Выбрать главу

Projekt pochłonął setki tysięcy dolarów i niewiele dawał, ale Saul go nie zarzucał.

— Nicki z księgowości mówi, że zostały nam może trzy miesiące — rzuciła Kim bez ostrzeżenia, odstawiając kubek i uśmiechając się sztywno do Kaye. — Czy to prawda?

— Pewnie tak — odparła Kaye. — Trzy lub cztery. Chyba że zostaniemy partnerem Eliawy. Będzie to dostatecznie rajcowne, aby dać trochę nowego kapitału.

— Akurat — powiedziała Kim. — W zeszłym tygodniu odrzuciłam ofertę Procter & Gamble.

— Mam nadzieję, że nie spaliłaś za sobą mostów.

Kim pokręciła głową.

— Podoba mi się tutaj, Kaye. Wolę pracować z tobą i Saulem niż z prawie każdym innym. Nie staję się jednak coraz młodsza i chodzi mi po głowie bardziej ambitna praca.

— Jak nam wszystkim — stwierdziła Kaye.

— Jestem dość bliska leczenia dwukierunkowego — powiedziała Kim, podchodząc do akrylowej szyby. — Uzyskałam związek genetyczny endotoksyn z adhezynami. Cholerae przyczepiają się do naszych drobnych jelitowych komórek śluzowych i zmuszają je do picia. Ciało opiera się, wydalając błony śluzowe. Stąd rzadkie biegunki. Jestem w stanie stworzyć faga przenoszącego gen, który w bakteriach cholery przerywa produkcję fimbrii. Choć będą mogły wytwarzać toksyny, to nie fimbrie, a zatem nie zdołają łączyć się z komórkami śluzu w jelitach. Dostarczamy kapsułki z fagami do obszarów zarażonych cholerą, i już po wszystkim. Możemy je stosować nawet w programach leczenia wodą. Sześć miesięcy, Kaye. Jeszcze tylko sześć miesięcy i będziemy mogli przekazać lek do Światowej Organizacji Zdrowia po siedemdziesiąt pięć centów za dawkę. Zaledwie czterysta dolarów na całe zakłady oczyszczania wody. Przy bardzo skromnym zysku można co miesiąc ratować kilka tysięcy osób.

— Ciekawe — powiedziała Kaye.

— Po co wyznaczać na wszystko terminy? — Spytała Kim miękko, dolewając sobie herbaty.

— Twoja praca nie zostanie zmarnowana. Jeśli padniemy, zabierzesz ją z sobą. Przejdziesz do innej spółki. I weźmiesz myszy. Proszę.

Kim roześmiała się, potem skrzywiła.

— To z twojej strony nierozsądna szczodrość. Co z tobą? Zamierzasz postawić wszystko na jedną kartę i zostać z długami, albo ogłosić bankructwo i zacząć pracować dla Squibb? Łatwo znajdziesz posadę, Kaye, zwłaszcza jeśli się zgłosisz, zanim przeminie sława. Ale co z Saulem? Ta spółka to cale jego życie.

— Mamy różne opcje — odparła Kaye.

Zmartwiona Kim opuściła kąciki ust. Położyła dłoń na ramieniu Kaye.

— Wszyscy znają jego cykle — powiedziała. — Czy ta niepewność wpływa na niego?

Kaye na te słowa na wpół się wzdrygnęła, na wpół obruszyła, jakby otrząsając się z wszystkich przykrości.

— Nie mogę mówić o Saulu, Kim. Wiesz o tym.

Kim wzniosła ręce ku niebu.

— Chryste, Kaye, może powinnaś wykorzystać całą tę sławę na zwrócenie uwagi na spółkę, poszukiwanie funduszy. Zapewnienie nam jeszcze roku…

Kim miała bardzo małe pojęcie, jak działa biznes. Pod tym względem była nietypowa; większość badaczy zajmujących się biotechnologią w prywatnych przedsiębiorstwach bardzo interesuje się prowadzeniem interesów. Nie ma franków, nie ma potwora Frankensteina, usłyszała od jednego z kolegów.

— Nie zdołamy nikogo przekonać, aby wsparł nasz wniosek o fundusze publiczne — tłumaczyła. — SHEVA nie ma nic wspólnego z EcoBacter, w każdym razie nie teraz. A cholera to zmartwienie Trzeciego Świata. Nie rajcuje, Kim.

— Czyżby? — Kim pomachała rękoma z oburzeniem. — A co u diabła rajcuje dzisiaj wielki, stary świat biznesu?

— Sojusze, wielkie zyski i wartość giełdowa — odparła Kaye.

Wstała i postukała palcami w plastikową szybę blisko jednej z klatek z myszami. Myszy w środku wspinały się na ścianę i węszyły, kręcąc noskami. Poszła do Laboratorium nr 6, gdzie prowadziła większość badań. Prace nad bakteriocyną miesiąc temu przekazała kilku stażystom po doktoracie z Laboratorium nr 5. Z tego laboratorium korzystali teraz asystenci Kim, ale pojechali na konferencję do Houston i pomieszczenia były zamknięte, a światła zgaszone.

Gdy nie zajmowała się antybiotykami, jej ulubionym przedmiotem badań były kultury Henie 407, pochodzące z komórek jelitowych; korzystała z nich podczas żmudnych dociekań nad różnymi aspektami genomu ssaków i poszukiwań potencjalnie czynnego HERV. Saul ją do tego zachęcał, może niemądrze; mogłaby skupić się wyłącznie na badaniach bakteriocyny, ale Saul zapewniał ją, że ma złoty dotyk. Czego się tylko tknie, przyniesie to spółce korzyść.

A teraz zdobyła mnóstwo sławy, ale zero pieniędzy.

Przemysł biotechnologiczny w najlepszym razie nie zapomina. Może po prostu ona i Saul nie mają tego, co potrzeba.

Usiadła na środku laboratorium na obrotowym krześle, które jakoś straciło kółko. Przechyliła się w bok, z rękoma na kolanach i łzami spływającymi po policzkach. Uparty głosik z tyłu głowy powiedział jej, że tak dłużej być nie może. Ten sam głos stale ją ostrzegał, że dokonuje złych wyborów w życiu osobistym, ale nie potrafiła sobie wyobrazić, jak mogłaby postąpić inaczej. Saul mimo wszystko nie był jej wrogiem; daleko mu było do brutalnego czy agresywnego faceta, padł po prostu ofiarą tragicznej nierównowagi biologicznej. Jego miłość do niej pozostawała czysta.

Łzy wywołał w niej zdradziecki głos wewnętrzny, który przekonywał, że powinna wygrzebać się z tego bagna, rzucić Saula, zacząć od początku; nie będzie lepszej pory. Może dostać pracę w laboratorium uniwersyteckim, wystąpić o fundusze na odpowiadający jej czysty projekt badawczy, porzucić ten przeklęty i zbyt dosłowny wyścig szczurów.

Saul był jednak taki kochany, taki dobry, gdy wróciła z Gruzji. Najgorsze załamania Saula były próbami jej granic. Po jego próbach samobójczych — dwóch — była wyczerpana i rozgoryczona, bardziej, niż chciała to przyznać. Snuła fantazje o innych mężczyznach, spokojnych i normalnych, bliższych jej wiekiem.

Kaye nie wspomniała nigdy Saulowi o tych marzeniach, pragnieniach; zastanawiała się, czy sama nie powinna pójść do psychiatry, ale odrzuciła ten zamiar. Saul wydal na psychiatrów dziesiątki tysięcy dolarów, przeszedł pięć terapii lekami, przeżył całkowity zanik funkcji seksualnych i tygodnie niemożności jasnego myślenia. Cudowne leki na niego nie działały.

Co im zostanie, co jej zostanie z zapasów, jeśli fala znowu się odwróci i straci Dobrego Saula? Bycie przy Saulu w złych czasach zużyło już inne jej rezerwy — rezerwy duchowe, zyskane w dzieciństwie, kiedy słyszała od rodziców: Odpowiadasz za swoje życie, swoje postępowanie. Bóg obdarzył cię pewnymi talentami, pięknymi narzędziami…

Wiedziała, że jest dobra; kiedyś była samodzielna, silna, skupiona na sobie, i pragnęła poczuć się taka znowu.

Saul miał pozornie zdrowe ciało, takąż inteligencję i bystry umysł, a jednak się zdarzało, że nie z własnej winy nie potrafił panować nad swym życiem. Co wówczas sądził o Bogu i niewysłowionej duszy, o swoim ja? W jakże dużym stopniu sądy takie mogły być wypaczane substancjami chemicznymi…

Kaye nigdy nie znała się zbytnio na Bogu, na wierze; sceny zbrodni w Brooklynie nadwerężyły jej ufność we wszelkiego rodzaju religie bajkowe; nadwerężyły, a potem zmiotły.

Ostatnią jednak z duchowych mrzonek, ostatnią nitką wiążącą ją ze światem ideałów, było przekonanie, że może panować nad swym postępowaniem.

Usłyszała, że ktoś wchodzi do laboratorium. Włączyła światło. Zepsute krzesło zaskrzypiało, gdy się odwracała. To Kim.