Выбрать главу

Nicole przypomniała sobie dłuższą rozmowę z Genevieve po tym, jak córka przeczytała Ryszarda. Nicole zdziwiły niezwykle trafne pytania nastolatki. To wspomnienie sprawiło, że zaczęła myśleć o córce. Co robisz w tej chwili? Powiedzieli ci, że zniknęłam, myślała Nicole. Jak wojskowi to nazywają? Zaginiony?

Wyobraziła sobie Genevieve wracającą ze szkoły na rowerze.

— Są jakieś wiadomości? — spytałaby dziewczynka, a dziadek ze smutkiem potrząsnąłby głową.

Nikt nie widział mnie od dwóch tygodni. Czy masz jeszcze nadzieję, kochana córeczko? Tak bardzo tęskniła za córką! Nie mogła znieść myśli, że dzielą je miliony kilometrów i nie ma sposobu, żeby z nią porozmawiać. Wstała, żeby wrócić do białej komnaty. Muszę do niej zdzwonić!

Po chwili odzyskała poczucie rzeczywistości. Znów usiadła na murze.

Po pewni — m czasie postanowiła wrócić do Richarda. Próbowałam, przyjacielu, mówiła do niego w myślach. Byłam z tobą bardziej otwarta i szczera niż z kimkolwiek po Henryku. Ale takie moje szczęście: spotkałam kogoś jeszcze bardziej nieufnego niż ja…

Ogarnęło ją poczucie nieokreślonego smutku. Schodziła w dół, była już na drugim poziomie. Jej melancholia zamieniała się w zdziwienie, gdy weszła do białej komnaty. Richard wstał ze swojego małego czarnego krzesełka i objął ją na powitanie. Był ogolony, miał uczesane włosy, wyczyścił także paznokcie. Na czarnym stole stojącym pośrodku leżały dwa równo ukrojone kawałki melona. Każdy z nich spoczywał na czarnym talerzu.

Richard podsunął jej krzesło. Obszedł stół dookoła i usiadł naprzeciwko. Wziął ją za ręce.

— Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie — powiedział. — Przez kilka ostatnich dni zachowywałem się niepoprawnie. Podczas kilku ostatnich godzin myślałem o tysiącach rzeczy, które chcę ci powiedzieć, ale teraz jakoś nie mogę ich sobie przypomnieć — dodał z uśmiechem. — Wiem, że chciałem wytłumaczyć ci, kim byli dla mnie książę Hall i Falstaff. To moi przyjaciele… Trudno mi było pogodzić się z ich śmiercią…

Richard napił się wody.

— Ale przede wszystkim muszę cię przeprosić za to, że nie powiedziałem ci, jaka jesteś wspaniała: inteligentna, ładna, dowcipna, delikatna… Zawsze marzyłem, żeby spotkać kobietę o tylu zaletach… Pomimo naszej sytuacji bałem się powiedzieć, co do ciebie czuję. Widocznie tak bardzo obawiam się odrzucenia…

Łza spłynęła mu po policzku. Nicole zrozumiała, ile kosztowało go to wyznanie. Ujęła w dłonie jego twarz.

— Ty także jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym… — szepnęła.

50. ŹRÓDŁO WIECZNEJ NADZIEI

Richard w dalszym ciągu pracował nad klawiaturą, ale każdą wolną chwilę poświęcał Nicole. Chodzili na długie spacery, rozmawiali jak starzy przyjaciele. Richard cytował całe sceny z Szekspira. Miał wspaniałą pamięć; odegrał scenę balkonową z Romea i Julii. Gdy tylko zaczynał mówić falsetem, Nicole wybuchała śmiechem.

Pewnego wieczoru rozmawiali o Omehu, plemieniu Senoufo i wizjach Nicole.

— Rozumiesz chyba, że trudno jest mi uwierzyć w rzeczywiste istnienie światów, o których opowiadałaś — mówił Richard. — Co nie znaczy, że nie uważam tych opowieści za fascynujące.

Wykazał duże zainteresowanie analizą symbolicznego znaczenia wizji.

Spali przytuleni do siebie; potem się kochali. Nie spieszyli się.

Byli zdziwieni, że wszystko poszło tak gładko.

Kilka dni później Nicole leżała z głową przytuloną do piersi Richarda.

— Któregoś dnia — odezwał się Richard, budząc ją z drzemki — jeszcze zanim byliśmy ze sobą tak blisko, powiedziałem ci, że chciałem popełnić samobójstwo. Ale bałem się opowiedzieć ci całą historię. Czy chcesz ją usłyszeć teraz?

Nicole otworzyła oczy i pocałowała go.

— Chcę.

— Pewnie nie wiesz, że kiedy byłem młody, moją żoną była Sarah Tydings — zaczął. — Jeszcze zanim stała się sławna. Był to jej pierwszy rok w Royal Shakespeare Company. Wspaniale grała Julię i Rozalindę.

Miała dopiero osiemnaście lat, była świeżo po szkole. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia, gdy po raz pierwszy zobaczyłem ją w roli Julii. Co wieczór do jej garderoby posyłałem róże, większość oszczędności wydawałem na bilety. Byłem na wszystkich przedstawieniach. Dwukrotnie zaprosiłem ją na kolację. Za drugim razem poprosiłem o rękę. Przyjęła moje oświadczyny bardziej z zaskoczenia niż z miłości.

Po wakacjach pojechałem do Cambridge, żeby kontynuować badania. Mieszkaliśmy skromnie; ona dojeżdżała do Londynu na przedstawienia. Towarzyszyłem jej, kiedy tylko mogłem, ale z czasem moje badania zaczęły zajmować coraz więcej czasu…

Richard przerwał swoją opowieść i spojrzał na Nicole. Patrzyła na niego z tym samym miłosnym uśmiechem.

— Mów dalej — szepnęła.

— Ona zawsze potrzebowała świeżej dawki adrenaliny. Uwielbiała podniecające sytuacje i zmiany. Nie lubiła tego, co powszednie, nienawidziła spraw wymagających cierpliwości, na przykład zakupów. Włączenie monitora i złożenie zamówienia przerastało jej możliwości. Poza tym nie była w stanie dostosować się do jakiegokolwiek planu zajęć.

Za każdym razem musieliśmy się kochać w innej pozycji. Za każdym razem towarzyszyła temu inna muzyka. W przeciwnym razie nic z tego nie wychodziło. Przez jakiś czas miałem dość nowych pomysłów, żeby sprostać jej wymaganiom. Przejąłem na siebie większość obowiązków związanych z utrzymaniem mieszkania. Ale dzień nie jest rozciągliwy. Pomimo że jestem dość zdolny, moja praca naukowa zaczęła kuleć. Zbyt dużo energii poświęcałem na to, aby jej życie było interesujące.

Po roku małżeństwa Sara postanowiła wynająć mieszkanie w Londynie, żeby skończyły się te męczące podróże pociągiem. Już przedtem kilkakrotnie nie wróciła na noc do domu. Podobno nocowała u jednej z koleżanek. Robiła się sławna, mieliśmy mnóstwo pieniędzy, więc dlaczego miałem się na to nie zgodzić?

Po niedługim czasie zaczęły krążyć różne plotki. Postanowiłem nie zwracać na nie uwagi; bałem się, że gdy zapytam wprost powie mi prawdę. Pewnej nocy, gdy przygotowywałem się do egzaminów, zadzwoniła jakaś kobieta. Była bardzo grzeczna, choć jej głos świadczył o wzburzeniu. Powiedziała, że jest żoną aktora Hugha Sinclaira i że pan Sinclair — który grał wówczas z Sarą w przedstawieniu In any weather — ma romans z moją żoną.

— Dokładnie rzecz biorąc — powiedziała — jest teraz w jej mieszkaniu. — Rozpłakała się i odłożyła słuchawkę.

Nicole pogłaskała Richarda po policzku.

— Myślałem, że umieram — ciągnął cicho Richard. — Byłem zły, przerażony, czułem się oszukany. Poszedłem na stację i nocnym pociągiem pojechałem do Londynu. Wysiadłem z taksówki i biegiem ruszyłem do jej mieszkania.

Nie zapukałem. Wdarłem się do środka i znalazłem ich razem w łóżku. Złapałem ją i rzuciłem na ścianę. Wciąż pamiętam dźwięk tłuczonego lustra, w które uderzyła głową. Potem rzuciłem się na niego. Okładałem pięściami jego twarz, aż zamieniła się w krwawą, bezkształtną masę. To było okropne…

Richard zamilkł i bezgłośnie zapłakał. Nicole objęła go i przytuliła.

— Kochanie… — szeptała.

— Byłem jak zwierzę — płakał. — Zachowałem się gorzej niż mój ojciec. Zabiłbym ich, gdyby nie powstrzymali mnie ludzie z sąsiedniego mieszkania.

Zapanowała cisza.

Po dłuższej chwili Richard odezwał się nieobecnym głosem: — Następnego dnia, po przesłuchaniach na policji, zdjęciach w gazetach i przejściach z Sarą, chciałem popełnić samobójstwo. I zrobiłbym to, gdybym miał broń. Myślałem o proszkach, o podcięciu sobie żył, o skoku z mostu… Ale jakiś student zadzwonił do mnie ze szczegółowym pytaniem dotyczącym teorii względności. Po piętnastu minutach rozmyślań o panu Einsteinie samobójstwo nie wydawało się już jedynym wyjściem. Rozwód z pewnością. Życie w celibacie — prawdopodobnie także. Ale śmierć nie wchodziła w grę. Nie chciałem przedwcześnie kończyć romansu z fizyką…