– Pójdę poszukać Parkera – powiedziała Lisa.
Kiedy wyszła, Matt spojrzał na maleńką dziewczynkę. To dla jej przyjścia na świat Meredith ryzykowała swoje życie.
Właśnie w tej chwili Marissa obudziła się, otworzyła oczy i zaczęła płakać. Matt uśmiechnął się czule i opuszkami palców musnął jej policzek.
– Cicho, kochanie – szepnął. – Przyszli prezydenci wielkich korporacji nie płaczą, to nie jest dobrze widziane. Zapytaj mamusi.
Przestała płakać, a po chwili uśmiechnęła się do niego i zaszczebiotała serią dźwięków brzmiących bardzo tajemniczo.
– Byłem tego pewny! – powiedział, uśmiechając się do niej: – Ciocia Lisa i wujek Parker uczą cię włoskiego, prawda?
Miał dużo czasu, czekając, aż Meredith skończy zebranie, i zabrał córkę na jedenaste piętro, żeby pokazać jej swój ulubiony dział. Powstał on niedawno i został przez Meredith wprowadzony we wszystkich sklepach Bancroft i S – ka. Można tam było znaleźć artykuły z całego świata, począwszy od biżuterii i ubrań, a skończywszy na ręcznie robionych zabawkach. Wspólną cechą tych produktów było to, że wszystkie spełniały specjalne wymagania stawiane im przez Meredith: każdy z nich był produktem jedynym w swoim rodzaju i perfekcyjnie wykonanym. Dopiero wtedy mógł zostać opatrzony nowym, ekskluzywnym logo, które już stało się szeroko znane, właśnie jako symbol perfekcji.
Trzymając w objęciach Marissę, Matt patrzył na logo umieszczone nad wejściem do działu będącego „oczkiem w głowie” Meredith. Poczuł to samo dławienie w gardle, które czuł zawsze, kiedy stawał w tym miejscu. Logo przedstawiało parę dłoni: męska dłoń wyciągnięta ku dłoni kobiecej, ich palce się dotykały.
Meredith nazwała ten dział Rajem.
Judith McNaught