— Janos! — wrzasnął. — Znalazłem naszą panią doktor! Idziesz z nami? Powiedziałem mu, o co chodzi — wyjaśnił. U ciebie było ciemno; myślałem, że śpisz.
Po chwili pokazał się Janos.
— No, Wakefield — mruknął witając się z Nicole — tylko żeby to nie trwało długo. Już prawie zasnąłem.
Weszli do namiotu. Wakefield z wyraźną satysfakcją zabrał się do wyjaśniania, co zaszło wewnątrz automatycznego chirurga podczas zmiany kursu Ramy.
— Miałaś rację — zwrócił się do Nicole. — Do robota rzeczywiście wprowadzono rozkazy i dlatego nie zadziałały algorytmy ochronne. Ale żaden nie został wprowadzony podczas manewru Ramy. — Wakefield mówił uśmiechając się i bacznie przyglądając się Nicole. — Wygląda na to, że padając na podłogę Janos oparł się o klawiaturę i jego palce wystukały trzy rozkazy. Tak przynajmniej zrozumiał to RoSur. Nie mógł przecież wiedzieć, że to pomyłka i należy je zignorować. Może zrozumiesz teraz, na czym polegają nocne koszmary inżynierów projektujących taki sprzęt jak RoSur: nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich kombinacji klawiszy. Projektanci przewidzieli możliwość wprowadzenia jednego błędnego polecenia, ale nie kilku. Polecenia wprowadzane za pomocą urządzenia sterującego mają najwyższy priorytet, bo stosowane są tylko w sytuacjach awaryjnych. Projektanci założyli wprawdzie, że ktoś może wprowadzić nieprawidłowe polecenie, ale…
— Zaraz, zaraz, już się w tym zgubiłam — zaprotestowała Nicole. — Jeżeli można pomylić się raz, to chyba można pomylić się i dwukrotnie?
Richard włączył przenośny komputer, na ekranie pojawiły się kolumny cyfr.
— To są wszystkie rozkazy, jeden po drugim.
— Niektóre się powtarzają — zauważył Janos. — Co siódmy jest taki sam.
— Otóż to — rzekł Wakefield. — RoSur trzykrotnie usiłował wykonać pierwszy z nich, przypadkowo wprowadzony przez Janosa, ale było to niemożliwe, więc brał się do następnego. Oprogramowanie działało tak, jak gdyby…
— Ale czemu on zawsze wracał do pierwszego rozkazu? — spytał Tabori.
— Bo temu, kto pisał ten program, nie przyszło do głowy, że można pomylić się kilka razy z rzędu. Za każdym razem gdy procesor upora się z wykonaniem jakiegoś zadania, sprawdza, czy za pomocą klawiatury wprowadzono dodatkowe polecenie. Jeżeli nie, to wszystko w porządku. Ale jeśli tak, to komputer zatrzymuje je w pamięci. Kiedy nie może go wykonać, zabiera się za następne. Jeżeli odrzucone są dwa rozkazy, program zakłada, że procesor uległ uszkodzeniu, przerzuca się na system zapasowy i znów usiłuje je wykonać. Teraz chyba już rozumiecie, jak to działa. Zapasowy procesor także nie może wykonać dwóch bezsensownych poleceń, odrzuca je i tak dalej. Na przykład…
Nicole przysłuchiwała się, jak Janos i Wakefield mówią o podsystemach ze sprzężeniem zwrotnym, strukturze wysokiej pamięci i buforze rozkazów.
— Chwileczkę — po dłuższej chwili udało jej się wtrącić do rozmowy. — Nie jestem z zawodu inżynierem. Czy moglibyście to powiedzieć normalnym językiem?
— Przepraszam cię, Nicole — rzekł Wakefield. — Wiesz, jak zachowuje się system, którego pracę przerywa wprowadzenie rozkazu?
Skinęła głową.
— A wiesz, jakie taki system ma priorytety? No, właśnie. To bardzo proste. Układ ochronny wyposażony jest w akcelerometr. Jego sygnał jest jednak niższego rzędu niż rozkazy, które przypadkiem wprowadził Janos. Program został zablokowany, krążył w „błędnym kole” starając się wykonać polecenia Janosa, na skutek czego alarmowe sygnały o przeciążeniu w ogóle do niego nie dotarty. I skalpel ciął w dalszym ciągu…
Nicole poczuła się rozczarowana. Wytłumaczenie było zrozumiałe, żaden z członków załogi nie przyczynił się do śmierci Borzowa… Ale to było zbyt proste… Usiadła na łóżku.
— Więc tak wygląda rozwiązanie mojej zagadki… — powiedziała.
Janos przysunął się do niej.
— Rozchmurz się, Nicole. Przecież — to dobra wiadomość. Przynajmniej wiemy, że uruchamiając robota nie popełniliśmy żadnych błędów i wszystko daje się logicznie wytłumaczyć.
— Rzeczywiście, jest świetnie — gorzko powiedziała Nicole. — Ale to nie zmienia faktu, że Borzow nie żyje… Wilson też… — Pomyślała o dziwnym zachowaniu Reggie’ego w ciągu ostatnich kilku dni i przypominała jej się jedna z rozmów z Franceską. — A, właśnie — powiedziała — czy któryś z was nie przypomina sobie, aby generał Borzow skarżył się na bóle głowy lub inne dolegliwości? Zwłaszcza w dniu bankietu?
Wakefield przecząco pokręcił głową.
— Nie — odparł Janos. — Czemu pytasz?
— Dokonałam ponownej diagnozy wykluczając zapalenie wyrostka, ponieważ generał był zdrów. Najbardziej prawdopodobną przyczyną objawów, na jakie się skarżył, jest przedawkowanie lekarstw. Myślałam, że była to reakcja po jakimś środku…
— Naprawdę? — Janos był bardzo zdziwiony. — Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?
— Chciałam, nawet kilkakrotnie… — odparła Nicole. Ale nie byłam pewna, czy będzie cię to interesować. Pamiętasz wieczór po śmierci Borzowa, gdy przyszłam do twojego pokoju? To było zaraz po zebraniu. Myślałam, że nie masz ochoty na rozmowę…
— Boże, do jakiego stopnia ludzie nie umieją się porozumieć — westchnął Janos. — Po prostu bolała mnie głowa. Nie miałem nic przeciwko rozmowie…
— Jeżeli już mówimy o porozumiewaniu się: muszę pogadać z Brownem i Heilmannem…
Nicole spojrzała na Wakefielda.
— Bardzo ci dziękuję. Chciałabym móc powiedzieć, że mi ulżyło… A ciebie przepraszam — zwróciła się do Janosa. Powinnam była wtajemniczyć cię w moje „śledztwo”. Wszystko trwałoby znacznie krócej…
— Nic nie szkodzi, nie przejmuj się — rzekł Janos z uśmiechem. — Chodź, odprowadzę cię kawałek.
Z namiotu dochodziły podniesione głosy. Brown, Heilmann i Francesca sprzeczali się, jak odpowiedzieć na ostatnie rozkazy z Ziemi.
— Oni przesadzają — mówiła Francesca. — Nie mieli czasu do namysłu i podjęli pochopną decyzję. Nie po raz pierwszy ginie członek ekspedycji.
— Ale oni wydali nam rozkaz natychmiastowego powrotu na pokład Newtona — zaprotestował Heilmann.
— No to jutro porozmawiamy z nimi jeszcze raz i wytłumaczymy, dlaczego najpierw chcemy zbadać Nowy Jork. Takagishi mówi, że morze zacznie się topić za dzień czy dwa, więc i tak będziemy musieli wracać. Poza tym Wakefield, Takagishi i ja słyszeliśmy jakieś dziwne dźwięki. Nie obchodzi mnie to, że David nam nie wierzy…
— Sam nie wiem, Francesco… — powiedział Brown i urwał, bo w namiocie pojawiła się Nicole. — Co jest, do cholery? — warknął.
— To ja, Nicole. Przyszłam porozmawiać o zdrowiu jednego z kosmonautów, bo…
— Des Jardins — przerwał jej Brown — jesteśmy bardzo zajęci. Czy to nie może poczekać do jutra?
Niech ci będzie, pomyślała Nicole. Ze zdaniem raportu o chorobie doktora Takagishi mogła poczekać do rana. — W porządku — powiedziała i wyszła z namiotu. Po kilku sekundach znów usłyszała podniesione głosy. Wolnym krokiem szła do swojego namiotu. Może jutro będzie dobry dzień… pomyślała.
31. CUDOWNE DZIECKO Z ORVIETO
— Dobranoc, Otto — powiedział Brown do admirała. — Zobaczymy się jutro rano.
Brown przeciągnął się i ziewnął. Spojrzał na zegarek. Światła zapłoną za osiem godzin.
Zdjął skafander. Napił się wody. Właśnie kładł się na łóżku, gdy do namiotu weszła Francesca.