaho.
Vinić zusim znieciarpliviŭsia. Piatroni j Chryzatemis pasmichalisia z jaho, a jon biehaŭ siudy-tudy pa atryjumie, paŭtarajučy: — Užo ž pavinny byli być!.. Užo ž pavinny być! — i rvaŭsia jsci, ale henyja aboje ŭstrymoŭvali jaho. Naraz u sieniach pačulisia kroki, i da atryjuma hurtam ubiehli niavolniki. Pastali borzda pad scianoju, padniali ruki ŭharu dy pačali tryvožliva jenčyć: — Aaaa!..Aa!