Nicole skinęła głową.
— Robię mapę — wyjaśnił Richard. — Tezeusz miał nić, ale my mamy coś lepszego. Czy komputery nie są wspaniałe? Nicole uśmiechnęła się.
— Jak myślisz? — spytała, gdy ruszyli korytarzem — spotkamy Minotaura czy Babę Jagę w domku z piernika?
Obyśmy mieli szczęście… pomyślała Nicole. Im byli dalej, tym bardziej narastał w niej strach. Przypomniała sobie chwilę, gdy nad jej studnią po raz pierwszy pojawiły się ptaki. Miały długie, ostre szpony…
Przeszedł ją zimny dreszcz. No — właśnie, pomyślała. Znów jestem pewna, że stanie się coś złego…
Nicole stanęła.
— Richard — powiedziała — nie podoba mi się to. Powinniśmy zawrócić i…
Nagle usłyszeli jakiś dziwny dźwięk. Tajemnicze „coś” szło za nimi. Jakby ktoś wlókł po metalowej powierzchni gałęzie… Nicole złapała Richarda za rękę.
— Ten sam dźwięk słyszałam podczas pierwszej wyprawy do Nowego Jorku…
Tunel za nimi skręcał nieco w lewo. Spojrzeli za siebie. Światła paliły się tylko tam, dokąd sięgał wzrok. Znów usłyszeli dziwny dźwięk; nagle zapaliły się pozostałe światła. Był to znak, że tajemnicze coś zbliżyło się do wejścia do tunelu…
Nicole rzuciła się do ucieczki. Pomimo plecaka i skafandra pokonała dwieście metrów w niecałe pół minuty. Zatrzymała się, żeby poczekać na Richarda. Panowała całkowita cisza; światła w oddali zgasły.
— Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie uciec — usprawiedliwiała się Nicole. — Zbyt długo przebywam w tej krainie czarów…
— Boże — sapnął Richard z marsem na twarzy — nigdy w życiu nie widziałem, żeby ktoś tak szybko biegł…
Uśmiechnął się.
— Nie martw się, Nikki, ja też się wystraszyłem. Tyle że stanąłem jak wryty i nie mogłem się ruszyć.
Nicole spojrzała na niego, wciąż ciężko oddychając.
— Jak do mnie powiedziałeś? — spytała.
— Nikki. Pomyślałem, że nadszedł już czas, żebym nadał ci jakieś imię. Nie podoba ci się?
Nicole nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Jej myśli cofnęły się o piętnaście lat wstecz. Była w hotelu w Los Angeles, jej ciało przechodziły fale rozkoszy.
— To było cudowne, Nikki — westchnął książę. Powiedziała mu wtedy, żeby nie nazywał jej tak, bo to brzmi jak imię piersiastej tancerki albo prostytutki.
Richard pomachał jej dłonią przed oczami.
— Halo, jest tam kto?
Nicole uśmiechnęła się.
— Dobrze — powiedziała — może być Nikki. Pod warunkiem, że będziesz tak do mnie mówił tylko czasami…
Ruszyli dalej.
— Więc o czym przed chwilą myślałaś? — spytał Richard.
O czymś, czego ci nigdy nie powiem… Tylko w młodości jesteśmy jak nie zapisana księga; patem żyjemy godząc się ze wszystkim, co odchodzi w przeszłość. Trzeba wiedzieć, z których spraw nikomu nie należy się zwierzać…
Tunel wydawał się nieskończenie długi. Richard i Nicole mieli już zamiar zawrócić, gdy po prawej stronie dostrzegli mroczny korytarz. Skręcili tam bez wahania. Światła zapaliły się natychmiast. Byli w grocie; na jednej ze ścian w pięciu rzędach wisiało dwadzieścia pięć dziwnych, prostokątnych przedmiotów. Przeciwległa ściana była pusta. Po kilku sekundach z sufitu dobiegł ich wysoki, przenikliwy pisk. Kosmonauci zamarli.
Po chwili uspokoili się nieco. Nie spotkały ich żadne inne niespodzianki.
Trzymając się za ręce Nicole i Richard podeszli do ściany. Prostokąty okazały się fotografiami wnętrza Ramy. Na kilku z nich widać było ośmiościenny budynek w pobliżu rynku. Pozostałe ukazywały inne gmachy Nowego Jorku oraz panoramę wnętrza zrobioną szerokokątnym obiektywem.
Trzy zdjęcia wzbudziły szczególne zainteresowanie Richarda. Przedstawiały wąskie, opływowe łodzie płynące po Morzu Cylindrycznym. Nad jedną z nich przelewała się wielka fala.
— Tego nam trzeba — podniecił się Richard. — Gdybyśmy zdołali odnaleźć którąś z tych łodzi, skończyłyby się nasze kłopoty!
Z sufitu w dalszym ciągu dochodził wysoki pisk. Gdy zapadała cisza, snop światła rzucany przez punktowy reflektor przesuwał się od jednego zdjęcia do drugiego.
Doszli do wniosku, że znajdują się w czymś w rodzaju muzeum. Nicole usiadła przy ścianie.
— Nie mogę się w tym wszystkim połapać — wyznała.
Richard usiadł obok.
— Ja też nie. Jestem tu od niedawna, więc mogę sobie tylko wyobrażać, co przeszłaś.
Zapanowała cisza.
— Wiesz, co mnie najbardziej martwi? — odezwała się po chwili Nicole. — To, że nie zdaję sobie sprawy z własnej niewiedzy; przed wyprawą miałam świadomość, jak mają się moje wiadomości do wiedzy, zgromadzonej przez całą ludzkość. Ale przerażają mnie proporcje. Pomyśl tylko: wiedza wszystkich ludzi na Ziemi mogłaby być jedynie nieskończenie małym wycinkiem Encyklopedii Galaktycznej…
— To naprawdę jest przerażające — wtrącił Richard. — I podniecające… Czasem, gdy jestem w księgarni czy bibliotece, czuję się przytłoczony wiedzą, której nie posiadłem. Mam wtedy ochotę usiąść i przeczytać te wszystkie książki, jedna po drugiej… Pomyśl, jak by to wyglądało w prawdziwej bibliotece, gdzie znalazłaby się cała wiedza zgromadzona przez wszystkie istoty rozumne we wszechświecie…
Nicole spojrzała na niego i trąciła go w nogę.
— Dość tego — powiedziała. — Wiemy już, jacy jesteśmy głupi. A teraz powiedz, co zrobimy? Szliśmy tunelem przez ponad kilometr. Dokąd pójdziemy teraz?
— Proponuję piętnastominutowy spacer w tym samym kierunku. Myślę, że ten tunel dokądś prowadzi. Jeżeli nic nie znajdziemy, zawsze możemy zawrócić…
Richard pomógł Nicole wstać i przytulił ją do siebie.
— Głowa do góry, Nikki — powiedział. — Wszystko będzie dobrze.
Spojrzała na niego spode łba.
— To był drugi raz. Na dziś wystarczy — powiedziała, wyciągając do niego rękę.
46. PRÓBA ODWAGI
Przed nimi ział czarny otwór studni. Oświetlenie działało tylko na pierwszych pięciu metrach. Ze ścian w równych odstępach wystawały metalowe kolce.
— Tutaj zbiegają się tunele — mruknął Richard. Miał trudności z dopasowaniem studni z kolcami do ogólnego obrazu Ramy, jaki zdążył już sobie wyrobić. Dwukrotnie obeszli otwór dookoła. Potem ruszyli innym korytarzem. Sądząc po jego krzywiźnie, on także prowadził do miejsca, w którym zaczęli swoją wędrówkę.
— No to do dzieła — rzekł Richard i stanął na jednym z kolców, żeby sprawdzić jego wytrzymałość. Kolec nie poruszył się. Richard zrobił kolejny krok w dół. — Odstępy są idealnie dobrane — powiedział patrząc w górę na Nicole. — Nie powinniśmy mieć kłopotów ze wspinaczką.
— Wakefield, chyba nie zamierzasz schodzić do tych lochów? Nie licz na to, że pójdę z tobą.
— Na nic nie liczę — odparł Richard. — Ale nie widzę powodu, żeby teraz zawracać. Czy mamy jakieś inne możliwości? Możemy wyjść z tunelu i wydostać się na powierzchnię. I co potem? Sprawdzić, czy nas szukają? Widziałaś zdjęcia łodzi. Może one są właśnie tutaj? Może istnieje podziemna rzeka, która łączy się z Morzem Cylindrycznym…
— Może — odparła Nicole, powoli schodząc w dół. W studni zapaliło się światło. — Możliwe też, że jedna z istot wydających te dziwne dźwięki tam czeka na nas.
— Zaraz się o tym przekonamy — rzekł Richard. — Halo! Jest tam kto? Schodzimy do was! — krzyknął w dół i pomachał ręką, tracąc równowagę.