— Witam, generale O’Toole — uśmiechnął się mężczyzna w garniturze. — Mówi Sherman Bothwell, pański prezydent.
Prezydent nie czytał z kartki, nie miał przy sobie żadnych notatek. Siedział w skromnym fotelu i mówił tak, jak gdyby O’Toole siedział naprzeciwko, a ich rozmowa była towarzyskim spotkaniem starych znajomych.
— Z dużym zainteresowaniem śledziłem losy wyprawy Newtona, podobnie jak moja żona Linda i czwórka dzieciaków. Ale wydarzenia ostatnich dni spowodowały moje szczególne zainteresowanie waszą misją; tragiczny los, jaki spotkał pańskich kolegów, wymagał od was dużej odporności psychicznej… Jeszcze kilka lat temu nikt by nie pomyślał, że istnieje drugi statek Ramów… To doprawdy zadziwiające… W każdym razie wiem, że kwatera główna COG wydała wam rozkaz zniszczenia Ramy. Rozumiem, że podjęcie tak ważnej decyzji nie przychodzi łatwo, niemniej jednak jestem przekonany o jej słuszności. — Prezydent na chwilę zawiesił głos. — Tak, jestem pewien, że decyzja jest słuszna. Moja ośmioletnia córka Courtney nie może spać po nocach; gnębią ją koszmary. Wszyscy siedzieliśmy przed telewizorem, gdy złapaliście tego biu… biota. To, co stało się z dziennikarzem Wilsonem, było okropne! Teraz Courteny wie — informowały o tym wszystkie stacje telewizyjne — że Rama zmierza ku Ziemi. Dziewczynka bardzo się boi. Jest po prostu przerażona. Myśli, że cały kraj zostanie zalany takimi metalicznymi krabami, które siekają ludzi na kawałki, tak jak zrobiły to z dziennikarzem Wilsonem. Mówię panu to wszystko, generale, bo wiem, że musi pan podjąć ważną decyzję; słyszałem, że waha się pan, czy zniszczenie tego statku jest słuszne. Powiedziałem o tym Courtney. Zapewniłem ją, że razem ze swoimi towarzyszami wysadzi pan Ramę w powietrze, zanim statek zbliży się do Ziemi… I dlatego do pana dzwonię; chcę powiedzieć panu, że liczę na pana. I że Courtney także na pana liczy…
Zanim prezydent zaczął mówić, generał O’Toole miał nadzieję, że będzie mógł przedstawić mu swój dylemat. Wyobrażał sobie, że spyta Bothwella, co należy sądzić o istotach, które zabijają swoich gości „na wszelki wypadek”. Ale mowa byłego sportowca była rzeczowa, krótka, i nie pozostawiała miejsca na jakąkolwiek dyskusję. Jak można było odmówić? Wszystkie dzieci na Ziemi liczyły na niego…
Po pięciogodzinnym śnie O’Toole obudził się o trzeciej nad ranem z poczuciem, że musi podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu.
Miał wrażenie, że całe jego życie, kariera zawodowa, studia biblijne, nawet życie rodzinne, były przygotowaniem do podjęcia tej decyzji. Bóg mu zaufał; ale jakiej decyzji oczekiwał? O’Toole ukląkł przed wizerunkiem Jezusa na krzyżu.
Boże, zbliża się moja godzina, a ja wciąż nie wiem, jak postąpić. Tak łatwo posłuchać rozkazu i zrobić to, czego wszyscy ode mnie oczekują. Ale czy taka jest Twoja wola? Skąd mogę to wiedzieć… Michael O’Toole zamknął oczy i modlił się, aby Bóg dał mu znak. Modlił się żarliwiej niż kiedykolwiek…
Przypomniał sobie pewne wydarzenie sprzed lat. Był młodym pilotem; prowadził jeden z wojskowych samolotów, którymi dowożono siły zbrojne, utrzymujące pokój w Gwatemali. Pewnego ranka O’Toole i jego ludzie przekonali się, że ich obozowisko zostało w nocy otoczone przez skrajnie prawicowy odłam terrorystów. Terroryści zażądali samolotów; w zamian obiecywali, że zarówno O’Toole’owi, jak i żadnemu z żołnierzy nie stanie się krzywda.
Major O’Toole nie od razu udzielił im odpowiedzi; długo się modlił. Doszedł do wniosku, że nie wolno się poddać. Wywiązała się walka, w której zginęła połowa jego ludzi. Ale symboliczny opór wobec terroryzmu umożliwił przetrwanie rządowi Gwatemali i wielu innym demokratycznie wybranym rządom Ameryki Środkowej. Za swoją postawę O’Toole otrzymał najwyższe odznaczenie COG.
Ale teraz znajdował się na pokładzie Newtona, a decyzja, którą należało podjąć, nie była już taka prosta. W Gwatemali młody major nie miał żadnych wątpliwości, co było słuszne moralnie, rozkaz zniszczenia Ramy był czymś zupełnie odmiennym. Statek Obcych nie zachowywał się wrogo w sposób jednoznaczny. Poza tym O’Toole wiedział, że rozkaz został wydany z dwóch powodów: zadecydowało nim strach przed tym, co Rama mógłby zrobić oraz opinia publiczna. Historycznie rzecz biorąc, zarówno uczucie strachu, jak i opinia publiczna niewiele mają wspólnego z moralnością. Gdyby można było poznać rzeczywisty cel Ramy…
Pod obrazem Jezusa na krzyżu znajdował się posążek młodego człowieka o kręconych włosach. Od chwili ślubu z Kathleen O’Toole nie rozstawał się z figurką świętego Michała ze Sieny.
Generał sięgnął do jednej z szuflad; wyjął elektroniczny notes i przywołał spis wszystkich homilii świętego Michała.
Do słowa „Rama” było wiele odniesień… Jedno z nich zostało zaznaczone tłustym drukiem: „Homilia Ramy”. Kazanie zostało wygłoszone do pięciu tysięcy wyznawców w trzy tygodnie przed rzymskim holokaustem. O’Toole zaczął czytać.
— Będę dziś mówił o tym, o czym wspomniała siostra Judyta, czyli o sprawach związanych z tak zwanym statkiem Ramów. Twierdzę, że wizyta Ramy może być zapowiedzią nadejścia Zbawiciela. Wiem, że obecnie mało jest przesłanek, potwierdzających taki bieg rzeczy. Ale ukazał mi się Bóg: powiedział, że prorok zwiastujący powrót Chrystusa będzie tak niezwykły, iż ludzie nie zrozumieją jego przesłania…
W Starym Testamencie istnieje już precedens; powóz Eliasza jest Ramą tamtych czasów… Jest w tym jakaś zbieżność, symetria, która wydaje się zgodna z Wolą Bożą.
Ale rzeczą związaną z pierwszą wizytą Ramy przed ośmiu laty, która wydaje mi się najbardziej obiecująca — mówię „pierwszą”, bo jestem pewien, że będą następne — jest sprowokowanie ludzkości do myślenia o sobie jako o cząstce wszechświata. Zbyt często ograniczamy pojęcie Boga do nas samych. Należymy do wszechświata, jesteśmy jego dziećmi. To tylko przypadek, że atomy naszych ciał połączyły się ze sobą, tworząc istoty obdarzone świadomością akurat na tej planecie.
Rama zmusza nas do myślenia; Bóg każe nam zastanowić się: jesteśmy cząstką wszechświata. Zesłał nam proroka w tym czasie i pod taką postacią, albowiem powiadam wam: nadszedł kres naszej ewolucji; rozumiemy już, że jako ludzkość stanowimy jeden organizm. Wizyta Ramy jest sygnałem, że nadszedł czas ostatecznych zmian…
Generał O’Toole odłożył notes i przetarł oczy. Nie pierwszy raz czytał te słowa; ostatnio robił to tuż przed audiencją u papieża. Ale wtedy nie wydawały mu się tak doniosłe i tak ważne. Więc kim jesteś, Ramo? — pomyślał. Zagrożeniem życia Courtney Bothwell, czy prorokiem drugiego nadejścia Chrystusa?
Do śniadania pozostała godzina. Generał O’Toole wciąż nie mógł podjąć decyzji.
Dodatkowo ciążył na nim rozkaz przełożonego. Zdawał sobie sprawę, czym grozi niewykonanie takiego polecenia; składał przecież przysięgę.
Miał nie tylko wykonywać rozkazy, ale przede wszystkim strzec Ziemi. Czy istniał jakikolwiek dowód na to, że wykonanie rozkazu jest niemoralne, co w pewnym stopniu usprawiedliwiłoby złamanie przysięgi?
Dopóki myślał o Ramie jako o maszynie, nie znajdował kontrargumentów swoim postępowaniem nie spowodowałby śmierci Ramów. Ale jeżeli Wakefield miał rację? Może statek jest żywym organizmem, obdarzonym inteligencją przewyższającą wszystkie istoty na Ziemi? Bóg nie byłby obojętny wobec takiej istoty… Może Rama zajmuje nawet ważniejsze miejsce w Boskim Planie niż ludzie?