Выбрать главу

Wszystko zaczęło się przed kilkoma dniami, kiedy część gości pojedynczo, w odstępach, opuściła Tibur i udała się do stolicy, mimo że Saturnalia trwały w najlepsze i wciąż oczekiwano na najhuczniejsze uczty. Wyjeżdżali do Rzymu jeden po drugim — i to nie tylko Sewerina Floriana, ale wszyscy, których nieobecność rzucała mi się w oczy.

Pod jakim pretekstem wywabiono z willi księcia Flawiusza Rufusa, księcia Kamillusa i ich siostrę księżniczkę Sewerinę, być może na zawsze pozostanie tajemnicą. Dwaj nowo wybrani konsulowie, jak mi powiedziano, otrzymali wiadomości spisane ręką cesarza, wzywające ich na spotkanie, podczas którego mieli otrzymać szerokie uprawnienia i przywileje, związane z pełnioną funkcją. Przy ciele zamordowanego Bassaniusa, dotychczasowego konsula, znaleziono list od prefekta pretorianów, Aktyniusza Warro, zawierający informację o wykryciu spisku na życie cesarza i pilne wezwanie do Rzymu. List został sfałszowany. Zatem takim czy innym kłamstwem odrywano możnych i książęta od Saturnaliów w Tiburze… na jeden dzień.

Niektórych gości wracających tego dnia lub następnego do stolicy nie trzeba było wzywać fortelami. Ci doskonale wiedzieli, co się stanie, i chcieli być obecni na miejscu wydarzeń. W tej grupie był hrabia Neron Romulus, właściciel statków Attikus, bankier Garofalo, kupiec z Hispanii Scypion Lucullo, gladiator Diodorus i jeszcze inni patrycjusze i bogacze, należący do konspiracji. Swoim wypadem za miasto stwarzali atmosferę wyciszenia w stolicy, bo czego się bać, skoro tak wiele najpotężniejszych osobistości Cesarstwa wybiera się na tydzień do pałacu uciech? Jednakże grube ryby prędko i cichaczem powróciły do Rzymu, kiedy nadeszła pora przystąpienia do ataku.

Owego tragicznego poranka rozegrały się następujące wydarzenia, o których miał się dowiedzieć wkrótce cały świat:

Tuż przed wschodem słońca dowodzony przez Marka Semproniusza Diodorusa szwadron gladiatorów wtargnął do rezydencji prefekta pretorianów. Warro został zabity. Żołnierze gwardii dowiedzieli się, że ich dowódca spiskował przeciwko cesarzowi, wobec czego na jego stanowisku zastąpił go Diodorus. Tę bajkę przyjęto bez zastrzeżeń, jako że Warro nie cieszył się sympatią podwładnych, a poza tym pretorianie zawsze życzliwie witają nowego dowódcę, bo ich lojalność kupowana jest zwykle obietnicą hojnych premii.

Skoro zażegnano niebezpieczeństwo ze strony pretorianów, drużyna strzelców bez przeszkód wdarła się do pałacu, gdzie bawił cesarz Maksencjusz. Był to Pałac Watykański po drugiej stronie rzeki, niedaleko mauzoleum Hadriana. Cesarz, jego żona i dzieci uciekali w popłochu przez korytarze, lecz zostali ujęci i rozstrzelani u wejścia do cesarskiej łaźni.

Zanim książę Kamillus, który przybył do stolicy nad ranem, zdążył się położyć do łóżka, spiskowcy dotarli do jego pałacu po tej stronie Palatynu, gdzie znajdowało się Forum. Słysząc, jak wybijają wartowników, nieszczęsny grubas wymknął się przez piwnicę i pomknął ile sił w nogach w stronę świątyni Kastora i Polluksa, gdzie chciał znaleźć bezpieczne schronienie. Prześladowcy dopadli go na schodach i tam ścięli.

Książę Flawiusz Rufus obudził się przy dźwiękach wystrzałów i, niewiele myśląc, zbiegł na tyły pałacu, gdzie miał winiarnię. Robotnicy nie zgnietli jeszcze owoców z jesiennego zbioru. Wskoczywszy na drewniany wóz, kazał się przysypać kiściami winogron i potajemnie wywieźć za miasto. Kilka dni później udało mu się dotrzeć do Neapolis, gdzie ogłosił się cesarzem, zaraz go jednak schwytano i zabito — podobno z niejaką pomocą Marcellusa Domicjanusa Frontinusa.

Ocaleli dwaj młodsi książęta: szesnastoletni August Cezar, pobierający nauki na uniwersytecie w Parisi, oraz dziesięcioletni Kwintus Fabius, mieszkający wówczas w jednej z cesarskich rezydencji w Rzymie. Książę August zdążył jeszcze ogłosić się cesarzem, a nawet ruszył przez Galię z szaleńczym zamiarem uderzenia na Rzym, jednakże pochwycono go i zgładzono już w trzecim dniu jego panowania. Przypuszczam, że po tych trzech dniach ów młody i praktycznie nikomu nieznany August zapisał się na kartach historii jako ostatni cesarz Rzymu.

Nikt nie wie, jaki los spotkał młodego Kwintusa Fabiusa. Spośród całej rodziny panującej tylko jego ciało nie zostało nigdy odnalezione. Niektórzy powiadają, że w pierwszy dzień przewrotu przebrano go w wieśniacze ubranie i wywieziono z Rzymu do jakiejś odległej prowincji, gdzie wciąż żyje. Nigdy wszakże nie wystąpił z pretensjami do tronu, więc jeśli rzeczywiście nie zginął, żyje gdzieś w cichym, przez nikogo nie uczęszczanym zakątku.

Przez cały dzień trwały rzezie. Zamachy na cesarzy nie były w Rzymie niczym nowym, lecz tym razem lepiej wszystko zaplanowano: ścięto drzewo i wyrwano korzenie. Tego dnia cesarska krew lała się strumieniami. Mało tego, że wybito do nogi najbliższą rodzinę cesarza, to jeszcze stracono większość potomków starszych rodzin cesarskich — zapewne po to, żeby nikt nie próbował ogłaszać się cesarzem po zlikwidowaniu dynastii Laureolusa. Poniosło śmierć także wielu wcześniejszych konsulów, starszych rangą kapłanów i zagorzałych zwolenników ginącego ustroju, łącznie z trzema skrzętnie wyselekcjonowanymi tuzinami senatorów.

Przy zapadającym zmierzchu nowi przywódcy Rzymu zebrali się na Kapitolu, żeby ogłosić narodziny Drugiej Republiki. Gajusz Juniusz Skawiola miał piastować nową dożywotnią godność pierwszego konsula — cesarza, tylko pod inną nazwą — i panować na rozległymi ziemiami, których nie mogliśmy już nazywać imperium, o czym postanowiła rada senacka, czyli wąskie grono bogatych i potężnych przyjaciół: Attikus, Garofalo, hrabia Neron Romulus, generał Kasjusz Frontinus i jeszcze kilku im podobnych.

W ten oto sposób po dziewiętnastu wiekach wielkie dzieło Augusta Cezara zostało w końcu obalone.

August udawał, że Rzym ciągle jest republiką, choć równocześnie przekształcał najwyższe urzędy w jeden organ, a potem obejmował nad nim władzę. Stawał się przez to władcą absolutnym. Te pozory trwały stulecia. Nie jestem królem, powtarzał August. W tym kraju jestem tylko naczelnym obywatelem, który swoimi skromnymi środkami, korzystając ze wskazówek senatu, stara się wychodzić naprzeciw potrzebom społeczeństwa rzymskiego.

Teraz już wszystko będzie wyglądało inaczej. Nikt nie przejmie najwyższej władzy w Rzymie tylko dlatego, że jest synem lub siostrzeńcem poprzedniego monarchy. Nigdy więcej szalonych Kaligulów, nikczemnych Neronów, okrutnych Karakallów, zwariowanych Demetriuszów czy słabych i lalusiowatych Maksencjuszów. Naszym władcą rzeczywiście będzie naczelny obywatel — konsul, jak w dawnych czasach przed Augustem Cezarem — i okowy monarchii nie będą już nigdy na nas nałożone.

A wszystko to w jeden dzień — dzień krwi i pożogi. Który ja spędziłem na wczasach w cesarskiej willi w Tiburze, nie mając o niczym pojęcia.

* * *

Rankiem, nazajutrz po rewolucji, dociera do willi nowina o zdarzeniach w Rzymie. Akurat odsypiam całonocną libację, w czasie której szukałem ukojenia po zniknięciu Lucylli. Kiedy wreszcie wstaję i wychodzę z pokoju, korytarze są wymarłe.

Już samo to dziwi i niepokoi. Gdzie wszyscy poszli? Spotykam kamerdynera, który przekazuje mi najnowsze wieści. Rzym w ogniu, mówi, a cesarz zginął wraz z rodziną.

— Z całą rodziną? Z braćmi i siostrami?

— A jakże. Bez wyjątku.

— A księżniczka Sewerina?

Kamerdyner patrzy na mnie zimnym spojrzeniem. Jest niezwykle opanowany. Równie dobrze mógłby rozmawiać o pogodzie lub przyszłotygodniowych wyścigach rydwanów. W ten ciepły jesienny dzień jest jak chłodny podmuch zimowej mgły.