Strzelanina ustała pod wieczór, a mimo alarmujących wydarzeń noc była względnie spokojna. Nazajutrz rano przyszła jednak wiadomość, że żołnierze odmówili wykonania rozkazu strzelania do tłumów. Zrejterowali i powrócili do swoich koszar. Rewolucja zaczęła się na dobre.
Paru tancerzy wypuściło się po południu na miasto, ale wrócili bardzo prędko i zabarykadowali wejście do budynku. Tutaj wszyscy byli bezpieczni, ale z zewnątrz dochodziły wieści mrożące krew w żyłach, z dnia na dzień coraz okropniejsze. Piętnastego marca dowiedzieli się, że car abdykował w imieniu własnym i zarazem Aleksego, na rzecz swego brata, wielkiego księcia Michała, i że w drodze powrotnej z frontu do Carskiego Sioła został aresztowany w pociągu. Nie sposób było pojąć, co się dzieje. Danina jak wszyscy nie rozumiała tego, co słyszy. Sprzeczne informacje zbijały ją z tropu.
Dopiero w tydzień później, dwudziestego drugiego marca, Danina odebrała wreszcie liścik, naprędce skreślony przez Nikołaja. Oddał go jej do rąk własnych jeden z żołnierzy straży pałacowej, któremu pozwolono wyjechać z Carskiego Sioła. „Jesteśmy w areszcie domowym – pisał po prostu Nikołaj – mam do rodziny cara swobodny dostęp. ale nie mogę stąd wyjechać. Wszystkie wielkie księżniczki mają odrę, cesarzowa okropnie martwi się o nie i o Aleksego. Pozostań tam, gdzie jesteś, tam będziesz bezpieczna, kochanie, a ja przyjadę, kiedy tylko zdołam. Obiecuję Ci, że już wkrótce będziemy razem. Pamiętaj zawsze, że Cię kocham nad życie. Nie wychodź na zewnątrz, dopóki jest tak groźnie. Przede wszystkim pozostań w bezpiecznym miejscu. Bardzo Cię kocham. Nikołaj”.
Odczytywała ten list raz po raz, trzymając go w drżącej dłoni. To nie do wiary! Car abdykował, a jego rodzina przebywa w areszcie domowym. Nie sposób w to uwierzyć. Było jej okropnie wstyd, że ich opuściła. Chciałaby być przy nich w chwili niebezpieczeństwa. Jeżeli trzeba, umrzeć z nimi.
Nikołaj przyjechał wreszcie pod koniec marca. Był wyczerpany i niedbale ubrany. Przyjechał konno z samego Carskiego Sioła. Była to jedyna możliwa droga. Żołnierze strzegący rodziny carskiej zgodzili się go wypuścić, obiecując mu, że będzie mógł wrócić. Na jego twarzy malowała się jednak rozpacz, kiedy siedział obok Daniny w korytarzu za biurem madame Markowej i tłumaczył z przejęciem, że muszą najszybciej, jak się tylko da, opuścić Rosję.
– Nadchodzą straszne czasy. Nie mamy pojęcia, co się tutaj zdarzy. Przekonałem Marie, że musi zabrać chłopców i wrócić do Anglii. Wyjeżdżają w przyszłym tygodniu. Ona nadal jest poddaną brytyjską, pozwolą jej więc bezpiecznie wyjechać, dla nas jednak nie będą tak mili, jeżeli tutaj zostaniemy. Chcę zaczekać, aż dziewczęta wydobrzeją po odrze i aż się upewnię, że rodzina jest bezpieczna. Potem ruszymy do Ameryki, do mojego kuzyna Wiktora.
– Nie mogę w to uwierzyć. – Danina słuchała go ze zgrozą. Wydawało się, że w ciągu kilku tygodni cały jej świat legł w gruzach. – Jak oni się czują? Czy są bardzo przestraszeni?
Bardzo się o nich martwiła. Tyle przeżyli w ostatnim miesiącu. Nikołaj odrzekł z troską:
– Nie, wszyscy są niezwykle dzielni, a odkąd car wrócił, także bardzo spokojni. Straż zachowuje się całkiem przyzwoicie, tylko że rodzina carska nie może teraz opuszczać terenu.
– Co oni z nimi zrobią? – Oczy Daniny były pełne trwogi o los przyjaciół.
– Zapewne nic. Ale to był wielki wstrząs i smutny koniec. Mówi się o ich wyjeździe do Anglii, do ich tamtejszych kuzynów, ale najpierw trzeba to będzie długo negocjować. Jeżeli poczekają, będą mogli wyjechać do Liwadii. W takim wypadku odwiozę ich, a potem wrócę do ciebie. Załatwię nasz wyjazd do Ameryki jak najszybciej. Musisz się szykować, Danino.
Tym razem nie pora była na sprzeczki, dyskusje czy ważenie decyzji. Danina miała teraz pewność, że z nim wyjedzie. Zanim pożegnał ją tego wieczora, wsunął jej w rękę zwitek banknotów. Poprosił, żeby opłaciła ich podróż i załatwiła to w najbliższych tygodniach. Był pewien, że przez ten czas rodzina carska znajdzie wygodne lokum, on zaś będzie mógł ją opuścić i wyjechać z Daniną.
Ona jednak spoglądała za nim tej nocy z uczuciem grozy. A jeżeli coś mu się stanie? Dosiadając konia, obejrzał się i uśmiechnął do niej. Powiedział, żeby się nie martwiła, i zapewnił, że pozostając przy rodzinie carskiej, będzie nawet bezpieczniejszy niż ona. Odjechał galopem, a ona, ściskając pieniądze, które wetknął jej w rękę, czym prędzej wróciła w bezpieczne zacisze szkoły.
Długi, niespokojny miesiąc upłynął na wyczekiwaniu nowych wieści od Nikołaja i na próbach wywnioskowania czegoś z plotek, których pełno słyszało się na mieście z ust cywili i żołnierzy. Los cara nadal wydawał się niepewny. mówiło się, że pozostanie w Carskim Siole, wyjedzie do Liwadii albo do Anglii na zaproszenie swoich królewskich kuzynów. Plotkowano o tym ciągle, a dwa listy, które Danina otrzymała od Nikołaja, nie dodały nic do tego, co już wiedziała. Nawet w Carskim Siole nic nie było jasne ani pewne. Nikt nie wiedział, gdzie ani jak to wszystko się skończy.
Danina bardzo oszczędnie gospodarowała swoimi zasobami w oczekiwaniu dalszych wiadomości od Nikołaja, aż wreszcie z okropnym poczuciem winy sprzedała nefrytową żabkę, którą dał jej w prezencie Aleksy. Wiedziała, że jeśli znajdą się w Vermoncie, będą potrzebowali pieniędzy.
Zdołała się skontaktować z ojcem przez jego pułk i w krótkim liście dała mu znać, co zamierza. I tym razem jednak list, który otrzymała w odpowiedzi, przyniósł jej gorzką wiadomość. Zginął trzeci z jej czterech braci. Ojciec, tak samo jak Nikołaj, naglił ją do pośpiechu. Pamiętał ich spotkanie, chociaż nadal nie miał pojęcia, że Nikołaj jest żonaty, i nakłaniał córkę do wyjazdu. Obiecywał się z nią skontaktować, gdy Danina dotrze do Vermontu. Będzie mogła wrócić z Nikołajem do Rosji, kiedy wojna się skończy. Tymczasem ojciec polecał ojczyznę jej modlitwie, życzył jej szczęśliwej drogi i zapewniał o swojej miłości.
Czytała list wstrząśnięta, nie będąc w stanie uwierzyć, że straciła jeszcze jednego brata. I nagle poczuła, że nigdy już nie zobaczy żadnego z nich. Każdy dzień był odtąd udręką, pełen trwogi o rodzinę i o Nikołaja. Wykupiła dla nich dwojga bilety na statek, który miał odpłynąć pod koniec maja, dopiero pierwszego maja przyszła jednak nowa wiadomość od Nikołaja. Jego list był znowu boleśnie krótki, doktor spieszył się bowiem, by wysłać go jak najprędzej.
„Tutaj wszystko układa się dobrze – pisał, a ona modliła się, żeby to była prawda. – Nadal czekamy na wiadomości. Codziennie mówi się nam co innego, nie ma też żadnego wiążącego słowa z Anglii. To raczej krępujące dla nich wszystkich. Wszyscy jednak zachowują dobry nastrój. Wygląda na to, że wybiorą się do Liwadii w czerwcu. Do tego czasu muszę pozostać przy nich. Nie mogę teraz ich porzucić, jestem pewien, że to rozumiesz. Marie i chłopcy wyjechali w zeszłym tygodniu. Dołączę do Ciebie w Petersburgu, przyrzekam, pod koniec czerwca. Do tego czasu, kochanie, niech nasza miłość ma Cię w opiece. Myśl tylko o Vermoncie i o przyszłości, jaka nas tam czeka. Jeżeli zdołam, przyjadę na parę godzin, żeby się z Tobą zobaczyć”.
Ręka jej drżała, kiedy czytała ten list, a gdy pomyślała o Nikołaju, łzy potoczyły się jej po twarzy. Płakała nad nim, nad nimi, nad poległymi braćmi, nad wszystkimi po ległymi mężczyznami i nad wszystkimi utraconymi marzeniami. Tyle się wydarzyło, zawalił się cały jej świat. Nie potrafiła myśleć o niczym innym.
Nazajutrz wymieniła bilety na statek odpływający do Nowego Jorku pod koniec czerwca. Wytłumaczyła się ze swoich poczynań Madame. Przełożona odzyskała tymczasem siły. Jak każdy obecnie, z troską myślała o przyszłości. Nie sprzeciwiała się już zamiarowi odjazdu Daniny z Nikołajem. Dziewczyna i tak nie będzie mogła już nigdy z nimi tańczyć, a w Petersburgu, jak zresztą wszędzie w Rosji, wyraźnie zaczynało być niebezpiecznie. Madame z poczuciem ulgi przyznała wreszcie, że wierzy w związek tych dwojga. Nikołaj będzie dla Daniny dobry, czy się pobiorą, czy nie, chociaż ona osobiście ma nadzieję, że kiedyś to zrobią.