Выбрать главу

– Mówi Matt Farrell – powiedział do strażnika. – Proszę, niech pan pójdzie do garażu i powie ludziom z warsztatu, żeby nie ruszali samochodu mojej żony. – Kiedy strażnik zaczął oponować, że samochód panny Bancroft to BMW z osiemdziesiątego czwartego roku, a samochód na jej miejscu parkingowym to niebieski jaguar, Matt wyjaśnił: – Wiem o tym. Jaguar to jej prezent urodzinowy.

Odłożył słuchawkę i odwrócił się do niej. Na jego twarzy błąkał się uśmiech, ale Meredith nie uśmiechała się. Była zszokowana niesamowitą hojnością prezentu, wystraszona na myśl o pajęczej sieci, jaką rozpinał wokół niej. Była też prawdziwie zaniepokojona zdradzieckim podskokiem, jakie wykonało jej serce na dźwięk jego głosu wymawiającego słowa: „moja żona”. Zaczęła od najmniej teraz ważnego zagadnienia, ponieważ nie czuła się gotowa, aby odnieść się w jakiś sposób do pozostałych.

– Gdzie jest mój samochód?

– Na miejscu parkingowym nocnego strażnika, o poziom wyżej nad twoim miejscem.

– Ale… jak go uruchomiłeś, żeby go tam przeprowadzić? Na farmie powiedziałeś, że nawet gdybyś go uruchomił bez kluczyków, sam system alarmowy uniemożliwiłby jazdę.

– Dla Joego O'Hary to nie stanowiło problemu.

– Wiedziałam, kiedy zobaczyłam ten rewolwer, że on jest prawdopodobnie… kryminalistą?

– Nie jest nim – powiedział oschle Matt. – Jest ekspertem od elektryki.

– Nie mogę przyjąć tego samochodu…

– Możesz, kochanie.

Poczuła, że „to” znowu się dzieje. Zadziwiające przyciąganie jego ciała i głosu, kiedy powiedział do niej „kochanie”. Odsunęła się o krok do tyłu. Głos jej drżał.

– Ja… ja idę do biura.

– Nie sądzę – powiedział miękko.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– To, że mamy teraz coś ważniejszego do zrobienia.

– Co to takiego?

– Zaraz ci pokażę – obiecał lekko schrypniętym głosem. – W łóżku.

– Matt, nie rób mi tego… – prosiła, podnosząc rękę do góry, jakby broniąc się przed nim. Cofnęła się.

Zbliżał się do niej krok za krokiem.

– Pragniemy siebie. Zawsze siebie pragnęliśmy.

– Naprawdę muszę iść do biura. Mam masę pracy.

Znowu cofnęła się w tym samym tańcu uników, który wypominał jej kiedyś. Jej oczy były jednak pełne ciepła i przerażenia, bo wiedziała… Wiedziała, że jest już za późno, żeby umknąć mu tym razem.

– Złóż broń z gracją, kochanie. Ten taniec to już przeszłość. Następny należy do nas obojga.

– Proszę, nie nazywaj mnie tak – wykrzyknęła i Matt uświadomił sobie, że z jakiegoś powodu jest naprawdę przerażona.

– Dlaczego się boisz? – zapytał, kierując ją powoli wokół kanapy w stronę sypialni.

Dlaczego się bała? – pomyślała szaleńczo. Jak mogła mu wytłumaczyć, że nie chciała kochać mężczyzny, który jej nie kochał… że już nigdy nie chciała być tak bezbronna, podatna na zranienie jak wtedy, jedenaście lat temu… że nie sądziła, żeby mógł być nią długo usatysfakcjonowany i nie sądziła też, że zniosłaby jego utratę.

– Matt, posłuchaj mnie. Zatrzymaj się i posłuchaj mnie, proszę!

Zawahał się, zaskoczony przeraźliwą desperacją brzmiącą w jej głosie.

– Mówiłeś, że chcesz mieć dzieci – wyrzuciła z siebie – a ja nie chcę ich mieć. Coś jest ze mną nie tak fizycznie… to byłoby zbyt ryzykowne.

Nie zbiła go z tropu.

– Adoptujemy.

– A co, jeśli powiem, że w ogóle nie chcę mieć dzieci?

– W takim razie nie będziemy adoptować.

– Nie mam zamiaru zrezygnować z pracy zawodowej…

– Nie oczekuję tego od ciebie.

– Boże, tak bardzo mi to utrudniasz! – wykrzyknęła. – Nie możesz mi pozwolić wyjść z tego z twarzą? Próbuję ci powiedzieć, że nie zniosłabym bycia twoja żoną… życia jak mąż i żona.

Zbladł, kiedy zdał sobie sprawę ze szczerości, jaka brzmiała w jej słowach.

– Miałabyś coś przeciwko temu, jeśli zapytałbym, dlaczego, u diabła?

– Tak, mam coś przeciwko temu.

– Powiedz to mimo wszystko – powiedział spiętym głosem. W obronnym geście objęła dłońmi ramiona i odruchowo masowała je, chroniąc je jakby przed chłodem bijącym w tej chwili od niego.

– Dla nas jest już za późno – zaczęła. – Zmieniliśmy się. Ty się zmieniłeś. Nie chcę udawać, że… że nie czułam czegoś w stosunku do ciebie. Wiesz, że tak było. Zawsze – przyznała smętnie, patrząc badawczo w jego szare oczy, szukając w nich zrozumienia, a znajdując tylko chłodne wyczekiwanie na to, co miała do powiedzenia. – Może wtedy, gdybyśmy zostali ze sobą, wszystko by się jakoś ułożyło, ale teraz tak nie będzie. Tobie podobają się seksowne gwiazdy filmowe i… ponętne europejskie księżniczki, a ja nie jestem taka!

– Nie proszę cię, żebyś była nikim innym jak tylko sobą, Meredith.

– To nie wystarczy! – kontrowała ze smutkiem. – Nie zniosłabym życia z tobą w przeświadczeniu, że nie sprostałam twoim wymaganiom… wiedząc, że pewnego dnia zaczniesz chcieć ode mnie czegoś, czego nie mogę ci dać.

– Jeśli mówisz o dzieciach, to myślę, że przed chwilą właśnie uzgodniliśmy tę sprawę.

– Nie sądzę, żebyśmy to uzgodnili. Myślę, że złożyłeś te obietnice zbyt pochopnie, skłonny powiedzieć teraz wszystko, żeby tylko uzyskać moją zgodę na to, czego chcesz. Nie chodzi mi jednak o twoją chęć posiadania dzieci. Mówię o twojej chęci posiadania innych kobiet! Ja nigdy nie będę dla ciebie wystarczająca. Wiem, że tak będzie.

Patrzył na nią zdziwiony.

– Co takiego, przepraszam?

– Już kiedyś próbowałam ci wytłumaczyć, jak… jak się czuję, kiedy się kochamy – powiedziała zdławionym głosem – ludzie… mężczyźni, to znaczy… Wszyscy uważają, że jestem oziębia. Nawet na studiach wszyscy tak myśleli. Nie jestem… nie jestem taka jak większość kobiet.

– Mów dalej – nalegał łagodnie, kiedy przerwała, ale jego oczy błyszczały dziwnie.

– W dwa lata po twoim odejściu próbowałam przespać się z chłopakiem, i to było okropne. Dla niego też. Inne dziewczęta z internatu robiły to na prawo i lewo, i to z wielką przyjemnością, ale nie ja. Ja nie mogłam.

– Gdyby one wszystkie przeszły to co ty – powiedział, tak przepełniony czułością i ulgą, że ledwo mógł mówić spokojnie – one też nie paliłyby się specjalnie do tego, żeby zrobić to znowu.

– Początkowo też tak myślałam. Ale to nie to. Parker nie jest niezgrabnym studentem o wybujałych potrzebach seksualnych, a wiem, że myśli, że jestem mało… namiętna. Parkerowi to by specjalnie nie przeszkadzało, ale tobie tak.

– Postradałaś zmysły, kochanie.

– Jeszcze nie poznałeś mnie tak dobrze. Nie zauważyłeś, że czuję się niezdarnie i niezręcznie. Nie, ja jestem niezdarna i niezręczna!

Matt powstrzymał śmiech i z cierpiętniczą miną powiedział:

– I niezręczna też? To jest aż tak źle?

– Jeszcze gorzej.

– Czy to wszystkie powody, dla których boisz się kontynuacji tego, co przerwaliśmy jedenaście lat temu?

Ty mnie nie kochasz, do diabła – pomyślała.

– To te najważniejsze – powiedziała, mijając się z prawdą. Z wielką ulgą powiedział cicho:

– Myślę, że zaraz tutaj możemy przezwyciężyć te przeszkody. Mówiłem serio, to co powiedziałem o dzieciach. To samo dotyczy twojej pracy. W ten sposób wyjaśniliśmy twoje obawy co do dwóch problemów. Jeśli chodzi o inne kobiety – ciągnął dalej – jest to tylko odrobinę bardziej skomplikowane. Gdybym wiedział, że nadejdzie dla nas taki dzień jak ten, żyłbym zupełnie inaczej, czekając na ciebie. Niestety przeszłości nie da się zmienić. Mogę cię jednak zapewnić, że moja przeszłość nie jest nawet w części tak sensacyjna czy tak idąca w liczby, jak sądzisz. A mogę ci obiecać – dodał, uśmiechając się czule w jej uniesioną ku niemu twarz – że wystarczysz mi… pod każdym względem.