Выбрать главу

Francesca nie słuchała. Do samochodu przed nimi wsiadł chłopiec, który wyglądał jak jej kuzyn Roberto. Miał ciemną skórę i ciemne włosy. Jak dawno nie widziałam Roberto, myślała. Ostatni raz chyba trzy lata temu, w Posilano. Francesca westchnęła, przypominając sobie dawne czasy spędzone w Orvieto. Miała wtedy dziewięć czy dziesięć lat, Roberto czternaście. Grali w piłkę na placu przed Il Duomo. Francesca lubiła się z nim droczyć, był dla niej bardzo dobry. To było jej jedyne jasne wspomnienie z dzieciństwa.

Samochód zatrzymał się przed hotelem. Reggie patrzył na Franceskę, która domyśliła się, że czeka na odpowiedź.

— Więc? — spytał.

— Wybacz, mój drogi — powiedziała Francesca — ale myślałam o czymś innym. Mógłbyś powtórzyć?

— Nie wiedziałem, że jestem aż tak nudny — mruknął Reggie. Spojrzał jej prosto w oczy, aby upewnić się, że na pewno go słucha. — Gdzie idziesz dziś na kolację? Może do chińskiej restauracji?

Francesca nie miała ochoty na kolację w towarzystwie Reggiego.

— Jestem już zmęczona — powiedziała — zjem coś w pokoju, a potem trochę popracuję.

Wiedziała, że sprawia mu zawód. Pocałowała go w usta.

— Koło dziesiątej możesz wpaść do mnie na drinka do poduszki.

Gdy tylko znalazła się w pokoju hotelowym, włączyła komputer. Były do niej cztery wiadomości; przy każdej z nich znajdowała się informacja o jej pochodzeniu, godzinie nadania i priorytecie. System firmy International Communications, Inc., jednej z trzech firm, które przetrwały Wielki Chaos, pozwalał na nadawanie przesyłanym wiadomościom różnych priorytetów. Jego użytkownicy co rano wprowadzali do systemu swój plan dnia i wyznaczali rodzaj informacji, które należało przekazać natychmiast. Francesca zdecydowała się na bezpośrednie przesyłanie do terminalu w domu Davida Browna jedynie informacji o najwyższym priorytecie. Na nakręcenie materiału u Brownów miała tylko jeden dzień i nie chciała dopuścić do opóźnień.

Carlo Bianchi przesłał jej jedną wiadomość sklasyfikowaną jako zwykła. Francesca włączyła monitor wideo i na ekranie pojawił się elegancki Włoch w średnim wieku, ubrany w sportowy kombinezon; siedział na kanapie przed kominkiem.

— Buon giomo, cara — przywitał ją. Pozwoliwszy kamerze dokonać panoramy wnętrza swojej nowej willi w Cortina d’Ampezzo, Bianchi przeszedł do sedna sprawy. Dlaczego Francesca nie chce reklamować sportowej kolekcji ubrań? Przecież jego firma zaproponowała jej ogromną sumę, a poza tym przewodnim tematem kampanii reklamowej miał być kosmos. Reklamy emitowano by dopiero po ukończeniu misji Newtona, więc przepisy ISA nie zostałyby naruszone. Carlo przyznał, że dawniej on i Francesca różnili się poglądami, ale — jak twierdził — należało to już do przeszłości. Odpowiedzi oczekiwał w ciągu tygodnia.

Niech cię cholera, Carlo, pomyślała Francesca. Niewielu ludzi na świecie działało na nią przygnębiająco, ale akurat Carlo Bianchi był jednym z nich. Francesca nagrała wiadomość dla Darrella Bowmana, swojego londyńskiego agenta.

— Cześć, Darrell, tu Francesca z Dallas. Powiedz temu szmaciarzowi Bianchi, że nie wystąpiłabym w jego reklamówkach nawet wtedy, gdyby zaproponował mi dziesięć milionów marek. Domyślam się, że obecnie jego największym rywalem jest Donatelli. Dlatego proszę, żebyś skontaktował się z ich szefem od reklamy i powiedział mu, że chętnie wystąpię w ich reklamach, oczywiście dopiero po zakończeniu misji Newtona, czyli w kwietniu lub w maju. Jutro w nocy wracam do Rzymu. Pozdrów Heather.

Najdłuższą wiadomość przekazał mąż Franceski, Alberto, wysoki, siwiejący sześćdziesięciolatek. Alberto był członkiem kilku rad nadzorczych i szefem włoskiej filii niemieckiego giganta multimediów Schmidt and Hagenest. Firma ta posiadała między innymi trzydzieści procent udziałów w europejskich gazetach i głównych sieciach telewizyjnych, zarówno w Niemczech, jak i we Włoszech.

Alberto siedział w bawialni i sączył brandy. Mówił ciepłym głosem, który bardziej pasował do ojca niż do męża. Powiedział, że bardzo podobał mu się wyemitowany wywiad Franceski z admirałem Ottonem Heilmannem, który wyszedł na egotystę. Nic dziwnego, pomyślała Francesca, on przecież taki jest…

Alberto przekazał dobre wieści o jednym ze swoich dzieci z pierwszego małżeństwa (były starsze od Franceski), a potem dodał, że oczekuje jej powrotu i bardzo za nią tęskni. Ja takie, pomyślała Francesca, zanim przesłała mu odpowiedź. Dobrze mi z tobą, mam zarówno wolność, jak i bezpieczeństwo.

Cztery godziny później Francesca stała na balkonie otulona płaszczem kąpielowym i paliła papierosa.

Dobrze, że nie jestem w Kalifornii, myślała. Na południowym wybrzeżu palenie papierosa jest przestępstwem.

Zbliżyła się do poręczy, aby lepiej widzieć podchodzący do lądowania naddźwiękowiec. Wyobraziła sobie, że jest już jutro i siedzi w samolocie lecącym do Rzymu. Przyglądała się, jak samolot dotyka pasa, a potem spojrzała w górę na niebo pełne gwiazd i po raz ostatni zaciągnęła się dymem z papierosa.

Widzisz, Francesko — mówiła sobie w duchu — nadszedł czas twojego najważniejszego zadania. Czyżbyś miała szansę stać się nieśmiertelna? Jej myśli przez chwilę skoncentrowały się na samej wyprawie. Usiłowała wyobrazić sobie istoty, które skonstruowały Ramę. Ale po chwili znów myślała o rzeczywistości i kontraktach, które po południu podpisał doktor David Brown.

Jesteśmy teraz partnerami, mój drogi doktorze, myślała. Pierwsza część mojego planu przebiegła tak, jak chciałam. O ile nie myli mnie wzrok, dostrzegłam w twoich oczach zainteresowanie moją osobą…

Po podpisaniu kontraktu Francesca pocałowała Browna. Liczyła na to, że prędzej czy później Brown to odwzajemni. Wypaliwszy papierosa Francesca wróciła do pokoju. Na olbrzymim łóżku chrapał Reggie Wilson.

Jesteś świetnie wyposażony przez naturę, pomyślała, ale ani życie, ani kochanie się to nie zawody dla atletów. Byłbyś o wiele bardziej interesujący, gdybyś miał choć odrobinę subtelności i wyrafinowania…

7. PUBLIC RELATIONS

W powietrzu, wysoko nad podmokłymi łąkami, wisiał samotny orzeł. Złapał w skrzydła wiatr znad oceanu, skręcił na północ i poleciał wzdłuż wybrzeża. Niżej, pomiędzy wydmami i wysepkami znajdował się kompleks budynków. Siedemdziesiąt pięć lat temu Port Kosmiczny imienia Kennedy’ego był jednym z sześciu miejsc na Ziemi, gdzie z pociągów czy samolotów podróżni przesiadali się na promy wiozące ich ku stacjom kosmicznym typu LEO (Low Eatth Orbit). Ale Wielki Chaos doprowadził port kosmiczny do ruiny i przez dziesiątki lat z zarośniętych trawą i mchem chodników korzystały tylko ptaki, komary i różne insekty…

W 2160 roku rozpoczęto odbudowywać port. Najpierw służył jako lotnisko, później stał się głównym węzłem komunikacyjnym na wschodnim wybrzeżu. W połowie lat siedemdziesiątych XXII wieku, po ogłoszeniu nowego programu ISA stało się oczywiste, że Port Kennedy’ego wraca do łask. Do grudnia 2199 roku ponad połowa portu była już zdolna do przyjmowania stale rosnącego ruchu pasażerskiego pomiędzy Ziemią a orbitą.

Walerij Borzow patrzył na orła dostojnie szybującego w powietrzu. Bardzo lubił ptaki; był nimi zafascynowany, jeszcze gdy jako mały chłopiec mieszkał w Chinach. W jednym, wciąż powtarzającym się śnie, Borzow przebywał na planecie, której niebo pełne było latających stworzeń. Pytał ojca o latające bioty na pokładzie Ramy I i jego przecząca odpowiedź bardzo go rozczarowała.

Generał Borzow usłyszał basowy dźwięk transportera. Z hangaru przed ośrodkiem szkoleniowym wyprowadzano moduł napędowy, który miał być wykorzystany w obydwu statkach misji Newton. Kolos toczył się na olbrzymiej platformie o wielu gąsienicach. Moduł, sprowadzony do naprawy z powodu awarii sterownika jonizatora, po południu, już naprawiony, miał być przeładowany do wahadłowca i dostarczony na orbitę do stacji LEO — 2. Kolejne testy powinien przejść jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Obydwa statki misji poddawano testom na stacji LEO — 2, podczas gdy kosmonauci trenowali na sprzęcie zapasowym na stacji LEO3. Urządzenia na stacji LEO — 2 miały być wykorzystane do treningów dopiero w ostatnim tygodniu przed startem.