Выбрать главу

Na razie zatrzymali się w hotelu pod nazwiskiem Nikołaja. W drodze powrotnej ze spaceru kupili gazetę i z przerażeniem czytali nowiny wojenne. Bardzo to było przygnębiające, a nie sposób tego ignorować.

Tego wieczora zamówili kolację do pokoju, aby nie tracić ani chwili ostatniego wspólnego dnia i spędzić sam na sam ostatnie godziny. Tyle mieli sobie do powiedzenia, do wymarzenia, do przyrzeczenia. Ich wspólne dni i noce przeszły zbyt szybko. Zapadali tylko w krótką drzemkę w ciągu tych trzech ostatnich dni, nie chcąc tracić ani sekundy danego im czasu. Jej bagaże były spakowane, nieliczną biżuterię i pamiątki miała zabrać ze sobą. Nikołaj wysyłał z nią dwa własne kufry, jakby chciał dowieść, że przyjedzie później. Danina wiozła nawet suknie balowe, które ofiarowała jej cesarzowa, chociaż wiedziała, że są już teraz tylko częścią przeszłości, jak wszystko inne.

Zastanawiała się czasem, jak wyjaśnią swoim dzieciom, jeżeli będą je mieli, czym było tutaj ich życie. Wszystko to będzie się im wydawało bajką, tak samo zresztą jak jej obecnie. W końcu pewnie będzie można tylko zapomnieć o tym wszystkim, upchnąć gdzieś te pamiątki, programy spektakli baletowych, fotografie, suknie, baletki i odkurzać je tylko niekiedy, chcąc rzucić na nie okiem. A może nawet to byłoby zbyt bolesne. Wiedziała, że opuszczając Petersburg, raz na zawsze zatrzaskują za sobą drzwi przeszłości.

Następnego wieczora położyli się wcześnie i spali nie wiele, przez całą noc tuląc się w uścisku. Słońce jednak wzeszło i tak zbyt wcześnie, po raz ostatni więc ze smutkiem podnieśli się ze wspólnego posłania. Danina z góry już odczuwała ból przyszłej rozłąki.

Portier zniósł jej walizki i dwa kufry Mikołaja schodami na dół. Kiedy drzwi bezgłośnie zamknęły się za nią, poczuła się jak dziecko, które na zawsze opuszcza dom.

– Danino, obiecuję ci, przyjadę niebawem, bez względu na sytuację tutaj. Nic mnie nie powstrzyma.

Czytał w jej myślach, dodając otuchy w dorożce, po drodze na statek. Rozstawała się z nim chora ze zmartwienia, zwłaszcza na myśl o jego podróży najpierw na Syberię z carem, carycą i ich dziećmi, a później z powrotem do Petersburga.

Pomógł jej wejść na statek, odprowadził do kabiny. Miała ją dzielić z inną damą, która jednak jeszcze nie przybyła, Danina więc mogła sobie wybrać koję. Z trudem oderwała się od Nikołaja, nagle przerażona perspektywą morskiej podróży. Powiedziała mu o tym. Bez niego, stale się o niego obawiając, będzie rozpaczliwie samotna.

– Ja też będę do ciebie tęsknił. – Uśmiechnął się do niej z miłością. – Bez przerwy. Uważaj na siebie, kochanie. Niedługo tam będę.

Wróciła z nim na pokład, kiedy syrena dała odprowadzającym sygnał do zejścia na ląd. Przez długą chwilę stał, tuląc ją do siebie. Nie dbali już o to, czy ich ktoś widzi. We własnym pojęciu byli mężem i żoną.

– Kocham cię. Pamiętaj o tym. Przyjadę jak najprędzej. Przekaż ode mnie pozdrowienia kuzynowi. Jest trochę nudny, ale bardzo miły. Spodoba ci się.

– Okropnie mi będzie ciebie brak. – Danina miała łzy w oczach. Nie mogła się zmusić do rozluźnienia uścisku.

– Wiem – powiedział łagodnie – mnie też. Pocałował ją długo i mocno. Po raz ostatni odezwała się syrena. Zaczęto podnosić trap.

– Pozwól mi zostać z tobą – rzuciła bez tchu, wtulona w jego ramiona. Nagle pożałowała swej decyzji. – Nie chcę się z tobą rozstawać. Chyba pozwolą mi pojechać na Syberię razem z tobą.

Gotowa była na wszystko, byle zostać z nim.

– Nigdy ci nie pozwolą, Danino, przecież wiesz o tym. Nie chciał jej tłumaczyć, że to niebezpieczne, dla żadnego z nich nie było to jednak tajemnicą. Chciał, żeby była bezpieczna w Vermoncie, bez względu na to, jak pragnął zatrzymać ją przy sobie.

– Pamiętaj tylko, że bardzo cię kocham – przypomniał jej. – Pamiętaj o tym, dopóki nie przyjadę. Kocham cię nad wszystko w świecie. Danino Pietroskowa…

Po raz ostatni miał tak ją nazwać. Umówili się już, że w Vermoncie będzie używała jego nazwiska. Obrażenska, nikt więc nawet się nie domyśli, że nie są małżeństwem.

– Tak bardzo cię kocham, Nikołaju. Mówiąc to, odruchowo dotknęła swojego medalionu. Był na miejscu, bezpieczny na szyi pod swetrem.

– Wkrótce się zobaczymy – obiecał, po raz ostatni całując ją pospiesznie, i zbiegł pędem po trapie. Stanęła przy relingu. Patrzyła, jak Nikołaj zeskakuje na brzeg i przystaje tam, spoglądając ku niej.

– Kocham cię! – krzyknęła. – Bądź ostrożny! Pomachała mu ręką, a on odpowiedział tym samym, mówiąc bezgłośnie: „Kocham cię”. W parę chwil później wielki statek z wolna odbił od nabrzeża, a Danina poczuła ucisk w sercu i zdumiała się, jak mogła być taka głupia, że dała się Mikołajowi przekonać do wyjazdu bez niego. Wszystko w tym pomyśle wydawało się jej teraz pomyłką, wiedziała jednak, że ze względu na Nikołaja musi być odtąd dzielna. Już tyle razem przeszli, że teraz ona sama może znieść trochę więcej, pozwolić mu dopełnić swych obowiązków, oddać ostatnią przysługę rodzinie cesarskiej; później dołączy do niej w Vermoncie i jako mąż i żona podejmą tam wspólne życie.

Machała mu ręką, dopóki jeszcze majaczył w oddali. Stał tam nadal, machając ku niej, wysoki, dumny i silny, mężczyzna, który przed dwoma laty podbił jej serce, którego – wiedziała o tym – będzie kochała zawsze.

– Kocham cię, Nikołaju – wyszeptała na wiatr i stała tak długo, a łzy ciekły jej po policzkach. Myślała o nim i ściskała w ręku medalionik. Nie bardzo nawet wiedziała, dlaczego płacze. Miał rację. Pełni byli tak wielkich nadziei, tak wielkiej wdzięczności, tak wiele czekało ich w Vermoncie. Wszystko to dopiero początek. Nie ma powodu płakać, choć na dnie serca kryje śmiertelną obawę, że widziała go właśnie po raz ostatni. Nie ma jednak powodu tak myśleć. To głupie, mówiła sobie, wpatrując się w niebo i odprowadzając wzrokiem ostatnie mewy kierujące się w stronę brzegu. Nie może go teraz utracić. To się nie może zdarzyć. Z westchnieniem, po raz ostatni rzuciwszy okiem na coraz dalsze brzegi ojczystej ziemi, myśląc o nim, zeszła powoli do kabiny. Nie może stracić Nikołaja, powtarzała sobie. Cokolwiek się im przydarzy, ona zawsze będzie go kochała, nie mogą siebie nawzajem stracić.

EPILOG

Odpowiedzi na pytania jak zwykle leżały w zasięgu ręki. Przetłumaczono mi listy, a wszystko to były listy miłosne Nikołaja Obrażenskiego do mojej babki. Korespondencja obejmowała długi czas. Kiedy odczytywałam listy, serce mi się ściskało, prawie tak jak ściskało się kiedyś nad nimi jej serce. Listy bardzo jasno mówiły o wszystkim.

Reszty dowiedziałam się od dwojga jej znajomych, sąsiadów, kiedy wróciłam do Vermontu następnego lata, że by rzucić okiem na dom i spędzić tam tydzień z dziećmi i z mężem.

Znalazłam suknie od cesarzowej w kufrze na strychu, a przecież wcześniej nie miałam pojęcia, że tam są. Leżały, a jakże, nadal w tym samym kufrze, w którym ona je zostawiła, całkiem spłowiałe, z pożółkłą koronką. Przeżyły swoją modę o przeszło sześćdziesiąt lat, wyglądały jak kostiumy teatralne. Zaskoczyło mnie, że nigdy na nie nie natrafiłam, bobrując w dzieciństwie na strychu, stary i zniszczony kuferek był jednak ukryty w najciemniejszym kącie. Jego kufry spoczywały tam również, dwa kufry ze starannym napisem DR. NIKOLAI OBRAJENSKY. Nigdy nie zdobyła się na odwagę rozpakowania ich, odkąd przy była do Vermontu.