Benny zauważył, że coś jest nie tak, i podszedł do nich. Chwycił Serene za ramię i wyprowadził ją z terenu posesji. Abul nie odstępował ich na krok, a zaniepokojona Maura po chwili wahania też ruszyła za nimi. Dziewczyna była młodziutka, bez wyczucia, ale z pewnością nie chciała nikogo obrazić.
Usłyszała, jak za bramą Abul ryczy na dziewczynę:
– Dharvaho, ty dziwko!
Podeszła do nich i powiedziała:
– On mówi, żebyś spieprzała, kochanie. Może zamówić ci taksówkę?
Abulowi i Benowi władczym gestem wskazała dom.
– Zostawcie ją i wracajcie na przyjęcie, chłopcy.
Serena była zaskoczona tym, że tak potulnie zastosowali się do polecenia. Znała ich jako groźnych facetów. Właśnie z tego powodu Abul jej się podobał. Był kimś, gangsterem, i to ją kręciło.
Maura poczekała, aż odejdą, i dodała:
– Taksówkę znajdziesz za rogiem. Potrzebujesz pieniędzy?
Dziewczyna potrząsnęła głową. Zrozumiała, że już nie będzie widywać się z Abulem.
– Przepraszam, głupio mi.
Maura uśmiechnęła się do niej.
– Niepotrzebnie. Zabieraj się do domu i wiedz, że Abul jest jak inni faceci. Oni wszyscy wykorzystują kobiety. Oszukują z uśmiechem na twarzy. Abul ma się wkrótce ożenić z miłą dziewczyną z Radżasthanu. Pomyślałam, że powinnaś o tym wiedzieć.
Dziewczyna odeszła bez słowa.
– To było miłe z twojej strony, Maws.
Nawet nie zauważyła stojącego przy bramie Roya.
– Biedne cielę.
– Dziecko Bena to dobra wiadomość, prawda, Maws? I wesele oczywiście też.
Wyglądał na szczęśliwego, mimo tego, co przeszedł. Ścisnęło ją w gardle.
– Wspaniała nowina. Znowu zostaniesz dziadkiem, co?
Kiwnął głową.
– Mam nadzieję, że ten wnuk nie będzie ciotą jak Joey.
Zszokowana jego słowami Maura nic nie odpowiedziała.
– Wszyscy mówią, że Benny jest jak Michael, ale w rzeczywistości to Joey jest taki jak on.
W domu puszczono na cały regulator Kylie Minogue i kiedy weszli do środka, ujrzeli Joeya tańczącego samotnie na środku pokoju.
– Widzisz teraz, co mam na myśli, Maws? Pedał jak nic. Tak jak Michael, to panienka.
Od kontynuowania tego wątku uratował Maurę Benny, który dla wygłupu zaczął tańczyć w parze z Joeyem, i chociaż robił z siebie małpę, nie zrażało to partnera. Był w centrum uwagi, co uwielbiał.
Po chwili dołączyła do nich Marge oraz Carla i nagle niemal wszyscy ruszyli do tańca. Maura zauważyła, że Carla podryguje przed nosem Toma, a on nie spuszcza z niej wzroku. Przemknęło jej przez głowę, że bratanica świadomie się przed nim popisuje.
Tommy zauważył, że weszła Maura i zaczął torować sobie do niej drogę z uśmiechem na przystojnej twarzy i kolejnym drinkiem w dłoni, rozogniony od alkoholu i koki. Domyśliła się, że pozwolili sobie z Bennym na małą działkę i nie miała o to pretensji. Za to wyraz twarzy Carli został jej w pamięci na resztę wieczoru. Miała nadzieję, że bratanica po prostu przesadziła z drinkami, bo jeśli na serio uwodziła Toma Rifkinda, a na to wyglądało, to Maura miała nowy problem.
Ubrała twarz w uśmiech i udawała zachwyconą przyjęciem. Spostrzegła jednak, że bystrym oczom Bena nic nie uszło z tego, co się działo.
Bratanek uniósł szklankę, kiedy zauważył, że jest obserwowany. Maura uśmiechnęła się do niego podniosła swoją.
Postanowiła się upić. W końcu kończyła pięćdziesiąt lat i miała prawo zalać się w pestkę. I tak zrobiła.
O trzeciej nad ranem spała obok Toma, kiedy zadzwonił telefon. Odebrała zaspana, a potem gwałtownie usiadła na łóżku. Tommy, czując, że dzieje się coś bardzo niedobrego, też się poderwał.
– Kto to? – spytał.
Maura rzuciła słuchawkę, ale telefon prawie natychmiast zadzwonił ponownie.
– Kto to? Powiedzże do cholery!
Widział na jej twarzy całkowite zaskoczenie.
Po raz drugi cisnęła słuchawkę, po czym ściągnęła ją z aparatu. Wstała z łóżka, narzuciła na siebie czarny jedwabny szlafrok i pomaszerowała na dół, a Tommy krok w krok za nią. Nadal nie powiedziała ani słowa.
Robił w portki ze strachu, przekonany, że ten telefon dotyczy właśnie jego. Kiedy zobaczył, że Maura nalewa sobie dużą szkocką i wypija ją jednym haustem, powiedział sarkastycznie:
– Nie miałaś dość na dzisiaj? I powiedz wreszcie, od kogo był ten pieprzony telefon, kobieto.
Ze złością wycelowała palec w jego twarz.
– Nie mów do mnie „kobieto”, Tom. Nigdy więcej nie mów tak do mnie. A jeśli chcesz wiedzieć, kto dzwonił, powiem ci, że to Vic, ten pieprzony Joliff.
Zobaczyła, że zbladł, i roześmiała się.
– Rozumiem, że też chcesz drinka.
– To nie mógł być…
– To był on. Wszędzie rozpoznałabym ten cholerny głos. Nikt nie potrafił go wytropić, kiedy zbiegł z więziennego szpitala, choć według mnie gliny nie za bardzo się trudziły.
– Czego on teraz chce? Minęło sześć lat. Myślałem, że zdechł albo zaszył się w Hiszpanii. Na jedno wychodzi.
Maura westchnęła.
– Och, Tom, nie bądź taki beznadziejnie głupi. Zamordowali jego żonę, a jemu podcięli gardło. Vic Joliff szuka zemsty.
Nalała dwie szkockie. Tej nocy już nie będzie mowy o spaniu.
Rozdział 8
Garry miotał się jak szaleniec. Tommy Rifkind miał okazję odświeżyć sobie w pamięci, z kim ma do czynienia. Nawet Joss był zszokowany zachowaniem Gala, a przecież sam był znany z tego, że miewa „momenty”. Natomiast Maura i bracia cierpliwie czekali, aż Garry się wyładuje, zachowując spokój, jakby nie działo się nic nadzwyczajnego. A wyglądał przerażająco. Nabrzmiały mu żyły na szyi, piana pokrywała usta, szarpał się za zmierzwione włosy, wykonywał jakieś niekontrolowane ruchy rękami i nogami. Tommy mógł sobie teraz wyobrazić, jak z ręki Garry’ego ginął jego własny syn. Zebrało mu się na mdłości.
Wreszcie Garry przestał walić pięściami i butami w ścianę, i przeklinać wszystkich, z Bogiem włącznie. Stopniowo się uspokajał, wracał mu regularny oddech.
W ciszy małego pokoju zadudnił głos Lee:
– Uspokój się, Gal, myśl głową, nie sercem.
– Chcesz mnie wkurzyć? Jak można się uspokoić, kiedy taki porąbany świr lata luzem po świecie? Mówiłem, żeby na niego zapolować. Czekaliśmy z tym, teraz mamy skutki.
– Może powinieneś był skuteczniej przepytywać Tommy’ego B, zanim wyzionął ducha. Wiedzielibyśmy teraz więcej – mruknął Benny.
Tommy drgnął, chociaż mógł się spodziewać takiego komentarza. Wszyscy automatycznie spojrzeli na niego. Utkwił wzrok w Bennym i nie odpuszczał, trwało to długo, wszyscy poczuli się nieswojo.
Ale Galowi jeszcze nie przeszła wściekłość i po chwili zaryczał:
– Mówiłem ci, kurwa, że to wina Lee. Rozłupał mu głowę zanim zdążyłem na dobre zabrać się do niego i przygotować go do przyjacielskiej pogawędki.
Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że w pokoju obecny jest ojciec Tommy’ego B, i przepraszająco skinął głową w jego stronę. Złość opuściła go równie szybko, jak naszła, dyszał tylko ciężko. Zreflektował się. Chociaż z jego punktu widzenia miał wtedy po prostu odwalić robotę, i tyle. Nie było ważne, kim jest Tommy B. Zresztą kto mógł przewidzieć, że Maura upodoba sobie ojca tego chłopaka.
– Wiesz, co mam na myśli – warknął jeszcze.
Lee miał na tyle wyczucia, żeby wbić wzrok w podłogę.
Ku zaskoczeniu obecnych odezwał się Joss.
– Vic sięgnie po nas wszystkich. Wiecie, że to wściekły sukinsyn. Wypatroszy nas jak ryby, jeśli nie będziemy czujni. Znam go z dawnych czasów. Pamiętliwy jest, krzywdy nie daruje i, bez obrazy dla żadnej tu osoby, nie będzie się bał nikogo. Przez sześć lat miał dość czasu na hodowanie nienawiści i obmyślanie zemsty. I zebranie ludzi oraz pieniędzy.