Выбрать главу

- Jesteś ranny? - krzyknął, torując sobie drogę. - Nie, chodź tutaj!

Krzyk, który wcześniej usłyszał, był ostatnim odgłosem, jaki wydała lady Mary. Leżała na rozpostartym, czarnym futrze, w pozie pełnej gracji, z wymykającymi się spod toczka blond włosami okalającymi jej twarz. Kula trafiła ją w czoło, tworząc mały, czerwony punkcik. Nawet po śmierci na jej twarzy błąkał się lekki uśmiech. Być może dlatego, że we wgłębieniu rozwartej dłoni połyskiwał diament, dla którego zdobycia była gotowa poświęcić wszystko...

Aldo przyklęknął przy zwłokach i pochylił się, aby zabrać kamień, który przyniósł śmierć po raz kolejny.

- Nie dotykaj go! - powiedział Adalbert, kładąc delikatnie dłoń na jeszcze szeroko otwartych, szarych oczach zmarłej. - Już dokonałem zamiany... Ten kamień jest fałszywy...

Na zewnątrz policja lokalna, dowodzona przez pułkownika Courtneya upoważnionego przez komisarza Warrena, i służba zamkowa zatrzymały bandytów oraz ich przywódcę, niejakiego Yuan Yena, syna zmarłego Yuan Changa, podczas gdy w pobliżu, tuż koło samochodu lord Desmond Killrenan zbierał gorączkowo worki ze swoimi skarbami, na przemian śmiejąc się i płacząc, i nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co dzieje się wokół niego. Nie przerwał pracy nawet wtedy, gdy pojawił się Morosini, aby powiedzieć, że jego żona została zabita... Dla niego liczyły się tylko cenne jaspisy, których o mało nie utracił.

Rezygnując więc z wyrwania go ze stanu szczęśliwości, Aldo zwrócił się do Warrena:

- Czyżby oszalał?

- Moim zdaniem, jeśli jeszcze nie oszalał, to jest już na dobrej drodze...

* * *

Dzień przed wyjazdem do Wenecji obaj przyjaciele zaprosili Warrena na kolację do restauracji Trocadero, ale on oświadczył bez ogródek, że wolałby zjeść w spokoju jakieś dania przygotowane przez Teobalda, niż być przez cały wieczór pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń klientów restauracji. Tak więc zasiedli przy pysznym pasztecie z truflami i kurze Valee d'Auge, aby porozmawiać o ostatnich wydarzeniach.

Tragiczna śmierć lady Mary skłoniła Scotland Yard, po konsultacjach z wyższymi władzami, do utajnienia roli, którą odegrała w zabójstwie jubilera Harrisona. Skradziony kamień został przy niej znaleziony i nie zadano sobie trudu, aby zastanawiać się, w jakich okolicznościach się tam znalazł. Ważne, że honor policji został uratowany, a o wszystkim poinformowany król nie wyraził zgody, aby klejnot został ponownie wystawiony na aukcję; był przyczyną zbyt wielu dramatów i skandali. Odkupił Różę Yorku od spadkobierców Harrisona i znalazła się ona w Londyńskiej Wieży wśród klejnotów Korony. Dzięki przezorności Adalberta, który zamknął sekretne pomieszczenie lorda Desmonda, zanim pojawiła się policja, o istnieniu prawdziwego i fałszywego diamentu wiedzieli tylko Morosini, Vidal-Pellicorne oraz oczywiście Szymon Aronow. Nie trzeba było obawiać się prawowitego właściciela prawdziwego klejnotu, gdyż z powodu obłędu musiał zostać umieszczony w jednej z luksusowych klinik psychiatrycznych, bardzo drogich i mało znanych szerszej publiczności, gdzie mógł mieszkać w otoczeniu ukochanych jaspisów aż do powrotu do zdrowia - co wydawało się raczej mało prawdopodobne - lub do czasu, gdy Bóg wezwie go do siebie. Jego majątek znalazł się pod zarządem sądowym.

- Old Bailey traci w nim wyśmienitego adwokata - podsumował Gordon Warren, ogrzewając w dłoniach kryształową szklaneczkę, w której znajdował się wyśmienity trunek w kolorze karmelu. - Mam nadzieję, że przed wyjazdem lady Ferrals pomyślała, by uregulować jego wysokie honorarium.

- Przecież nie wyjechała daleko - stwierdził Aldo, napełniając szkło. - Devon nie znajduje się na końcu świata...

Oczy pterodaktyla zwęziły się.

- To prawda, Devon nie jest daleko, ale kiedy przepłynie się Ocean Atlantycki, można już mówić o dużej odległości.

- Ocean Atlantycki? Czyżby wybierała się do Ameryki?

- Jedzie, aby poznać bratową. Niech mi pan nie mówi, że nie zadzwoniła do pana lub przynajmniej nie skreśliła paru słów? To nie byłoby eleganckie, zważywszy na to, co pan dla niej zrobił.

Aldo zapalił papierosa, a jego towarzysze mogli stwierdzić, że jego ręka lekko drży, chociaż głos pozostał chłodny i opanowany.

- Dowiaduję się o tym od pana... Oczywiście jest mi z tego powodu przykro, ale proszę być pewnym, że nie spodziewałem się żadnych dowodów wdzięczności...

- Nawet zwyczajnego podziękowania? Cóż za wielkopańskie maniery! To rzadkość, aby służyć damie jak dawni rycerze, jedynie dla pięknego gestu.

- Niech pan sobie ze mnie nie kpi, komisarzu Warren! Jedna rzecz mnie zastanawia: ten pośpiech w opuszczeniu Anglii. To dobrze, że chce poznać świeżo upieczoną bratową, ale podróż morska w grudniu nie ma w sobie niczego przyjemnego. Czy nie mogłaby poczekać do wiosny?

- Zdarza się, że huragany wiosenne są silniejsze niż zimowe - zauważył Adalbert - ale może ten pośpiech narzuca jej hrabia Solmański? Może Devon leży, według niego, zbyt blisko Londynu? Szczególnie po samobójstwie Sally?

W istocie, nazajutrz po wypuszczeniu z więzienia jej pani, Sally Penkowski otruła się weronalem. W liście, który pozostawiła, młoda pokojówka informowała, iż nie może żyć bez Władysława Wosińskiego, którego bardzo kochała. Wyznała również, że złożyła fałszywe zeznania w nadziei, że uwolni go od podejrzeń policji, i prosiła Boga o wybaczenie. Wywołało to duże poruszenie, tym bardziej że gazety jeszcze podsycały tę gorącą atmosferę. Oczywiście lady Ferrals została uznana za niewinną, ale zaczęto ją postrzegać, jako kobietę fatalną, która przynosi śmierć. Nawet Aldo był pod wrażeniem tej historii.

- Jest pan bliski prawdy - powiedział komisarz, uśmiechając się lekko do archeologa - ale ja raczej sądzę, że chce oddalić córkę od spraw związanych z samobójstwem tego Polaka.

- Czyżby Wanda miała rację? Ona przez cały czas go kochała? - zapytał Aldo, czując nieprzyjemne ukłucie w sercu.

- Trudno mi coś na ten temat powiedzieć, ale nie kryję, że jego śmierć mnie zastanawia. Na pozór wszystko było w porządku: nie znaleziono żadnych śladów w pokoju w Whitechapel i spowiedź była napisana jego ręką. Przecież sprawdziliśmy charakter jego pisma. Poza tym na jego ciele nie było żadnych oznak przemocy, a jednak...

- Jeśli miał pan wątpliwości - powiedział Adalbert - to czemu nie przedstawił ich pan w sądzie?

- Wtedy nie miałem jeszcze żadnych wątpliwości. Ogarnęły mnie dopiero, gdy zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać. Poinformowano mnie również, że hrabia Solmański pojawił się wcześniej dwa lub trzy razy w Whitechapel.

- My też go tam widzieliśmy, ale był w towarzystwie księdza, więc nie wydało nam się to niepokojące. W każdym razie trudno mi sobie wyobrazić, jakby można powiesić młodego, silnego chłopaka bez wcześniejszego zabicia go lub chociaż ogłuszenia.

- Jeszcze nie wiem, ale muszę to wyjaśnić. Jestem jak angielski buldog. Jeśli coś raz chwycę, to już nie wypuszczę.

- Przede wszystkim trzeba by znaleźć dowody winy Solmańskiego - stwierdził Aldo. - Chociaż człowiek, który brał udział w pogromie Żydów w Niżnym Nowogrodzie w roku 1882, jest zdolny do wszystkiego.

- Skąd pan o tym wie?

Morosini zrobił wymijający gest, jakby zakazując zadawania mu dalszych pytań na ten temat, ale po chwili dodał:

- Wtedy nie nazywał się jeszcze Solmański, lecz Orczakow...

- Bardzo interesująca informacja, która może być przydatna w naszych dalszych poszukiwaniach w dzielnicy żydowskiej! Wie pan może jeszcze coś więcej?

- Niestety nie, ale jeśli uda się panu któregoś dnia go unieszkodliwić, nie będę go opłakiwał, podobnie jak niektórzy z moich przyjaciół! - dorzucił, mając na myśli Szymona Aronowa.