– Nie jestem pewna, czy to bardzo cesarskie zachowanie.
Teraz ona uśmiechnęła się do Nikołaja, rada, że znów go widzi. Zastanowiła się, czy zaszedł tu w drodze na kolację. Zagadnęła go o to, potwierdził. Miał dzisiaj nocny dyżur w pałacu.
– Spróbuję potem wpaść do pani, może być już jednak późno, a pani pewnie się dzisiaj zmęczyła tym spacerem w parku.
Właśnie kiedy to mówił, pielęgniarka wniosła kolację na tacy. Danina szybko wracała do sił. Tego popołudnia dostała list od Madame, która nakłaniała ją, żeby nie spieszyła się z powrotem do baletu. Nie mogąc tańczyć, dziewczyna czuła się jednak jak jakiś zbrodniarz.
Madame przekazała jej wszystkie nowiny, wśród nich wiadomość, że jeszcze jedna dziewczyna z baletu zapadła na influencę, na szczęście o łagodnym przebiegu. Chorowała wszystkiego dwa dni, i to bez gorączki. Miała więcej szczęścia niż Danina.
Doktor pogawędził z nią przez chwilę, ociągając się z wyjściem, aż wreszcie niechętnie udał się na kolację do pałacu. Myślała o nim, siedząc teraz spokojnie w łóżku i popijając herbatę. Jest człowiekiem bardzo dobrze wychowanym, miłym i serdecznym, ona zaś cieszy się jego przyjaźnią. Gdyby nie on i nie jego wstawiennictwo, nigdy w życiu by tutaj nie trafiła, do carskiego pawilonu gościnnego, nie mieszkałaby w tym zbytku, rozpieszczana przez służących i pielęgniarki. Aż dziw pomyśleć, jacy wszyscy są mili i ile miała szczęścia, nie tylko że przeżyła, ale że znalazła się tutaj.
Tego wieczoru już jej nie odwiedził, wywnioskowała więc, że kolacja musiała przeciągnąć się do późna. Może zresztą Aleksy poczuł się gorzej albo po prostu Nikołaj uznał za stosowne okazać grzeczność rodzinie, dla której tak przykładnie pracował. Czytała do poduszki jedną z książek, które jej przyniósł, a nazajutrz rano długo leżała w łóżku, żeby ją skończyć. Ledwie zdążyła się ubrać, kiedy pojawił się w progu z pytaniem o samopoczucie swojej pacjentki.
– Czy dobrze pani spała? – zagadnął troskliwie, ona zaś z uśmiechem zapewniła go, że tak. Potem zwróciła mu książkę, którą przeczytała z wielką przyjemnością. Powiedziała mu o tym. Chyba miło mu było to słyszeć. Przyniósł jej w zamian trzy nowe.
– Jej cesarska mość mówiła o pani wczoraj wieczorem, chciałaby wydać dla pani małą kolację. Kilkoro przyjaciół z Petersburga, nic wielkiego, żeby pani zanadto nie zmęczyć. Jak pani sądzi, czy starczy już pani sił? – Zdawał się o nią niepokoić. Ostrzegał Aleksandrę Fiodorowną, że może być na to jeszcze za wcześnie, Danina była jednak podniecona tym pomysłem.
– Może za parę dni… jak pan sądzi, panie doktorze?
– Sądzę, że robi pani świetne postępy. – Uśmiechnął się do niej. – Nie chciałbym jednak przedwcześnie narażać pani na przemęczenie. Będę pani towarzyszył, a jeśli po czuje się pani zmęczona, odprowadzę ją z powrotem.
– Dziękuję, panie Nikołaju – powiedziała serdecznie.
Wybrali się na spacer po parku. Było zimno, a wiatr silniejszy niż poprzedniego dnia, doktor więc po paru chwilach zawrócił ją do domu. Nie puścił jej ręki, kiedy wracali, ale oboje zdawali się tego nie zauważać. Policzki jej się zaróżowiły, a oczy rozbłysły jaśniej, w ogóle wyglądała zdrowiej niż kiedykolwiek, odkąd tu przybyła. Nadal jednak miała przed sobą długą, bardzo długą drogę, zanim zdoła wrócić do baletu. Zaczęła już ćwiczyć po pół godziny dziennie. Opowiedziała mu o tym, ale stanowczo zabronił jej wracać do tańca wcześniej niż w kwietniu. Dziewczyna musi w pełni odzyskać zdrowie i siły, zanim w ogóle będzie o czym myśleć. Czekały ją długie miesiące rekonwalescencji, ale żadnego z nich nie martwiła ta perspektywa. Danina tęskniła za zespołem baletowym, który zastępował jej rodzinę, ale po iluś tam tygodniach czuła się tutaj zupełnie jak w domu. Teraz zaś bardzo ją nęcił pomysł wydania przez carycę małej kolacyjki.
Doktor został u niej na obiedzie, jak czynił nierzadko, a wkrótce potem pożegnał ją, żeby podjąć swoje obowiązki w pałacu. Jak zwykle wrócił po południu, a później raz jeszcze po kolacji. Weszło to już w nawyk, który obojgu odpowiadał; ona sama teraz oczekiwała tych odwiedzin.
Nazajutrz zgodził się, by cesarzowa wydała kolację dla Daniny. Obecni mieli być jedynie najbliżsi przyjaciele domu, parę osób z rodziny i oczywiście dzieci. Car znowu był na froncie przy wojsku, nie mógł więc uczestniczyć.
W następnym tygodniu wielkie księżniczki przysłały rekonwalescentce kilka sukien przez Diemidową, pokojówkę ich matki, a dwie z tych sukien wspaniale leżały na Daninie. Była od księżniczek nieco szczuplejsza, zwłaszcza teraz, po chorobie, ale wystarczyło mocniej niż one ściągnąć szarfę, żeby wybrana suknia leżała znakomicie. Była z niebieskiego aksamitu, który wyjątkowo zgrabnie podkreślał figurę, obramowana sobolami. Do tego etola i mufka, aby Danina nie zmarzła w drodze z domku do gościnnego pałacu. Wieczorem, w dniu kolacji, Danina ledwo mogła opanować podniecenie. Pozostała w łóżku przez całe popołudnie, próbując nabrać sił. Kiedy Nikołaj zaszedł po nią do willi, jeszcze nie zdążyła się ubrać do końca. Czekając, przeglądał tom wierszy, jeden z tych, które jej po życzył. Pokrzepiał się przy tym parującą herbatą ze srebrnego samowara na stole. Słysząc odgłos otwieranych drzwi, podniósł oczy i uśmiechnął się, wciąż jeszcze trzymając w ręku szklankę. Wyglądała niesłychanie wytwornie w pożyczonym stroju. Jej ciemne, lśniące włosy miały ten sam odcień, co sobolowe futerko.
– Wygląda pani wspaniale – oświadczył z wyrazem przestrachu. – Obawiam się. że przyćmi pani wszystkich. nawet wielkie księżniczki i jej cesarską mość.
– Wątpię, ale bardzo miło mi to słyszeć. Wykonała głęboki dworski dyg jak na scenie, podnosząc się jednak powoli z przysiadu, uświadomiła sobie, jak słabe ma nogi. Brak mu było słów, by opisać, co czuje, patrząc na nią. Nie miał pojęcia, skąd to śliczne stworzenie znalazło się w jego życiu, takie wytworne, takie wdzięczne, no i takie ładne. Oczarowały go na równi jej charakter i uroda. Nigdy dotąd nie widział ani nie znał nikogo podobnego.
– Naprawdę, moja droga, wygląda pani pięknie. Idziemy?
Odpowiedziała skinieniem głowy, on zaś podał jej sobolową etolę. Raz jeszcze powtórzyła, że wielkie księżniczki były wyjątkowo wspaniałomyślne, przysyłając jej te sobole. Krótką odległość do pałacu pokonali w jego saniach. Okrył ją troskliwie ciężkim pledem. Była jasna, mroźna noc i tysiące gwiazd na niebie. A każda wydawała się od bijać w świecach jarzących się blaskiem w oknach pałacu. Doktor szybko wprowadził Daninę do środka i powiódł na górę do przestronnego, pięknie urządzonego salonu, całego w pastelowych jedwabiach i brokatach, pełnego marmurów, malachitu i przepychu. Ten pokój miał znacznie mniej oficjalny charakter niż większość pozostałych. Ogień buzujący na kominku, blask świec, ciepłe przyjęcie, jakie jej zgotowano, wszystko to złożyło się na domowy nastrój, którego chyba nigdy dotąd nie zaznała, nigdy nie była szczęśliwsza. Już samo to, że jest tutaj, w gronie rodziny carskiej i jej przyjaciół, wraz z Nikołajem – już samo to było jak sen. Aleksy nie odstępował jej przez cały wieczór. Przy kolacji na własne życzenie siedział przy niej, z drugiej zaś strony usiadł Nikołaj, żeby móc z bliska „obserwować jej stan”. Nie miał jednak czego obserwować, wyjąwszy radość tego wieczoru i przyjemność, z jaką witali ją przyjaciele domu. Wszystkim wydawała się zgrabna, piękna, czarująca.