— Doktorze Maxwell, mówi admirał Heilmann. W pełni zgadzam się z tym, co powiedział doktor Brown. Przy tak dużym opóźnieniu w przekazie informacji nie zamierzam się z panem kłócić. Postąpimy zgodnie z naszym planem. Tabori zostanie ze mną w obozie Beta i wspólnie złożymy ciężki sprzęt. Brown, Sabatini i des Jardins przedostaną się na drugą stronę lodu do Nowego Jorku; najprawdopodobniej tam właśnie poszedł Takagishi. Wakefield, Turgieniew i Yamanaka będą go szukać helikopterem. — Admirał urwał na moment. — Nie musi pan odpowiadać; w chwili gdy dotrze do pana moja wiadomość, poszukiwania będą już w toku.
W swoim namiocie Nicole uważnie pakowała sprzęt medyczny. Robiła sobie wymówki, że nie przewidziała, iż Takagishi będzie chciał wyruszyć na samotną wyprawę do Nowego Jorku. Popełniłam kolejny błąd, myślała; wszystko, co mogę teraz zrobić, to przygotować dla niego jak najwięcej lekarstw…
Procedurę pakowania rzeczy osobistych znała na pamięć, ale na wszelki wypadek rzuciła na nią okiem. Musiała mieć przy sobie wszystko, co Takagishiemu mogło być potrzebne: lekarstwa, wodę, prowiant…
Nicole żywiła mieszane uczucia do osób, z którymi miała wyruszyć na poszukiwanie Japończyka. Nie przyszło jej jednak do głowy, że ich wybór nie jest przypadkowy. Biorąc pod uwagę okoliczności, można się było spodziewać, że do w Nowego Jorku wyruszą także Brown i Sabatini.
Wychodząc z namiotu Nicole natknęła się na Wakefielda.
— Mogę wejść? — spytał.
— Oczywiście.
Wakefield wyglądał na zmieszanego.
— Czy coś się stało? — spytała Nicole.
Wakefield uśmiechnął się.
— Cóż — powiedział — jeszcze kilka minut temu wydawało mi się, że to dobry pomysł. A teraz mam wrażenie, że jest dziecinny… Nicole zauważyła, że Richard trzyma w dłoni jakiś przedmiot.
— Przyniosłem ci coś. Na szczęście. Pomyślałem sobie, że mogłabyś to zabrać ze sobą do Nowego Jorku… — Wakefield rozwarł dłoń. Nicole rozpoznała figurkę księcia Halla. — Możesz mówić co chcesz o mądrości i roztropności, a jednak odrobina szczęścia zawsze może się przydać…
Nicole była wzruszona. Wzięła figurkę do ręki i uważnie ją obejrzała.
— Czy powinnam coś wiedzieć o księciu? — spytała po chwili.
— Oczywiście — rozpromienił się Richard. — Uwielbia spędzać czas w pubach, w towarzystwie grubych książąt i innych podejrzanych typów. Lubi się pojedynkować, a przede wszystkim otaczać opieką piękne francuskie księżniczki.
Nicole lekko się zarumieniła.
— A jeżeli poczuję się samotna i chciałabym, żeby książę mnie rozweselił? — spytała.
Richard zbliżył się do Nicole i pokazał jej miniaturową klawiaturę, tuż nad książęcymi pośladkami.
— On dużo umie — powiedział, podając jej szpilkę do naciskania guzików. — Naciśnij „M”, jeżeli chcesz, żeby mówił, „A” spowoduje, że na pewien czas stanie się aktorem.
Nicole umieściła księcia w jednej z kieszeni.
— Dziękuję ci, Richard — powiedziała. — Jesteś bardzo miły.
— To nic takiego… — szepnął Richard. — Po prostu od pewnego czasu mamy pecha i pomyślałem sobie…
— Bardzo ci dziękuję — powtórzyła Nicole.
34. DZIWNI TOWARZYSZE
David Brown należał do naukowców, którzy nie tylko nie lubią maszyn, ale po prostu im nie wierzą. Większość jego prac była czysto teoretyczna. Brown nienawidził formalizmu badań empirycznych. Musiałby stykać się z inżynierami, których uważał za nieco lepiej wykształconych hydraulików, stolarzy i ślusarzy. Tolerował ich, ponieważ bez nich nie dałoby się przeprowadzić badań niezbędnych do weryfikacji jego teorii, ale bynajmniej za nimi nie przepadał.
Nicole zadała mu kilka pytań dotyczących konstrukcji skutera śnieżnego.
— On nie ma o tym pojęcia. — Francesca nie mogła się powstrzymać, żeby nie sprawić Brownowi przykrości. — A poza tym nic go to nie obchodzi. On nawet nie wie, jak się prowadzi wózek golfowy. Widziałam, jak gapił się kiedyś na robota — kelnera nie wiedząc, w jaki sposób wyjąć z niego kanapkę. Gdybym mu nie pomogła, umarłby z głodu.
— Nie przesadzaj, Francesca — powiedziała Nicole sadowiąc się obok niej na przednim siedzeniu — on nie może być aż takim niezdarą. Przecież umie posługiwać się systemem komunikacyjnym i innymi urządzeniami na pokładzie Newtona. Przesadzasz…
Kobiety przekomarzały się jeszcze przez chwilę. Po chwili Brown wgramolił się na tylne siedzenie i ciężko westchnął:
— Jeżeli nie macie żadnych ważniejszych spraw do omówienia, to może powiecie mi, dlaczego ten lunatyk wyszedł w środku nocy z obozu?
— Według pana Millsa, asystenta Maxwella, wielu ludzi na Ziemi jest przekonanych, że porwali go Ramowie.
— Francesca, ja pytam poważnie. Dlaczego Takagishi zdecydował się na samotną wyprawę?
— Myślę, że znam odpowiedź na to pytanie — zaczęła powoli Nicole. — Takagishi był niezadowolony z planów badania Ramy. Wyprawę do Nowego Jorku uważał za rzecz najważniejszą. Po śmierci Wilsona… no cóż, był niemal pewien, że dostaniemy rozkaz ewakuacji. A potem, gdybyśmy wrócili do wnętrza Ramy — o ile w ogóle byśmy tu wrócili — Morze Cylindryczne uległoby roztopieniu i dotarcie do Nowego Jorku byłoby znacznie trudniejsze.
Nicole z trudem powstrzymała się, aby nie powiedzieć Brownowi i Francesce o kłopotach, jakie Takagishiemu sprawiało serce; intuicja mówiła jej, że nie należy ufać tej parze.
— Wszystko przez to, że on każdą sprawę musi doprowadzić do końca — mówił Brown. — Zastanawiam się, czy znów słyszał jakieś piski…
— A może rozbolała go głowa albo nie mógł spać? — zastanawiała się Francesca. — Kiedy Reggie Wilson nie mógł spać, urządzał sobie długie nocne spacery.
Brown pochylił się do przodu.
— A propos — zwrócił się do Nicole — Francesca powiedziała mi, że uważa pani, iż dziwne zachowanie Wilsona było spowodowane środkami od bólu głowy. Pani rzeczywiście się na tym zna. Byłem zdumiony, gdy tak szybko zidentyfikowała pani proszek nasenny, który zażyłem.
— A jeżeli już jesteśmy przy proszkach… — odezwała się po chwili Francesca — Janos Tabori opowiedział mi o rozmowie, którą odbyłaś z nim na temat przyczyny śmierci Burzowa. Może go źle zrozumiałam, ale wydawało mi się, że powiedziałaś mu, iż bóle generała były spowodowane skutkami ubocznymi po zażyciu jakichś lekarstw…
Rozmowa toczyła się takim samym tonem jak przedtem; nie było żadnego powodu, żeby coś podejrzewać. Pomimo to, myślała Nicole, zastanawiając się jak odpowiedzieć na pytanie Franceski, ostatnie dwie kwestie były zbyt gładkie. Tak jakby zostały wcześniej zaplanowane…
Nicole odwróciła się i spojrzała na Browna. Wiedziała, że Francesca jest dobrą aktorką, ale była przekonana, że z twarzy Browna zdoła wszystko odczytać. Popatrzyła na niego długim, głębokim spojrzeniem. Brown skrzywił się.
— Rozmawiałam z Taborim o śmierci Burzowa — zaczęła Nicole monotonnym głosem — i zastanawialiśmy się nad przyczynąjego bólu. Ponieważ wyrostek nie wykazywał śladu zapalenia, przyczyny cierpienia należało szukać gdzie indziej. W trakcie rozmowy wspomniałam, że jedną z przyczyn takiego bólu mogło być uczulenie na jakieś lekarstwo.