Выбрать главу

— Ale skąd się tu wzięły? — spytała Nicole. Usiłowała rozczesać włosy grzebieniem, ale jego zęby okazały się zupełnie miękkie. — To nie jest grzebień — powiedziała. — To wygląda jak grzebień, ale nie można go używać.

Wzięła do ręki jeden z pilników do paznokci.

— To nie jest prawdziwy pilnik…

Richard zbliżył się do niej odrzucając radiotelefon.

— Te przedmioty wyglądają tak, jakby zrobili je ludzie, ale tak nie jest, prawda? — spytał. — Co to wszystko znaczy?

— Jeszcze jako studentka czytałam kiedyś powieść o obcej cywilizacji — powiedziała po chwili Nicole — dla której jedynym źródłem informacji o Ziemi były pierwsze programy telewizyjne. Kiedy się z nami spotkali po raz pierwszy, ofiarowali nam mydła, proszek do prania i inne rzeezy, które widzieli w telewizyjnych reklamach. Wszystko wyglądało z zewnątrz jak należy, a w środku albo nie było nic, albo znajdowało się coś zupełnie innego…

Richard nie słuchał. Bawił się kluczami.

— Te wszystkie rzeczy mają ze sobą coś wspólnego… mruknął do siebie.

— Przywieźli je ze sobą członkowie wyprawy Nortona — powiedzieli równocześnie.

— Więc pomiędzy pierwszym a drugim statkiem istnieje jakaś łączność — powiedział Richard.

— I te przedmioty trafiły tu po to, żebyśmy wiedzieli, że wizyta Ramy I była obserwowana. Bioty — pająki, które dotarły do obozowiska Nortona, musiały wszystko dokładnie utrwalić.

— I na podstawie zdjęć z Ramy I, Rama II stworzył kopie tych przedmiotów.

Zapadła cisza.

— Ale dlaczego oni chcą, żebyśmy o tym wiedzieli? Czego właściwie mamy się w ten sposób dowiedzieć? — spytała Nicole.

Richard zaczął spacerować tam i z powrotem. Nagle zaczął się śmiać.

— To byłoby naprawdę zabawne, gdyby okazało się, że Brown miał rację: Ramowie nie interesują się innymi cywilizacja ale programują swoje statki tak, aby zwiedzające je istoty odnosiły takie wrażenie. Ponieważ wszystkie istoty w kosmosie uważają się za pępek świata, starałyby się zrozumieć nie istniejące przesłanie Ramy, co uśpiłoby ich czujność, a wtedy…

— Obawiam się, że w swoich domysłach posuwasz się za daleko — przerwała Nicole. — Na razie wiemy tylko tyle: ten statek otrzymał zdjęcia z Ramy I przedstawiające przedmioty codziennego użytku, które mieli ze sobą kosmonauci z ekipy Nortona. Przedmioty te zostały odtworzone i pozostawiono je tutaj, abyśmy je znaleźli.

— Zastanawiam się, czy ta klawiatura także jest bezużyteczna — powiedział Richard, biorąc ją do ręki.

Wystukał słowo „Rama”. Nic się nie stało. Spróbował „Nicole”. Bez skutku.

— Zapomniałeś już, jak działały stare modele? — uśmiechnęła się Nicole, biorąc od niego klawiaturę. — Najpierw trzeba je włączyć, o tutaj — powiedziała naciskając nie podpisany klawisz w prawym górnym rogu. Część przeciwległej ściany odsunęła się, odsłaniając czarny kwadrat o wymiarach metr na metr.

Klawiatura była wzorowana na przenośnych komputerach, w które wyposażono załogi Nortona. Miała cztery rzędy po dwanaście klawiszy i jeden dodatkowy w prawym górnym rogu. Na czterdziestu z nich znajdowały się litery łacińskiego alfabetu, cyfry i cztery symbole matematyczne. Pozostałe klawisze oznaczone były kropkami, kreskami i figurami geometrycznym. Richard i Nicole dość szybko przekonali się, że to właśnie one służą do kontroli systemów Ramy. Metodą prób i błędów odkryli, że rezultat naciśnięcia jednego ze specjalnych klawiszy zależał od kombinacji poprzednich siedmiu. Dzięki temu każdy ze specjalnych klawiszy uruchamiał sto dwadzieścia osiem funkcji, a cały system umożliwiał wydanie aż tysiąca dwudziestu czterech różnych poleceń.

Stworzenie spisu wszystkich funkcji było żmudnym zajęciem. Richard zgłosił się na ochotnika. Używając własnego komputera jako notatnika, zabrał się za tworzenie podstaw języka, który tłumaczyłby funkcje klawiatury. Cel był prosty; chodziło o to, aby mogli używać komputera sterującego Ramą podobnie, jak posługiwali się własnymi komputerami.

Nawet dla Richarda nie było to proste zadanie. Trudności sprawiło mu także wytłumaczenie Nicole, co dokładnie zamierza zrobić. Za jego radą wybrała się na kilka długich spacerów po Nowym Jorku. Obserwowała niebo, wypatrując helikoptera lecącego im na ratunek. Podczas drugiej przechadzki odwiedziła „swoją” studnię. Od tego czasu tyle się wydarzyło, że pobyt na jej dnie wydał się Nicole zamierzchłą przeszłością.

Myślała o Borzowie, Wilsonie i Takagishim. Przed startem kosmonauci zdawali sobie sprawę z grożącego im niebezpieczeństwa. Uczyli się, jak postępować w wypadku awarii któregoś z pojazdów lub samego Newtona. Ale w głębi duszy nikt naprawdę nie wierzył, że któryś z członków załogi może zginąć.

Gdybyśmy z Richardem nie wrócili z Nowego Jorku, myślała Nicole, znaczyłoby to, że prawie połowa załogi zginęła. Byłaby to największa katastrofa od czasu, gdy wznowiono program kosmiczny…

Stała w pobliżu „szopy”, w miejscu gdzie z Franceską rozmawiały przez radio z Richardem. Dla czego mnie okłamałaś, Francesko? — zastanawiała się Nicole. Myślałaś, że moje zniknięcie uśpi wszelkie podejrzenia?

W dniu śmierci Takagishiego Nicole przepisała wszystkie informacje z przenośnego komputera do komputera pokładowego. Zrobiła to ze względów praktycznych, ponieważ w przenośnym komputerze zaczynało brakować pamięci. Ale to wszystko tam jest, myślała. Może kiedyś jakiś detektyw dobierze się do tego. Narkotyk, jaki otrzymał Borzow, ciśnienie krwi Davida Browna, nawet zaszyfrowana informacja o aborcji… I oczywiście wyjaśnienie Richarda, dlaczego RoSur się zepsuł…

Podczas swoich spacerów gdzieś na horyzoncie Nicole dostrzegła kilka biotów — stonóg. Ale nie zobaczyła ptaków ani ośmiornicy. Może one wychodzą tylko nocą? — pomyślała — i zawróciła, aby zjeść z Richardem kolację.

49. INTERAKCJA

— Kończy nam się jedzenie — powiedziała Nicole, wkładając resztkę melona do plecaka Richarda.

— Wiem. Mam plan, jak je zdobędziesz.

— Ja? — zdziwiła się Nicole. — A niby dlaczego ja?

— Po pierwsze, wystarczy do tego jedna osoba. Praca z grafiką na komputerze Ramy poddała mi ten pomysł. Po drugie, nie mam czasu. Mam wrażenie, że niedługo uda mi się włamać do systemu operacyjnego. Nie rozumiem znaczenia dwustu funkcji; muszę się jakoś dostać do wysokiej pamięci…

Podczas kolacji Richard powiedział, że umie już używać klawiatury. Jest w stanie przechowywać informacje w komputerze Ramy, dokonywać matematycznych operacji, przetwarzać grafikę, a nawet tworzyć nowe języki.

— Ale nie wykorzystałem nawet drobnej cząstki potencjału tej maszyny — mówił. — Dzisiejszą noc i jutrzejszy dzień poświęcę na odkrywanie jej dalszych sekretów. Nie mamy czasu do stracenia.

Plan zdobycia żywności był rzeczywiście prosty. Po przespaniu ramańskiej nocy (Richard spał tylko trzy godziny) Nicole ruszyła do głównego rynku. Na podstawie matematycznej analizy Richard podał jej trzy miejsca, gdzie powinna się znajdować płytka otwierająca ptasią grotę. Był tak pewny swego, że w ogóle nie chciał rozmawiać o tym, co zrobić, gdyby Nicole nie udało się dostać do środka.

Miał rację. Bez trudu znalazła płytkę i po chwili ptasia grota stanęła otworem.

Nicole krzyknęła do środka. Nie było odpowiedzi.

Włączyła latarkę. Czołg — wartownik pełnił służbę; co kilka sekund przemieszczał się tam i z powrotem w tunelu prowadzącym do zbiornika z wodą. Nicole krzyknęła jeszcze raz. Wolała nie schodzić w dół. Wprawdzie Richard zapewnił ją, że w razie czego pospieszy jej na ratunek, ale Nicole nie uśmiechał się ponowny pobyt wśród ptaków.