Выбрать главу

Ig słuchał w osłupieniu.

– Robiłam, co mogłam – ciągnęła. – Kiedy wyszedłeś, twoja dziewczyna wybiegła za tobą i zapomniała płaszcza. Zaniosłam go jej i zobaczyłam, że odjeżdżasz sam. Ale policji powiedziałam co innego. Powiedziałam, że kiedy wyszłam, zobaczyłam, jak wciągasz ją do samochodu, a potem odjeżdżasz nie wiadomo dokąd. I na tym wpadłam. Zdaje się, że uderzyłeś w słup telefoniczny, jeden klient usłyszał trzask i wyjrzał przez okno. Powiedział policjantom, że widział, jak ją zostawiłeś. Chcieli, żebym dała się podłączyć do wariografu, no i musiałam cofnąć tę część zeznań. A wtedy nie chcieli wierzyć i w resztę. Ale ja wiem, co się stało. Wiem, że zwyczajnie zawróciłeś i po paru minutach po nią przyjechałeś.

– Pomyliło ci się. Zabrał ją ktoś inny. – Ig przypomniał sobie tego kogoś i zrobiło mu się niedobrze.

Ale myśl, że mogła się co do niego pomylić, wyraźnie nie interesowała kelnerki.

– Wiedziałam, że kiedyś cię znowu zobaczę. Wywleczesz mnie ze sobą na parking? Wywieziesz mnie gdzieś i wykorzystasz analnie? – W jej głosie zabrzmiała niekłamana nadzieja.

– Co? Nie. Odbiło ci?

Jej oczy nieco przygasły.

– To może chociaż mnie zastraszysz?

– Nie.

– Mogłabym powiedzieć, że mi groziłeś. Mogę powiedzieć Reggiemu, że mnie ostrzegłeś, bym pilnowała własnego nosa. Fajny pomysł. – Jej uśmiech przygasł jeszcze bardziej. Zerknęła ponuro na osiłka za barem. – Chyba mi nie uwierzy. Uważa, że jestem patologiczną kłamczucha. Pewnie ma rację. Co zrobię, lubię sobie pobujać. I co z tego? Nie powinnam mówić Reggiemu, że mój chłopak Gordon zginął w World Trade Center, a Sarze, drugiej kelnerce, że go zastrzelili w Iraku. Powinnam przewidzieć, że się zgadają. I co z tego? Gordon równie dobrze mógłby nie żyć. Dla mnie jest trupem. Zerwał ze mną przez e-mail, więc niech spieprza na bambus. Dlaczego ja ci to wszystko mówię?

– Bo nie możesz się oprzeć.

– Właśnie. Nie mogę. – Zadrżała w niezaprzeczalnie zmysłowy sposób.

– Co twój ojciec zrobił matce i tobie? Czy cię… skrzywdził? – spytał Ig, nie do końca przekonany, czy chce wiedzieć.

– Mówił, że nas kocha, ale kłamał. Uciekł do Waszyngtonu z moją nauczycielką z piątej klasy. Założył z nią rodzinę, urodziła mu się druga córka, którą polubił bardziej niż mnie. Gdyby mnie kochał, zabrałby mnie ze sobą, a nie zostawił z matką, która jest dołującą, wściekłą starą suką. Powiedział, że zawsze będę dla niego ważna, ale kłamał. Dziad! Nienawidzę kłamców. To znaczy innych kłamców. Moje bujdy nikomu nie wadzą. Chcesz poznać bajeczkę, którą opowiadam o tobie i twojej dziewczynie?

Zjedzona pizza zmieniła się w żołądku Iga w ciężki, gliniasty gruzeł.

– Chyba nie.

Kelnerka zaróżowiła się z podniecenia. Znów się uśmiechała.

– Czasami goście pytają, co jej zrobiłeś. Wystarczy mi jedno spojrzenie i wiem, ile chcą wiedzieć, podstawowe fakty czy jakieś obrzydliwe szczegóły. Studenci lecą na obrzydliwość. Mówię im, że jak już jej rozwaliłeś mózg, odwróciłeś jej zwłoki i zgwałciłeś je analnie.

Chciał wstać, uderzył kolanem o spód blatu, a jednocześnie trącił rogami wiszącą nad stołem witrażową lampę. Rozkołysała się, a jego rogaty cień przyskakiwał i odskakiwał od kelnerki raz po raz.

– Przecież nie była… To nie było… Ty chora dziwko!

– To cała ja – wyznała kelnerka z pewną dumą. – Straaasznie jestem zepsuta. Ale żałuj, że nie widziałeś ich min. Zwłaszcza dziewczyny to lubią. To podniecające – usłyszeć, że ktoś został zbrukany. Każdy lubi smakowite morderstwo na tle seksualnym, a według mnie anal ulepsza każdą historię.

– Rozumiesz, że mówisz o kobiecie, którą kochałem? – Oddech sprawiał Igowi ból.

– Jasne. Dlatego ją zabiłeś. Tak się robi. Nie chodzi o nienawiść, tylko o miłość. Czasami żałuję, że ojciec nie kochał matki i mnie na tyle, żeby zabić nas, a potem siebie. Wtedy mielibyśmy wielką tragedię, a nie kolejne nudne, dołujące porzucenie. Gdyby starczyło mu odwagi na podwójne morderstwo, mówiliby o nas w telewizji.

– Nie zabiłem mojej dziewczyny.

– Kelnerka wreszcie jakoś zareagowała. Zmarszczyła brwi i wydęła usta ze zdziwionym rozczarowaniem.

– Ooo… To niefajnie. Byłbyś o wiele bardziej interesujący, gdybyś kogoś zabił. No, ale masz rogi na głowie. Fajnie! To bodmod?

– Co?

– Modyfikacja ciała. Sam to sobie zrobiłeś?

Ig nadal nie mógł sobie przypomnieć wczorajszego wieczoru – pamiętał wszystko aż do pijackiego wybuchu w lesie przy odlewni, reszta tonęła w przerażającej czerni – lecz znał odpowiedź na to pytanie. Przyszła do niego natychmiast, bez walki.

– Tak – powiedział. – To moja robota.

ROZDZIAŁ 23

Kelnerka stwierdziła, że byłby bardziej interesujący, gdyby kogoś zabił, więc pomyślał, że mógłby zabić Lee Tourneau.

Ucieszył się, że wie, dokąd jedzie, że może wsiąść do samochodu, mając przed sobą jasno określony cel. Spod kół bryznął piasek. Lee pracował w biurze kongresmena w Portsmouth w New Hampshire, o czterdzieści minut drogi, a Ig miał ochotę na wyprawę. Podczas jazdy chciał się zastanowić, jak to zrobi.

Najpierw sądził, że gołymi rękami. Udusi go tak, jak Lee udusił Merrin – Merrin, która go kochała, która pierwsza zapukała do jego drzwi, żeby go pocieszyć po śmierci matki. Ściskał kierownicę, jakby już miażdżył krtań Lee, i szarpał nią tak mocno, że trzęsła się kolumna. Od lat nic nie sprawiło mu większej przyjemności niż nienawiść do Lee.

Następnie pomyślał, że w bagażniku ma chyba łyżkę do opon. Mógł włożyć kurtkę – leżała na tylnym siedzeniu – i schować łyżkę w rękawie. Gdy stanie naprzeciwko Lee, wysunie ją i zada cios. Wyobraził sobie chrupnięcie, kiedy metal uderzy w czaszkę Lee, i zadrżał z podniecenia.

Martwił się tylko, że śmierć przyjdzie za szybko, Lee nawet nie zauważy, co się stało. Najlepiej byłoby wepchnąć go do samochodu, wywieźć nad rzekę i utopić. Przytrzymać mu głowę pod wodą, patrzeć, jak się szarpie. Ig uśmiechnął się do tej myśli, nie zdając sobie sprawy, że z nozdrzy sączy mu się dym, który w kabinie samochodu wygląda jak jasna letnia mgiełka.

Gdy Lee niemal zupełnie stracił wzrok w lewym oku, przycichł i spokorniał. Odpracował nieodpłatnie dwadzieścia godzin we wszystkich sklepach, z których coś ukradł, nieważne – trampki za trzydzieści dolarów czy skórzaną kurtkę za dwieście. Napisał do gazety, wyznając wszystkie swoje przestępstwa i przepraszając właścicieli sklepów, swoich przyjaciół, rodziców i parafian. Stał się religijny, zgłaszał się na ochotnika do wszystkich projektów w Świętym Sercu. Co lato pracował z Igiem i Merrin na kościelnym obozie.

W każde wakacje przemawiał do obozowiczów na niedzielnym nabożeństwie. Zawsze zaczynał od oświadczenia, że był grzesznikiem, kradł i kłamał, wykorzystywał przyjaciół i oszukiwał rodziców. Niegdyś był ślepy, lecz teraz odzyskał wzrok. Mówił to, wskazując swoje okaleczone lewe oko. Każdego lata wygłaszał ten sam umoralniający tekst. Ig i Merrin przysłuchiwali mu się z ostatnich rzędów. Gdy Lee wskazywał oko i cytował „Amazing Grace", Ig nieodmiennie dostawał gęsiej skórki. Był dumny, że go zna, że ma swój niewielki udział w historii Lee.