Ziemia wciąż dygotała.
Pociski najwidoczniej były sterowane podczerwienią, bo choć Rama zmienił kurs, punkciki na ekranie w dalszym ciągu zbliżały się do niego najkrótszą drogą. Radar wskazywał, że pociski były dość daleko od siebie. Ostatni z nich miał dotrzeć do Ramy za niecałą godzinę.
Richard był coraz bardziej zdenerwowany. Chodził tam i z powrotem, w pewnym momencie wyjął z kieszeni TB, postawił go na podłodze i zaczął do niego mówić, tak jak gdyby robot był jego najbliższym przyjacielem. To, co mówił, nie miało zbyt wiele sensu. Prosił robota, żeby przygotował się na nadchodzącą śmierć; po chwili tłumaczył, jak w cudowny sposób Rama zostanie ocalony.
Generał O’Toole usiłował zachować spokój, ale było to niemożliwe, bo Richard biegał po komnacie jak opętany. Generał zaczął coś do niego mówić, ale najwidoczniej uznał, że nic nie wskóra, bo po chwili wyszedł na korytarz.
Nicole złapała Richarda za ręce.
— Kochanie, uspokój się choć trochę, przecież i tak nic nie możemy zrobić!
Richard spojrzał na swoją kochankę i zarzucił jej ręce na szyję. Całował ją, a potem usiadł na ziemi.
— Boję się, Nicole — powiedział dygocąc. — Naprawdę się boję. Nienawidzę sytuacji, kiedy nie mogę nic zrobić…
— Ja też się boję — szepnęła Nicole, znów biorąc go za ręce. — I Michael też się boi.
— Ale żadne z was nie zachowuje się tak, jakbyście się bali — rzekł Richard. — Czuję się jak idiota; biegam po pokoju i krzyczę, jak Tygrys z Kubusia Puchatka.
— Każdy z nas przygotowuje się na śmierć — powiedziała Nicole. — Wszyscy się boimy… I każdy robi to po swojemu… Richard nieco się uspokoił. Spojrzał na wielki ekran, a potem na zegarek.
— Trzy minuty do pierwszego uderzenia — powiedział. Nicole ujęła w dłonie jego twarz i pocałowała go w usta. — Kocham cię, Richardzie — powiedziała.
— Ja też cię kocham.
Richard i Nicole w milczeniu siedzieli na podłodze. Trzymali się za ręce i patrzyli w ekran. Pierwszy z pocisków dotarł do siatki okalającej Ramę.
Generał O’Toole stał na korytarzu.
Gdy pocisk trafił w kokon okalający Ramę, siatka rozchyliła się nieco, wpuszczając go do środka. Równocześnie został opleciony gęstą siecią.
Eksplozja głowicy jądrowej nastąpiła w momencie, gdy pocisk znajdował się w odległości dwustu metrów od powierzchni Ramy. Sieć nieco się porwała, a podłoga komnaty zadrżała pod wpływem silnego uderzenia.
— Widzieliście coś podobnego?! — wykrzyknął Richard. Podskoczył z radości i podszedł do ekranu.
— To stało się tak szybko… — powiedziała Nicole stając przy nim.
Generał O’Toole odmówił dziękczynną modlitwę i również stanął przed ekranem.
— Jak oni to zrobili? — spytał.
— Nie mam pojęcia — odparł Richard. — Ten kokon wziął na siebie całą energię eksplozji. To jakiś fantastyczny materiał! Richard włączył obraz z innej kamery.
— Przyjrzyjmy się temu dokładnie. Kolejny pocisk będzie tutaj za kilka…
Ekran rozbłysnął światłem jasnym jak słońce i zgasł. W niecałą sekundę później statkiem wstrząsnęła potężna siła, która powaliła kosmonautów na ziemię. Światła zgasły, ziemia przestała dygotać.
— Jesteście cali?! — krzyknął Richard, usiłując w ciemnościach wymacać rękę Nicole.
— Chyba tak — odparł O’Toole. — Upadłem na ścianę i trochę się potłukłem.
— Nic mi nie jest, kochanie — powiedziała Nicole. — Co się stało?
— Jeden z pocisków eksplodował wcześniej, zanim dotarł do sieci. Wstrząsnęła nami fala uderzeniowa.
— Nic nie rozumiem — rzekł O’Toole. — Bomba wybuchła w próżni. Skąd więc fala uderzeniowa?
— Dokładnie rzecz biorąc, nie była to fala uderzeniowa rzekł Richard wstając; zapaliły się światła i podłoga znów zaczęła dygotać. — Ale znów wyszliśmy cało! — powiedział. — Co się stało? — spytał widząc, że Nicole z trudem podnosi się z ziemi. — Uderzyłam się w kolano. To nic poważnego.
— Bomba zniszczyła własną rakietę — rzekł Richard, odpowiadając na pytanie O’Toole’a — a gaz i szczątki pocisku lecące z ogromną szybkością stworzyły falę, która w nas uderzyła. Sieć w znacznym stopniu wytłumiła uderzenie.
Nicole usiadła pod ścianą.
— Chcę się przygotować na następny wstrząs — powiedziała. — Ciekawe, ile takich pocisków Rama może wytrzymać… zastanawiał się Richard.
Generał O’Toole usiadł obok Nicole.
— Dwa za nami, czternaście przed nami — powiedział. Wszyscy się uśmiechnęli. Wciąż żyli.
Po kilku minutach Richard odnalazł zapasowe kamery.
— O ile się nie mylę — powiedział — to wybuch jednego z ładunków nastąpił w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Ramy. Mieliśmy szczęście. Miejmy nadzieję, że żaden z nich nie wybuchnie tuż przy sieci…
Kolejne dwa pociski eksplodowały wewnątrz kokonu. Richard wstał.
— Mamy teraz małą przerwę — powiedział. — Kolejne cztery dotrą do nas za trzy minuty.
Nicole również wstała. Zobaczyła, że O’Toołe jedną ręką trzyma się za plecy.
— Wszystko w porządku, Michael`? — spytała.
Generał skinął głową. Wciąż patrzył w ekran. Richard zbliżył się do Nicole i wziął ją za rękę. W chwilę później znów usiedli pod ścianą, czekając na kolejne uderzenia.
Nie czekali długo. Uderzenie, które nastąpiło po dwudziestu sekundach, było znacznie silniejsze niż pierwsze. Światła znów zgasły, podłoga przestała drgać. Nicole słyszała w ciemnościach ciężki oddech generała.
— Michael, wszystko w porządku? — spytała.
Nie było odpowiedzi. Nicole zaczęła się czołgać w jego stronę. Popełniła błąd. Kolejny wstrząs rzucił ją o ścianę. Nicole uderzyła w nią głową i straciła przytomność.
Generał O’Toole został przy Nicole, — a Richard poszedł przyjrzeć się miastu.
Nowy Jork uległ jedynie niewielkim uszkodzeniom. W pół godziny po przechwyceniu ostatniego pocisku zapłonęły światła, a podłoże znów zaczęło dygotać.
— No i proszę — rzekł Richard z uśmiechem. — Zawsze powtarzałem, że nic nam się nie stanie.
Nicole długo leżała nieprzytomna. Od kilku minut docierały do niej strzępy rozmów Michaela i Richarda. Powoli otwierała oczy.
— W wyniku manewru — mówił Richard — zwiększymy szybkość idąc po hiperboli. Przetniemy ziemską orbitę na długo przedtem, zanim pojawi się tam Ziemia.
— Jak blisko Ziemi przelecimy?
— Niezbyt blisko. Wszystko zależy od tego, kiedy manewr się skończy. Jeżeli już teraz, to zbliżymy się do niej na milion kilometrów. To dwa razy więcej niż odległość z Ziemi do Księżyca.
Nicole usiadła i uśmiechnęła się.
— Dzień dobry — powiedziała.
— Jak się czujesz, kochanie? — spytał Richard.
— Chyba dobrze — powiedziała Nicole, dotykając guza. Boli mnie głowa.
Spojrzała na swoich towarzyszy.
— A co z tobą, Michael? Pamiętam, że tuż przed największym uderzeniem martwiłam się o ciebie…
— Trochę mnie zamroczyło — odparł O’Toole. — Ale za to na trzecie uderzenie byłem już dobrze przygotowany. I przestały mnie boleć plecy…
Richard zaczął mówić o tym, czego dowiedział się przeglądając obraz z kamer.