— Pomyślałaś, że możesz to wykorzystać?
— Sama już nie wiem, co pomyślałam. W każdym razie wy pierwsi wykazaliście jakiekolwiek zainteresowanie. Nie mogłam powiedzieć wam wprost, nie mogłam ni stąd, ni zowąd opowiedzieć wam o wszystkim, bo… dlatego, że nikt nie wiedział o ofercie na sprzedaż Artefaktu. Poza tym nie mogłam zapomnieć o lojalności w stosunku do Czasu… i w ogóle byłam zmieszana.
— Czy pracowałaś z Artefaktem? W ten właśnie sposób… — Nie, nie pracowałam z nim — odparła. — Ale któregoś dnia zatrzymałam się, popatrzyłam na niego, tak jak wszyscy turyści, rozumiecie… Po prostu spacerowałam po dziedzińcu muzeum i przystanęłam, żeby mu się przyjrzeć. Tylko dlatego, że jest to bardzo ciekawy, a w dodatku tajemniczy obiekt. Właśnie wtedy zobaczyłam coś, albo może mi się tylko zdawało, sama już nie wiem, niczego nie jestem pewna. Ale pamiętam, że wtedy byłam pewna, byłam absolutnie pewna, że dostrzegłam coś, czego nikt wcześniej nie zauważył, a nawet jeśli zauważył…
Przerwała i spojrzała kolejno na twarze siedzących przy stole. Nikt się nie odezwał. W milczeniu czekali na wyjaśnienie zagadki.
— Niczego już nie jestem pewna — powtórzyła. — Teraz wydaje mi się, że to było tylko przywidzenie.
— No, dalej — mruknżł Oop. — Powiedz wreszcie, co takiego zobaczyłaś.
Posępnie skinęła głową.
— To trwało jedynie krótką chwilę, jeden moment, mgnienie oka, ale wtedy nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to widzę. Słońce świeciło przez okna, a jego promienie padały na Artefakt. Możliwe, że nikt wcześniej nie patrzył na Artefakt, kiedy padały na niego promienie słońca pod tym właśnie kątem, pod jakim padały tego dnia. Nie wiem. Sądzę, że w ten sposób można by wyjaśnić, dlaczego wówczas odniosłam wrażenie, że dostrzegam coś we wnętrzu. Właściwie niezupełnie w jego wnętrzu. Wyglądało to raczej tak, jakby Artefakt był czymś, co zostało sprasowane albo ukształtowane w geometryczną bryłą, a co można było dostrzec tylko w padających pod odpowiednim kątem promieniach słońca. Wydawało mi się, że dostrzegam oko, a kiedy ujrzałam to oko, zrozumiałam, że musi należeć do żywej istoty, która przygląda mi się i…
— To niemożliwe! — wrzasnął Oop. — Artefakt jest jak głaz! Przypomina bryłę metalu!
— Dość dziwną bryłę metalu — dodał Maxwell — z której nie można nawet pobrać próbki, która…
— Mówiłam wam przecież, że teraz nie jestem już niczego pewna — przypomniała im Carol. — Możliwe, że zadziałała po prostu moja wyobraźnia.
— Nigdy nie dowiemy się prawdy — podsumował Maxwell. — Jutro rano Kołowiec ma zabrać Artefakt.
— I kupi za niego krystaliczną planetę — dodał Oop. Wydaje mi się, że nie powinniśmy siedzieć tutaj bezczynnie. Gdybyśmy jeszcze potrafili odnaleźć Shakespeare’a…
— Nic by nam z tego nie przyszło — przerwał mu Maxwell. — Jeśli uważacie, że porwanie Shakespeare’a…
— Nikt nie musiał go porywać — obruszył się Oop. Poszedł z nami dobrowolnie, rzekłbym, że nawet z chęcią. Bez i przerwy zastanawiał się, w jaki sposób pozbyć się eskorty, którą wysłał za nim Czas. Na dobrą sprawę to był jego pomysł, my przyszliśmy mu tylko z pomocą.
— Na przykład dając eskorcie po łbie.
— Skądże! — wyskoczył Oop. — Przez cały czas zachowywaliśmy się bardzo grzecznie. Myślę, że mógłbyś nasze postępowanie nazwać łagodną perswazją.
— W każdym razie i tak wszystko poszło na marne stwierdził Maxwell. — Nie wzięliście pod uwagę ilości pieniędzy, jaka wchodziła w rachubę. Porwanie nawet tuzina Shakespeare’ów nie skłoniłoby Harlowa Sharpa do rezygnacji z sumy oferowanej za Artefakt.
— Mimo wszystko możemy chyba jeszcze coś zrobić wtrąciła Carol. — Chociażby wyciągnąć Arnolda z łóżka. — Jedyny sposób, w jaki Arnold mógłby nam pomóc powiedział Maxwell — to przekazać Czasowi taką samą kwotę, jaką Kołowiec zapłacił Sharpowi. Nie sądzę, żeby w ogóle było to możliwe.
— Ja też tak uważam — przyznał Oop.
Uniósł słoik do ust, przechylił i wysączył do dna. Po chwili wstał, podszedł do schowka w podłodze i wyciągnął kolejny. Z pewnym trudem odkręcił wieko, po czym wręczył słój i Carol.
— Pozwól, że zaczniemy już pracować na porannego kaca — powiedział. — Na pewno o świcie znów zjawią się dziennikarze, muszę więc zawczasu wprawić się w odpowiedni stan, żeby ich wszystkich wyrzucić na zbity pysk.
— Nie, zaczekaj chwilę — odezwał się Maxwell. — Przyszedł mi do głowy pewien pomysł..
Zapadło milczenie, jakby oczekiwali na ostateczne narodziny planu profesora.
— Translator! — rzucił krótko Maxwell. — Ten, którego używałem do odczytywania zapisów na krystalicznej planecie. Znalazłem go w torbie podróżnej.
— I co z tego? — zapytał Oop.
— Możliwe, że Artefakt jest jeszcze jednym zapisem.
— Ale Carol mówiła…
— Słyszałem, co mówiła Carol. Powiedziała także, że niczego nie jest pewna i mogło jej się tylko zdawać, że widziała wpatrujące się w nią oko. Uważam, że brzmi to tak niewiarygodne…
— To prawda — zgodziła się Carol. — Nie mogę mieć żadnej pewności. Sugestia Petera sprawia wrażenie o wiele bardziej sensownej. Jeżeli on ma rację, Artefakt musiałby stanowić niezwykle ważny zapis, a do tego niezwykle obszerny. Niewykluczone, że chodzi o cały nowy dział wiedzy. Możliwe, że mieszkańcy krystalicznej planety zostawili go na Ziemi sądząc, że nikomu nie przyjdzie do głowy szukać go tutaj. Swojego rodzaju ukryty zapis.
— Nawet jeśli to prawda, to co z tego — zauważył Oop. Muzeum jest już zamknięte, a nie przypuszczacie chyba, że Harlow Sharp otworzy je specjalnie dla nas.
— Chyba mogłabym wprowadzić was do środka — podsunęła Carol. — Zatelefonowałabym do strażnika i powiedziała, że muszę dostać się do środka, gdyż mam pilną pracę, albo że zostawiłam coś, co muszę natychmiast zabrać. Mam upoważnienie do pracy na terenie muzeum.
— A jeśli stracisz pracę? — zapytał Oop. Wzruszyła ramionami.
— Znajdę inną. Ale gdyby nam się udało…
— Nie licz na to specjalnie — powiedział Maxwell. Nasze szanse nie są większe niż jeden do miliona, a może jeszcze mniejsze. Nie zaprzeczam, że mam ochotę spróbować.
— Co zrobisz, jeżeli okaże się, że to rzeczywiście coś niezwykle ważnego? — zapytała Carol. — Moglibyśmy ściągnąć tam Sharpa, wytłumaczyć mu wszystko i wtedy…
— Sam nie wiem — stwierdził Maxwell. — Nie przypuszczam, żebyśmy odkryli coś na tyle ważnego, co skłoniłoby Harfowa do wycofania się z transakcji.
— Myślę, że nie ma co tracić czasu na siedzenie w chałupie i próżne rozmowy — rzekł Oop. — Zacznijmy wreszcie działać.
Maxwell spojrzał na Carol.
— Ja też tak uważam, Pete — powiedziała. — Myślę, że warto zaryzykować.
Oop sięgnął po stojący przed dziewczyną słój z samogonem i pieczołowicie zakręcił wieko.
22
Otoczyła ich przeszłość — pozamykana w szafkach i gablotach, poustawiana na postumentach, przeszłość zagubiona, zapomniana, albo wręcz nieznana, wyrwana ze swojego czasu przez docierające do każdej epoki ekspedycje polowe, zbierające próbki ze wszystkich zakamarków historii ludzkości. Znajdowały się tu dzieła sztuki i folkloru, z których istnienia ludzie nie zdawali sobie sprawy aż do czasu, kiedy cofnęli się w czasie i odnaleźli je; nieskazitelnie nowe wyroby z ceramiki, które wcześniej znano jedynie w postaci porozrzucanych skorup, albo też nie znano w ogóle; naczynia pochodzące ze starożytnego Egiptu, zawierające ciągle świeże balsamy i maści; pradawna broń żelazna porwana z kuźni starych mistrzów; zwoje pergaminów z biblioteki aleksandryjskiej, które nie zdążyły ulec spaleniu, ponieważ uczestnicy ekspedycji w ostatniej chwili uratowali je przed zagładą; słynne arrasy z Ely, które dla mieszkańców odległej epoki zaginęły w dziwnych okolicznościach — bezcenny zbiór przedmiotów, niekiedy wręcz skarbów, wydobytych z otchłani czasu.