Выбрать главу

— Cała zgraja, z tego co słyszałem. Co do jednego, i dobrze. Nowym cesarzem jest Skawiola. Możesz być pewien, że teraz wszystko się zmieni.

Mam mętlik w głowie. Muszę się odwrócić i wiele razy odetchnąć pełną piersią, żeby wrócić do równowagi. Z dnia na dzień nasz świat umarł i zrodził się na nowo.

Pośpiesznie myję się, ubieram, jem śniadanie, a następnie kupuję powóz, którym pojadę do Rzymu. Nawet w tej godzinie szalonych przetasowań kabza nabita złotem pomaga załatwić każdą sprawę. Nie ma woźnicy, więc jestem zmuszony samemu szukać drogi, ale co tam. Wprawdzie powrót do stolicy w tych dramatycznych chwilach zakrawa na szaleństwo, Rzym przyciąga mnie jak magnes. Lucylla na pewno ma się dobrze, skoro jej wujek zasiadł na tronie. Chcę jednak wiedzieć, co spotkało Sewerinę Florianę.

Godzinę drogi od miasta widać płomienie na widnokręgu. Gorący wiatr niesie z zachodu zapach dymu. Padają zwiewne drobiny popiołu… albo mi się wydaje. Nie, to nie złudzenie. Wyciągam rękę i patrzę, jak osiada na niej czarny pył.

Tylko wariat wjeżdżałby teraz do stolicy.

Nie powinienem raczej skręcić, ominąć Rzymu, dotrzeć na wybrzeże i zarezerwować miejsca na statku do Brytanii, póki ucieczka jest jeszcze możliwa? O, nie. Muszę wjechać do miasta bez względu na ryzyko. Jeśli Skawiola jest cesarzem, Lucylla mnie obroni. Postanawiam nigdzie nie zbaczać.

Dojeżdżam do stolicy, a tam istny koniec świata. W niebo buchają płomienie. Na pięknych wzgórzach płoną starożytne pałace możnowładców; osmalone marmurowe ściany walą się niczym fragmenty góry. Olbrzymi posąg jakiegoś dawnego cesarza leży roztrzaskany na drodze. Ludzie ganiają po ulicach z płaczem i krzykiem. Między nimi miotają się grupki zdziczałych żołnierzy; wywrzaskując niezrozumiałe rozkazy, próbują przywrócić ład, choć nie wiedzą nawet, kogo mają się słuchać. Dostrzegam czerwoną strugę w rynsztoku i z przerażeniem myślę, że to krew. Okazuje się, że to wino płynące ze zdemolowanej winiarni. Motłoch pada plackiem, żeby je siorbać z kamieni.

Na ulicach panuje tak wielka ciżba, że porzucam powóz i dalej idę pieszo. Centrum miasta jest dosyć zwarte. Ale dokąd iść? Na Palatynat? Nie, tam się wszystko pali. Na Kapitol? Wydawało mi się jakże to niedorzeczna myśl z perspektywy czasu — że będzie tam Skawiola, który mi powie, gdzie znajdę Lucyllę i co się stało z Seweriną Florianą.

Oczywiście, o zbliżeniu się do Kapitolu nie ma co marzyć. Cały dystrykt rządowy otoczony jest kordonem wojska. Na ulicach wiszą edykty. Gdy czytam jeden z nich, dociera do mnie ogrom zmian, jakie zapoczątkowała ta noc. Imperium się skończyło, wróciła dawna Republika. Rządzi Skawiola, lecz nie tytułuje się cesarzem, tylko pierwszym konsulem.

Gdy tak stoję oszołomiony na ulicy przyległej do Forum, omal mnie nie rozjeżdża rozpędzony rydwan. Rzucam przekleństwo za woźnicą, aż nagle, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, rydwan staje i ogląda się na mnie czyjaś znajoma, rumiana twarz.

— Cymbelin! Na bogów, czy to ty!? Wsiadaj, człowieku, zabieraj się stąd natychmiast!

To mój jowialny, energiczny gospodarz z Neapolis, przyjaciel mojego ojca, Marcellus Domicjanus Frontinus. A to ma pecha, myślę sobie, że przyjeżdża do Rzymu w takiej chwili. Jak zwykle, źle oceniam sytuację. Marcellus Domicjanus bardzo szybko mnie oświeca.

Od samego początku brał udział w spisku — on, jego brat generał, Juniusz Skawiola i hrabia Neron Romulus byli w istocie przywódcami rozruchów. Uważali, że należy zniszczyć imperium, aby je ocalić. Obecny imperator był głupim ślamazarą, poprzedniemu pozwolono piastować urząd o wiele za długo, a sama sztywna koncepcja dziedziczenia tronu przez wieki udowadniała swą słabość. Nadszedł więc czas położyć temu kres. We wszystkich prowincjach wrzało, krążyły pogłoski o rychłych secesjach. Po zwycięstwie w drugiej wojnie zjednoczeniowej generał Kasjusz Frontinus nie zamierzał wplątywać się w trzecią. Z łatwością przekonał Skawiolę i swojego brata, że trzeba skończyć z cesarzami. Skończyć raz na zawsze, żeby się już nigdy nie podnieśli.

Plan był okrutny i bezlitosny, to prawda. Jednakże należało usunąć niedołężną i rozwiązłą rodzinę panującą, zerwać ze zbytkownym cesarskim przepychem i po długich wiekach odtworzyć Republikę. Ponownie ludzie będą wybierani do rządu ze względu na swoje kompetencje, a nie szlachectwo urodzenia. Skawiolę powszechnie szanowano. Wie, co zrobić, żeby umocnić nowy ład.

— Ale żeby zabijać… całą rodzinę…

— Gruntowne porządki, tego nam było trzeba — odpowiada Frontinus. — Całkowitego odcięcia się od przeszłości. W dzisiejszych czasach nie ma miejsca na monarchie dziedziczne.

— Zginęły wszystkie księżniczki i książęta?

— Podobno. Komuś może udało się wymknąć, ale raz-dwa ich schwytamy, to pewne.

— A księżniczka Sewerina Floriana?

— Trudno powiedzieć. A co, znałeś ją?

Dostaję rumieńców.

— Trochę. Tak się tylko zastanawiałem…

— Lucylla ci powie, co się z nią stało. Były bliskimi przyjaciółkami. Możesz ją o to zapytać.

— Nie wiem, gdzie szukać Lucylli. Spędzaliśmy tydzień w cesarskiej willi w Tyburze, a gdy się to wszystko zaczęło…

— Zobaczysz się z nią za pięć minut! Przebywa w pałacu hrabiego Nerona Romulusa. Znasz go, prawda? Tam właśnie jedziemy!

Wskazuję do tyłu na Palatyn, spowity płomieniami i kłębami dymu.

— Na wzgórze?

Frontinus wybucha śmiechem.

— Zwariowałeś? Tam są już tylko zgliszcza. Mam na myśli jego pałac nad rzeką. — Oddalamy się już od Forum. Widzę po drugiej stronie rzeki posępny gmach mauzoleum Hadriana. Zatrzymujemy się przed mostem. — Jesteśmy na miejscu — oznajmia Frontinus.

* * *

Mam sposobność zobaczyć się z nią po raz ostatni, gdy minąwszy obłąkane tłumy na ulicach, nareszcie docieramy do bezpiecznej przystani dobrze strzeżonego nadrzecznego pałacu Nerona Romulusa. Z trudem ją poznaję. Nie ma makijażu, a ubranie nosi proste i ubogie, stosowne dla wieśniaczki. Jej oczy są smutne i podkrążone. Wielu jej przyjaciół z grona patrycjuszy zmarło w nocy, żeby Rzym mógł się odrodzić.

— A więc już wiesz — mówi do mnie. — I widzisz, że nie mogłam ci nic powiedzieć o tym, na co się zanosi.

Nie mieści mi się w głowie, że przez tyle miesięcy byliśmy kochankami, że poznałem z bliska każdy cal jej ciała. Mówi głosem chłodnym, beznamiętnym, nie pocałowała mnie też ani się do mnie nie uśmiechnęła.

— Przez cały czas wiedziałaś, co planują?

— Oczywiście, od samego początku. Przynajmniej wyprowadziłam cię z miasta w bezpieczne miejsce, kiedy to się działo.

— Sewerinę też wyprowadziłaś, ale nie mogłaś jej powstrzymać od wyjazdu.

Jej oczy rozbłyskują gniewem, ale widać w nich również cierpienie.

— Próbowałam ją uratować, ale to nie było możliwe. Wszyscy musieli umrzeć, Cymbelinie.

— Była twoją przyjaciółką z dzieciństwa, a ty jej nawet nie ostrzegłaś.

— Jesteśmy Rzymianami. Odtworzenie Republiki stało się koniecznością. Rodzina cesarza musiała umrzeć.

— Nawet kobiety?

— Wszyscy. Myślisz, że nie prosiłam, nie błagałam? Neron Romulus powiedział: nie. Ona musi umrzeć razem z nimi. Nie mamy wyboru, powiedział. Poszłam do wujka. Nie masz pojęcia, jak się wykłócałam. Jednak nikt nie jest w stanie wpłynąć na jego decyzję. Powiedział: nie, nie ma dla niej ratunku. — Lucylla macha ręką z rozdrażnieniem. — Nie chcę już o tym rozmawiać. Idź już sobie, Cymbelinie. Nie pojmuję, czemu Marcello cię tu przywiózł.