Nu a takija razychodžanni ŭ napisanni nazvaŭ, jak Hišpanija — Ispanija, scyty — skify i h. d., vyklikany paprostu subjektyvizmam kožnaha narodu ŭ asensavanni peŭnych hukavych spałučenniaŭ dy jašče ŭ roznaj hrafičnaj afarboŭcy, dzie adzinstva apryjory nie moža być. Varta zaznačyć chiba, što ŭ vybary adpaviednych varyjantaŭ z hetaha šyrokaha spiektru P. Tatarynovič spyniŭsia na tych, jakija najbolš blizka adpaviadajuć fanietycy biełaruskaj movy.
Takim čynam, pierad čytačom kniha, jakaja zjaŭlajecca skarbam šmatkrotna pamnožanaj kaštoŭnasci: jana bo znajomić z skarbam susvietnaj litaratury, demanstruje moc tvorčaj skarbonki našaj nacyjanalnaj dyjaspary ŭ sviecie, pašyraje skarbnicu našaha histaryčnaha svietaŭjaŭlennia i farmuje heta srodkami, jakija ŭzbahačajuć naš nacyjanalny moŭny skarb. Biełarusy razam z usim svietam sviatkujuć jubileji hetaha skarbu — dziesiacihoddzi, stahoddzi, tysiačahoddzi… ale dałučajucca da jaho ŭpieršyniu šyrokaj aŭdytoryjaj. Dyk dałučajmasia!
Vitaŭt MARTYNIENKA
Hienryk Siankievič
Quo Vadis
Pamiaci darahich bratoŭ u Chryscie i zmaharoŭ-mučanikaŭ za rodna-relihijnaje adradžennie Baćkaŭščyny prysviačaju.
Henryk Sienkiewicz
Pierakład z polskaj movy ksiandza Piatra Tatarynoviča
Translitaracyja łaciničnaha tekstu ŭ kiryličny i redahavannie Vitaŭta Martynienki
I
Piatroni pračnuŭsia až kala paŭdnia i, jak zaŭsiody, nadta zniabyty. Nadoječy byŭ na bankiecie ŭ Nerona, jaki praciahnuŭsia až da pozniaje nočy.
Apošnim časam jahonaje zdaroŭje pačało padupadać. Sam kazaŭ, što pračynaŭsia ranicami niejki adrancvieły, z lanivymi dumkami. Ale ranniaja kupiel i masažy spraŭnych niavolnikaŭ razbudžali bystrejšuju cyrkulacyju kryvi, razburchvali jaho, čucili, viartali siły tak, što z oleotokijum, h. zn. z apošniaha kupalnaha addziełu, vychodziŭ šče jak by ŭskrosły, z vačyma, razyhranymi viasiołasciu, admaładzieły, žycciaradasny, strojny, niedascihły, što i sam Aton nie moh by z im zraŭniacca — isny, jak jaho zvali, «arbiter elegantiarum»[1].
U publičnych łazniach byvaŭ redka, chiba zdaryŭsia jaki hodny podzivu retor, akryčany ŭ horadzie, abo siensacyjnyja barukanni ŭ efiebach. Dyj mieŭ u svajoj «insuli»[2] sobskija kupalni, jakija słaŭny supolnik Siaviera, Celer, rasšyryŭ jamu, pierabudavaŭ i ŭładziŭ z takim niezvyčajnym smakam, što sam Neron pryznavaŭ ich lepšyniu nad cezaravymi, choć henyja byli abšyrniejšyja dy nieparaŭnalna pyšniej uładžanyja.
Pasla henaha voś bankietu, na jakim, znudziŭšysia čaŭpnioju Vatynija, udzielničaŭ pospał z Neronam, Lukanam i Senecyjem u dyjatrybie: «Ci žančyna maje dušu» — pozna ŭstaŭšy, raskašavaŭsia, jak abydna, kupiełlu. Dva vielizarnyja balnieatary razłažyli jaho na cyprysavaj «mensie»[3], nakrytaj sniežnym jehipskim byssam, i namočanymi ŭ alivie dałoniami pačali nacirać jaho strojnaje cieła, a jon, zapluščyŭšy vočy, čakaŭ, pakul ciapło lakonikum dy ciapło ichnich ruk uvojdzie ŭ jaho dy razžanie niemarasć. Niezabaŭna pačaŭ hutaryć, raspluščyŭ vočy i davaj raspytvać ab pahodzie, ab hemmach, jakija załatar Idumien abiacaŭ jamu prysłać na siannia da ahladu. Akazałasia, što pahoda charošaja z lohkim podycham ad Albanskich hor, a hemmy nie pryjšli.
Piatroni znoŭ začyniŭ vočy i vydaŭ zahad pieraniascisia ŭ tepidaryjum, až tut z pa-za kotary vychilajecca «nomenclator»[4] i zviaščaje, što małady Mark Vinić, prybyły niadaŭna z Małoj Aziji, pryjšoŭ jaho adviedać.
Piatroni zahadaŭ prasić hascia ŭ tepidaryjum, kudy j sam pieraniossia. Vinić byŭ synam jahonaj starejšaj siastry, što vyjšła za Marka Vinicija, konsuła z časaŭ Tyberyjevych. Maładzion słužyŭ ciapier pad kamandaj Karbułona proci Partaŭ i pa vajnie viartaŭsia oś damoŭ. Piatroni čuŭ da jaho peŭnuju słabasć, ledź nie pryviazanasć. Bo Mark byŭ prystojny i atletyčny junak dy mieŭ peŭnuju estetyčnuju mieru ŭ bałaŭstvie, što Piatroni nadusio caniŭ.
— Pryviet Piatroniju, — adazvaŭsia małady vajak, uvachodziačy badziora ŭ tepidaryjum, — dy spahad bahoŭ, złašča Asklepijosa i Kiprydy, pad apiekaj jakich ničoha błahoha tabie nie staniecca.
— Vitaju ciabie ŭ Rymie, chaj ža supačynak pa vajnie sałodkim tabie budzie, — adkazaŭ Piatroni, vyciahajučy ruki z-pad miakkaje karbasovaje tkaniny, jakoju byŭ achinuty, — što čuvać u Armieniji, dy ci, budučy ŭ Aziji, nie zajazdžaŭ u Bityniju?
Piatroni byŭ kaliś zahadčykam Bityniji j sapraŭdy haspadaryŭ tam enierhična j spraviadliva. Heta było supiarečnym z charaktaram čałavieka ažančełaha j raspieščanaha roskašami — tamu tak lubiŭ uspaminy tych časoŭ, jany bo pakazvali, čym by jon moh być, kab zachacieŭ.
— Zdaryłasia mnie pabyvać u Hierakleji, — adkazaŭ Vinić. — Vysłaŭ mianie tudy Karbułon na pošuki padmohi.
— Ach, Hierakleja! Znaŭ ja tam adnu dziaŭčynu z Kałchidy, za jakuju addaŭ by ŭsie tutejšyja razvodki, nie vyłučajučy j Papieji. Ale heta daŭniejšyja dzieji. Kažy lepš, što čuvać z partaŭskaha boku. Nudziać mianie, praŭdu kažučy, henyja ŭsie Vałochiesy, Tyrydaty, Tyhrynesy dy ŭsia taja barbaryja, što doma ŭ siabie poŭzaje šče rakam, jak toj Arułan kazaŭ, a tolki pierad nami strojić ludziej. Ale ciapier mnoha ab ich u Rymie hutarki, moža j dziela taho, što ab čym inšym nie nadta j biaspiečna hutaryć.
— Drenna viadziecca heta vajna: kab nie Karbułon, mahła b zmianicca ŭ katastrofu.
— Karbułon! Na Bakcha! Heta sapraŭdy boh vajny, istny Mars: vialiki vajak, adnačasna ž zakatny, česny j durny. Lublu jaho choć by j dziela taho, što Neron jaho bajicca.
— Karbułon nie josć čałaviekam durńm.
— Moža j praŭdu kažaš, choć usio adno. Durnata, jak kaža Pyron, ničym nie horša ad mudrasci dy ničym ad jaje nie roznicca.
Vinić pačaŭ raskazvać pra vajnu, ale jak Piatroni prypluščyŭ vočy, junak, bačačy jaho niemarasć i zbłažannie tvaru, zmianiŭ hutarku j davaj raspytvać pra zdaroŭje.
Piatroni znoŭ raspluščyŭ vočy.
Zdaroŭje!.. Nie. Jon nie čuŭsia zdarovym; nie dajšoŭ šče, praŭda, da taho, da čaho dajšoŭ małady Sysen, jaki tak užo zahubiŭ pačuccio, što, jak pieranosili jaho ŭ łazniu, pytaŭ: «Ci ja siadžu?» — ale nie byŭ zdaroŭ. Vinić addaŭ voś jaho pad apieku Asklepijosa j Kiprydy. Ale jon, Piatroni, nie vieryć u Asklepijosa. Niaviedama bo nat, čyim byŭ synam heny Asklepijos: ci Arsinoe, ci Karanidy, a kali maci niapeŭnaja, što ž kazać pra baćku. Chto ciapier moža ručacca nat za svajho sobskaha rodziča!
Tut Piatroni pačaŭ smiajacca, pasla havaryŭ dalej: — Pasłaŭ, praŭda, dva hady tamu ŭ Epidaŭrus try dvanaccatki paškotaŭ i kubak zołata, tolki viedaješ čamu? Ot skazaŭ sabie: pamoža nie pamoža, ale j nie zaškodzić. Kali ludzi na sviecie jašče dajuć bahom achviary, to chiba ŭsie tak dumajuć, jak ja. Usie! Z vyniatkam, moža, mułavozaŭ, što najmajucca padvozić padarožnych pry Porta Kapena. Aprača Asklepijosa mieŭ ja spravy taksama j z Asklepijadami, jak letaś chvareŭ na puchir. Adpraŭlali za mianie inkubacyi. Ja viedaŭ, što heta abarmoty, ale taksama dumaŭ sabie: što mnie heta škodzić! Sviet stajić na abarmoctvie, a žyccio josć iluzijaj. Duša taksama — zdań-mara. Treba, adnak, mieć stolki rozumu, kab adroznivać raskošnyja mary ad prykrych. U majim hipokaŭsteryi palu cedravym drevam, pasypanym ambraju, bo pach u žycci lepš lublu, čym zatchu.