Выбрать главу

— Wspaniały — szepnęła Carol.

— Owszem, wspaniały — przyznał Maxwell.

Dopiero w tej chwili w pełni uświadomił sobie, co się wydarzyło. Nie było już Artefaktu, a więc umowa z Kołowcem siłą rzeczy została zerwana. Podobnie przedstawiała się sprawa transakcji, którą miał prowadzić w imieniu krystalicznej planety. Ciąg zdarzeń, zapoczątkowany skopiowaniem jego wzorca falowego w czasie podróży do Systemu Jenocie] Skóry, zbliżał się do końca. Jedynie owa migocząca na niebie tęcza przypominała jeszcze, że wszystkie wydarzenia nie były tylko urojeniem.

Smok wznosił się coraz wyżej, zataczając olbrzymie koło. Jego samego nie było już widać, pozostała tylko ~ drgająca plamka o wszystkich kolorach tęczy.

— To zamyka sprawę — stwierdził Oop. — I co teraz zrobimy?

— To moja wina — powiedziała Carol.

— Nie było w tym niczyjej winy — uspokoił ją Oop. — Po prostu wydarzenia ułożyły się w ten sposób.

— W każdym razie unieważniliśmy transakcję Harlowa zauważył Maxwell.

— To się jeszcze okaże — rozległ się za ich plecami czyjś głos. — Czy ktoś byłby łaskaw wyjaśnić mi, co tu się dzieje? Odwrócili się jak na komendę.

W drzwiach stał Harlow Sharp. Ktoś włączył wszystkie światła w muzeum i jego sylwetka odcinała się ciemną plamą na tle jasnej smugi padającej przez otwarte drzwi.

— Muzeum jest zrujnowane, a Artefakt zniknął — powiedział. — Mogłem się domyślić, że spotkam tu was oboje, jestem zaskoczony jedynie obecnością panny Hampton. Sądziłem, że ma pani zdecydowanie lepszy gust w dobieraniu sobie towarzystwa. Chociaż ten pani szalony kot…

— Proszę nie mieszać z tą sprawą Sylwestra — oburzyła się. — On nie miał z tym nic wspólnego.

— A co ty powiesz, Pete? — zapytał Sharp. Maxwell pokręcił głową.

— Cóż, będzie dość trudno wszystko wyjaśnić…

— Mogłem się tego spodziewać — stwierdził Sharp. — Czy kiedy rozmawiałeś ze mną dzisiaj wieczorem, miałeś gotowy już plan tej akcji, czy jeszcze nie?

— Skądże — odparł Maxwell. — Można powiedzieć, że to był wypadek.

— Raczej kosztowny wypadek — zauważył Sharp. — Może was zainteresuje, że cofnęliście prace Czasu o stulecie, a może i więcej. Rozumiem, że udało wam się jakimś sposobem przenieść Artefakt i gdzieś go ukryć. W takim razie, moi drodzy, daję wam równo pięć sekund na przetransportowanie go z powrotem.

Maxwell zakrztusił się.

— Nigdzie go nie przenosiliśmy, Harlow. Jeśli mam być szczery, ledwie go dotknąłem. Sam nie wiem, jak to się stało, że przeobraził się w smoka.

— W co się przeobraził?

— W smoka. Mówię ci, Harlow…

— Ach, tak, przypominam sobie — stwierdził Sharp. Zawsze miałeś obsesję na punkcie smoka. Specjalnie udałeś się do Systemu Jenocie] Skóry, żeby znaleźć tego swojego smoka. Wygląda na to, że go w końcu znalazłeś. Mam nadzieję, że to dobry smoczek.

— Wspaniały — wtrąciła Carol. — Pokryty złotą łuską i błyszczący.

— Ach, wspaniały- powtórzył Sharp. — Czyż to nie jest cudowne? Pewnie możemy jeszcze zbić fortunę, obwożąc go po całym świecie. Założymy własny cyrk, którego główną atrakcją będzie prawdziwy smok. Już widzę te afisze głoszące wielkimi literami: „JEDYNY ŻYWY SMOK!”

— Ale on uciekł — szepnęła Carol. — Wzbił się i odleciał.

— Oop — jęknął Sharp. — Może ty mi wreszcie coś powiesz. Co tu się właściwie dzieje? Zwykle buzia ci się nie zamyka. Wyjaśnisz mi, co tu się dzieje?

— Zostałem upokorzony — bąknął Oop.

Sharp odwrócił się i z powrotem popatrzył na Maxwella.

— Chyba uświadamiasz sobie wagę tego, co zrobiliście, Pete — powiedział. — Strażnik zadzwonił najpierw do mnie, a potem chciał wezwać policję, ale stwierdziłem, żeby się wstrzymał, że już schodzę na dół. Nie miałem pojęcia, iż zniszczenia okażą się aż tak wielkie. Artefakt zniknął, więc nie będę go mógł teraz wydać, a to oznacza, że nie mam innego wyjścia, jak zwrócić wpłacone już za niego pieniądze. Poza tym wiele eksponatów zostało potrzaskanych w drobiazgi…

— Spustoszeń dokonał smok, zanim udało nam się go wypuścić — wyjaśnił Maxwell.

— Więc udało się wam go wypuścić? Nie umknął sam, ale został wypuszczony przez was?

— Niszczył wszystkie eksponaty. Sądzę, że jednak postąpiliśmy zbyt pochopnie.

— Powiedz mi szczerze, Pete. Czy to naprawdę był smok?

— Tak, naprawdę. Był unieruchomiony wewnątrz Artefaktu albo wręcz zamieniony w Artefakt. Nie pytaj mnie, jakim sposobem. Przypuszczam, że za pomocą czarów.

— Czarów?

— Czary rzeczywiście działają, Harlow. Nie wiem jak. Poświęciłem wiele lat na badanie czarów, ale nadal wiem niewiele więcej, niż wtedy gdy zaczynałem.

— Odnoszę wrażenie, że jeszcze kogoś brakuje mi w waszym towarzystwie — zauważył Sharp. — Kiedy rozpętuje się jakieś piekło, zwykle później znajduje się ktoś, kto maczał w tym palce. Czy możesz mi powiedzieć, Oop, gdzie znajduje się twój serdeczny przyjaciel, ów znamienity Duch?

Oop pokręcił głową.

— Nie sposób za nim nadążyć. Zawsze się gdzieś wymknie.

— To jeszcze nie wszyscy — kontynuował Sharp. — Myślę, że w tym gronie moglibyśmy poruszyć jeszcze jedną sprawę. Okazuje się, że nie sposób odnaleźć Shakespeare’a. Ciekaw jestem, czy ktoś z was nie mógłby rzucić trochę światła na jego zniknięcie?

— Był z nami przez jakiś czas — odparł Oop. — Siadaliśmy właśnie do kolacji, kiedy przeraził się śmiertelnie i dał stamtąd drapaka. Zdarzyło się to w chwilę potem, jak Duch przypomniał sobie niespodzianie, że jest Duchem Shakespeare’a. Jak wiesz, przez długie lata zastanawiał się nad tym, czyim jest duchem.

Powoli, jakby etapami, Sharp osunął się w dół i usiadł na najwyższym stopniu schodów. Omiótł spojrzeniem twarze wpatrujących się w niego ludzi.

— O niczym — jęknął. — Nie zapomnieliście absolutnie o niczym w swoim planie zniszczenia Harlowa Sharpa. Odwaliliście kawał dobrej roboty.

— Wcale nie mieliśmy zamiaru cię zniszczyć — odparł Oop. — Nie mamy nic przeciwko twojej osobie. Od pewnego momentu wszystko zaczęło układać się źle. Po prostu wydarzenia przybrały taki obrót..

— Po prawdzie powinienem teraz wyegzekwować od każdego z was wszystko, do ostatniego centa — zauważył Sharp. — Powinienem podać was do sądu i nie łudźcie się, że tego nie zrobię. Będę wnioskował, byście pokryli straty własną pracą na rzecz Czasu aż do końca życia. Zdajecie sobie chyba sprawę, że nawet wszyscy troje nie jesteście w stanie, do końca waszych dni, odpracować choćby ułamka tego, co z waszej winy Czas stracił dzisiejszej nocy. Zatem nie ma sensu zaskarżać was. Przypuszczam jednak, że policja będzie musiała wkroczyć w tę sprawę. Prawdę mówiąc, nie widzę sposobu na ominięcie interwencji policji. Obawiam się, że wszyscy troje będziecie musieli odpowiedzieć na wiele pytań.

— Gdyby tylko ktokolwiek zechciał mnie wysłuchać odezwał się Maxwell — mógłbym wszystko wytłumaczyć. Przez cały czas od mojego powrotu na Ziemię próbowałem naświetlić sprawę, usiłowałem znaleźć kogoś, kto chciałby mnie wysłuchać. Dziś po południu chciałem nakłonić ciebie…

— A więc spróbuj jeszcze raz, właśnie teraz, wyjaśnić mi wszystko — przerwał mu Sharp. — Tym razem postaram się wykazać pewne zainteresowanie. Przejdźmy na drugą stronę ulicy, do mojego biura, gdzie możemy usiąść i spokojnie porozmawiać. A może to ci również nie odpowiada? Prawdopodobnie jest jeszcze kilka rzeczy, które mógłbyś zrobić, by dokończyć dzieła doprowadzenia Czasu do bankructwa.