– Po Trzech Królach znowu zaczynam próby – bąknęła wymijająco. – A potem będziesz tańczyć bez przerwy, a potem znów będzie lato… a potem sezon jesienny, a ty znów będziesz występować w Jeziorze łabędzim… a potem znowu Boże Narodzenie. I tak oboje się zestarzejemy. – Patrzył na nią oczyma pełnymi smutku i tęsknoty. – Nigdy nie będziemy razem, jeżeli zostaniemy tutaj.
– Nie mogę jeszcze odejść, Nikołaju – powiedziała łagodnie. Była w nim rozkochana nie mniej, a może nawet bardziej niż on w niej, ale aż za dobrze rozumiała, o co ją prosi i ile ją to będzie kosztować. – Coś jestem im winna.
– Sobie jesteś winna jeszcze więcej, kochanie. I mnie. Nic im z ciebie nie przyjdzie, kiedy się zestarzejesz i nie będziesz już mogła tańczyć. Nikt się tam o ciebie nawet nie zatroszczy. Madame już nie będzie. Będziemy wtedy mogli polegać tylko na sobie. Ty na mnie, a ja na tobie.
– Ty na mnie tak – przyrzekła solennie. Słysząc to, porwał ją w ramiona, ubraną już tylko w wytworną jedwabną bieliznę z koronkowymi ozdobami, i zaniósł do łóżka, w którym po raz pierwszy się kochali. Nadal czerpali ze zbliżeń taką samą ogromną rozkosz. W krótkim udzielonym im czasie pędzili cudowne życie, w niczym nie przypominające tego, które on znał, a ona wyśniła w marzeniach.
– Może kiedyś znudzisz się mną – powiedziała później sennie, zwinąwszy się w kłębek w jego ramionach – jeżeli przez cały czas będziemy razem.
– O to się nie martw. – Uśmiechnął się i przesunął, żeby móc pocałować ją w ramię. Jej ciało było piękniejsze niż kiedykolwiek. – Nigdy się tobą nie znudzę. Danino. Wyjedź ze mną – wyszeptał znowu, a ona, zasypiając już, skinęła głową.
– Kiedyś wyjadę – szepnęła.
– Nie zwlekaj za długo, kochanie – ostrzegł. Świat, który ostatnio zaczął mu się wydawać groźny, napawał go lękiem. Chciał opuścić wraz z Daniną Rosję, zanim spotka ich coś złego. Trudno to było sobie wyobrazić, ale stać się mogło. Mówiło o tym wiele wysoko postawionych osób, chociaż sam car nie chciał tego uznać. Różni znajomi doktora byli jednak równie jak on zaniepokojeni. Nikołaj nie zamierzał zresztą straszyć Daniny, bardzo jednak chciał ją stąd wywieźć. Zanim będzie za późno, zanim zdarzy się nieszczęście. Bał się jednak powiedzieć jej za dużo. Jego obawy brzmiały głupio, a Danina poza baletem nie znała świata. Nic nie wiedziała o rzeczywistości, z dnia na dzień coraz bardziej zatrważającej.
Nazajutrz zgodnie z planem zjedli obiad w gronie rodziny cesarskiej. Danina uczyła Aleksego magicznej sztuczki, którą pokazał jej w balecie młody tancerz, gość z Paryża. Chłopiec był zachwycony. Było to długie, szczęśliwe popołudnie, błogie interludium w ich życiu. Spędzili razem przeszło dwa tygodnie. Zebrali się do powrotu dopiero w przeddzień wznowienia prób. Danina przestrzegała wprawdzie reżimu swoich codziennych ćwiczeń, ale rozpoczęcie sezonu poprzedzały zawsze długie dni prób, musiała więc wracać.
– Muszę wracać na ćwiczenia i rozgrzewki – wyjaśniła, pakując swoje bagaże ostatniego dnia. Bardzo nie chciała rozstawać się z Nikołajem, toteż ile tylko mogła, przeciągała ich wspólny pobyt w pawilonie. Z drugiej strony, przed przerwą świąteczną tak dobrze się jej tańczyło, że nie sądziła, by przed drugą połową sezonu potrzebowała więcej niż kilku dni pracy.
– Okropnie nie lubię się z tobą rozstawać – przyznała. Spędzili potem resztę popołudnia w łóżku wśród pieszczot, przyrzeczeń i zwierzeń. Nigdy Danina nie była z nim szczęśliwsza i nigdy nie kochali się mocniej niż w owej chwili. Czuli się jak w bajce.
Kiedy wyjeżdżała nazajutrz, obiecał, że przyjdzie na jej najbliższy występ.
– Najpierw musimy poćwiczyć – przypomniała, całując go na pożegnanie przed wejściem do pociągu. – Za parę dni zajrzę do ciebie.
– Będę czekała – przyrzekła.
Był to jeden z najszczęśliwszych okresów, jakie spędzili razem. Danina miała zamiar zwrócić się do Madame o pozwolenie na jeszcze jeden tygodniowy wyjazd z Nikołajem wiosną. Była pewna, że Madame wpadnie w furię, jeśli jednak ona przez następne trzy miesiące będzie tańczyć wystarczająco dobrze, dyrektorka być może się zgodzi. Jak dotąd była zadowolona, że Danina nie popełniła żadnego głupstwa czy szaleństwa, i właściwie miała już pewność, że dziewczyna nigdy nic takiego nie zrobi.
Pora na głupstwa najwyraźniej minęła. Madame wierzyła, że ci dwoje wreszcie znudzą się sobą. Zadowalało ich to, że pozwala Daninie widywać się z Nikołajem od czasu do czasu. Z czasem zapewne zmęczą się romansem, który prowadzi donikąd. Madame wiedziała, że balet ostatecznie weźmie górę w sercu Daniny. Tego była pewna.
Danina rozpoczęła ćwiczenia natychmiast po przyjeździe, a nazajutrz pracowały już od czwartej rano, przed próbą, która zaczynała się o siódmej. Przeszła porządną rozgrzewkę, była w świetnej formie, znała dobrze partię, do której rozpoczynała próby, nie musiała więc poświęcać jej zbyt wiele uwagi. Prawdę mówiąc, pozwoliła sobie nawet odegrać z kilkorgiem tancerzy małą scenkę. Błaznowali za plecami nauczycielki, wykonując zabawne podskoki i całkiem nowe kroki taneczne. Swoim piruetem, a potem zgrabnym pas de deux z jednym z partnerów Danina sprawiła, że patrzącym dech zaparło w piersiach. Dopiero późnym popołudniem zrobili przerwę obiadową. Do tego czasu przetańczyli blisko dziesięć godzin, co nie było zresztą niczym niezwykłym, Danina była więc nieco zmęczona. Kierując się do wyjścia, wykonała ostatni skok. Ktoś aż się zachłysnął, widząc, jak dziewczyna potyka się i pada z rozpędu na podłogę z jedną stopą wygiętą pod jakimś przerażającym kątem. W sali zapadła długa cisza. Wszyscy czekali, czy Danina się podniesie, leżała jednak, bardzo blada i bardzo nieruchoma, ze stopą dziwacznie wygiętą w kostce. Wszyscy naraz rzucili się ku niej, a nauczycielka przysiadła na podłodze, żeby sprawdzić, co się stało. Miała nadzieję, że to tylko paskudne zwichnięcie, tancerka będzie więc najwyżej bardzo obolała nazajutrz na porannej próbie.
Ujrzała jednak stopę Daniny odgiętą pod prawie niemożliwym kątem i dziewczynę półprzytomną, w szoku.
– Natychmiast zanieście ją do łóżka – rozkazała ostrym tonem. Danina miała zaciśnięte zęby, śmiertelnie bladą twarz. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, co się stało. Złamała, a nie skręciła nogę w kostce. Jeżeli tak, było to potworne dla primabaleriny, a faktycznie dla każdej tancerki. Nikt nie pisnął, nie rzekł ani słowa, ktoś tylko westchnął, kiedy wynoszono Daninę z sali. W chwilę później leżała na własnym łóżku, ubrana w trykoty, w ciepły sweter i wełniane getry. Nauczycielka bez słowa rozcięła jej trykot małym ostrym nożem, który nosiła przy sobie w takim właśnie jak teraz celu. Noga w kostce spuchła już jak balon, stopa nadal sterczała w bok pod tym samym okropnym kątem, a Danina wpatrywała się w nią z niemym przerażeniem. Rzeczywistość była zbyt straszna, żeby w nią uwierzyć.
– Wezwać doktora. Natychmiast! – zabrzmiał od progu głos madame Markowej. Mieli lekarza, do którego zwracano się w takich okolicznościach. Był znakomitym specjalistą ortopedą. Pomagał im od dawna, i to z dobrym rezultatem. Madame omal jednak serce nie pękło na widok tego, co zastała w pokoju. W jednej chwili, wskutek jednego szybkiego skoku, było po Daninie.
Doktor przybył przed upływem godziny i potwierdził najgorsze przypuszczenia. Noga w kostce była paskudnie złamana, dziewczynę należało przewieźć do szpitala. Złamanie wymagało operacji. Co do tego nie było dwóch zdań. Kiedy wynoszono Daninę z budynku, z tuzin osób pogłaskało ją po ręku. Wszyscy płakali, ale ona najbardziej. Aż za często widywała takie przypadki. Dokładnie zdawała sobie sprawę z tego. co się stało. Wszystko skończone, po piętnastu latach w tym świętym przybytku, po dwudziestu dwóch latach życia.