Выбрать главу

– Zostawcie ją i wracajcie na przyjęcie, chłopcy.

Serena była zaskoczona tym, że tak potulnie zastosowali się do polecenia. Znała ich jako groźnych facetów. Właśnie z tego powodu Abul jej się podobał. Był kimś, gangsterem, i to ją kręciło.

Maura poczekała, aż odejdą, i dodała:

– Taksówkę znajdziesz za rogiem. Potrzebujesz pieniędzy?

Dziewczyna potrząsnęła głową. Zrozumiała, że już nie będzie widywać się z Abulem.

– Przepraszam, głupio mi.

Maura uśmiechnęła się do niej.

– Niepotrzebnie. Zabieraj się do domu i wiedz, że Abul jest jak inni faceci. Oni wszyscy wykorzystują kobiety. Oszukują z uśmiechem na twarzy. Abul ma się wkrótce ożenić z miłą dziewczyną z Radżasthanu. Pomyślałam, że powinnaś o tym wiedzieć.

Dziewczyna odeszła bez słowa.

– To było miłe z twojej strony, Maws.

Nawet nie zauważyła stojącego przy bramie Roya.

– Biedne cielę.

– Dziecko Bena to dobra wiadomość, prawda, Maws? I wesele oczywiście też.

Wyglądał na szczęśliwego, mimo tego, co przeszedł. Ścisnęło ją w gardle.

– Wspaniała nowina. Znowu zostaniesz dziadkiem, co?

Kiwnął głową.

– Mam nadzieję, że ten wnuk nie będzie ciotą jak Joey.

Zszokowana jego słowami Maura nic nie odpowiedziała.

– Wszyscy mówią, że Benny jest jak Michael, ale w rzeczywistości to Joey jest taki jak on.

W domu puszczono na cały regulator Kylie Minogue i kiedy weszli do środka, ujrzeli Joeya tańczącego samotnie na środku pokoju.

– Widzisz teraz, co mam na myśli, Maws? Pedał jak nic. Tak jak Michael, to panienka.

Od kontynuowania tego wątku uratował Maurę Benny, który dla wygłupu zaczął tańczyć w parze z Joeyem, i chociaż robił z siebie małpę, nie zrażało to partnera. Był w centrum uwagi, co uwielbiał.

Po chwili dołączyła do nich Marge oraz Carla i nagle niemal wszyscy ruszyli do tańca. Maura zauważyła, że Carla podryguje przed nosem Toma, a on nie spuszcza z niej wzroku. Przemknęło jej przez głowę, że bratanica świadomie się przed nim popisuje.

Tommy zauważył, że weszła Maura i zaczął torować sobie do niej drogę z uśmiechem na przystojnej twarzy i kolejnym drinkiem w dłoni, rozogniony od alkoholu i koki. Domyśliła się, że pozwolili sobie z Bennym na małą działkę i nie miała o to pretensji. Za to wyraz twarzy Carli został jej w pamięci na resztę wieczoru. Miała nadzieję, że bratanica po prostu przesadziła z drinkami, bo jeśli na serio uwodziła Toma Rifkinda, a na to wyglądało, to Maura miała nowy problem.

Ubrała twarz w uśmiech i udawała zachwyconą przyjęciem. Spostrzegła jednak, że bystrym oczom Bena nic nie uszło z tego, co się działo.

Bratanek uniósł szklankę, kiedy zauważył, że jest obserwowany. Maura uśmiechnęła się do niego podniosła swoją.

Postanowiła się upić. W końcu kończyła pięćdziesiąt lat i miała prawo zalać się w pestkę. I tak zrobiła.

***

O trzeciej nad ranem spała obok Toma, kiedy zadzwonił telefon. Odebrała zaspana, a potem gwałtownie usiadła na łóżku. Tommy, czując, że dzieje się coś bardzo niedobrego, też się poderwał.

– Kto to? – spytał.

Maura rzuciła słuchawkę, ale telefon prawie natychmiast zadzwonił ponownie.

– Kto to? Powiedzże do cholery!

Widział na jej twarzy całkowite zaskoczenie.

Po raz drugi cisnęła słuchawkę, po czym ściągnęła ją z aparatu. Wstała z łóżka, narzuciła na siebie czarny jedwabny szlafrok i pomaszerowała na dół, a Tommy krok w krok za nią. Nadal nie powiedziała ani słowa.

Robił w portki ze strachu, przekonany, że ten telefon dotyczy właśnie jego. Kiedy zobaczył, że Maura nalewa sobie dużą szkocką i wypija ją jednym haustem, powiedział sarkastycznie:

– Nie miałaś dość na dzisiaj? I powiedz wreszcie, od kogo był ten pieprzony telefon, kobieto.

Ze złością wycelowała palec w jego twarz.

– Nie mów do mnie „kobieto”, Tom. Nigdy więcej nie mów tak do mnie. A jeśli chcesz wiedzieć, kto dzwonił, powiem ci, że to Vic, ten pieprzony Joliff.

Zobaczyła, że zbladł, i roześmiała się.

– Rozumiem, że też chcesz drinka.

– To nie mógł być…

– To był on. Wszędzie rozpoznałabym ten cholerny głos. Nikt nie potrafił go wytropić, kiedy zbiegł z więziennego szpitala, choć według mnie gliny nie za bardzo się trudziły.

– Czego on teraz chce? Minęło sześć lat. Myślałem, że zdechł albo zaszył się w Hiszpanii. Na jedno wychodzi.

Maura westchnęła.

– Och, Tom, nie bądź taki beznadziejnie głupi. Zamordowali jego żonę, a jemu podcięli gardło. Vic Joliff szuka zemsty.

Nalała dwie szkockie. Tej nocy już nie będzie mowy o spaniu.

Rozdział 8

Garry miotał się jak szaleniec. Tommy Rifkind miał okazję odświeżyć sobie w pamięci, z kim ma do czynienia. Nawet Joss był zszokowany zachowaniem Gala, a przecież sam był znany z tego, że miewa „momenty”. Natomiast Maura i bracia cierpliwie czekali, aż Garry się wyładuje, zachowując spokój, jakby nie działo się nic nadzwyczajnego. A wyglądał przerażająco. Nabrzmiały mu żyły na szyi, piana pokrywała usta, szarpał się za zmierzwione włosy, wykonywał jakieś niekontrolowane ruchy rękami i nogami. Tommy mógł sobie teraz wyobrazić, jak z ręki Garry’ego ginął jego własny syn. Zebrało mu się na mdłości.

Wreszcie Garry przestał walić pięściami i butami w ścianę, i przeklinać wszystkich, z Bogiem włącznie. Stopniowo się uspokajał, wracał mu regularny oddech.

W ciszy małego pokoju zadudnił głos Lee:

– Uspokój się, Gal, myśl głową, nie sercem.

– Chcesz mnie wkurzyć? Jak można się uspokoić, kiedy taki porąbany świr lata luzem po świecie? Mówiłem, żeby na niego zapolować. Czekaliśmy z tym, teraz mamy skutki.

– Może powinieneś był skuteczniej przepytywać Tommy’ego B, zanim wyzionął ducha. Wiedzielibyśmy teraz więcej – mruknął Benny.

Tommy drgnął, chociaż mógł się spodziewać takiego komentarza. Wszyscy automatycznie spojrzeli na niego. Utkwił wzrok w Bennym i nie odpuszczał, trwało to długo, wszyscy poczuli się nieswojo.

Ale Galowi jeszcze nie przeszła wściekłość i po chwili zaryczał:

– Mówiłem ci, kurwa, że to wina Lee. Rozłupał mu głowę zanim zdążyłem na dobre zabrać się do niego i przygotować go do przyjacielskiej pogawędki.

Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że w pokoju obecny jest ojciec Tommy’ego B, i przepraszająco skinął głową w jego stronę. Złość opuściła go równie szybko, jak naszła, dyszał tylko ciężko. Zreflektował się. Chociaż z jego punktu widzenia miał wtedy po prostu odwalić robotę, i tyle. Nie było ważne, kim jest Tommy B. Zresztą kto mógł przewidzieć, że Maura upodoba sobie ojca tego chłopaka.

– Wiesz, co mam na myśli – warknął jeszcze.

Lee miał na tyle wyczucia, żeby wbić wzrok w podłogę.

Ku zaskoczeniu obecnych odezwał się Joss.

– Vic sięgnie po nas wszystkich. Wiecie, że to wściekły sukinsyn. Wypatroszy nas jak ryby, jeśli nie będziemy czujni. Znam go z dawnych czasów. Pamiętliwy jest, krzywdy nie daruje i, bez obrazy dla żadnej tu osoby, nie będzie się bał nikogo. Przez sześć lat miał dość czasu na hodowanie nienawiści i obmyślanie zemsty. I zebranie ludzi oraz pieniędzy.

Chłopcy lubili i szanowali Jossa, bo chociaż rzadko otwierał usta, jak już coś powiedział, zawsze miało to sens. Maura nie potrzebowała wykładu na temat Vica Joliffa, znała go od dawna. Joss nie musiał jej niczego uświadamiać, ale miała nadzieję, że jego słowa zapadną w pamięć pozostałym. Szczególnie Benowi, który wciąż nie rozumiał niuansów biznesu, choć powinien. W obecnej sytuacji bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

– Spójrzmy na to z dystansu – zaczęła spokojnie. – Vic stracił żonę, my straciliśmy Janine i Terry’ego. – Popatrzyła na Toma i dodała: – A ty swojego chłopaka, jak wszyscy wiemy. Sądząc po tym telefonie, Vic najwyraźniej nadal uważa, że to ktoś z naszych zastrzelił jego żonę, choć ulica wie, że nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Nie rozwikłaliśmy do końca gestii udziału Rebekki w tym wszystkim. Tak się składa, że spotykam się dziś po południu z Joe Żydem z Silvertown… od jakiegoś czasu mam na niego oko. Zamienię z nim parę słów na temat Vica. Fakt pozostaje faktem, że w tej chwili nie jesteśmy ani trochę mądrzejsi niż sześć lat temu i nadal nie wiemy, kto co wtedy zrobił. Było w tym znacznie więcej matactw, niż ktokolwiek sobie wówczas wyobrażał. Teraz musimy się dowiedzieć, kto grał pierwsze skrzypce. Zaczniemy od gliniarzy. Jeśli ktokolwiek coś wie, to oni. Podobno inspektor Billings siedzi teraz przy biurku i grzebie się w papierach. Może kolejna wizyta u niego coś da, Ben.