Wakefield rozpromienił się.
— Tak!!! — wrzasnął tak głośno, aż Nicole podskoczyła — Ramowie i Rzymianie! To jest klucz do wszystkiego! A gdzieś między jednymi a drugimi jest współczesny Homo Sapiens!
Nicole przecząco pokręciła głową.
— Nie rozumiesz, moja droga? Więc pozwól, że zaprowadzę cię do delfinów. — Richard uśmiechnął się, wyciągnął do niej rękę i zaczął recytować: — Nadszedł już czas — powiedział Mors pogrążyć się w rozmowie o tym, czym but jest, łódź i lak, kapusta i królowie…
13. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
Gdy tace były już puste, a wszyscy skończyli jeść, na środku ogrodu pojawiła się z mikrofonem w ręce Francesca Sabatini i przez kilka minut dziękowała sponsorom balu. Potem przedstawiła doktora Bardoliniego dodając, że metody nawiązywania kontaktu z delfinami mogą okazać się pomocne, gdy ludzie będą chcieli porozumieć się z Obcymi.
Richard Wakefield zniknął tuż przed pojawieniem się Franceski. Widocznie szukał toalety albo kolejnych drinków. Nicole dostrzegła go ponownie kilka minut później. Był w towarzystwie dwóch włoskich aktorek, które zaśmiewały się słuchając jego żartów. Richard pomachał do Nicole.
Ciesz się, Richard, pomyślała Nicole. Przynajmniej jedno z nas bawi się dobrze. Patrzyła jak Francesca, przewiązana w pasie złotym szalem, z wdziękiem przechodzi mostek i prosi gości, aby odsunęli się od wody i zrobili miejsce dla Bardoliniego i delfinów.
Ty naprawdę dobrze się tu czujesz, pomyślała Nicole podziwiając łatwość, z jaką Francesca poruszała się w tłumie gości. Doktor Bardolini rozpoczął pierwszą część pokazu i Nicole skoncentrowała uwagę na delfinach. Luigi Bardolini należał do znakomitych, lecz kontrowersyjnych naukowców; miał o sobie znacznie lepsze mniemanie niż jego koledzy. Udało mu się stworzyć własny system porozumiewania się z delfinami, z ich pisków wyodrębnił ponad trzydzieści „słów” określających czynności. Ale wbrew temu, co twierdził sam Bardolini, nie było prawdą, że dwa z jego delfinów potrafiłyby zdać egzamin na studia.
W wielonarodowej społeczności naukowców istniała niepisana zasada, że jeżeli niektóre teorie jakiegoś naukowca nie były poparte dostatecznymi dowodami, podawano w wątpliwość także jego bezsporne osiągnięcia.
W przeciwieństwie do większości naukowców, Bardolini był znakomitym showmanem. W ostatniej części pokazu dwa najmądrzejsze delfiny, Emilio i Emilia, w teście na inteligencję współzawodniczyły z ludźmi. Test był prosty; na dwóch z czterech wielkich ekranów (dwa ekrany znajdowały się pod wodą, dwa pozostałe w ogrodzie) pojawiała się szachownica z pustym miejscem w prawym dolnym rogu. Osiem pozostałych kratek wypełniały rysunki i symbole. Należało zastanowić się nad związkiem poszczególnych rysunków, po czym z ośmiu możliwych wybrać ten, który powinien znaleźć się w pustym miejscu. Wszyscy zawodnicy, zarówno ludzie, jak i delfiny, na wykonanie tego zadania mieli jedną minutę. Delfiny miały pod wodą własny zestaw ośmiu przycisków.
Pierwsze zadania były łatwe, zarówno dla ludzi, jak i dla delfinów. W pierwszym polu pojawiła się biała piłka, w drugim dwie białe piłki, a w ostatniej kolumnie pierwszego rzędu — trzy białe piłki. Ponieważ pierwszym elementem drugiego rzędu także była jedna piłka — tyle że biało — czarna — a pierwszym elementem trzeciego rzędu była jedna czarna piłka, było oczywiste, że w pustym polu powinny znaleźć się trzy czarne piłki.
Kolejne zadania nie były już tak proste, a każde następne było trudniejsze od poprzedniego. Ludzie popełnili pierwszy błąd przy ósmym zadaniu, delfiny przy dziewiątym. W sumie doktor Bardolini przygotował szesnaście zadań, z których ostatnie było tak skomplikowane, że prawidłowa odpowiedź wymagała rozpoznania przynajmniej dziesięciu zależności pomiędzy poszczególnymi elementami łamigłówki. Ostateczny wynik był remisem: dwanaście do dwunastu. Obydwie pary zawodników ukłoniły się, co zostało przyjęte gromkimi brawami.
Nicole była zafascynowana zawodami. Nie wiedziała, czy wierzyć zapewnieniom Bardoliniego, że zawody były uczciwe, ale widowisko i tak uważała za wspaniałe. Zastanawiała się, czy miarą inteligencji rzeczywiście może być zdolność rozpoznawania pewnych zależności.
Nicole także uczestniczyła w teście. Pierwszych trzynaście zagadek rozwiązała prawidłowo, pomyliła się przy czternastej. Piętnastą już miała rozwiązać, gdy dzwonek oznajmił, że czas minął. Nie wiedziała, jak zabrać się do szesnastej. A co wy na to, Ramowie? — myślała, gdy Francesca wróciła do mikrofonu, żeby przedstawić ulubieńca Genevieve, Juliem LeClerca. Czy w ciągu sekundy bylibyście w stanie rozwiązać wszystkie szesnaście zagadek? Może nawet sto? A może milion?
I never lived, `til I met you… I never loved, `til I saw you… Cicha melodia tej starej piosenki sprawiła, że Nicole zaczęła myśleć o tym, co wydarzyło się piętnaście lat temu. Tańczyła wtedy z innym mężczyzną i była przekonana, że miłość zwycięży wszystkie przeciwności. Julien LeClerc mylnie odczytał jej myśli i przytulił ją do siebie. Nicole pomyślała, że próba utrzymania dystansu nie ma sensu. Była już zmęczona, a poza tym dobrze czuła się w ramionach mężczyzny.
Skończywszy taniec, postąpiła zgodnie z obietnicą daną Genevieve. Gdy LeClerc skończył śpiewać, Nicole zbliżyła się do niego i przekazała mu słowa córki. Tak jak się tego spodziewała, piosenkarz zrozumiał je opacznie. Zaczęli rozmawiać.
Francesca poinformowała gości, że inne atrakcje będą miały miejsce dopiero po północy. Julien podał Nicole ramię i ruszyli w stronę portyku, gdzie zaczęli tańczyć.
Julien był przystojnym, trzydziestoletnim mężczyzną, ale nie był w typie Nicole. Raziło ją, że jest próżny i mówi tylko o sobie. Był niezłym piosenkarzem, lecz poza tym niczym szczególnym się nie wyróżniał. Ale, zastanawiała się Nicole, gdy znów zaczęli tańczyć, jest niezłym tancerzem. Wolę to niż samotne stanie w kącie.
Kiedy muzyka przestała grać, podeszła do nich Francesca. — Cieszę się, że dobrze się bawisz, Nicole — powiedziała z uśmiechem wyglądającym na szczery. W ręce trzymała tackę z czekoladkami posypanymi cukrem pudrem. — Są wspaniałe. Zrobiłam je specjalnie dla załogi Newtona.
Nicole wzięła jedną i włożyła ją do ust. Czekoladka była pyszna.
— A teraz chciałam cię prosić o przysługę — powiedziała Francesca po chwili. — Nie udało mi się dotychczas umówić na rozmowę o twoim życiu prywatnym, a poczta, którą otrzymuję, dowodzi, że interesują się tobą miliony ludzi. Czy mogłabyś pójść ze mną do studia i nagrać dziesięcin — czy piętnastominutowy wywiad, jeszcze przed północą?
Nicole nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jakiś wewnętrzny głos ostrzegał ją, żeby tego nie robiła.
— To prawda — rzekł Julien LeClerc — prasa już od dłuższego czasu pisze o „tajemniczej damie” lub nazywa panią „królową śniegu”. Niech pani pokaże się im z tej strony, jaką ja dziś poznałem: że jest pani zdrową, normalną kobietą.