Leonie siedziała w sypialni. Odgłosy rozmowy dochodzące z pokoju dziennego przeszkadzały jej w słuchaniu muzyki z MTV, ale wiedziała, kiedy ma siedzieć jak mysz pod miotłą.
Tommy Rifkind czekał na Carlę w swoim rolls-roysie. Wybierali się na lunch do Kentu, jak najdalej od miejsc, gdzie zazwyczaj bywali. Ona była nienasycona, a on zastanawiał się, po co mu to. Mógł mieć dużo ładniejsze i młodsze, ale rzecz w tym, że zawsze lubił narobić pod własnymi drzwiami. To dodawało przygodzie pikanterii.
Zauważył idącego ulicą Joeya. Od razu widać, że gej, pomyślał. Nie lubił tego dzieciaka. Miał w sobie coś takiego… ale w końcu prawie wszystkim Ryanom brakowało piątej klepki, a ten na dodatek sprzedałby własną babkę, gdyby dostał dobrą cenę.
Zadzwonił do Maury, pytając, jak się miewa. Będzie przekonana, że telefonuje z Liverpoolu, a sama raczej nie zadzwoni, nie robiła tego zbyt często. Miała oschły głos, więc domyślił się, że jest zajęta. Szybko się rozłączyła, co go zirytowało. Traktowała go czasem, jakby był nikim. Niedługo czeka ją szok, bez dwóch zdań.
Schował telefon z powrotem do kieszeni, zapominając o zablokowaniu klawiatury. Joss patrzył na niego krzywo, nie od dziś zresztą, i to go martwiło. Ale musi pogodzić się z tym, że on robi to, na co ma ochotę. Tak było zawsze i będzie. Tyle że teraz doszło między nimi do wyraźnego rozdźwięku i Tommy cierpiał z tego powodu. Jeśli w ogóle kiedykolwiek kogoś kochał, to tym kimś był Joss.
Do samochodu wsiadła Carla i Tommy gwizdnął ze zdumienia. Nie miała na sobie majtek. Wsadził jej rękę pod sukienkę, zapiszczała, że zimna, ale wcale nie miała zamiaru go powstrzymywać.
Trzepotała kokieteryjnie rzęsami jak nastolatka, a on widział zmarszczki wokół jej oczu. Jest dość ładna, fakt, ale daleko jej do Maury, pomyślał. Maura ma klasę. W najzwyklejszej sukience, która na większości kobiet wyglądałaby jak szmata, prezentuje się wspaniale.
Ilekroć wchodził z Maurą do restauracji, nawet młodzi faceci się za nią oglądali. Miała w sobie to coś. Nigdy nie nosiła wyzywających ciuchów, jak ta tutaj. Nie musiała odsłaniać ciała, żeby zwracać uwagę. I tak wszyscy ją zauważali.
Carla to Maura dla ubogich i chyba nawet sama zdaje sobie z tego sprawę. Mimo stanika na fiszbinach i samoopalaczy nigdy nie przeskoczy swojej ciotki. To była jej słabość, na której Tommy grał. Znał się na tym dobrze, był starym wyjadaczem.
Carla przywarła do niego, gdy zaczął jej dotykać. Czuł jej usta, język i perfumy Versace.
Objął ją mocno.
Telefon Maury zadzwonił znowu, gdy razem z Kennym oglądała pobojowisko, które wcześniej było salonem Jacka. Ze zniecierpliwieniem przerwała połączenie. Jednak telefon natychmiast powtórnie zadzwonił.
– Halo? – odezwała się szorstko.
Ale nie słyszała niczego poza odgłosami w tle. Potem słyszała ruszający samochód i zorientowała się, że telefon Tommy’ego włączył się przypadkowo, wybierając numer ostatniego rozmówcy. Jej numer. Gdy już miała się rozłączyć, usłyszała kobiecy głos. Serce zamarło jej w piersi. potem usłyszała odpowiedź Toma. Tych dwoje świntuszyło podczas jazdy samochodem.
– Wszystko w porządku, Maws?
Benny jakoś dziwnie jej się przyglądał. Inni próbowali ocucić Jacka i niczego nie zauważyli.
– Nie najlepiej się poczułam. Jestem dziś w kiepskiej formie.
– Nie w tak kiepskiej jak ten biedny dupek.
Maura nie mogła się zmusić, by wyłączyć telefon, chociaż instynkt podpowiadał jej, że powinna to zrobić. Niepewnym krokiem wyszła z salonu z komórką przyklejoną do ucha. Słuchała, jak rozmawiali, i była pewna, że w pewnym momencie zaczną mówić o niej. Chciała to słyszeć i zarazem drżała na samą myśl o tym.
Garry wyszedł za nią i zawołał:
– Lepiej chodź, Maura! Jest gotowy, będzie śpiewać.
Nie odpowiedziała.
– Kogo masz na linii? I co się z tobą dzieje? Wyglądasz na chorą, dziewczyno. O co chodzi?
Podała mu telefon, przyłożył go do ucha i przez chwilę słuchał. Potem popatrzył na nią smutno i przerwał połączenie, a komórkę zgniótł butem.
– Pieprzyć go. I ją też, tę małą dziwkę. Nie są ciebie warci, Maws. Ale przynajmniej mamy odpowiedź na kilka pytań.
– Co masz na myśli, Gal?
– Później. Najpierw skończmy z tym alfonsem. Kiwnęła głową i weszła z powrotem do salonu, tłumiąc uczucie żalu i zawodu.
Nie pierwszy raz i nie ostatni musiała zapomnieć o sobie. Rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu. Tak uczył siostrę Michael Ryan.
Rozdział 14
Vic obserwował najazd bandy Ryanów na jego ostatnią kryjówkę. Rozśmieszał go widok facetów biegających jak wielkie karaluchy dookoła starej stodoły w Ingatestone, którą zaadaptował na swoje schronienie. Nie pozostawił w niej nic, co mogłoby im cokolwiek zdradzić. Z wyjątkiem namazanego sprayem na ścianie pozdrowienia: „Pieprzyć was! Ha, ha!”.
Ilekroć sobie to przypomniał, uśmiechał się pod wąsem.
Od jakiegoś czasu miał pod obserwacją każdego z Ryanów i gdy tylko dostał wiadomość, że naszli Jacka, ewakuował się stąd. Teraz przez lornetkę przyglądał się, jak szukają wiatru w polu, i miał niezłą uciechę.
Leżał w wysokiej trawie i żałował, że nie zabrał ze sobą automatu. Mógłby ich wszystkich powystrzelać, jednego po drugim. Cieszyło go, że jak dotąd udawało mu się być zawsze jeden krok przed nimi.
Wyjął portfel, a z niego zdjęcie Sandry. Była prześliczna i z każdym dniem coraz bardziej mu jej brakowało. Miała w sobie coś szczególnego; wytworzyła się między nimi więź, jaka nie łączyła go wcześniej z żadną inną kobietą. Doskonale się rozumieli.
Ryanowie zapłacą za jej śmierć, a on przy okazji zgarnie trochę kasy. Sentymenty nie mogą przesłonić interesów, to jasne. Życie musi toczyć się do przodu. Nawet gdyby miało to być zupełnie puste życie.
Pogwizdywał przez zęby, patrząc na zamieszanie tam w dole. Motocykl z silnikiem o pojemności 1000 centymetrów sześciennych ukrył u podnóża górki, by zwinąć się, jak tylko teren się oczyści.
Lubił motory, bo hełmy zapewniały anonimowość. A na niej mu ostatnio szczególnie zależało.
Tommy podwiózł Carlę do domu, ale odrzucił jej zaproszenie na kawę. Wypiłowała go do ostatka i musiał przyznać w duchu, że nie jest w stanie sprostać jej seksualnym potrzebom.
Nadąsała się jak mała dziewczynka, a on jęknął:
– Dość na dziś, Carla. Wykończyłaś mnie.
– Moglibyśmy tylko wypić kawę i porozmawiać.
Pokręcił głową. Rozmowa z Carla przy kawie była ostatnią rzeczą, na jaką miałby ochotę. Opowiadałaby, co wyczytała w „Hello”. Nieszczególny materiał do stymulującej wymiany zdań.
– Nie dzisiaj.
Ale ona nadal siedziała w samochodzie, patrząc na niego, i Tommy zrozumiał, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Najwyraźniej doszła do wniosku, że sytuacja dojrzała do poważnej rozmowy. Miał duszę na ramieniu. Oczy Carli zrobiły się zimne jak dwa zielone szkiełka. Dlaczego wcześniej tego nie widział?
– Co z nami będzie, Tom?
Znowu ten dziecinny głosik. Nie pasował ani do jej wieku, ani doświadczenia życiowego. Tommy zesztywniał w swoim fotelu. Podejrzewał, że kiedyś dojdzie do takiej rozmowy, ale jeszcze nie teraz. Jej się spieszyło, jakby zapomniała, że nie skończył romansu z jej ciotką. Nie wiedziała, że wcale niemiał takiego zamiaru.
– A co ci chodzi po głowie, złotko?
Pytał protekcjonalnym tonem, jaki mężczyzna rezerwuje dla kobiet pewnego pokroju.
– Kiedy powiesz o nas Maurze?
Uśmiechnął się z politowaniem.
– Dlaczego miałbym mówić o tym Maurze? Ja ją kocham.
Z grymasem bólu wyrzuciła z siebie:
– Naprawdę? Wobec tego co jest między nami, jeśli tak bardzo ją kochasz?