Poczuła się bezradna, poruszona nastrojowym tembrem jego głosu, zmysłowością oczu i wzruszającymi słowami. Patrzyła, jak powoli zdejmuje marynarkę i przerzuca ją przez oparcie kanapy. Zaabsorbowana tym, co mówił, nie rejestrowała jednak znaczenia jego działań.
– Jeśli chodzi o to, że jesteś oziębła, to jest to absurd. Wspomnienie chwil, jakie spędziłem z tobą w łóżku, ścigało mnie przez lata. A jeśli myślisz – ciągnął smętnie – że jako jedyna doświadczałaś niepewności, jeśli chodzi o nasze sprawy łóżkowe, to mam dla ciebie, kochanie, nowinę. Były momenty, w których miałem wrażenie, że się nie sprawdzam. Bez względu na to, jak często sobie powtarzałem, żeby zwolnić tempo, żeby kochać się z tobą godzinami, nie potrafiłem tego zrobić, bo kochanie się z tobą sprawiało, że byłem oszalały z żądzy.
W oczach zbierały jej się łzy ulgi i radości; podarował jej drogi samochód w prezencie urodzinowym, ale prezent, jakim były jego słowa, znaczył dla niej tysiąckroć więcej. Poddała się nastrojowi i słuchała, jak mówił:
– Kiedy dostałem telegram od twojego ojca, przez lata potem torturowałem się myślami, że może nie odeszłabyś ode mnie, gdybym kochał się z tobą lepiej, dłużej, bardziej żarliwie… – Nagle na jego przystojnej twarzy pojawił się uśmiech i zaczął mówić sztucznie rozbawionym głosem: – To, jak myślę, kładzie kres problemowi twojej oziębłości.
Zobaczył ciepły rumieniec na jej policzkach, znak, że jego słowa zrobiły na niej wrażenie.
– W tej sytuacji pozostaje nam już tylko jedna, niewielka przeszkoda.
– Co to takiego?
– Twoje odczucia, że jesteś niedoświadczona i…?
– Niezręczna – podpowiedziała, rozkojarzona sposobem, w jaki leniwie zdejmował krawat. – I… i nie potrafię ci dorównać.
– Domyślam się, jakie to może być dla ciebie stresujące – przyznał z udawanym żalem. – Myślę, że teraz powinniśmy się tym zająć. – Zaczął rozpinać pierwszy guzik swojej koszuli.
– Co robisz? – zapytała ze strachem, patrząc oczami rozszerzonymi ze zdziwienia.
– Rozbieram się, żebyś mogła zrobić ze mną, co tylko zechcesz.
– Nie odpinaj następnego guzika, mówię poważnie, Matt.
– Masz rację. Ty sama powinnaś to zrobić. Nic nie daje większego poczucia władzy i dominacji niż zmuszenie kogoś do stania bez ruchu, kiedy jest rozbierany.
– Ty to powinieneś wiedzieć. Pewnie robiłeś to dziesiątki razy.
– Setki. Chodź tu, kochanie.
– Setki?
– Żartowałem.
– To nie było zabawne.
– Nic na to nie poradzę, żartuję, kiedy jestem zdenerwowany.
Patrzyła na niego.
– A jesteś zdenerwowany?
– Przerażony – powiedział niemal serio. – To największa gra w moim życiu. Jeśli ten mały eksperyment nie powiedzie się, mogę stanąć przed faktem, że mimo wszystko nie było nam pisane być razem.
Resztki jej oporów zniknęły, kiedy patrzyła na niego. Kochała go. Zawsze go kochała… niemal tak bardzo, jak bardzo chciała, żeby prawdą było to, że ją kochał.
– To nieprawda.
Słysząc to, wyciągnął do niej ramiona i schrypniętym głosem powiedział:
– Chodź ze mną, kochanie. Obiecuję, że potem nie będziesz miała już żadnych wątpliwości co do nas.
Zawahała się, po czym poszła prosto w jego ramiona.
W sypialni Matt zrobił cztery rzeczy, żeby upewnić się, że zrealizuje swoją obietnicę. Dał jej odrobinę szampana, żeby się zrelaksowała; powiedział jej, że każdy pocałunek czy pieszczota, które sprawią jej przyjemność, będą równie podniecające i dla niego. Potem już jego ciało stało się instrumentem służącym do praktycznej nauki kobiecie, której. brzmienie głosu wystarczało, żeby czuł się podekscytowany. I ostatnie, co przedsięwziął to: nie robił nic, aby ukryć, czy kontrolować swoje reakcje na jej poczynania. Kolejne dwie godziny jego życia zamieniły się w trudne do zniesienia, pełne namiętności cierpienie. Cierpienie, które jego żona zadawała mu po przezwyciężeniu nieśmiałości. Postępowała w sposób niebiańsko efektywny, robiąc wszystko, co tylko możliwe, żeby je zwiększyć.
– Jednak nie jestem tak zupełnie przekonana, że to lubisz – szeptała, dotykając ustami jego naprężonego ciała.
– Proszę, nie rób tego – jęknął Matt.
– Nie lubisz tego?
– Przecież widzisz, że lubię.
– To dlaczego chcesz, żebym przestała?
– Rób tak dalej, a najpóźniej za minutę będziesz wiedziała dlaczego.
– A to lubisz? – poczuł jej język na swoim sutku i aż wstrzymał oddech.
– Tak – wyszeptał przyduszonym głosem. W momencie, kiedy znalazła się nad nim, zaciskając zęby chwycił dłońmi oparcie łóżka. Był zdecydowany, żeby przetrwać i to, pozwolić jej spróbować wszystkiego. – Oto, co mnie spotyka za to, że pokochałem kobietę – szefową… – zażartował tak oszołomiony namiętnością, że nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, co mówi. – Powinienem wiedzieć, że szefowa będzie chciała być górą…
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że znieruchomiała zupełnie.
– Jeśli przestaniesz teraz, pozbawiając mnie orgazmu, to bardzo prawdopodobne, że zaraz ci tu umrę, kochanie.
– Co? – wyszeptała.
– Proszę, nie przerywaj, albo ja zacznę działać bez względu na to, co obiecywałem – jęknął, już unosząc biodra, starając się dotrzeć wyżej i głębiej w ciasną, gorącą wilgotność jej ciała.
– Kochasz mnie?
Przymknął oczy i przełknął gwałtownie. Jego głos emanował pożądaniem i rozbawieniem.
– A myślisz, że co to wszystko tutaj znaczy?
Otworzył oczy. Nawet w mrocznym pokoju dostrzegł łzy błyszczące w jej oczach.
– Nie patrz na mnie w ten sposób – błagał. Puścił rękami oparcie łóżka i przyciągnął ją do swojej piersi. – Nie płacz, proszę. Przepraszam, że to powiedziałem – szepnął, całując bezradnie. Był zmartwiony. Myślał, że nie chce słyszeć o tym, co do niej czuje. Bał się, że zepsuł tę chwilę. – Nie chciałem mówić ci tego tak wcześnie.
– Wcześnie? – powtórzyła, akcentując mocno to słowo. Ramiona jej drżały. Śmiała się przez łzy. – Wcześnie? – szlochała. – Czekałam niemal przez połowę życia, żebyś to powiedział. – Przycisnęła do jego piersi mokry od łez policzek i szepnęła: – Kocham cię, Matt.
W chwili, kiedy to powiedziała, Matt zadrżał, przywierając do niej mocno, wbijając palce w jej plecy, kryjąc twarz w zagłębieniu jej karku. Był rozbrojony, a jednak wszechwładny. Świat leżał u jego stóp.
Jej ciało napięło się wokół niego.
– Zawsze cię kochałam – szepnęła. – Zawsze będę cię kochać.
Orgazm, który niemal w nim wygasał, eksplodował z nową mocą, wstrząsając jego ciałem. Jęknął, wbijając się w nią głębiej. Dzięki jej słowom przeżywał najbardziej niesamowity moment w życiu.
Meredith obróciła się w ramionach Matta i wtuliła się w niego zaspokojona i zadowolona.
W Nowym Orleanie do jednej z przymierzalni w zatłoczonym salonie Bancroft i S – ka wszedł dobrze ubrany mężczyzna. W prawej dłoni niósł garnitur, który zdjął z wieszaka, a w lewej torbę z „Saksa” z niewielką porcją materiału wybuchowego w środku. Pięć minut później wyszedł z przymierzalni. Niósł już tylko garnitur, który odwiesił na wieszak.
W Dallas do kabiny w damskiej toalecie w Bancroft i S – ka weszła kobieta. Miała przy sobie torebkę „Louis Vuitton” i torbę na zakupy z Bloomingdale'a. Kiedy wychodziła, niosła już tylko torebkę.