Выбрать главу

Generał O’Toole był już bardzo zmęczony. Nie miał siły myśleć o sprawach, które wciąż pozostawały nie rozstrzygnięte. Z bólem przerwał swoje rozważania i zaczął przygotowywać się do wykonania rozkazu.

Najpierw postanowił przećwiczyć pięćdziesięciocyfrowy kod RQ, znany jedynie jemu i twórcom zapalników ładunków. Przed startem O’Toole osobiście wprowadził swój kod, aby upewnić się, że w każdej z bomb został on odpowiednio zapisany. Ciąg cyfr był bardzo długi, aby zminimalizować prawdopodobieństwo jego złamania za pomocą komputerów. Każdy z oficerów musiał podać ciąg cyfr, który spełniał dwa warunki: nie można go było zapomnieć i jednocześnie nie zawierał powszechnie dostępnych informacji; nie powinny na przykład tworzyć go numery telefonów członków rodziny, ponieważ takie informacje mogłyby się dostać w niepowołane ręce.

O’Toole chciał, aby w jego kodzie znalazła się jego data urodzin 3 — 29 — 42 oraz data urodzin żony, 2 — 7 — 46. Wiedział, że specjaliści od szyfrów natychmiast by to wykryli, więc postanowił „ukryć” daty pośród innych cyfr. Ale skąd wziąć pozostałe czterdzieści jeden? Właśnie ta cyfra, 41, budziła jego zainteresowanie od czasu pewnego przyjęcia podczas studiów na uniwersytecie MIT. Jeden z kolegów, którego nazwisko O’Toole już dawno zdążył zapomnieć, powiedział mu wtedy (nieco bełkotliwie z powodu wypitego piwa), że 41 to „liczba wyjątkowa”; „pierwsza liczba całkowita w najdłuższym ciągu kwadratów pierwszych”.

O’Toole nigdy dokładnie nie dowiedział się, co to naprawdę znaczy. Rozumiał jednak, że w ciągu liczb 41, 43, 47, 53, 61, 71, 83 i 97, każda kolejna różniła się od poprzedniej o wielokrotność cyfry 2 i tworzyła ciąg czterdziestu liczb pierwszych. Ciąg liczb pierwszych kończył się dopiero przy czterdziestej pierwszej liczbie, która nie była pierwsza, czyli 41 x 41 = 1681. O’Toole podzielił się tą informacją tylko raz, w dniu kiedy jego żona Kathleen ukończyła czterdzieści jeden lat. Żona jednak nie wyraziła jakiegokolwiek zainteresowania, więc O’Toole nikomu poza nią o tym nie powiedział.

Ale jeżeli liczby zostałyby dobrze ukryte, byłby to idealny pomysł na zapamiętanie kodu. Generał O’Toole stworzył najpierw ciąg czterdziestu jeden cyfr; każda z nich stanowiła sumę cyfr liczby z jego specjalnego ciągu, począwszy od liczby 41. Pierwszą cyfrą było więc „5”, co odpowiadało liczbie 41, potem „7” (drugą liczbą było 43), następnie „1” (4+7 = 11, minus wielokrotność dziesięciu), „8” na miejsce 53 i tak dalej. Potem O”Toole pomieszał cyfry stosując odwrócony ciąg Fibbonaciego (34, 21, 13, 8, 5, 3, 2, 1, 1), aby dziewięć cyfr stanowiących daty urodzenia rozrzucić w czterdziestojednocyfrowym ciągu.

Kod niełatwo było zapamiętać, ale O’Toole postanowił, że go nie zapisze. Gdyby to zrobił, każdy, kto znalazłby kartkę, mógłby odbezpieczyć ładunki.

Powtórzywszy w myślach swój kod, O’Toole zniszczył wszystkie obliczenia i poszedł do stołówki na śniadanie.

— Oto kopia mojego kodu; dla Franceski, dla Inny, a ta dla Yamanaki. Przepraszam cię, Janos — uśmiechnął się Heilmann nie mam więcej kartek. Może generał O’Toole podzieli się z tobą swoją tajemnicą.

— W porządku — mruknął Janos. — Są rzeczy, bez których mogę się obejść…

Z odbezpieczenia bomb Heilmann zrobił coś w rodzaju przedstawienia. Wydrukował kilka kopii swojego pięćdziesięcocyfrowego kodu i zabawiał wszystkich rozmową na temat sposobu, w jaki go zapamiętał. Teraz pozwalał, aby reszta załogi brała udział w „zabawie”.

Francesca była zachwycona; to, co robił Heilmann, znakomicie nadawało się do telewizji. O’Toole’owi przyszło na myśl, że to ona namówiła Heilmanna do takiego przedstawienia.

Generała zdziwił spokój, z jakim myślał o tym, co należało zrobić. Nie miał już wyrzutów sumienia.

Podczas wprowadzania kodu admirał Heilmann pomylił się (sam przyznał, że jest zdenerwowany). Jednak inżynierowie konstruujący zapalniki przewidzieli taką okoliczność; tuż nad miniaturową klawiaturą znajdowały się dwa światełka, zielone i czerwone. Po wprowadzeniu każdej dziesiątki cyfr jedno z nich zapalało się, w zależności od tego, czy poprzednia dziesiątka została wprowadzona poprawnie. Komisja COG miała wątpliwości, czy należy zastosować takie urządzenie, jako że ułatwiało ono „złamanie” kodu, ale testy przed startem wykazały, że ludzie mylą się zbyt często i kontrolki są niezbędne.

Po drugiej dziesiątce cyfr zapaliło się czerwone światło.

— Cholera — mruknął admirał — chyba się pomyliłem zawstydził się.

— Głośniej — krzyknęła do niego Francesca, która nie rozstawała się z kamerą. Ustawiła się tak, aby w kadrze zmieściła się cała bomba.

— Pomyliłem się — powtórzył Heilmann. — To wszystko przez te hałasy; zanim zacznę od początku, muszę odczekać pół minuty.

Po pewnym czasie Heilmannowi udało się wprowadzić cały kod. Doktor Brown wprowadził kod Heilmanna do drugiego pocisku, wyglądał na znudzonego. Inna Turgieniew odbezpieczyła trzeci ładunek. Powiedziała, że cieszy się, iż Rama zostanie zniszczony.

Hiro Yamanaka i Francesca pracowali w milczeniu. Francesca wzbudziła podziw zebranych, jako że pierwsze trzydzieści cyfr wprowadziła z pamięci. Biorąc pod uwagę, że kod otrzymała od Heilmanna pół godziny wcześniej i prawie przez cały czas była zajęta filmowaniem, było to nie lada osiągnięcie.

Potem przyszła kolej na generała O’Toole’a. Generał spróbował się uśmiechnąć; zbliżył się do pierwszej bomby. Kosmonauci zaczęli bić brawo; wiedzieli, że podjęcie decyzji nie przyszło mu łatwo. Poprosił o ciszę wyjaśniając, że wprowadzi kod z pamięci. Potem wstukał pierwsze dziesięć cyfr.

Przed drugą dziesiątką zawahał się, choć zapaliło się zielone światełko. Oczami wyobraźni ujrzał jeden z fresków w relikwiarzu świętego Michała w Rzymie. Młody człowiek w niebieskich szatach, z oczami wzniesionymi ku Niebu, stał na stopniach pomnika Vittorio Emmanuela i wygłaszał homilię.

Generał O’Toole usłyszał wypowiedziane głośno i wyraźnie słowo:

— Nie.

Pospiesznie się odwrócił.

— Mówiliście coś do mnie? — spytał. Kosmonauci zaprzeczyli. Zbity z tropu O’Toole znów spojrzał na klawiaturę. Starał się przypomnieć sobie drugą dziesiątkę cyfr. Ale nie mógł. Serce wyrywało mu się z piersi. Czyj to był głos? — powtarzał w myślach. Gotowość wykonania rozkazu gdzieś się ulotniła.

O’Toole wziął głęboki oddech. Wstał i ruszył przed siebie.

— Co robisz?! — krzyknął za nim Heilmann.

— Idę do siebie — odparł nie odwracając się.

— Nie odbezpieczysz bomb? — spytał Brown.

— Nie — odparł O’Toole. — W każdym razie jeszcze nie teraz.

56. WYSŁUCHANA MODLITWA

Resztę dnia generał O’Toole spędził w swojej kabinie. Mniej więcej w godzinę po tym, jak przerwał odbezpieczanie bomb, odwiedził go Heilmann. Po krótkiej rozmowie o niczym — admirał nie umiał prowadzić takich konwersacji — zadał najważniejsze pytanie:

— Czy jesteś gotów odbezpieczyć bomby?

O’Toole potrząsnął głową.

— Dziś rano tak myślałem, Otto, ale…

Nie musiał kończyć.

Heilmann wstał z krzesła.

— Wydałem Yamanace rozkaz, aby pierwsze dwa ładunki umieścił w jednym z korytarzy. Do kolacji wszystko będzie gotowe; mówię o tym na wypadek, gdybyś zmienił zdanie. Pozostałe trzy zostaną na razie w ładowni.