Francesca Sabatini przyglądała się swojej ofierze. Teraz mogłabym cię zniszczyć kilkoma pytaniami, pomyślała. Ale nie to jest moim celem.
— W porządku, stop — powiedziała nagle. — Zobaczmy, co z tego wyszło. Możecie zabrać sprzęt do ciężarówki.
Główny kamerzysta podszedł do pierwszego robota — kamery, który został zaprogramowany na zbliżenia Franceski. Jednoczenie drugi robot zaczął się cofać, ponieważ Elaine wstała. Jeden z kamerzystów poprosił ją, żeby nie ruszała się, dopóki druga kamera nie zostanie wyłączona.
Reżyser wydał polecenie odtworzenia ostatnich pięciu minut. Ekran podzielił się na kilka części i ukazał się na nim obraz z wszystkich kamer równocześnie. Francesca była zawodowcem i od razu zorientowała się, że nakręcony materiał był znakomity. Elaine, żona doktora Davida Browna, była młoda, inteligentna, szczera i źle się czuła, stanowiąc centrum uwagi. Wszystko to zostało utrwalone na taśmie.
Francesca rozmawiała ze swoją ekipą o montażu nakręconego materiału, który następnego dnia miał zostać dostarczony do jej hotelu w Dallas, a Elaine Brown wróciła do pokoju.
Francesca dostrzegła niezadowolenie na twarzy Davida Browna, gdy Elaine zapowiedziała, że po wywiadzie odbędzie się „małe przyjęcie”. W kącie stał robot — służący, w którego wnętrzu znajdowały się przekąski: dwa gatunki sera, wino i kieliszki; natychmiast otoczyli go technicy. David przeprosił wszystkich i ruszył w kierunku sypialni. Francesca poszła za nim.
— Wybacz mi, Davidzie — powiedziała. Brown obejrzał się za siebie. Był zły. — Nie zapomnij, że Schmidt i Hagenest czekają w Europie na twoją odpowiedź…
— O niczym nie zapomniałem — odparł. — Chciałem tylko sprawdzić, czy twój przyjaciel Reggie skończył już wywiad z dziećmi. Czasami chciałbym być nikomu nieznanym, szarym człowiekiem… — westchnął.
Francesca zbliżyła się do niego.
— Nie wierzę w ani jedno słowo — rzekła patrząc mu w oczy. Jesteś zły, bo nie masz kontroli nad tym, co twoja żona i dzieci mówią Reggiemu i mnie. A dla ciebie nie ma nic ważniejszego niż taka kontrola…
Brown chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu krzyk z sypialni.
— Mamo!
Z pokoju wybiegł sześcioletni chłopiec. Minął Franceskę i Browna, i schronił się w objęciach stojącej w progu matki.
— Co się stało, Justinie? — spytała.
— Ten Murzyn zepsuł mi psa — chlipnął Justin. — Kopnął Walliego w tyłek i nie mogę go naprawić.
Chłopiec wskazał na drzwi, z których wyszedł Reggie Wilson w towarzystwie wysokiej, chudej, niezwykle poważnej nastolatki.
— Tato — dziewczynka zwróciła się do Davida Browna o pomoc — pan Wilson właśnie rozmawiał ze mną o mojej kolekcji spinek, gdy ten przeklęty pies — robot wszedł do pokoju i ugryzł go w nogę. Przedtem go obsiusiał. To Justin go tak zaprogramował…
— Nieprawda! Ona kłamie! — krzyczał Justin. — Ona nie lubi Walliego, nigdy go nie lubiła.
Elaine Brown jedną rękę trzymała na głowie syna, w drugiej miała kieliszek. Wypiła wino i odstawiła kieliszek na półkę.
— Uspokój się, Justinie, i opowiedz mamie dokładnie o tym, co się stało — powiedziała, zerkając na innych z zażenowaniem.
— Ten Murzyn mnie nie lubi. Ja też go nie lubię. Wally to zrozumiał, więc go ugryzł. Wally zawsze mnie broni.
Słowa Justina rozzłościły Angelę.
— Wiedziałam, że stanie się coś takiego. Kiedy rozmawiałam z panem Wilsonem, Justin bez przerwy wchodził do mojego pokoju, żeby nam przeszkadzać. Przynosił jakieś zabawki, gry, nawet ubrania. W końcu pan Wilson musiał przemówić mu do rozsądku, a zaraz potem Wally zrobił to, co zrobił.
— Mamo, ona kłamie. Niech się zamknie…
Doktor David Brown warknął ze złością: — Elaine, zabierz go stąd. Natychmiast! — Obrócił się w stronę córki, podczas gdy jego żona odeszła z płaczącym Justinem.
— Angela — powiedział z wściekłością, której nie potracił już ukryć — wydawało mi się, iż obiecałaś, że dziś nie będziecie się kłócić.
Dziewczynce łzy stanęły w oczach. Zaczęła się tłumaczyć, ale między nią a ojcem stanął Reggie Wilson.
— Niech pan wybaczy, doktorze Brown — rzekł — Angela naprawdę nic złego nie zrobiła. W zasadzie mówi prawdę. Ona…
— Panie Wilson — przerwał mu ostro Brown — pozwoli pan, że sam się zajmę sprawami mojej rodziny. Jest mi bardzo przykro z powodu tego całego zamieszania — ciągnął nieco łagodniejszym tonem — ale to się zaraz skończy. — Spojrzał na córkę nieprzyjaznym wzrokiem. — Angela, idź do swojego pokoju, później porozmawiamy. Zadzwoń do matki i powiedz jej, żeby zabrała cię zaraz po obiedzie.
Francesca Sabatini z wielkim zainteresowaniem obserwowała kulisy domu Browna. Widziała jego złość, brak pewności siebie Elaine… To idealna sytuacja, pomyślała. Jest nawet lepiej, niż marzyłam. Pójdzie mi z nim bardzo łatwo.
Srebrny pociąg o opływowym kształcie mknął przez północny Teksas z szybkością dwustu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. W ciągu kilku minut na horyzoncie pojawiły się światła Dallas Transportation Complex. Węzeł komunikacyjny DTC zajmował prawie dwadzieścia pięć kilometrów kwadratowych. Był lotniskiem, stacją kolejową i niewielkim miastem. Wzniesiono go w 2185 roku, aby ułatwić międzynarodowy tranzyt lotniczy i usprawnić komunikację kolejową. Wkrótce jednak, podobnie jak inne takie ośrodki na świecie, rozrósł się, by stać się miastem samym w sobie. W półkolistych budowlach wzdłuż ciągów handlowych mieszkały tysiące pracowników DTC. W głównym terminalu mieściły się cztery duże hotele, siedemnaście restauracji i ponad sto sklepów, włącznie z salonem mody Donatelli.
— Miałem wtedy dziewiętnaście lat — mówił do Franceski młody człowiek, gdy pociąg zbliżał się do stacji — i byłem wychowany po spartańsku. Oglądając pani program o seksie i miłości, dowiedziałem się więcej niż przez całe moje dotychczasowe życie. Chciałem pani za to podziękować.
Francesca uśmiechnęła się z wdziękiem. Była przyzwyczajona, że w miejscach publicznych często ją rozpoznawano. Wysiadając z pociągu, jeszcze raz uśmiechnęła się do młodego człowieka i jego dziewczyny. Reggie Wilson zaproponował, że zaniesie kamerę do samochodu, który zabierze ich do hotelu.
— Czy to cię nigdy nie męczy? — spytał. Francesca spojrzała na niego ze zdziwieniem. — To, że jesteś powszechnie znana — wyjaśnił.
— Nie — odparła — oczywiście, że nie. — Uśmiechnęła się do siebie. Choć minęło już pół roku, on nadal mnie nie rozumie, pomyślała. Może jest zbyt zajęty sobą, żeby zrozumieć, że niektóre kobiety są tak ambitne jak mężczyźni.
— Zanim cię poznałem, wiedziałem już, że niektóre z twoich programów były chętnie oglądane — powiedział Reggie. — Ale nie zdawałem sobie sprawy, że nie możesz pójść do restauracji nie spotykając po drodze swoich wielbicieli.
Ludzie wysiadali z pociągu i powoli kierowali się w stronę centrum handlowego. Gdzieś w oddali spora grupa osób zgromadziła się przed teatrem. Plakat informował o sztuce Linzey Olsen pod tytułem In Any Weather.
— Widziałaś to? — spytał Reggie. — Ja oglądałem film, jakieś pięć lat temu. Grali w nim Helen Caudill i Jeremy Temple, jeszcze zanim stali się sławni. To dziwna historia o ludziach, którzy mieszkają w tym samym pokoju hotelowym podczas śnieżycy w Chicago. Założyli już rodziny, ale zakochują się w sobie podczas rozmowy o swoich nieudanych małżeństwach… Jak już mówiłem, to dziwna sztuka…