Выбрать главу

* John Felton (ok. 1595- I628), porucznik angielskiej marynarki, zamordował w roku 1628 pierwszego księcia Buckingham, faworyta króla Karola I Stuarta.

Jest to kobieta bardzo już leciwa, która niemal nie opuszcza swej rezydencji. Opiekują się nią służący niemal równie starzy jak ona. Nie można było odmówić takiej prośbie, więc Harrison odpowiedział, że przyjmie ją z radością. Właśnie gdy oglądała klejnot w biurze jubilera, wbiegło tam dwóch zamaskowanych i uzbrojonych osobników. Wypchnęli starszą damę na zewnątrz, zabili Harrisona i uciekli z łupem.

- I wierzy pan, że to zbieg okoliczności?

Teraz oczy komisarza zaokrągliły się do granic możliwości.

- Chyba nie podejrzewa pan, że lady Buckingham była wspólniczką tych złoczyńców? Oczywiście wysłałem do niej Pointera, aby złożyła zeznanie, ale była zupełnie roztrzęsiona. Natomiast zeznanie złożyła służąca, która jej towarzyszyła u Harrisona. To tyle, książę. Obawiam się, że nie mogę poświęcić panu więcej czasu. Prowadząc dwie sprawy tak dużej wagi, nie mam chwili do stracenia. Ale chętnie się z panem znów zobaczę, jeśli będzie pan miał dla mnie jakieś wiadomości.

- Mam taką nadzieję. Dziękuję, że zechciał mnie pan przyjąć.

Po wyjściu ze Scotland Yardu Morosini zaczął się zastanawiać, co ze sobą zrobić. Nie zamierzał wracać do hotelu. Adalberta jeszcze pewnie tam nie było.

Wezwał taksówkę i kazał się zawieźć na Grosvenor Square.

- Pod jaki numer? - zapytał szofer.

- Nie znam numeru, ale może pan wie, gdzie mieści się rezydencja Eryka Ferralsa?

- Oczywiście. Od czasu tej zbrodni ten dom stał się słynny. Na Grosvenor Square, znajdującym się w sercu elitarnej dzielnicy Mayfair, siedzibę miało wiele ambasad oraz rezydencji arystokratów, wybudowanych przeważnie w stylu gregoriańskim. Zostały one wzniesione w minionym wieku w pobliżu pałacu Buckingham przez osoby pozostające w służbie suwerena.

- No to jesteśmy! - stwierdził szofer, wskazując na jeden z najwspanialszych budynków, przed którym zatrzymywała się również jakaś inna taksówka. - Chee pan wysiąść czy też poczekać, aż tamten odjedzie.

- Poczekam...

Z taksówki wysiadł z impetem mężczyzna w stroju podróżnym i o mało nie potrącił jednego z dwóch policjantów, którzy pilnowali rezydencji, przechadzając się wolnym krokiem wzdłuż ulicy. Aldo rozpoznał w mężczyźnie hrabiego Solmańskiego. Zobaczył, że przez chwilę dyskutuje ze strażnikami, pokazując im coś, co mogło być paszportem, a następnie kieruje się w stronę schodów prowadzących do przedsionka. Drzwi otworzyły się prawie natychmiast, ale ponieważ taksówka, która go przywiozła, nie ruszyła z miejsca, Aldo zrozumiał, że chodzi tylko o krótką wizytę, i że stary Solmański nie spędzi tam dużo czasu. W tych okolicznościach byłoby bowiem nietaktem, gdyby ojciec domniemanej morderczyni zamieszkał w domu zamordowanego.

Uprzedzając pytanie szofera, Morosini oświadczył, że jeszcze poczeka. Trwało to jakieś dziesięć minut, po czym Solmański wybiegł z budynku. Aldo zauważył, że jest czerwony na twarzy i z trudem usiłuje zapanować nad sobą. Bez wątpienia został przed chwilą wyprowadzony z równowagi. Na moment przystanął na schodach, usiłując się uspokoić. W końcu założył monokl, poprawił kapelusz na głowie i skierował się do taksówki, która natychmiast ruszyła.

- Niech pan jedzie za tym samochodem! - polecił Morosini.

Jazda była krótka. Taksówka skręciła w Brook Street i zatrzymała się przed hotelem Claridge.

- Co teraz robimy? - zapytał szofer.

Morosini się zawahał. Miał ochotę wysiąść, by się upewnić, czy Solmański tu zamieszka, ale okazało się to niepotrzebne: bagażowi zaczęli wynosić z taksówki walizki.

Było oczywiste, że ten podejrzany osobnik zamierzał się tu zatrzymać, dopóki Anielka nie zostanie uniewinniona bądź osądzona. Tak, ten Rosjanin, który skradł tożsamość polskiemu szlachcicowi i przyczynił się do zesłania go na daleką Syberię, był z pewnością niebezpieczny. To na cmentarzu San Michele w Wenecji Szymon Aronow odkrył przed Morosinim straszną prawdę dotyczącą tego groźnego człowieka. Fiodor Orczakow, .gdyż tak brzmiało prawdziwe nazwisko „Solmańskiego", był zaprzysiężonym wrogiem synów Izraela, sadystycznym katem w czasie pogromu w Niżnim Nowogrodzie w roku 1882. Wszelkimi sposobami starał się odzyskać kamienie z pektorału, jak i sam pektorał; nie tylko z miłości do pieniędzy, ale również z nienawiści do Szymona Aronowa, człowieka, który ośmielił się prowadzić walkę przeciw niemu samemu, jak i przeciw jego niebezpiecznym przyjaciołom, których Kulawy nazywał Czarnym Zakonem. Do tej pory fałszywy Solmański nie wiedział jeszcze o roli, jaką w poszukiwaniu zaginionych kamieni odgrywał Morosini. Widział w nim jedynie ostatniego właściciela szafiru, poszukującego skradzionego klejnotu rodowego, i znawcę kamieni, trochę niebezpiecznego z powodu uczucia, jakim darzył Anielkę. Jednak Aronow przestrzegł Morosiniego, że jeśli stanie Solmańskiemu na drodze, interesując się pozostałymi, brakującymi kamieniami z pektorału, fałszywy hrabia nie zawaha się podkreślić na czerwono nazwiska Aida na liście osób, których należy się pozbyć.

Jednak taka perspektywa nie zniechęciła księcia antykwariusza, który nigdy się nie cofał przed niebezpieczeństwem. A teraz miał w dodatku pewność, że Solmański albo zlecił zabójstwo jego matki, księżnej Izabeli, albo sam się go dopuścił.

Na razie Aldo mógł się zająć obserwacją hrabiego i to go w zupełności satysfakcjonowało. Nie zamierzał pokazać się nieprzyjacielowi, z pewnością zaskoczonemu nieoczekiwanym zgonem zięcia.

Aldo zostawił Solmańskiego w hotelu, zapalił papierosa i kazał szoferowi zawieźć się do Ritza.

Rozdział trzeci

Trzy prawdy

Więzienie w Brixton wybudowano w roku 1830. Osadzano w nim oskarżonych oczekujących na proces. Nie było to miejsce przyjemne. Ze starych kamieni sączyły się smutek i wilgoć. Po przejściu wszystkich formalności Morosini zanurzył się w tej niepokojącej atmosferze aż do momentu, kiedy wprowadzono go do rozmównicy przypominającej oszkloną szafkę i kazano poczekać.

Kiedy pojawiła się lady Ferrals eskortowana przez kobietę, którą jedynie spódnica i brak wąsów różniły od żandarma, Aldo poczuł, że serce podskoczyło mu do gardła. W tej ponurej scenerii Anielka w skromnej, czarnej sukience, która podkreślała blask jej blond włosów, wyglądała jeszcze piękniej. Ale nie przypominała dawnej Anielki.

Wyglądała, jakby uleciało z niej życie. Z bladą twarzą, złocistymi włosami i oczami przypominała figurkę chryzelefantynową*, które z sukcesem tworzył rzeźbiarz Chiparus.

   * Chryzelefantyna - technika rzeźbiarska z zastosowaniem kości słoniowej, złota i innych drogich materiałów, jak np. kamienie szlachetne (przyp. red.).

Była równie wyprostowana i równie chłodna. Widok odwiedzającego nie zapalił żadnej iskierki w jej spojrzeniu. Usiadła z drugiej strony stołu, podczas gdy strażniczka zatrzymała się za szybą.

- To pan? - zapytała. - Co pan tutaj robi? Jej ton wskazywał, że nie jest mile widziany.

- Chciałem się dowiedzieć, czy mógłbym jakoś pomóc.

- Źle mnie pan zrozumiał. Pytałam, skąd wziął się pan w Londynie.

- Chociaż dowiedziałem się o tragicznej śmierci pani męża, nie przyjechałem z tego powodu. Udałem się do Szkocji, aby uczestniczyć w pogrzebie starego przyjaciela, i to w Inverness przeczytałem w jednej z gazet...

- .. .że zabiłam Eryka. Niech się pan nie boi tych słów. Jest mi to obojętne.

Dała znak, aby usiadł na krześle stojącym przy stole naprzeciw niej.