Czekała na jakąś reakcję z jego strony, ale jedyne, co zrobił, to wzruszył ramionami i powiedział chłodno:
– Wiem o tym wszystkim, Caroline. Na rok przed złożeniem pozwu kazałem cię sprawdzić. Nie mówisz mi niczego, czego bym nie wiedział lub czego bym nie podejrzewał.
– Być może nie, ale właśnie zamierzam powiedzieć coś takiego. W chwili, kiedy spotkałam ciebie, zdobyłam się już na tyle dumy i pewności siebie, że nie sypiałam już z mężczyznami tylko dlatego, że byłam zbyt zdesperowana albo słaba, żeby powiedzieć nie.
– Robiłaś to, bo lubiłaś to robić! – wyrzucił z siebie. – I to nie z jednym, ale z setkami!
– Nie aż z setkami – poprawiła go ze smętnym uśmiechem – ale z wieloma. To było coś… co się po prostu robiło. To było częścią tego zawodu, tak jak uścisk dłoni jest nieodłącznym elementem w twojej branży.
Usłyszała pełne pogardy sapnięcie i zignorowała je.
– I wtedy poznałam ciebie, zakochałam się i po raz pierwszy w życiu poczułam wstyd. Wstydziłam się tego, kim byłam i co robiłam. Spróbowałam więc zmienić swoją przeszłość przez nadanie jej kształtu, który odpowiadałby twoim standardom. Oczywiście okazało się to przedsięwzięciem beznadziejnym.
– Zgadza się – przyznał krótko.
Spojrzała na niego łagodnie, a w jej głosie brzmiała szczerość.
– Masz rację. Ale jedno, co mogłam zrobić i co zmieniłam naprawdę, to była moja teraźniejszość. Żaden inny mężczyzna, Philipie, nie dotknął mnie od dnia, kiedy się poznaliśmy.
– Nie wierzę ci – warknął.
Caroline tylko uśmiechnęła się znowu i potrząsnęła głową.
– Musisz mi uwierzyć, ponieważ już przyznałeś, że kłamstwem nic nie zyskam. Jaki mogłabym mieć powód, żeby poniżać się w ten sposób. To smutna prawda – ciągnęła – uważałam, że uporządkowanie wszystkiego w teraźniejszości może stać się zadośćuczynieniem za moją przeszłość. Meredith, Philipie, jest twoją córką. Wiem, że zdarzało ci się myśleć, że ona jest dzieckiem Dominica albo Dennisa Spearsona. Dennis dawał mi jedynie lekcje konnej jazdy. Chciałam dorównywać ludziom twojego pokroju, a wszystkie kobiety w twoich kręgach umiały jeździć konno. Wymykałam się więc do Spearsona na lekcje.
– To było kłamstwo, jakiego wtedy użyłaś.
– Nie, kochany – powiedziała odruchowo – to była prawda. Nie będę udawać, że przed poznaniem z tobą nie miałam romansu z Dominikiem Arturo. Podarował mi ten dom w zadośćuczynieniu za ten pijacki wybryk, kiedy przyłapałeś go na tym, jak próbował przystawiać się do mnie.
– To nie było przystawianie się – zasyczał Philip. – Zastałem go w naszym łóżku, kiedy o dzień wcześniej wróciłem z wyjazdu służbowego.
– Mnie z nim tam nie było – odparowała. – A on był pijany do nieprzytomności.
– Nie, nie byłaś z nim – przyznał z sarkazmem. – Wymknęłaś się do Spearsona, zostawiając dom pełen gości, którzy snuli najróżniejsze domysły z powodu twojej nieobecności.
Zszokowany, usłyszał, że śmieje się z tego. Był to smutny śmiech.
– Czy to nie ironia, że nigdy nie zostałam przyłapana mi żadnym kłamstwie dotyczącym mojej przeszłości? Myślę o tym, że wszyscy wierzyli w moje bajeczki o tym, że byłam sierotą, a przygody, jakie miałam, zanim się pobraliśmy, nigdy nie wyszły na jaw. – Potrząsnęła głową tak, że jej długie do ramion włosy zabłyszczały w blednącym słońcu. – Wyszłam bez szwanku, kiedy byłam winna, ale kiedy byłam naprawdę niewinna, ty skazałeś mnie tylko na podstawie okoliczności. Sądzisz, że to poetycko ujęta sprawiedliwość?
Nie wiedział, co powiedzieć. Nie był w stanie jej uwierzyć, ale też nie był w stanie całkowicie wątpić w to, co powiedziała, zaczynał wierzyć w to, że była niewinna, nie ze względu na to, co powiedziała, ale ze względu na jej podejście do tego. Łagodna akceptacja przeznaczenia, brak wrogości, prostolinijność i szczerość w jej spojrzeniu. Kolejne pytanie, jakie mu zadała, sprawiło, że zdziwiony odwrócił się gwałtownie w jej stronę.
– Wiesz, dlaczego wyszłam za ciebie?
– Podejrzewam, że chciałaś finansowego zabezpieczenia i pozycji towarzyskiej, jakie mogłem ci zaoferować.
Zaśmiała się, słysząc to i potrząsnęła przecząco głową.
– Nie doceniasz siebie. Już ci powiedziałam, że byłam oczarowana tobą i tym, kim byłeś. Byłam też w tobie zakochana, ale nigdy nie wyszłabym za ciebie, gdyby w grę nie wchodziło jeszcze coś.
– Co to było? – zapytał wbrew sobie.
– Wierzyłam – wyznała – szczerze wierzyłam, że ja mam tobie także coś do zaoferowania, coś, czego potrzebowałeś. Wiesz, co to było?
– Nie mogę sobie wyobrazić, co to takiego.
– Sądziłam, że ja mogę cię nauczyć śmiać się i cieszyć się życiem.
Przez długi moment w pokoju panowała cisza. Potem Caroline spojrzała na niego spod gęstych rzęs, a w jej głosie brzmiało coś dziwnego, kiedy zapytała miękko:
– Czy w końcu nauczyłeś się śmiać, kochanie?
– Nie nazywaj mnie tak! – niemal krzyknął. Przepełniały go emocje, których nie chciał czuć i których nie czuł przez lata. Zbyt energicznie odstawił kieliszek na stół. – Powinienem już iść.
Skinęła głową.
– Żal to okropne uczucie. Im szybciej stąd wyjdziesz, tym szybciej będziesz w stanie przekonać siebie samego, że tak naprawdę przed trzydziestu laty to ty miałeś rację. A jeśli zostaniesz, to kto wie, co może się wydarzyć?
– Nic się nie wydarzy – powiedział, myśląc o pójściu z nią do łóżka. Był zaskoczony, że to w ogóle przyszło mu do głowy.
– Do widzenia – powiedziała cicho. – Poprosiłabym, żebyś pozdrowił ode mnie Meredith, ale nie zrobisz tego, prawda?
– Zgadza się.
– Ona tego nie potrzebuje – powiedziała Caroline z uśmiechem pełnym wiary. – Z tego, co o niej czytam, wynika, że jest wyjątkowa i wspaniała. I – dodała z dumą – chcesz tego czy nie, jest w niej cząstka mnie. Ona umie się śmiać.
Philip patrzył na nią zdezorientowany.
– Co rozumiesz przez „z tego, co czytam o niej”? O czym ty mówisz?
Caroline skinęła w stronę sterty chicagowskich gazet i zaśmiała się.
– Miałam na myśli to, jak sobie radzi z sytuacją, kiedy jest żoną Matthew Farrella i narzeczoną Parkera Reynoldsa…
– Skąd u licha wiesz o tym? – eksplodował. Twarz mu pobladła i nabrała chłodnego wyrazu.
– Piszą o tym we wszystkich gazetach – zaczęła, po czym zawahała się, widząc, jak chwyta gazetę.
Wydawało się, że całym ciałem drży z wściekłości, kiedy trzymał kurczowo gazetę donoszącą o aresztowaniu Stanislausa Spyzhalskiego ze zdjęciem Meredith, Matta i Parkera na pierwszej stronie. Rzucił tę gazetę i chwycił następną. Były w niej urywki z konferencji prasowej i zdjęcie uśmiechniętego Farrella. Inna gazeta była otwarta na stronie zawierającej artykuł o podłożeniu bomby w sklepie w Nowym Orleanie i ta wysunęła się z jego dłoni.