Выбрать главу

Zamierzał mówić dalej, ale Vidal-Pellicorne powstrzymał go gromkim stwierdzeniem:

- To jest normalne, ty uparty włoski ośle! Ten człowiek jest policjantem i do tego wysokiej rangi! Służy swojemu krajowi i musi przestrzegać prawa.

- I ty to nazywasz przestrzeganiem prawa? Pozostawić na wolności brytyjską kryminalistkę, a zamknąć w więzieniu niewinną i nieszczęsną dziewczynę, której jedyną winą okazuje się fakt, że jest Polką, jak ty jesteś Francuzem, a ja Włochem! Nawet jeśli wykrzyczymy mu całą prawdę, nie będzie nas słuchał. Tacy właśnie są Anglicy!

- Śledztwo policyjne toczy się tak samo w Paryżu, Rzymie czy Wenecji, powinieneś to wiedzieć. Więc przestań się rzucać!

- Nie rzucam się, tylko jestem wstrząśnięty, że zostaliśmy potraktowani w taki sposób. A chciałeś, żebym mu opowiedział o maszynie do lodu. Wziąłby mnie za szaleńca.

- Wcale nie chciałem, abyś mu o tym opowiadał. Wiesz, że ta historia wydaje mi się nieprawdopodobna.

- Nie taka nieprawdopodobna. Udowodnię ci to!

- Boże, litości!

Tej nocy Aldo nie wyrzekł już żadnego słowa. Chyba po raz pierwszy w życiu obraził się, ale ponieważ zbliżała się już godzina trzecia, Adalbert nie przejął się tym zbytnio, gdyż chciało mu się spać, a nie rozmyślać o złym humorze przyjaciela. Był tylko zaskoczony, że Aldo tak szybko powrócił do przemyśleń na temat lady Ferrals. Włosi, kiedy kierowali się sercem, stawali się nieprzewidywalni! * * *

Było parę minut po dziewiątej, kiedy następnego ranka taksówka zawiozła Morosiniego przed Muzeum Wiktorii i Alberta. Otwierało swoje podwoje dopiero o dziesiątej, ale książę uznał, że miejsce to będzie doskonałym alibi, jeśli ten zbir ze Scotland Yardu zamierzał deptać mu po piętach. Cóż bardziej naturalnego dla wykształconego wenecjanina niż wizyta w muzeum i podziwianie włoskich rzeźb?

Naturalnie nie udało mu się tam wejść, więc odegrawszy rolę zniecierpliwionego turysty, nerwowo spoglądającego na zegarek, krokiem spacerowym skierował się do pobliskiego kościoła w stylu włoskiego renesansu, gdzie spodziewał się spotkać Wandę.

Ponieważ nigdy wcześniej tutaj nie był, przepych panujący wewnątrz bardzo go zaskoczył; całe wnętrze wyłożono różnokolorowymi marmurami. A że kościółek należał do niewielkich, a o tej porze także pustawych, szybko dostrzegł tę, której szukał: klęczała i przyjmowała komunię. Zmówił więc krótką modlitwę, a następnie usiadł przy marmurowej figurze apostoła, oczekując na zakończenie mszy, co wkrótce nastąpiło. Aldo musiał jednak uzbroić się w cierpliwość, gdyż Wanda, pochylona nad modlitewnikiem, odmawiała pacierz za pacierzem. W końcu podniosła się i udała po świecę, którą zapaliła przed Pietą, w pobliżu miejsca, gdzie czekał na nią Morosini. Dostrzegł, że kobieta płacze, a ponieważ nikt inny nie modlił się przed szacowną kopią dzieła Francesca Francii, podszedł bliżej. Kolejna msza rozpoczynała się w drugiej części kościoła, więc było to idealne miejsce do przeprowadzenia rozmowy.

Na widok Aida Wanda wydała okrzyk zaskoczenia i skierowała w jego stronę twarz zalaną łzami. Poczuł, że ogarnia go niepokój.

- Co się dzieje, pani Wando? - spytał z troską w głosie. - Czy ma pani jakieś złe wieści o lady Ferrals? Niech pani tutaj usiądzie - dodał, wskazując na ławeczkę między murem i konfesjonałem. - Tu możemy spokojnie porozmawiać.

Pozwoliła się poprowadzić, być może w głębi duszy zadowolona, że spotkała życzliwą osobę. Zycie w domu zmarłego pana Eryka, i to w obecności przepełnionego nienawiścią sekretarza, nie było chyba zbyt różowe. Kiedy usiadła, chwycił ją za rękę, czując jej chłód poprzez rękawiczkę.

- Proszę mi wszystko opowiedzieć. Wie pani przecież, że może mi zaufać i że chciałbym pomóc Anielce.

- Wiem o tym, książę, i cieszę się, że pana spotkałam. Mój biedny aniołek! Jest taka nieszczęśliwa! Coraz gorzej znosi to wstrętne więzienie, a kiedy wczoraj poszłam ją odwiedzić, była bardzo blada, jej piękne oczy były zaczerwienione od łez, a jej biednym, drobnym ciałkiem wstrząsały dreszcze. Popada w jakąś chorobę, jestem tego pewna! Niech pan tylko pomyśli: zamknięta w czterech ścianach, za strasznymi kratami, zza których może dostrzec jedynie kawałek szarego nieba, ona, która nie może żyć bez powietrza i zieleni! Ona ginie, książę, ona ginie i być może umrze, zanim zostanie osądzona!

I Wanda ponownie zaczęła płakać, przerywając szlochy inwokacjami do Najświętszej Panienki i do jakichś polskich świętych. Domyślając się, że ten potok słów i łzy przynoszą jej ulgę, Aldo postanowił przeczekać burzę. Dobrze wiedział, że Anielka dokonała niewłaściwego wyboru, wyobrażając sobie, że więzienie może być dla niej schronieniem. Była zbyt młoda, aby wiedzieć, że tego rodzaju pułapka raz zamknięta, nie otwiera się tak łatwo.

- Nie sądzi pani, że czas najwyższy, aby Władysław Wosiński się ujawnił? I odegrał rolę bohatera? Na co czeka? Czy na to, by sędziowie założyli peruki i włożyli czerwone togi, aby zdecydować, czy Anielka ma być powieszona, czy nie? Jeśli pani ją kocha i ma chociaż cień przypuszczenia, gdzie ukrywa się Władysław, proszę mi to powiedzieć, bo wkrótce może być za późno!

- Ale ja nie wiem, gdzie on jest. Przysięgam na Najświętszą Panienkę. Dlatego bardzo się boję. Gdybym wiedziała, zaraz poszłabym do niego i opowiedziała, jak mój mały aniołek cierpi, bo on się tego chyba nie domyśla. Gazety przestały o tym pisać i Władysław pewnie myśli, że policja kontynuuje śledztwo. Więc woli pozostać w ukryciu.

- Przecież to bzdura! Chyba rozumie, że jeśli policja ma już jakiegoś domniemanego winowajcę, zadaje sobie znacznie mniej trudu, aby szukać innego! A tak a propos, lady Ferrals spotkała się już chyba ze swoim nowym obrońcą? Czy jest z niego zadowolona?

- Mówiła, że jest bardzo zręczny, ale i surowy. Zarzuca ją gradem pytań.

- A co robi książę Solmański? Czy on również czeka na pomoc z niebios? Mówiono mi, że długo się modlił po porwaniu córki w dniu jej ślubu.

- Jest wściekły! Ale w niczym nie pomógł mojemu biednemu aniołkowi. Tylko raz odwiedził ją w Brkton i bardzo źle ją potraktował. Obrzucił ją stekiem obelg, zarzucając, że zachowała się jak głupia. Zadawał wiele pytań. Chciał się dowiedzieć, gdzie jest jej ukochany.

Znając pochodzenie tego fałszywego polskiego księcia i powód, dla którego wydał córkę za Ferralsa, Morosini nie wątpił ani przez chwilę w to, co opowiadała Wanda. Solmański musiał być wściekły, że powrót studenta rewolucjonisty pokrzyżował jego pokrętne, ale misterne plany. W czasie spotkania w Wenecji Szymon Aronow przepowiedział śmierć Ferralsa, która była konieczna, aby Solmański mógł położyć łapę na majątku zięcia. Ale nie przyszło mu na myśl, że Anielka mogłaby być z tego powodu podejrzana.

- Ma rację, że o to pytał. Przecież musi ratować córkę. Pozwólmy mu więc działać i zastanówmy się, co my możemy zrobić.

Wanda podniosła w stronę Piety zapłakane oczy i złożyła dłonie w błagalnym geście.

- Jakie to wszystko straszne! Przenajświętsza Panienko, nie możemy nic zrobić.

- Ależ możemy! Właśnie po to przyszedłem tutaj dziś rano. Musi mi pani pomóc wejść do domu Ferralsów. Chcę przeszukać gabinet sir Eryka.

- Chce pan wejść do domu? - szepnęła przestraszona Wanda. - To niemożliwe! Sutton nigdy się na to nie zgodzi!

- Nie będziemy go pytać o zgodę. No, przecież to nie jest takie trudne. Wszystko, o co proszę, to żeby następnej nocy drzwi kuchenne nie zostały zamknięte. Musi mi pani również powiedzieć, gdzie znajduje się gabinet i pokój Suttona. Muszę poznać zwyczaje służby i jej rozkład zajęć, aby nie natknąć się na nikogo. Dodam, że życie Anielki zależy być może od tego, co znajdę.