Pod koniec drugiego tygodnia Madame poprosiła ją do swojego gabinetu. Danina zastanawiała się. co to znaczy. W ciągu ostatnich trzynastu lat bywała tam rzadko, chociaż innym to się zdarzało, a wynurzali się stamtąd we łzach, czasem po to tylko, żeby w parę godzin później pożegnać się z baletem. Danina nie zastanawiała się, czy to samo ma się teraz stać jej udziałem. Madame Markowa siedziała niewzruszona za biurkiem twarzą do drzwi. Zanim do niej przemówiła, objęła swą wychowankę surowym spojrzeniem.
– Ze sposobu, w jaki tańczysz, ze sposobu, w jaki pracujesz, nie trudno dostrzec, co się z tobą stało. Jeżeli sobie nie życzysz, nie musisz mówić mi o niczym. Danino.
Danina miała zamiar powiedzieć jej o wszystkim, ale nie tak, jeszcze nie teraz, nie wcześniej, aż Nikołaj prześle wiadomość, a wiadomości od niego nie było i poważnie się tym niepokoiła. Tymczasem Madame miała rację, miłość do Nikołaja odciągała ją od tańca. Nie mogła jak kiedyś całkiem się w nim zapamiętać. Zaszła w niej zmiana natury raczej duchowej niż fizycznej. Zdumiewające jednak, że Madame to dostrzegła.
– Nie bardzo wiem, co pani ma na myśli, Madame. Pracuję bardzo ciężko, odkąd wróciłam.
Mówiąc to, miała łzy w oczach, nie przywykła do reprymend ani do lekceważenia jej pracy przez nauczycielkę. Madame Markowa zawsze była z niej bardzo dumna, teraz zaś stało się jasne, że już nie jest. Przełożona była na nią zagniewana.
– Pracujesz ciężko. Ale nie dość ciężko. Nie wkładasz w pracę całej duszy. Zawsze ci mówiłam, że będziesz niczym, jeżeli nie poświęcisz każdej kropli krwi, całej duszy. miłości, serca. Nie rób z tańca tortury. Sprzedawaj kwiaty na ulicy, najmij się do czyszczenia wychodków, większy będzie z ciebie pożytek. Nie ma nic gorszego niż tancerz. który nic nie składa w ofierze.
– Próbuję, Madame. Nie było mnie tak długo. Nie jestem taka silna jak przedtem.
Łzy spływały jej po policzkach, ale Madame nie okazywała innych uczuć prócz wzgardy i gniewu. Wyglądała jakby czuła się oszukana przez Daninę.
– Mówię o twoim sercu. O twojej duszy. Nie o twoich nogach. Twoje nogi wrócą do siebie. Serce nie wróci, jeżeli zostawiłaś je gdzie indziej. Musisz wybrać, Danino. Tutaj zawsze jest wybór. Chyba że chciałabyś być taka jak inni, Nigdy nie byłaś. Byłaś inna. Nie możesz być jednym i drugim. Nie możesz żyć z mężczyzną, z mężczyznami, i być przy tym naprawdę wielką primabaleriną. Żaden mężczyzna nie jest wart twojej kariery… żaden nie jest wart baletu. Koniec końców, zawiedziesz się na nich. Tak jak ja teraz zawiodłam się na tobie. Oszukujesz sama siebie. Wróciłaś do mnie z niczym. Jesteś pustą skorupą, nikim, tancereczką z corps de ballet. Nie jesteś już primabaleriną.
Ten cios był najokrutniejszy. Serce mało nie pękło dziewczynie, kiedy tego słuchała.
– To nieprawda. Ja się nie zmieniłam, muszę po prostu więcej pracować.
– Zapomniałaś, jak to się robi. Nie chce ci się. Jest coś w twoim życiu, co kochasz bardziej niż balet. Widzę to, wyczuwam. Tańczysz byle jak.
Skóra cierpła Daninie na sam dźwięk tych słów. Kiedy spojrzała w oczy Madame, pojęła, że przed tą kobietą nic się nie ukryje.
– To mężczyzna, prawda? W kim ty się zakochałaś? Który mężczyzna jest tego wart? Czy on przynajmniej ciebie chce? Głupia jesteś, skoro wszystko poświęcasz dla niego.
Zapadła dłuższa cisza. Danina ważyła w myślach słowa i zastanawiała się, jak dużo powiedzieć.
– To bardzo dobry człowiek – odezwała się wreszcie – i kochamy się oboje.
– Jesteś teraz nierządnicą jak inne tanie panienki, które tańczą, występują, ale dla których to nic nie znaczy. Powinnaś tańczyć na ulicach Paryża, a nie tutaj, w Teatrze Maryjskim. Nie tutaj twoje miejsce. Zawsze ci mówiłam, że nie możesz być jak one, jeżeli naprawdę chcesz być tancerką. Musisz wybrać. Danino.
– Nie mogę poświęcić całego życia, Madame, bez względu na to, jak bardzo kocham taniec. Chcę postąpić właściwie, chcę osiągnąć wielkość, chcę być uczciwa wobec pani… ale też kocham jego.
– Powinnaś więc teraz odejść. Nie zabieraj czasu mnie ani swoim nauczycielom. Nikomu tu nie jesteś potrzebna, chyba że będziesz tym, kim byłaś. Nic innego nie jest tego warte. Musisz wybrać. Danino. Jeżeli wybierzesz jego, podejmiesz złą decyzję. Zapewniam cię. On nigdy nie da ci tego, co my. Nigdy nie będziesz czuła tego, co na scenie, kiedy wiesz, że twojego występu nikt nigdy nie zapomni. Oto kim byłaś, zanim nas opuściłaś. Teraz jesteś zaledwie tancereczką.
Danina nie wierzyła własnym uszom, chociaż słowa brzmiały znajomo. Miała już dawniej okazję słyszeć opinie Madame. Balet był dla niej jak bóstwo, któremu składa się ofiarę z własnego życia. Ona tak uczyniła i tego samego oczekiwała od wszystkich. Danina czyniła tak zawsze, teraz jednak nie mogła. Chciała, żeby jej życie było czymś więcej niż perfekcyjnie odegraną rolą.
– Kim jest ten mężczyzna? – zapytała wreszcie dyrektorka. – Chociaż czy to w ogóle jest ważne?
– To ważne dla mnie, Madame – odpowiedziała Danina z szacunkiem, nadal przekonana, że zdoła dokonać jednego i drugiego, zakończyć tutaj karierę z talentem i z honorem i odejść do Nikołaja, kiedy ten będzie na to gotów.
– Cóż on zamierza zrobić?
– Ożenić się ze mną – wyszeptała dziewczyna, patrząc w pełną niesmaku twarz Madame.
– Czemu więc jesteś tutaj?
To akurat było niełatwo objaśnić. Danina nie chciała zresztą się tłumaczyć.
– Chciałam we właściwy sposób rozstać się z baletem, może nawet w przyszłym sezonie, jeśli będę pani potrzebna, jeśli będę wystarczająco ciężko pracowała i odzyskam twarz.
– Po cóż ten kłopot? – Madame podejrzliwie zmrużyła oczy, dowodząc po raz kolejny swojej wszechwiedzy, której zresztą Danina zawsze była pewna. – Czy on jest żonaty?
Znów długa pauza. Danina nie odpowiedziała.
– Nigdy nie sądziłam, że jesteś tak głupia. Głupsza niż każda z tych rozpustnych dziewczynek. Większość z nich łapie w końcu męża, obrasta tłuszczem i dziećmi. Są nic niewarte. A ty marnujesz swój talent dla człowieka, który już ma żonę. Mdli mnie na myśl o tym, co robisz. Nie chcę o tym więcej słyszeć. Teraz masz pracować. Danino, tak jak dawniej, jak umiesz, jak powinnaś, a za dwa miesiące masz mi powiedzieć, że z tamtą historią już koniec, a twoje życie to taniec, że wiesz o tym i że zawsze będziesz o tym pamiętać. Dla tańca musisz poświęcić wszystko… wszystko. Danino… i tylko wtedy to jest czegoś warte. tylko wtedy poznasz prawdziwą miłość. To jest twoja miłość. jedyna miłość. Ten mężczyzna to bzdura. On nic dla ciebie nie znaczy. Skrzywdzi cię i tyle. Nie chcę o tym więcej słyszeć. Teraz wracaj do pracy,
Było to powiedziane z taką niechęcią, bez ogródek i bez litości, że Danina natychmiast wyszła z biura. Wróciła do zajęć, drżąc na myśl o słowach Madame.
Przełożona oczekiwała od niej poświęcenia, chciała, żeby wyrzekła się wszystkiego, nawet Nikołaja. a Danina nie mogła tego zrobić. Nie chciała. Nie miała takiego obowiązku. Nikt tu nie miał prawa tego od niej oczekiwać. Nie miała ochoty stać się jedną z obłąkanych fanatyczek. które poza baletem nie widziały życia. Tego była teraz pewna. Nie miała ochoty, doszedłszy sześćdziesiątki, stać się jeszcze jedną madame Markową, bez własnego życia, bez dzieci, bez męża. bez wspomnień, jeśli nie liczyć baletowych spektakli, długim sznurem ciągnących się przez lata. a koniec końców pozbawionych wszelkiego znaczenia.
Próbowała to już wcześniej wytłumaczyć Nikołajowi. opowiedzieć mu, czego tu od niej oczekują, ale nie uwierzył. Tymczasem to tego właśnie od niej chcą. Jej duszy. jej obietnicy, że z nim zerwie. Ona zaś tego nie zrobi, bez względu na to, ile by ją to miało kosztować. W gniewie narzucała sobie jeszcze cięższą pracę, na zajęciach choreograficznych i przy drążku. Dzień w dzień zaczynała rozgrzewkę o czwartej rano. by do dziesiątej wieczór tańczyć w sali ćwiczeń. Nie jadła, nie robiła przerw, nie spała, nie pozwalała sobie na nic. byle tylko zmusić własne ciało do przekroczenia granic jego możliwości. Tego od niej żądano. Po dwóch tygodniach, kiedy Madame ponownie wezwała ją do swego gabinetu, Danina była wychudzona, wycieńczona i wyczerpana.