— Chiłon Chiłanid, dzie tvaja baćkaŭščyna?
— Nad Pontam Eŭksynam. Ja rodam z Miezembryi.
— Dyk ty, Chiłon, vialiki čałaviek!
— A zaniachajeny! — dadaŭ miełanchalična mudrec.
Viniciju nie ciarpiełasia znoŭ. Pry nadzieji, što zasvitała, chacieŭ by, kab Chiłon zaraz ža pajšoŭ na pošuki, i ŭsia hutarka vydavałasia jamu niepatrebnaj patrataj času, za jakuju sierdavaŭ na Piatronija.
— Kali pačnieš pošuki? — skazaŭ, zviartajučysia da hreka.
— Ja ŭžo pačaŭ ich, — adkazvaje Chiłon. — I jak ja tut, jak adkazvaju na henyja vietlivyja pytanni, dyk užo šukaju. Vier tolki mnie, česny trybunie, i viedaj: kali b zhinuła zaviazka ad abutku, ja patrapiŭ by adšukać jaje abo taho, chto jaje na vulicy padniaŭ.
— Ci byŭ kali zatrudnieny hetkimi pošukami? — spytaŭ Piatroni.
Hrek padniaŭ uharu vočy.
— Zanadta nizka ceniać siannia sumlennasć i mudrasć, kab filazof nie byŭ zmušany šukać inšych da žyccia sposabaŭ.
— Jakija ž tvaje?
— Viedać usio dy słužyć navinami tym, chto ich patrabuje.
— I chto za ich płacić?
— Ach, spadaru, patrabuju kupić pisara. Inakš mudrasć maja pamre razam sa mnoju.
— Kali ty dahetul nie sabraŭ nat na ceły płašč, dyk zasłuhi tvaje chiba nadta scipłyja.
— Skromnasć pieraškadžaje mnie ich vyjaŭlać. Ale padumaj tolki, dominie, što niama siannia takich dabradziejnikaŭ, jakich było poŭna daŭniej i dla jakich absypać zołatam zasłuhu było tak miła, jak pałyknuć astryhu z Puteoli. Nie zasłuhi maje małyja, tolki ŭdziačnasć ludskaja małaja. Jak časami ŭciače darahi niavolnik, chto jaho znojdzie, kali nie adziny syn majho baćki? Jak zjaviacca na scienach napisy na boskuju Papieju, chto pakaža złamysnikaŭ? Chto vyšnaryć u kniharoŭ vierš na cezara? Chto daniasie, što havorać u damoch sienataraŭ dy rycaraŭ? Chto adnosić listy, jakich nie chočuć paručyć niavolnikam? Chto padsłuchoŭvaje naviny pry dzviarach cyrulnikaŭ? Dla kaho nie majuć tajnic viniary j piakarniki, kamu daviarajuć niavolniki, chto ŭmieje pranizać vačyma kožny dom ad atryjuma da aharodu? Chto viedaje ŭsie vulicy, zavułki, chto čuje, što havorać u termach, u cyrku, na handlovych rynkach, u škołach łanistaŭ, u budach-handlarniach, dzie pradajuć niavolnikaŭ, dy nat u arenaryjach?..
— Na bohi, davoli, daražeńki mudrec! — adazvaŭsia Piatroni. — Bo hatovy my šče patanuć u tvajich zasłuhach, sumlennasci, mudrasci dy krasamoŭstvie.
Hodzie! Chacieli my viedać, chto ty, nu j viedajem!
Vinić byŭ rady, bo dumaŭ, što hety čałaviek, by toj hončy sabaka, raz puščany na trop, nie spynicca, pakul nie znojdzie schovišča.
— Dobra, — kaža. — Ci patrabuješ instrukcyjaŭ?
— Patrabuju zbroji.
— Jakoje? — spytaŭ zdziŭleny Vinić.
Hrek nastaviŭ žmieniu, a druhoju rukoju zrabiŭ žest ličennia hrošaj.
— Takija siannia časy, spadaru, — kaža, uzdychajučy.
— Dyk budzieš asłom, — adzyvajecca Piatroni, — jaki zdabyvaje krepasć miaškami zołata.
— Ja tolki niebahaty filazof, spadaru, — pakorna adkazvaje Chiłon. — Zołata majecie vy.
Vinić špurnuŭ jamu kapšuk, jaki hrek schapiŭ na latu, darma što sapraŭdy nie mieŭ dvuch palcaŭ na pravaj ruce. Pasla zadzior hołaŭ dyj kaža: — Ja bolš viedaju ŭžo, spadaru, čym ty spadziaješsia. Viedaju, što dziaŭčyny nie vyrvali Aŭły, ja ŭžo hutaryŭ z ichniaj słužbaj. Viedaju, što jaje niama na Pałatynie, dzie ŭsie zaturbavanyja małoju chvoraju aŭhustaj, i mo nat daciemlivaju, čamu maniciosia šukać małoduchny z majoju pomačaj, a nie vihiłaŭ dy cezaravych žaŭnieraŭ. Viedaju, što dapamoh joj uciačy słuha rodam z taho ž samaha kraju, što j jana. Nie moh jon šukać dapamohi ŭ niavolnikaŭ, niavolniki bo trymajucca ŭsie razam, dyk nie vystupali b proci tvajich pasłancoŭ. Mahli jamu dapamahčy tolki suvierniki.
— Słuchaj, Vinić, — pierarvaŭ Piatroni, — ci ja tabie hetaha samaha słova ŭ słova nie kazaŭ?
— Honar dla mianie, — hanarycca Chiłon. — Dziaŭčyna, spadaru, — kazaŭ, zviartajučysia da Vinicija, — biessumniŭna vieryć u toje samaje bostva, što i najcnatliviejšaja z rymlanak, sapraŭdnaja matrona Pamponija. Ja čuŭ i toje, što Pamponiju sudzili damavym sudom za vieru ŭ niejkaje čužoje bostva, nie moh, adnak, ad jejnych słuh daviedacca, što tam za bostva dy jak zavucca jahonyja vyznavalniki. Kab moh ab hetym daviedacca, pajšoŭ by da ich, staŭ by najpabažniejšym miž imi, zdabyŭ by ichni davier. Ale ty, spadaru, moža mahčymieš mnie dać ab hetym jakuju viestku, bo ž prabyŭ kolkinaccać dzion u domie šlachotnaha Aŭła?
— Nie mahu, — adkazaŭ Vinić.
— Vy raspytvali mianie doŭha pra roznyja rečy, darahija spadary, i ja adkazvaŭ na pytanni, dazvolcie ž ciapier i mnie ŭ vas zapytacca: ci nie bačyŭ, pavažany trybunie, jakich fihurak, achviar, jakich-niebudź znakaŭ, amuletaŭ na Pamponiji abo na tvajoj boskaj Lihiji? Ci nie prykmieciŭ časam, mo malavali znaki, jakija dla ich tolki zrazumiełyja?
— Znaki?.. Pačakaj!.. Ale! Bačyŭ raz, jak Lihija namalavała na piasku rybu.
— Rybu? Aa! Ooo! Raz heta zrabiła ci kolki razoŭ?
— Adzin raz.
— I ty peŭny, spadaru, što namalavała… rybu? Ha?
— Tak, peŭny! — pacvierdziŭ zacikaŭleny Vinić. — Niaŭžo viedaješ, što heta značyć?
— Ci viedaju?! — marmytaŭ Chiłon.
I, skłaniŭšysia, byccam na razvitannie, dadaŭ: — Chaj fartuna absypaje vas paroŭnu ŭsiakimi darami, dastojnyja spadaryki!
— Zahadaj dać sabie płašč, — skazaŭ jamu na darohu Piatroni.
— Ulis dziakuje tabie za Terzytesa, — adkazaŭ hrek i, skłaniŭšysia jašče raz, vyjšaŭ.
— Ja kažu, što jon znojdzie Lihiju! — adazvaŭsia radasna Vinić. — Ale kažu taksama, kali b isnavała dziaržava złydniaŭ, jon moh by karalom być u toj dziaržavie.
— Biessumniŭna. Mušu z hetym stojikam paznajomicca bližej, ale tym časam skažu vykadzić pa im atryjum.
A Chiłon Chiłanid, achinuŭšysia svajim novym płaščom, padkidaŭ u žmieni pad jahonymi chvandami kapšuk ad Vinicija, lubujučysia jahonym ciažaram dy zvonam. Idučy nie spiašajučysia dy ahladajučysia, ci z domu Piatronija nie sočać, minuŭ portyk Liviji i, dajšoŭšy da rahu schiła Virbijusa, padaŭsia na Suburu.
— Tre zajsci da Sporusa, — kazaŭ sam sabie, — i linuć krychu vina Fartunie.
Znajšoŭ, narešcie, toje, čaho daŭno šukaŭ. Jon małady, haračy, ščodry, jak kapalni Cypru, i za hetu lihijskuju makaŭku hatoŭ by addać paŭmajomasci.
Tak, ja takoha šukaŭ užo daŭno. Treba, adnak, z im być asciarožnym, bo jahonyja brovy ničoha dobraha nie varožać. Ech! Voŭčyja ščaniuki panujuć siannia nad svietam!.. Mienšaja bojaź ad henaha Piatronija. O bahi! Čamu padsulstva lepš siannia apłočvajecca, čym cnota? He! Nahrymzoliła tabie rybu na piasku?
Kab tak ja ŭdaviŭsia kavałkam syru kazinaha, jak ja viedaju, što heta značyć! A budu viedać! Ale ryba žyvie pad vadoju, a pošuki pad vadoju ciažejšyja, čym na suchaziemji, jergo: zapłaci mnie, hałubčyk, za henu rybu asobna. Jašče adzin taki kapšuk, ja moh by kinuć dziadoŭščynu dy kupić sabie niavolnika… Ale što b ty skazaŭ, Chiłonka, kab parajić tabie kupić nie niavolnika, a niavolnicu?.. Viedaju ciabie! Viedaju, što zhodzišsia!.. Kali b była takoj, naprykład, krasuniaj, jak Eŭnika, sam by pry joj admaładzieŭ, dyj mieŭ by adnačasna sumlenny j peŭny dachod! Pradaŭ henaj niebaracy Eŭnicy dzvie nitki z majho ŭłasnaha staroha płašča… Durnieńkaja, ale kab padaryŭ mnie jaje Piatroni, dyk by ŭziaŭ!.. Tak, tak, Chiłonka, synku Chiłona… Nie maješ baćki ni matki!.. Sirata, dyk kupi sabie na paciechu choć niavolnicu. Jana ž musić niedzie žyć, dyk Vinić nojmie joj pamieškannie, u jakim i ty prytulišsia; musicimie pryadziecca, Vinić zapłacić za jejny pryadzievak, dy musicimie jesci, dyk i karmicimie jaje.