Выбрать главу

– Jedenaście lat temu ostrzegał mnie, co może mi zrobić – wyszeptał bardziej do siebie niż do Caroline. – Ostrzegał mnie, a teraz robi to! – Pełen furii wzrok skierował na Caroline. – Muszę zatelefonować.

ROZDZIAŁ 51

Matt krążył nerwowo po hallu swojego mieszkania, kiedy Meredith zjawiła się tego wieczoru spóźniona o trzydzieści minut. Gwałtownie otworzył drzwi, chwycił ją w ramiona i powiedział zdenerwowany:

– Do diabła, jeśli się spóźniasz, a wszędzie dookoła wybuchają bomby, to dzwoń, żebym wiedział, że nic ci się nie stało! – Odsunął ją od siebie, mając zamiar potrząsnąć nią i zaraz pożałował swojego wybuchu. Wyglądała na wykończoną.

– Przepraszam – odparła – nie pomyślałam, że mógłbyś wyobrazić sobie coś takiego.

– Najwyraźniej jestem przewrażliwiony we wszystkim, co dotyczy ciebie – próbował żartem zatrzeć wrażenie tego gwałtownego powitania. Poprowadził ją na tyły mieszkania, do części znajdującej się na podwyższeniu. Było tu najbardziej przytulnie, a z narożnych okien roztaczał się piękny widok.

– Większą część popołudnia spędziłam na posterunku policji – wyjaśniła, siadając na obitej skórą kanapie. – Próbowałam powiedzieć im wszystko, co tylko mogłoby pomóc w znalezieniu tego, kto podłożył bombę w sklepie. A kiedy pojechałam do domu, żeby się przebrać przed przyjściem tutaj, zadzwonił Parker i rozmawialiśmy prawie godzinę.

Wróciła myślami do telefonu Parkera. Żadne z nich nie wspomniało o tym, że spędził noc u Lisy. Parker nie był kłamcą i brak tłumaczenia się z jego strony był dla Meredith cichym potwierdzeniem, że ta noc nie była tylko platonicznym wydarzeniem. Dziwne było wyobrażenie sobie tych dwojga razem, dziwne, a jednocześnie w jakimś sensie uspokajające, bo obydwoje nie byli jej obojętni.

Pod koniec rozmowy Parker życzył jej szczęścia, ale zabrzmiało to niepewnie i wyczuwało się jego obawy co do tego, żeby mogła być z Mattem szczęśliwa. O samym Matcie powiedział niewiele, poza tym, że żałuje, że w ogóle rozpoczął z nim tę walkę.

– Bardziej żałuję tylko tego – dodał sucho Parker – że mój cios chybił celu.

Reszta ich rozmowy dotyczyła interesów i nie była ani uspokajająca, ani też przyjemna.

Zarzucając te rozmyślania powiedziała:

– Przepraszam za to zamyślenie. To był niesamowity dzień, od początku do końca.

– Chcesz o tym porozmawiać?

Spojrzała na niego, na nowo zaskoczona jego spokojem. Miał na sobie ciemne spodnie i białą koszulę rozpiętą pod szyją. Matthew Farrell z pewnością emanował nie dającą się zaprzeczyć siłą i mocą. Było to zakodowane w liniach jego podbródka, w każdym z twardych, niczym rzeźbionych w kamieniu rysów.

Jednak, pomyślała z mimowolnym uśmiechem, potrafiła sprawić, że ten twardy, wszechmocny mężczyzna tak desperacko jej pragnął. Uwielbiała mieć tę świadomość. Uwielbiała i kochała jego samego.

Pytanie, które jej zadał, wyrwało ją z tych przyjemnych myśli.

– Wolałabyś może nie myśleć o dzisiejszym dniu?

– Czuję się winna, obarczając cię sobą i swoimi problemami – odparła, chociaż bardzo chciała usłyszeć jego rady.

Wykrzywił lekko usta, a w jego oczach pojawiła się zmysłowość.

– To właśnie fantazje, że znowu obarczysz mnie sobą, nie pozwalały mi zasnąć do rana. – Zobaczył porozumiewawczy błysk wspomnienia w jej oczach i uśmiechnął się, ale nie próbował dalej rozpraszać jej uwagi. – Opowiedz o tym, co się dzisiaj działo.

Zmusiła się, żeby nie myśleć o zmysłowej wizji, jaką roztoczył.

– Właściwie bardzo łatwo jest to wszystko podsumować – powiedziała, podkurczając nogi pod siebie i obracając się w jego stronę. – Ważne, ale nie najważniejsze jest to, że nasze akcje spadły dzisiaj po południu o trzy punkty.

– Podskoczą znowu do góry, kiedy ucichnie sprawa z bombą. Skinęła głową i ciągnęła dalej:

– Rano zadzwonił przewodniczący zarządu. Chcą, żebym złożyła wyjaśnienia co do sobotniego zajścia. Właśnie kiedy z nim rozmawiałam, dostałam wiadomość o pierwszej bombie, i nie dokończyliśmy tej rozmowy.

– Podłożenie bomb zajmie na jakiś czas ich uwagę. Próbując dostrzec humor w sytuacji powiedziała:

– Chyba naprawdę nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. – Odwróciła oczy, unikając badawczego wzroku Matta i spojrzała w okno.

– Co jeszcze cię niepokoi?

Nalegał tak, że jasne było, że wie, że było coś jeszcze, i że zamierza usłyszeć to od niej samej. Czując się aż boleśnie niepewnie, spojrzała na niego i zapytała:

– Czy mógłbyś dać mi więcej czasu na zorganizowanie finansowania zakupu ziemi w Houston? Parker załatwił dla nas innego pożyczkodawcę, skoro jego bank nie może się tego podjąć, a tamci, kiedy usłyszeli dzisiaj o zamachach bombowych, zadzwonili do Parkera i wycofali się z transakcji. Powiedzieli, że chcą odczekać kilka miesięcy i zobaczyć, co się będzie działo z „Bancroftem”.

– To ładnie ze strony Reynoldsa zwalić to wszystko na ciebie właśnie dzisiaj – powiedział z sarkazmem Matt.

– Zadzwonił, żeby sprawdzić, że nic mi się nie stało, i przeprosić za sobotę. Cała reszta, ta o pieniądzach, wyniknęła dlatego, że na jutro mieliśmy zaplanowane negocjowanie warunków pożyczki z nowym pożyczkodawcą. Parker musiał mi powiedzieć, że odwołali spotkanie… – przerwała, słysząc głośny dźwięk swojego pagera. Sięgnęła po torebkę, którą położyła obok na kanapie, wyjęła pager i odczytała wiadomość. Jęknęła, jej ręka opadła z powrotem na kanapę. Sfrustrowana przymknęła oczy. – Jeszcze tylko to mi dzisiaj potrzebne.

– Co się stało?

– To mój ojciec – westchnęła niechętnie, patrząc na Matta. Ciepło zniknęło z jego oczu, kiedy to usłyszał, mięśnie jego twarzy stężały. – Chce, żebym zadzwoniła do niego. We Włoszech jest teraz druga albo trzecia nad ranem. Są dwie możliwości, albo dzwoni w środku nocy, żeby zapytać, jaką mamy pogodę, albo zobaczył gazety. Mogę zadzwonić z twojego telefonu?

Jej ojciec był w Rzymie na lotnisku. Czekał na samolot do domu, a kiedy jego głos ryknął w słuchawce, Matt skrzywił się, a Meredith drgnęła.

– Co ty wyprawiasz! – krzyknął w chwili, kiedy telefonistka połączyła ich.

– Uspokój się, proszę – zaczęła, ale było to właściwie niemożliwe.

– Czy postradałaś rozum? – grzmiał. – Zostawiam cię samą na kilka tygodni, a twoja twarz jest już na pierwszych stronach gazet, tuż obok twarzy tego drania. Do tego jeszcze groźby zamachów bombowych…

Zignorowała na razie kwestie dotyczące Matta i próbowała pocieszyć go, sądząc, że dowiedział się o bombach podłożonych tego dnia.

– Uważaj, żebyś nie dostał wylewu z powodu tego wszystkiego – prosiła, starając się trzymać nerwy na wodzy. – Wszystkie trzy bomby zostały odnalezione i usunięte bez szkody dla kogokolwiek…

– Trzy? – krzyczał. – Trzy bomby. O czym ty mówisz?

– O czym w takim razie ty mówiłeś? – wyrwało jej się, ale było już za późno.

– Mówiłem o fałszywym alarmie w Nowym Orleanie – powiedział i wyczuwała, że ledwo panuje nad sobą. – Znaleziono trzy bomby? Kiedy? Gdzie?

– Dzisiaj. W Nowym Orleanie, w Dallas i tutaj.

– Co z wysokością sprzedaży?

– Stało się to, co nieuniknione – powiedziała, starając się, żeby brzmiało to jak stwierdzenie faktu, a jednocześnie, żeby podtrzymywało go na duchu. – Musieliśmy po tym wszystkim zamknąć sklepy na resztę dnia, ale nadrobimy to. Już mam pomysł na pewnego rodzaju specjalną wyprzedaż. Dział reklamy chce, żeby nazwać to „bombową wyprzedażą” – próbowała żartować.

– Co z naszymi akcjami?