Выбрать главу

Nicole najprzyjemniej wspominała pobyt w hotelu w Abidżanie i ostatnią noc spędzoną z Anawi przed powrotem do Paryża. Po ceremonii prawie wcale nie rozmawiały o Poro. Anawi jeszcze nie zdążyła jej pochwalić. Wprawdzie Omeh i rada wioski orzekła, że Nicole jest dzieckiem o nieprzeciętnych zdolnościach, ale dla siedmioletniej dziewczynki jedynie matka była wyrocznią.

Przed kolacją zdobyła się na odwagę.

— Czy dobrze się spisałam, mamo? — spytała.

Anawi rozpłakała się.

— Czy dobrze się spisałaś? Jak możesz o to pytać? — Objęła córeczkę i wzięła ją na ręce. — Kochanie, jestem z ciebie taka dumna!

Nicole przytuliła się do matki; obie się popłakały.

Nicole leżała na plecach i płakała. Od ponad godziny myślała o swojej córeczce. Zaczęła od dnia jej narodzin i wspominała każdy wspólnie przeżyty dzień. Myślała o podróży do Ameryki, którą odbyły przed trzema laty. Żyły ze sobą tak blisko! Zwłaszcza podczas wycieczki do Wielkiego Kanionu…

Nicole i Genevieve nocowały na równinie Tonto. Ułożyły śpiwory w pobliżu wspaniałej rzeki Kolorado, zwierzały się sobie aż do późnej nocy.

Nigdy bym tam nie pojechała, myślała Nicole, gdyby nie ty. Ty jedyna wiedziałaś, jak ważna była dla nas taka wspólna wyprawa.

Ojciec Nicole, Pierre des Jardins, był najważniejszym mężczyzną w jej życiu — przyjacielem, spowiednikiem, towarzyszem wspólnych dyskusji i człowiekiem, u którego zawsze mogła szukać wsparcia. Uczestniczył we wszystkich istotnych momentach w jej życiu. To jego brakowało jej najbardziej, gdy leżała teraz na dnie studni. Swoją ostatnią rozmowę chciała odbyć właśnie z nim.

Nie wszystkie chwile spędzone u boku Pierre’a były szczęśliwe. Dobrze zapamiętała chwilę, gdy trzymając się za ręce, cicho płakali na pogrzebie matki. Pamiętała także uścisk jego mocnych ramion, gdy nie otrzymała roli Joanny D’Arc.

W rok po śmierci Anawi przeprowadzili się do Beauvois. Stanowili dziwną parę. Nicole studiowała na uniwersytecie w Tours. Ich życie było prawdziwą idyllą. Nicole spacerowała po lasach, Pierre pisał powieści. Wieczorem Marguerite dzwoniła na kolację, a potem wsiadała na rower i wracała do Luynes, do męża i dzieci.

Latem odbywali podróże po całej Europie, zwiedzając zamki i stare miasteczka, które stanowiły tło powieści historycznych Pierre’a. Nicole znała historię lepiej niż nazwiska współczesnych polityków. Gdy w 2181 roku Pierre za jedną z powieści otrzymał nagrodę imienia Mary Renault, razem pojechali do Paryża po jej odbiór. Nicole, ubrana w suknię, którą wybrał dla niej Pierre, siedziała w pierwszym rzędzie wielkiej sali i wysłuchiwała niezliczonych pochwał pod adresem swojego ojca.

— Często pytano mnie — mówił Pierre podczas swojego wystąpienia — czy posiadłem wiedzę, którą chciałbym podzielić się z przyszłymi pokoleniami. Mojej córce Nicole i wszystkim młodym ludziom dam tylko jedną radę. W życiu znalazłem dwie rzeczy bezcenne: naukę i miłość. Nic innego: ani sława, ani władza, ani sukces odniesiony dla samego sukcesu nie mogą stanowić tak wielkiej wartości. Bo gdy życie dobiega końca, będę mógł powiedzieć nie tylko: „posiadłem wiedzę” i „kochałem”, ale także: „byłem szczęśliwy”.

Ja byłam szczęśliwa, myślała Nicole, a łzy spływały jej po policzkach. Bykam szczęśliwa głównie dzięki tobie. Nigdy mnie nie zawiodłeś, nawet w najtrudniejszych chwilach.

W myślach wróciła do lata 2184 roku. Jej życie nabrało wtedy takiego tempa, że straciła nad nim kontrolę. W ciągu sześciu tygodni zdobyła medal olimpijski, przeżyła krótki romans z księciem Walii i wróciła do Francji, aby wyznać ojcu, że jest w ciąży.

Pamiętała wszystko tak, jak gdyby wydarzyło się to wczoraj. Żadne uczucie nie było tak głębokie jak szczęście, gdy w Los Angeles stała na podium ze złotym medalem na piersiach, widząc na trybunach szalejący tłum. Ta chwila należała do niej. Prawie przez tydzień była gwiazdą światowych mediów, znalazła się na pierwszych stronach wszystkich gazet.

Po ostatnim wywiadzie w olimpijskim studiu telewizyjnym zbliżył się do niej jakiś młody Anglik. Powiedział, że nazywa się Darren Higgins i wręczył jej zaproszenie na kolację z księciem Walii; na kolację z człowiekiem, który miał zostać królem Wielkiej Brytanii, Henrykiem XI.

Kolacja była cudowna, myślała Nicole, zapominając na chwilę o swojej beznadziejnej sytuacji. Henryk był czarujący. Następne dwa dni także okazały się wspaniałe…

Ale gdy trzydzieści dziewięć godzin później obudziła się w jego apartamencie w Westwood, bajka nagle się skończyła. Jej książę z bajki zrobił się oschły i nieprzystępny.

Mój sen się skończył, myślała Nicole. Nie ja sama, lecz zdobycie mnie było jego celem. Nie zależało mu na wiązaniu się ze mną.

Nicole nigdy nie zapomni słów, które usłyszała na pożegnanie. Pakowała się w pośpiechu, a on chodził tam i z powrotem. Nie rozumiał, co się stało. Nicole nie odpowiadała na jego pytania, nie pozwalała się objąć.

— A czego się właściwie spodziewałaś? — pytał zdziwiony. Ze odjedziemy razem i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Ależ Nicole, przecież to nie bajka! Anglicy nigdy nie pogodziliby się z myślą o królowej, która nie jest białą kobietą!

Nicole uciekła, zanim Henryk dostrzegł jej łzy. Tak to właśnie, droga Genevieve, wyjechałam z Los Angeles z dwoma skarbami, mówiła do siebie Nicole. Jednym był złoty medal; drugim cudowna dziewczynka w moim brzuchu…

Przez kilka dni nie mogła zdobyć się na odwagę, żeby porozmawiać o tym z ojcem. Wreszcie przemogła swój strach.

— Nie wiem, co robić — powiedziała ojcu pewnego wrześniowego poranka. — Wiem, że nie spodziewałeś się po mnie czegoś takiego… Ja sama nie przypuszczałam, że potrafię tak postąpić… Chodzi mi o to, czy mogę tu zostać, gdy…

— Oczywiście, Nicole — powiedział cicho Pierre. Po raz drugi w swoim życiu Nicole zobaczyła w jego oczach łzy. Po raz pierwszy płakał na pogrzebie matki. — Zrobię wszystko, żeby było dobrze — powiedział i przytulił ją do siebie.

Byłam taka szczęśliwa, myślała Nicole. Nigdy nie robił mi wymówek, o nic nie pytał. Gdy powiedziałam mu, że Henryk jest ojcem, obiecał, że utrzyma to w tajemnicy. I dotrzymał słowa… Nagle zrobiło się jasno.

Wstała, żeby dokładnie przyjrzeć się swojemu więzieniu. Jedynie środek studni był oświetlony, jej obydwa końce pogrążone były w cieniu. Biorąc pod uwagę okoliczności, Nicole była w dziwnie dobrym humorze.

Spojrzała w górę i przez dach zobaczyła „niebo” Ramy. Pomyślała, że nie modliła się już od ponad dwudziestu lat. Uklękła. Boże, powiedziała, wiem, że robię to nieco za późno, ale dziękuję Ci za ojca, za matkę i córkę. I za wszystko, co dobre. Uniosła głowę do góry. Uśmiechała się. A teraz, drogi Boże, przydałaby mi się odrobina Twojej pomocy…

38. GOŚCIE

Mały robot wynurzył się z cienia i wyjął miecz. Armia angielska dotarła do Harfleur. Raz, przyjaciele, jeszcze do wyłomu, lub go zatkajmy trupami Anglików! Nic tak w pokoju mężom nie przystoi jak skromna cichość, milcząca pokora; lecz gdy wojenna zagrzmi w uszach trąba, niechaj przykładem waszym tygrys będzie…

Henryk V, nowy król Anglii, chwalił swoje wojska; Nicole przysłuchiwała się temu z uśmiechem.

Już prawie godzinę słuchała opowieści księcia Halla o tym, jak walczy z rebeliantami. Wprawdzie Nicole tylko raz przeczytła dramaty Szekspira o Henrykach, ale ponieważ przez całe życie interesowała się postacią Joanny d’Arc, dobrze znała ich historyczny kontekst.