Выбрать главу

– Nie możesz przez jakiś czas wrócić do tańca – po wiedział troskliwie. Zdecydował się wyznać jej, co obmyślił. – Chcę, żebyś się nad czymś zastanowiła. Rozważyłem tysiąc sposobów rozwiązania naszego problemu, odkąd tutaj leżysz. Nie możemy dalej tak postępować. Marie nigdy się nie ugnie. Gdybym miał dla ciebie nabyć dom, zajęłoby to lata, a madame Markowa nigdy nie zwolni cię z zespołu. Chcę być z tobą, Danino. Chcę, żebyśmy mieli wspólne życie, z dala od tego wszystkiego, od tych wszystkich ludzi, którzy chcą nas rozdzielić. Chcę prawdziwego życia z tobą razem, daleko stąd, gdzie moglibyśmy zacząć od nowa. Nie możemy się pobrać, ale nikt o tym nie musi wiedzieć. – I dodał nieśmiało: – Gdzie indziej moglibyśmy nawet mieć dzieci.

Wyraz smutku przebiegł po jej twarzy przy tych słowach. Nikołaj ścisnął jej dłoń. Oboje pomyśleli o stracie, którą właśnie ponieśli.

– Nie ma takiego miejsca, gdzie moglibyśmy zacząć od nowa. Dokąd mamy wyjechać? Z czego się utrzymamy? Jeżeli Madame zechce mnie zdyskredytować, żaden inny zespół baletowy mnie nie przyjmie.

Miała na myśli Moskwę i inne miasta w Rosji, on jednak myślał o czym innym. Snuł znacznie śmielsze plany.

– Mam kuzyna w Ameryce. To miejsce nazywa się Vermont. Leży na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych. Kuzyn twierdzi, że te strony z wyglądu bardzo przypominają Rosję. Mam dosyć oszczędności, żeby opłacić nasze tam przenosiny. Z początku zamieszkalibyśmy u niego. Znajdę pracę, a ty przecież możesz gdzieś uczyć tańca.

Wiedziała, że Nikołaj dzięki żonie świetnie zna angielski. Ona jednak nie mówiła w tym języku. Nie mogła sobie wyobrazić życia w świecie tak odległym, a sama myśl o tym wydawała się jej obca i zatrważająca.

– Jak mamy to zrobić, Nikołaju? Czy mógłbyś tam być lekarzem? – zapytała, oszołomiona propozycją objechania wraz z nim połowy globu.

– Ostatecznie tak – odparł ostrożnie. – Musiałbym w Ameryce wrócić na studia. To by wymagało czasu. Na razie mógłbym robić coś innego.

Ale co, zadała sobie pytanie. Odgarniać śnieg? Sprzątać stajnie? Czyścić konie? Położenie wydawało się jej bez nadziejne. Z pewnością nie ma baletu w tym Vermoncie, gdziekolwiek to miejsce leży, i tego już jej wystarczy. Kogo miałaby uczyć? Kto ich w ogóle przyjmie do pracy? Jak się tam urządzą?

– Musisz mi pozwolić to dla nas załatwić. To nasza jedyna nadzieja. Danino. Nie możemy tu zostać.

Wyjazd jednak wymagał tylu zdrad, porzucenia dzieci i żony, cara i jego rodziny, tak dla Nikołaja łaskawych, porzucenia madame Markowej i baletu w Teatrze Maryjskim, który był jedynym domem Daniny, jaki znała od lat dziecięcych. Oddała temu zespołowi wszystko – swoje życie, duszę, serce, ciało, a w zamian za to balet dał jej życie, jedyne, jakie zna. Cóż miałaby robić w tym jakimś Vermoncie? A co będzie, jeśli Nikołaj zmęczy się nią i tam ją porzuci? Po raz pierwszy przyszło jej to do głowy, ale bardzo się przestraszyła. Znać to było po jej oczach, kiedy spojrzenia ich się spotkały. Mógł w tych oczach bez trudu wyczytać wszystkie jej obawy.

– Nie wiem… To tak daleko… a jeżeli twój kuzyn nie zechce nas przyjąć?

– Zechce. To miły człowiek. Jest starszy ode mnie, to wdowiec, bezdzietny. Od lat zaprasza, żebym go odwiedził. Jeżeli go powiadomię, że potrzebujemy jego pomocy, na pewno nam jej udzieli. Ma duży dom i jest zamożny. Ma własny bank, a mieszka samotnie. Przyjmie nas z otwartymi ramionami. Danino, to nasza jedyna nadzieja na wspólną przyszłość. Musimy gdzieś zacząć od nowa i za pomnieć o tym wszystkim, co znamy tutaj.

Im mocniej jednak pragnęła być z nim, tym mniej wierzyła, że to w ogóle możliwe.

– Musisz to teraz rozważyć. Nabieraj zdrowia i wracaj do sił, a potem wrócimy do tej rozmowy. Tymczasem na piszę do niego i zobaczymy, co powie.

– Nikołaju, nikt nam tego nigdy nie wybaczy. Sama myśl o tym napełniała ją zgrozą i smutkiem.

– A jeżeli zostaniemy tutaj? Co nas czeka? Chwile kradzione ukradkiem, parę tygodni w roku, kiedy jej cesarska mość zaprosi cię do Liwadii czy do Carskiego Sioła? Chcę dzielić z tobą życie. Chcę budzić się przy tobie co rano, być przy tobie, kiedy chorujesz… Nie chcę, żeby kiedykolwiek zdarzyło ci się coś takiego jak teraz… Chcę, że byśmy mieli dzieci, Danino.

Ona także pragnęła takiego życia, ale żeby zyskać wolność, każde z nich musiałoby zadać ból wszystkim, których kocha.

– A co z moim ojcem i braćmi?

Ona ma tutaj rodzinę, historię, życie. Nie może odwrócić się od tego wszystkiego dlatego, że go kocha. A jednak on chce tak postąpić ze względu na nią, a ma przecież nie mniej do stracenia niż ona. Musi porzucić dzieci, żonę, własną karierę, żeby być z nią, z Daniną.

– Mówiłaś, że nigdy nie widujesz się z rodziną – przy pomniał. Od blisko dwóch lat ojciec i bracia byli na froncie. – Cieszyliby się, że ci się układa. – Robił wszystko, żeby ją przekonać: – Nie możesz tańczyć wiecznie. Danino. Kiedy jednak to mówił, jej przypominały się słowa Madame.

– Mogę później uczyć tańca jak Madame.

– Możesz go uczyć w Vermoncie. Może nawet założysz własną szkołę. Pomogę ci.

Wydawał się taki pewny swego i taki silny.

– Muszę się nad tym, zastanowić – powiedziała, wyczerpana perspektywą tak niecodziennej decyzji i wszystkich dalszych jej następstw.

– Teraz odpocznij. Pomówimy o tym później.

Skinęła głową i znowu zapadła w sen, męczyły ją jednak koszmarne wizje jakichś strasznych, nieznanych miejsc. Śniło się jej, że traci tam Nikołaja, że szukając go, błąka się ulicami i nigdzie nie może go znaleźć, a kiedy się obudziła, Nikołaja nie było, rozpłakała się więc w poczuciu samotności. Zostawił jej liścik, że jedzie skontrolować stan zdrowia Aleksego, a wróci do niej rano. Przeczytała karteczkę i zamyśliła się.

Pozostała w szpitalu przez dwa tygodnie, a kiedy ją wypisywano, doktor polecił jej pozostać w łóżku przez dwa następne. Nikołaj chciał, żeby zatrzymała się wraz z nim w pawilonie w Carskim Siole, ale madame Markowa gwałtownie się temu sprzeciwiła. Chciała, żeby Danina wróciła do bursy baletu, a podróż do Carskiego Sioła uważała za zbyt daleką. Tym razem Danina nie miała dość energii, żeby z nią walczyć. Przełożona niezłomnie postanowiła nie wypuszczać więcej Daniny z rąk. Nie życzyła sobie, żeby jej uczennica spędziła kolejne cztery miesiące „rekonwalescencji” w willi z kochankiem. Tym razem była tak nie przejednana, że wobec jej twardych warunków Danina wróciła do baletu.

Jak wówczas, kiedy ją poznał w chorobie, Nikołaj zaglądał do niej codziennie i pozostawał przy niej jak najdłużej, co najmniej przez kilka godzin, zanim wrócił na swój dyżur. Leżała w łóżku, a on siedział obok w jej sypialni. Kiedy zaś spacerowali powoli po małym ogródku, rozmawiał z nią o Vermoncie i o swoim tamtejszym kuzynie. Był przekonany, że to jedyne rozwiązanie, i chciał wyjechać z Daniną jak najszybciej, kiedy tylko oboje będą mogli się stąd ruszyć. Proponował wczesne lato. już za parę miesięcy.

– Będzie już po twoim sezonie. Zakończysz pracę. Musimy wybrać moment i dobrnąć do końca. Nigdy nie nadejdzie ta najlepsza chwila, żeby odejść, musimy wybrać taką. kiedy to po prostu będzie możliwe.

Danina właśnie skończyła dwadzieścia dwa lata. a on w tym roku miał skończyć czterdzieści jeden, wiek odpowiedni, żeby zacząć wspólnie nowe życie w Ameryce, jak tyle innych osób przed nimi. niektóre z równie skomplikowanych jak oni powodów.

Obiecała o tym pomyśleć i myślała bez przerwy. Wszystko, co na razie przychodziło jej na myśl. to groza przenosin do Vermontu. Madame wyczuwała wyraźnie, że coś się dzieje z dziewczyną. Danina nadal była zmęczona i blada, a po wizytach Nikołaja wyglądała na głęboko nieszczęśliwą. Prosił ją, żeby porzuciła dla niego wszystko, żeby podążyła za nim na koniec świata i zaufała mu bez reszty. Bez względu na jej miłość, była to sprawa nader wątpliwa.