Выбрать главу

– Maura, naprawdę chcesz mi to zrobić?

– Owszem.

– Z powodu faceta? Rozbijesz rodzinę z powodu faceta?

– Tak. Mam nadzieję, że był tego wart.

Znowu się zaśmiała. Carla wiedziała, że już po niej, ale jeszcze próbowała się tłumaczyć.

– Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Gdybym mogła cofnąć czas…

– Wychodząc, zamknij drzwi wejściowe, dobrze? – rzuciła Maura, minęła bratanicę i weszła do kuchni, gdzie zaczęła nalewać wodę do czajnika.

Carla stała jeszcze przez dobrych kilka sekund, zanim po cichu wyszła z domu. Różnych reakcji spodziewała się po Maurze, ale nie takiej wyrafinowanej obojętności. Wszystko inne by zniosła. Była przygotowana na to, że Maura spuści jej łomot, chybaby to wolała. Przynajmniej byłaby to normalna reakcja.

Gdy doszła do samochodu, usłyszała za sobą kroki, a kiedy się odwróciła, na jej twarz chlusnęła zawartość kubła zimnej Wody.

Rzucając w nią pustym kubełkiem, Maura wyrwała jej z ręki kluczyki samochodowe.

– Weź taksówkę, cukiereczku. Ten samochód, tak wszystko inne, należy do mnie.

Tony Dooley Senior, który się temu przyglądał, pokręcił głową. Zdecydowanie wolał awantury w męskim wydaniu.

***

Komórka Vica zadzwoniła, gdy oglądał program Match of the Day. Odebrał i burknął:

– Czego?

Na wyświetlaczu był numer jego brata Justina.

– Wszystko w porządku, Vic? – zapytał jakiś męski głos. Usiadł i wcisnął na pilocie przycisk wyłączający głos z telewizora.

– Kto mówi?

– Twój najgorszy koszmar, Vic. Posłuchaj tylko.

Usłyszał jęki Justina w tle, a potem wystrzał i krzyk brata.

– Ty pierdolony sukinsynu! Jak cię dorwę…

Mężczyzna na drugim końcu linii zarechotał.

– Jasne, Vic. Nie rozłączaj się. Myślę, że druga noga braciszka też zasługuje na kulkę.

Vic siedział bezradnie, słuchając kolejnego strzału i kolejnego wrzasku. Zszokowany i wściekły, miał wrażenie, że przestanie mu bić serce. Jeśli przez niego zabiją Justina, matka mu tego nigdy nie wybaczy.

– Ostrzegam cię, kimkolwiek jesteś, nie uciekniesz przede mną…

W odpowiedzi na tę groźbę głos w telefonie stał się bardziej zjadliwy, a Vic, zgrzytając zębami, słuchał dalej.

– Jesteś dupkiem, Victor. Czy twoja mamuśka jest jeszcze z wizytą na Verderers Road, w Chigwell? A może to Murderers Road, skoro ty jesteś właścicielem tej chałupy, co? Podobno siostra działa jej na nerwy. Powinieneś się do niej odezwać. Sprawdzić, jak biedna stara krowa sobie radzi.

Telefon kliknął i zamilkł. Vic przez chwilę siedział oszołomiony, gapiąc się na aparat jak na prehistorycznego potwora, który nagle wypełzł z jego własnego ucha.

Potem wystukał numer matki.

Nie odpowiadał.

Pocąc się ze strachu, zaczął się ubierać. Jeśli cokolwiek stało się jego matce lub bratu, to na południowym wschodzie poleje się krew, a Ryanowie będą na samej górze jego listy.

Jadąc do matki, dzwonił do kumpli z Anglii i Majorki. Nie tracił animuszu, ale martwił się, co jeszcze Ryanowie wyciągną z rękawa.

Rozdział 16

– I co ja mam teraz zrobić, babciu?

Kołysząc wnuczkę w ramionach, Sarah wyszeptała w odpowiedzi:

– Nie wiem, kochanie. Pewnie będziesz musiała wrócić tutaj.

A w duchu myślała, że Carla jest ostatnią osobą, którą chciałaby widzieć na stałe w swoim domu, zwłaszcza że wnuczka ostatnio zrobiła się niemiła. Ewentualność mieszkania pod jednym dachem z Joeyem przeraziła Sarah. Na samą myśl o jego głośnej muzyce i dziwacznym zachowaniu cierpła jej skóra. Michael był, jaki był, lecz przynajmniej zachowywał się jak mężczyzna. Nie mizdrzył się jak Joey i nie zamęczał otoczenia egzaltowanymi „och, ach” i piskliwym głosem.

Zastanawiała się, czy nie porozmawiać o tym z Royem. Ale on miał ostatnio tyle spraw na głowie, że każdego dnia ledwie dożywał wieczoru. Nawet bez zamartwiania się o tę dwójkę która mogłaby każdego doprowadzić do obłędu.

– Nie mogę uwierzyć, że ona chce mi to zrobić.

Sarah uznała, że wnuczka przesadza z tym rozczulaniem się nad sobą, i choć Maura ją samą niekiedy doprowadzała do szału, tym razem była po jej stronie. To, co zrobiła Carla, było niewybaczalne. I tak wywinęła się z tego tanim kosztem.

– Cóż, mogłaś się domyślić, że nie będzie zachwycona, niemożliwe, żebyś się nie zastanawiała, jak Maura zareaguje, jeśli się o tym dowie.

– To on… to on za mną łaził, babciu.

Carla naprawdę teraz w to wierzyła. Zawsze przeinaczała fakty, kiedy jej to pasowało.

– Daj spokój, dziecko. Na własne oczy widziałam, jakie numery odstawialiście w tym domu. Maura powinna dawno wyniuchać, co się święci, nawet z zawiązanymi oczami. Masz szczęście, że tak długo wykręcałaś się sianem. On zresztą też.

– Więc jesteś po jej stronie?

Sarah z niedowierzaniem potrząsnęła głową.

– W takich sprawach jak ta nie ma stron. Nie powinnaś robić jej tego. Kropka.

– Ja też mam prawo do szczęścia.

– Tak, ale nie wolno szukać szczęścia czyimś kosztem. Maura była dla ciebie dobra, cokolwiek teraz o niej myślisz.

– Ciągle tylko słyszę, jaka ona jest dobra – burknęła Carla. – I jakie to dla mnie szczęście, że ją mam. I ile mi okazuje dobroci.

Westchnęła ciężko. Znowu omal się nie rozpłakała.

– Ale co ze mną, babciu, co ze mną?

Sarah zaczęła tracić resztki cierpliwości.

– Co z tobą? Dostawałaś wszystko, czego dusza zapragnie, i jeszcze nie jesteś szczęśliwa. Prawda, matki nie miałaś najlepszej, ale trzeba oddać Maurze sprawiedliwość, że opiekowała się tobą jak matka, choć jest starsza od ciebie zaledwie o kilka lat. Całe życie traktowała cię jak księżniczkę. Pomagała ci przy dziecku, dawała, co tylko chciałaś. Czy ani trochę nie wstydzisz się tego, że za jej plecami ucięłaś sobie romans z Tommym?

Carla spojrzała babce w oczy i odpowiedziała:

– Nie, nie wstydzę się, bo on wolał mnie, nie ją. Gdyby nie całe obecne zamieszanie, nadal by ze mną był.

Sarah zastanawiała się, co się stało z tą stojącą przed nią piękną kobietą. Jak mogła robić, co jej się żywnie podoba, brać wszystko, na co tylko ma ochotę, i myśleć, że nigdy w żaden sposób za to nie zapłaci?

– Potraktowała mnie, jakbym była wcieleniem zła, a tymczasem sama jest taka. To jej się wszyscy boją, nie mnie. To ona nie mogła pogodzić się z tym, że Tommy wolał mnie, nie ją. To ona wyrzuca mnie i moje dziecko na bruk.

Sarah już dość wysłuchała. Odgrywanie przez wnuczkę niewiniątka z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami zaczęło jej grać na nerwach. Wybuchła.

– Zamknij się, do cholery, i zrozum, że jesteś zakłamaną dziwką, która zasłużyła sobie na karę i powinna być wdzięczna za to, że jeszcze chodzi po tym świecie. Nie komu innemu tylko Maurze Ryan podłożyłaś świnię. Chyba ci rozum odjęło, skoro myślałaś, że coś takiego ujdzie ci na sucho? Ona wzbudza strach u najtwardszych facetów, a ty liczyłaś na to, że tobie się upiecze?

– Święte słowa, babciu, a ty zapamiętaj je sobie, Carla.

Benny odezwał się cicho, ale obydwie aż podskoczyły.

– Jesteś moim bratem, a śpiewasz w jednym chórze ze wszystkimi. Ona i tylko ona się liczy. Jedyna osoba godna zainteresowania.

Benny uśmiechnął się.

– Może dlatego, że ona jest interesującą osobą i dużo w życiu osiągnęła. Gdybyś chciała coś ze sobą zrobić i nie żyła na cudzy koszt, też zasłużyłabyś na trochę szacunku. Bo widzisz, Carla, jesteś już trochę przeterminowana, a rozumujesz i gadasz jak niedowarzona nastolatka. Obudź się, do cholery, kobieto. Gdybyś mnie coś takiego zrobiła, zanimbym to przetrawił wiłabyś się już w mękach, więc możesz uważać, że masz szczęście. Kubeł zimnej wody na głowę to nic, ja polałbym cię butelką kwasu, dziewczyno… siostra czy nie siostra.

Carla rozszlochała się na dobre na ramieniu babki. Piekły ją podkrążone z braku snu oczy.