— Właściwie dla Zespołu Specjalnego ds. Heroda, i Marka Augustine’a — poprawiła ją Kaye.
— Znam Marka. Umie dzielić się władzą. Będziesz pracować dla Christophera. Bystry chłopiec. — Cross ciągnęła, jakby rozmawiały o uprawianiu ogródka. — Zamierzamy zorganizować światowej klasy zespół badawczy zajmujący się herodem. Pragniemy znaleźć sposób leczenia, może nawet lekarstwo. Zapewnimy specjalistyczną kurację wszystkim szpitalom amerykańskim, ale nikomu nie sprzedamy zestawu. Mamy infrastrukturę, na Boga, mamy finanse… Współpracujemy z CDC, będziesz mogła zostać jednym z naszych przedstawicieli w HHS i NIH. Będzie to coś w rodzaju programu Apollo, z współpracą rządu i przemysłu na wielką skalę, ale tym razem pozostaniemy wszędzie tam, gdzie wylądujemy. — Cross przesunęła się na kanapie, aby spojrzeć na Kushner. — Moja propozycja dla ciebie jest nadal aktualna, Judith. Chcę, abyście obie pracowały dla nas.
Kushner zachichotała prawie jak dziewczynka.
— Nie, dziękuję, Marge. Za stara ze mnie kobyła, aby dać sobie założyć nową uprząż.
Cross pokręciła głową.
— To nie żart, zapewniam.
— Naprawdę nie jestem gotowa na podwójne obowiązki — powiedziała Kaye. — Jeszcze nawet nie zaczęłam pracy w Zespole Specjalnym.
— Dziś po południu jestem umówiona z Markiem Augustine’em i Frankiem Shawbeckiem. Jeśli zechcesz, możesz polecieć ze mną do Waszyngtonu. Spotkamy się z nimi razem. Ty też jesteś zaproszona, Judith.
Kushner pokręciła głową, lecz tym razem jej śmiech był wymuszony.
Kaye kilka chwil siedziała w milczeniu, patrząc na swe splecione mocno ręce, knykcie i paznokcie na przemian białe i różowe, gdy ściskała i rozluźniała palce. Wiedziała, co odpowie, ale chciała usłyszeć od Cross coś więcej.
— Nigdy nie będziesz się musiała martwić o fundusze, o nic potrzebnego do pracy — powiedziała Cross. — Umieścimy to w twoim kontrakcie. Jestem ciebie pewna.
Ale czy ja chcę być klejnotem w twojej koronie, królowo? — Zastanawiała się Kaye.
— Polegam na intuicji, Kaye. Kazałam już ciebie sprawdzić moim ludziom z kadr. Uważają, że najwięcej dokonasz w następnych dziesięcioleciach. Pracuj z nami, Kaye. Żadne twoje dokonanie nie zostanie zaniedbane ani zlekceważone.
Kushner roześmiała się znowu, a Cross uśmiechnęła do nich obu.
— Chcę opuścić ten dom najszybciej, jak zdołam — powiedziała Kaye. — Do Atlanty pojadę dopiero w przyszłym tygodniu… Szukam tam teraz mieszkania.
— Poproszę moich ludzi, aby się tym zajęli. Znajdziemy coś ładnego w Atlancie lub Baltimore, gdziekolwiek zamieszkasz.
— O Boże. — Kaye lekko się uśmiechnęła.
— Wiem, że coś jeszcze jest dla ciebie ważne. Ty i Saul dużo pracowaliście w Gruzji. Mogę znaleźć dojścia, aby to uratować.
— Chciałabym mocno rozszerzyć badania nad terapią fagową. Sądzę, że zdołam namówić Tbilisi do wycofania nacisków politycznych. Wszystko to bardzo śmieszne — garść amatorów próbujących coś załatwić.
Cross położyła rękę na jej ramieniu i lekko je ścisnęła.
— Chodź teraz ze mną, polecimy do Waszyngtonu, spotkamy się z Markiem i Frankiem, z każdym, z kim tylko zechcesz porozmawiać, zorientujesz się trochę. Decyzję podejmiesz za kilka dni. Jeśli chcesz, poradź się swego adwokata. Damy ci nawet szkic kontraktu. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, zostaniesz w CDC, bez pretensji i urazy.
Kaye obróciła się do Kushner i na twarzy swej mentorki zobaczyła tę samą minę co wówczas, gdy powiedziała jej, że wychodzi za Saula.
— Jakie są ograniczenia, Marge? — Spytała Kushner spokojnie, składając ręce na podołku.
Cross rozsiadła się i zacisnęła usta.
— Nic nadzwyczajnego. Osiągnięcia naukowe idą na konto zespołu. Dział kadr spółki organizuje wszystkie informacje dla prasy i sprawdza zawczasu wszystkie artykuły przekazujące jakiekolwiek informacje. Żadnych fochów primadonny. Nagrody finansowe są przydzielane w postaci bardzo szczodrych tantiem. — Splotła teraz ręce. — Kaye, twój prawnik jest już starszawy i nie bardzo się orientuje w tych sprawach. Judith na pewno może polecić ci lepszego.
Kushner kiwnęła głową.
— Polecę bardzo dobrego… Jeśli Kaye poważnie rozważa twoją propozycję. — Głos miała trochę spięty, zdradzający rozczarowanie.
Nie nawykłam, aby zalecano się do mnie, przynosząc tylko pudełka czekoladek i bukiety róż, możesz mi wierzyć — powiedziała Kaye, patrząc na narożnik dywanu za stolikiem do kawy.
— Zanim podejmę decyzję, chciałabym się dowiedzieć, czego Zespół Specjalny oczekuje ode mnie.
— Jeśli wejdziesz ze mną do gabinetu Augustine’a, będzie wiedział, czego chcę. Myślę, że się zgodzi.
Kaye zaskoczyła siebie, mówiąc:
— W takim razie polecę z tobą do Waszyngtonu.
— Zasługujesz na to, Kaye — stwierdziła Cross. — I potrzebuję ciebie. Nie wybieramy się do lunaparku. Potrzebuję najlepszych badaczy, najlepszej zbroi, jaką można dostać.
Na dworze śnieg padał dużo mocniej. Kaye dostrzegła, że kierowca Cross wsiadł do samochodu i rozmawia przez komórkę. Zupełnie inny świat, taki szybki, zaaferowany, powiązany, dający tak mało czasu na myślenie.
Może tego właśnie potrzebowała.
— Zadzwonię to tego adwokata — powiedziała Kushner. Potem do Cross: — Chciałabym parę minut pogadać z Kaye w cztery oczy.
— Oczywiście — odparła Cross.
W kuchni Judith Kushner chwyciła Kaye za łokieć i popatrzyła na nią ze skupieniem i mocą, jakie rzadko było u niej widać.
— Pojmujesz, na co się zanosi — powiedziała.
— Na co?
— Będziesz figurantką. Połowę czasu będziesz spędzała w wielkich gabinetach, rozmawiając z ludźmi o miłych uśmieszkach, którzy w twarz będą ci mówić, co tylko zechcesz usłyszeć, a potem szydzić za plecami. Będą cię nazywali pieskiem Marge, łaskawie przygarniętym.
— Och, czyżby — odparła Kaye.
— Będziesz myślała, że dokonujesz wielkich rzeczy, a pewnego dnia zrozumiesz, iż cały czas robiłaś tylko to, czego chce ona, nic więcej. Uważa, że ten świat jest jej, że działa według jej zasad. Wtedy ktoś przyjdzie i cię uratuje, Kaye Lang. Nie wiem, czy zawsze będę to ja. Dla twojego dobra mam nadzieję, że nie będzie to ktoś taki, jak Saul.
— Doceniam twoją troskę. Dziękuję ci — powiedziała Kaye spokojnie, ale ze śladami sprzeciwu. — Ja też polegam na intuicji, Judith. A ponadto chcę się dowiedzieć, co jest z herodem. To nie będzie tanie. Chyba ma rację co do CDC. A jeśli zdołamy… Dokończyć naszą pracę z Eliawą? Dla Saula. Dla pamięci o nim.
Kushner rozluźniła się i oparła o ścianę, kręcąc głową.
— W porządku.
— Robisz z Cross diablicę — powiedziała Kaye.
Judith zaśmiała się.
— Nie diablicę. Choć też nie mojego bliźniego.
Drzwi kuchenne się otworzyły i weszła Debra Kim. Zerknęła nerwowo na Kaye, a potem powiedziała prosząco:
— Kaye, ona chce ciebie. Nie mnie. Jeśli nie wejdziesz na pokład, znajdzie sposób, aby zniweczyć moją pracę…
— Wchodzę w to — odparła Kaye, kiwając ręką. — Ale na Boga, nie mogę wyjechać właśnie teraz. Dom…