Выбрать главу

Byłyśmy w pobliżu wielkiego ośmiościanu przy rynku. Nicole zauważyła jakąś alejkę prowadzącą w prawo. Uliczka była tak wąska, że odbicia fal od budynków uniemożliwiały łączność radiową. Nicole poprosiła, żebym poszła do helikoptera; powiedziała, że zaraz do mnie dołączy…

— I potem już jej nie widziałaś? — przerwał Wakefield. Francesca potrząsnęła głową. Richard stał tuż obok niej. Lód pod nogami drgał. Rama wciąż manewrował, ale światła przestały migać.

Pilot Yamanaka siedział za sterem. Richard patrzył na zegarek.

— Wylądowaliśmy ponad pięć minut temu. Musiało jej się coś stać — powiedział rozglądając się dookoła. — A może wyjdzie w innym miejscu?

Richard i Francesca wsiedli do helikoptera. Yamanaka wystartował. Latali wzdłuż brzegu, dwukrotnie przelecieli nad opuszczonym skuterem śnieżnym.

— Przeleć nad Nowym Jorkiem — rozkazał Wakefield może ją zobaczymy.

Z helikoptera prawie wcale nie widzieli ulic. Musieli się wznieść ponad najwyższe budynki, a wąskie ulice były niemal całkowicie pogrążone w cieniu. Richard dojrzał coś między wieżowcami, ale okazało się, że — to tylko złudzenie optyczne.

— Nicole, gdzie jesteś, do cholery?! — wołał przez radio. — Wakefield — w słuchawkach rozległ się baryton Browna — wasza trójka ma natychmiast wracać do obozu Beta. Trzeba zwołać zebranie.

Richard był zdziwiony słysząc Browna, ponieważ to Janos miał sprawować kontrolę nad łącznością.

— Skąd ten pośpiech, szefie? — spytał. — Nawet nie zdążyliśmy zabrać Nicole des Jardins. Lada chwila wyjdzie z Nowego Jorku.

— Powiem wam wszystko, jak tylko wrócicie. Musimy podjąć kilka trudnych decyzji. Jestem pewien, że gdy des Jardins wydostanie się z Nowego Jorku, da nam o tym znać przez radio.

Lot nad zamarzniętym morzem nie trwał długo. Po chwili Yamanaka wylądował w obozie Beta.

Ziemia wciąż dygotała.

— To jakiś dziwaczny manewr — uśmiechnął się Richard. Mam nadzieję, że Ramowie wiedzą, co robią.

— Pewnie wiedzą — mruknął Brown. — Przynajmniej Ziemia jest tego zdania. — Spojrzał na zegarek. — Według sekcji nawigacyjnej potrwa to jeszcze dziewiętnaście minut.

— Skąd oni to wiedzą? — spytał Wakefield. — Czy Ramowie wylądowali na Ziemi i grzecznie ich o tym poinformowali?

Nikt się nie roześmiał.

— Jeżeli utrzymamy się na tej samej trajektorii — rzekł Janos bardzo poważnie — to za dziewiętnaście minut znajdziemy się na linii kursu zderzeniowego.

— Proszę? — powiedziała Francesca.

Richard obliczał coś w głowie.

— Zderzymy się Ziemią? — spytał po chwili.

Janos skinął głową.

— O Boże! — krzyknęła Francesca.

— Właśnie — powiedział Brown. — Nasza wyprawa stała się źródłem zagrożenia dla Ziemi. W tej chwili obraduje komisja wykonawcza COG, rozważają różne warianty. Otrzymaliśmy rozkaz, i to bardzo ostro sformułowany, abyśmy natychmiast opuścili Ramę, gdy tylko manewr dobiegnie końca. Nie możemy ze sobą zabrać nic oprócz nas samych i schwytanego biota…

— A Takagishi? A des Jardins? — przerwał Wakefield.

— Zostawimy skuter śnieżny tam, gdzie jest, a tutaj, w obozie Beta, pozostawimy rovera. Z pokładu Newtona będziemy prowadzić nasłuch radiowy — powiedział Brown, patrząc Richardowi w oczy. — Jeżeli ten statek rzeczywiście zderzy się z Ziemią dodał dramatycznie — nasze życie i tak nie jest istotne, bo zmianie ulegnie bieg historii ludzkości.

— A jeżeli nawigatorzy się mylą? Może Rama wykonał manewr, który tylko przypadkowo przecina ziemską orbitę? Przecież…

— To mało prawdopodobne. Pamiętacie krótki manewr, który przyczynił się do śmierci Borzowa? Rama zmienił wtedy trajektorię tak, aby skierowanie go na Ziemię było możliwe jedną zmianą kursu, przeprowadzoną we właściwym momencie. Inżynierowie na Ziemi wyliczyli to trzydzieści sześć godzin temu. Przed świtem O’Toole otrzymał wiadomość, że należy spodziewać się takiego manewru. Nie powiedziałem wam o tym, bo szukaliście Takagishiego…

— To by tłumaczyło, dlaczego wszyscy tak się o nas boją — wtrącił Janos.

— Tylko częściowo — ciągnął Brown. — Na Ziemi inaczej myślą o Ramie. Kierownictwo ISA i egzekutywa COG są przekonani, że Rama ma wobec nas jak najgorsze zamiary.

Brown zamilkł i zamyślił się.

— Myślę, że ich dramatyczna reakcja wynika z emocjonalnego traktowania sprawy — ciągnął po chwili — ale nie mam argumentów, aby ich przekonać, że jest inaczej. Osobiście nie dostrzegam objawów wrogości, a raczej całkowitą obojętność Ramy wobec istot niższego rzędu. Jednak telewizyjna transmisja śmierci Wilsona zrobiła swoje. Oni nie rozumieją ogromu i majestatu tego statku… Mogą tylko odreagować swój strach i przerażenie…

— Jeżeli uważasz, że Ramowie nie mają złych zamiarów — przerwała Francesca — to jak wytłumaczysz zmianę kursu? Przecież to nie może być zbieg okoliczności. Ktoś lub coś zdecydowało, że należy skierować statek ku Ziemi. Nie dziwię się, że ludzie są tym przerażeni. Pierwszy Rama zachowywał wobec nas całkowitą neutralność, tym razem jest inaczej. Oni mówią, że…

— Zaraz, zaraz — wtrącił Richard. — Mam wrażenie, że zbyt pochopnie wyciągasz wnioski. Do naciskania guziczków zostało nam jeszcze dwanaście minut.

— Dobrze, Wakefield — powiedziała Francesca, przypominając sobie, że jest dziennikarką i włączając kamerę — powiedz w takim razie, co będzie, jeżeli ten manewr zakończy się skierowaniem Ramy na orbitę Ziemi.

Richard myślał przez chwilę, po czym odezwał się niezwykle poważnie:

— Ziemianie! Jeżeli Rama zmienił kurs, aby odwiedzić naszą planetę, jego decyzja nie musi być aktem wrogim. Dotychczas nie zaszło nic — powtarzam: nic — co potwierdzałoby, że istoty, które zbudowały ten statek, chcą nas zniszczyć. Tragiczna śmierć kosmonauty Wilsona bardzo nas zasmuciła, ale stanowiła jedynie wynik automatycznego działania robotów; nie był to perfidny plan uśmiercenia jednego z kosmonautów. Ten wielki, wspaniały statek kosmiczny uważam za jeden mechanizm, zaprogramowany na wieloletnie działanie i przetrwanie. Nie jest ani przyjazny, ani wrogi. Mógł zostać stworzony do wykrywania nowych satelitów i obliczania, skąd pochodzą; zmiana orbity Ramy w przypadku napotkania takiego statku jak Newton byłaby po prostu czynnością rutynową. Możliwe, że Rama po prostu chce się o nas czegoś dowiedzieć.

— Świetnie — rzekł z uśmiechem Tabori. — To już prawie filozofia…

Wakefield zaśmiał się nerwowo.

— Droga Irino — Francesca zwróciła się do Rosjanki — czy zgadza się pani ze swoim kolegą? Po śmierci generała Borzowa wyraziła pani przypuszczenie, że przyczyną jego zgonu była jakaś „siła wyższa”, czyli Ramowie. Czy w dalszym ciągu jest pani tego zdania?

Rosjanka spojrzała w kamerę swoimi smutnymi oczami.

— Myślę, że kosmonauta Wakefield jest bardzo zdolnym inżynierem, ale nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Dlaczego manewr Ramy nastąpił dokładnie w chwili operacji? Dlaczego bioty zabiły Wilsona? Gdzie jest profesor Takagishi?

Irina Turgieniew zamilkła, żeby zapanować nad zdenerwowaniem.

— Nigdy nie odnajdziemy Nicole des Jardins. Możliwe, że Rama jest tylko maszyną, ale my przekonaliśmy się już, jak potrafi być niebezpieczny. Jeżeli skieruje się w stronę Ziemi, będę się martwić o moją rodzinę, o przyjaciół, o całą ludzkość… Nie możemy przewidzieć, co się stanie. I nie mamy żadnych środków, aby zapobiec nieszczęściu…